sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 29: Spłukani.


Chodziłam po kuchni w tą i z powrotem, po kolei zaglądając do wszystkich możliwych szafek w poszukiwaniu czegokolwiek, co jako tako nadawałoby się do spożycia. Niestety, w każdej z nich odkrywałam zupełnie to samo – kompletną pustkę. Ostatecznie wzięłam po prostu czajnik, wlałam do niego wodę do zagotowania i postawiłam na kuchence. Herbata jakimś cudem była chyba ostatnią rzeczą, którą mieliśmy w tym domu.
Dopiero w obecnej sytuacji dotarło do mnie, że wydawanie ostatnich pieniędzy na alkohol dla Gunsów było złym pomysłem. Bardzo złym. Nie mieliśmy teraz już nic – ani kasy, ani żarcia. Skąd miałam jednak cokolwiek wziąć? Od czasu, gdy Izzy przestał handlować dragami, chłopaki nie zarabiali już chyba niczego, a ja przecież nie dostawałam wypłaty codziennie. Byliśmy spłukani.
Po kilku sekundach usłyszałam gwizdek czajnika. Podeszłam do kuchenki, wzięłam go w rękę i po kolei rozlałam gorącą wodę do szklanek.  Najpierw sama posłodziłam sobie mój napój, a po chwili wszystkie szklanki oraz cukierniczkę postawiłam na czymś, co przypominało tacę. Wzięłam ją w ręce i opuściłam kuchnię. W salonie przebywali wówczas wszyscy Gunsi, rozłożeni na kanapie i podłodze.
- Chłopaki, herbata – zawołałam.
- Co? – zapytał wówczas Slash, podnosząc głowę znad gitary, i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Herbata – powtórzyłam, patrząc na niego znacząco i postawiłam szklanki na stoliku przed kanapą.
-  I my serio mamy to pić?
- A masz coś lepszego? – zapytałam, podnosząc się do pionu, i założyłam ręce na siebie.
- No.. nie, ale... Nie.
- No właśnie. To nie marudź i pij tę herbatę, skoro już ją zrobiłam – powiedziałam i ruchem głowy wskazałam na szklanki.
Slash ostatecznie wziął jedną do ręki, a reszta poszła za jego przykładem, jednak jakoś niemrawo. Normalnie jakbym dawała im do picia jakąś truciznę. A przecież to, co pili na co dzień, było nią o wiele bardziej niż zwykła herbata.
Hudson pił i pił, i to raz spoglądał z dziwnym skrzywieniem na swoją szklankę, to na chłopaków, to na mnie, to znowu na szklankę. I cały czas wyglądał przy tym, jakby chciał powiedzieć coś niesamowicie ważnego.
- Musimy skombinować jakąś kasę – wydusił z siebie w końcu.
- Świetny pomysł, geniuszu – odparł mu na to Axl. – Teraz wymyśl jeszcze tylko skąd.
- Zagrajmy koncert. – Wzruszył ramionami, jakby to było kompletnie oczywiste.
- Proszę cię, gdzie ty chcesz teraz zagrać jakiś koncert...
- No nie wiem. W Roxy? W Whisky? Wszystko jedno.
- Boże, idioto, czy Ty naprawdę myślisz, że jest jakikolwiek klub w tym mieście, który nie ma jeszcze na dzisiaj zarezerwowanych żadnych występów? Rusz głową.
- No nie wiem – odpowiedział z naturalną szczerością w głosie, jakby ani trochę nie uraziły go słowa Rose’a. – Ale wiem za to, że każdy klub w tym mieście chciałby mieć na dzisiaj zarezerwowany nasz nas występ. I ja mogę mu w tym pomóc. – Zaśmiał się lekko.
- Ja pierdolę... – zaakcentował dosadnie Rudzielec. – Ja już nawet nie będę komentować, tego co...
- Axl, zamknij się – przerwał mu Duff. – Jak chce, to niech działa, co za różnica.
- Pieprzcie się – odparł Rose niby obojętnie i odwrócił od nich wzrok.
Slash wymienił wówczas spojrzenia z resztą członków zespołu i, nie widząc najwyraźniej na ich twarzach większego sprzeciwu, powiedział:
- No dobra, to w takim razie ja idę dzwonić.
- Gdzie? – zapytałam.
- No do tych klubów – odparł, podnosząc się z kanapy. – Kto wie, na co trafię. –Wzruszył ramionami, uśmiechając się tajemniczo. Następnie ruszył w kierunku telefonu. Wbił jakiś numer i usiadł na schodach ze słuchawką przy uchu.
Mniej więcej w tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Na początku ogarnęło mnie lekkie zdziwienie, ale już po chwili uśmiechnęłam się pod nosem, bo przypomniałam sobie, że przecież poprzedniego dnia zaprosiłam Lily. To musiała być ona. Migiem poleciałam do drzwi, żeby ją wpuścić.
Mimo że Gunsi w gruncie rzeczy znali Fitch, to była to jej pierwsza wizyta w Hell House. Pomyślałam wczoraj, że powinna w końcu tutaj zawitać i bliżej się z nimi poznać, skoro ja znałam ich już od tak długiego czasu i dodatkowo dobrze wiedziałam, że była ona ich ogromną fanką. Pomysł ten spotkał się z jej niezwykłą aprobatą.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, zobaczyłam Lily z szerokim, aczkolwiek trochę zakłopotanym uśmiechem na ustach. Była pewnie trochę zestresowana przed tak bliskim kontaktem ze swoimi „idolami”, jednak ja się nie martwiłam. Znałam ją i wiedziałam, że z jej pozytywną energią dogada się absolutnie z każdym.
- Hej... Wybacz, że jestem tak późno, ale piekłam dzisiaj ciasto – powiedziała i od razu skierowała wzrok w dół, na przedmiot, który trzymała w dłoniach. - Przyniosłam też trochę dla Was – dodała szybko.
Zaśmiałam się tylko i gestem dłoni pokazałam, żeby weszła do środka. Zastanawiałam się, czy upiekła to ciasto specjalnie na wizytę tutaj.
- Hej, chłopaki – zawołałam, gdy dziewczyna była już w środku - pamiętacie Lily?
Axl wówczas skinął lekko głową w jej stronę, a Duff i Steven rzucili krótkie „cześć” z dość przyjaznymi uśmiechami. Na ten gest kąciki ust blondynki uniosły się jeszcze bardziej w górę.
 - I wiecie co jeszcze? – zapytałam po chwili, lustrując ich wszystkich wzrokiem. - Przyniosła wam ciasto.
Nagle spojrzenia ich wszystkich skierowały się na twarz Fitch. Nawet Izzy, nie udzielający się wcześniej ani trochę, podniósł wzrok znad swojej gitary.
- Chcesz powiedzieć, że masz j e d z e n i e? – zapytał Steven z totalną powagą.
- No... tak. Nawet całkiem sporo. To jest cia...
Nie zdążyła jednak dokończyć, bo w tym momencie Gunsi podnieśli się na równe nogi, otoczyli ją dookoła i zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Nie byłam nawet w stanie zrozumieć, co mówili. Mogłam jedynie stwierdzić, że już po kilku sekundach Lily została dosłownie wepchnięta do kuchni. Kiedy po chwili również weszłam do pomieszczenia, blondynka stała już przy blacie i kroiła swoje zbawienne ciasto, uśmiechając się uroczo do otaczających ją wygłodniałych zwierzaków. Gdy tylko skończyła, każdego z nich obdarowała kilkoma kawałkami. O dziwo, Gunsi okazali się na tyle kulturalni, że postanowili zjeść przy stole. Dopiero wtedy udało mi się stanąć obok niej.
- Wygląda na to, że chyba właśnie podbiłaś ich serca – skomentowałam zachowanie chłopaków.
- O tak. Zdecydowanie – przyznała, kiwając głową i parsknęła śmiechem.
Również lekko się zaśmiałam, przyglądając się, jak Gunsi pałaszowali ciasto. Bardzo zabawny widok.
- A tak serio, to dzięki wielkie – powiedziałam po chwili, odwracając wzrok w jej stronę. – Ratujesz nam dupy, Lily.
- Ależ nie ma za co – odparła, ukroiwszy ostatni kawałek swojego ciasta. - Cała przyjemność po mojej stronie – dodała i podała mi do ręki talerz pełen smakołyku.
Odpowiedziałam jej ciepłym uśmiechem, po czym wzięłam od niej naczynie i, podobnie jak chłopaki, również z wielką chęcią się poczęstowałam. W końcu nie tylko oni w tym domu od pewnego czasu nie mieli nic w żołądkach.
Ciasto rzeczywiście było pyszne i nie tylko z powodu, że byłam w tym momencie cholernie głodna. Jedząc je, uświadomiłam sobie jednak, że taki łut szczęścia trafiał nam się tylko dzisiaj. Jutro znowu mieliśmy być z niczym.
- Co jest, Em? – zapytała Lily, widząc mój zakłopotany wyraz twarz.
- Zastanawiam się, co zrobić dalej – odpowiedziałam bez obijania w bawełnę. - Dzisiaj z pomocą przyszłaś nam Ty, ale nie mam pojęcia, co zrobimy jutro. Nie wiem, skąd wziąć pieniądze.
Fitch przygryzła lekko wargę, spoglądając na mnie z powagą.
- Wiesz, jeśli będziecie potrzebowali... zawsze możecie wpadać do mnie.
 - Już wystarczająco mi w życiu pomogłaś, Lily – odparłam bez najmniejszego zastanowienia. – Nie chcę, żebyś miała mnie kolejny raz na głowie. Tym razem jakoś poradzę sobie sama... muszę.
Blondynka pokiwała głową. Wiedziała, że nie ma sensu mnie przekonywać, bo i tak zostanę przy swoim.
- Na pewno coś wymyślicie – powiedziała po chwili. – Musi być jakiś sposób, żeby zarobić  pieniądze. Tym bardziej że przecież nie jesteś sama. Masz przy sobie pięciu facetów.
- Ta... pięciu rockmanów. – Zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaków. – Ciekawe, czy to może mi w jakikolwiek sposób pomóc.
Dokładnie w tym momencie do kuchni wleciał Slash i zawołał:
- Skurwysyny, ruszać dupy! Jak za 15 minut będziemy w Roxy, to mamy koncert!
Uśmiechnęłam się pod nosem. No proszę – pomyślałam – czyli jednak jakoś może.
- Co? Ale jak to? – zaczęli pytać Gunsi.
- Tak to. Nie ma czasu na pytania.
- Ale przecież nie zdążymy tam dojechać w 15 minut...
- Dlatego mówię, kurwa, „ruszać dupy”!
Chłopaki tylko wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i, nie zastanawiając się dłużej, poderwali się ze swoich miejsc. Ja i Lily nawet się nie odezwałyśmy, tylko ruszyłyśmy za nimi do salonu. Zobaczyłyśmy, jak wszyscy nerwowo łapali w ręce swój sprzęt i wybiegali z nim z Hell House, nie zastanawiając się nad niczym. Jedynie Steven, który brał wyłącznie pałeczki, zapytał:
- Ej, a co z dziewczynami?
- No jak to co? Jadą z nami! – zawołał do niego Axl takim tonem, jakby to było kompletnie oczywiste.
Spojrzałam wówczas na Lily i zobaczyłam ogromny uśmiech na jej twarzy oraz oczy jak monety. No tak, dla niej koncert Gunsów to było „to”, więc nawet się nie dziwiłam. Wzruszyłam tylko ramionami i również się do niej uśmiechnęłam, a następnie złapałam ją za rękę i pognałam za chłopakami.
Wszyscy zaczęli wpakowywać się do rozklekotanego Forda. Izzy od razu usiadł za kierownicą i rzucił białego Gibsona na kolana Slasha, który zajął miejsce obok i po między nogami trzymał też swojego Les Paula. Z tyłu, na samym środku, usadowił się z Steven, a po bokach Axl i Duff. Bas McKagana jakimś cudem udało im się zmieścić na podłodze. Zostałyśmy tylko ja i Lily, jasnym więc było, że będziemy musiały usiąść chłopakom na kolanach. Pewnie normalnie bez zbędnego zastanawiania się zajęłabym miejsce na nogach Duffa, ale zamiast tego jakoś odruchowo spojrzałam na Axla. On też na mnie patrzył i wyglądał tak, jakby tylko na to czekał.  Mimo to nie byłam pewna, co zrobić. Chciałam się zapytać Lily, jak ona woli, jednak w tym momencie Slash ostro zakomenderował, że mamy jak najszybciej wsiadać, więc zanim zdążyłam się obejrzeć, Lily siedziała już na kolanach u McKagana. Oznaczało to, że moje miejsce rzeczywiście było u Axla. Jakkolwiek to brzmiało.
Po chwili ruszyliśmy. Ściśnięci jak sardynki, ale jednak. Lily na kolanach u Duffa, z czego, sądząc po jej szerokim uśmiechu, była bardzo zadowolona, a ja... u Axla. Rose cały czas trzymał dłonie na mojej talii i przyciągał mnie mocniej do siebie za każdym razem, kiedy tylko Izzy gwałtowniej skręcał. Przyznam, że... trochę tęskniłam za jego dotykiem w takim opiekuńczym sensie. Miło było go znowu poczuć.
Po jakichś kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. I wyglądało na to, że chyba nawet wyrobiliśmy się w czasie, bo w momencie, kiedy tylko otworzyliśmy drzwi zaplecza, podleciał do nas jakiś koleś i powiedział:
- Jezu, jak dobrze, że jesteście. Już mieliśmy wszystko odwoływać. Pieprzone Poison.
- Poison? – zapytał od razu Axl. – Chcesz powiedzieć, że mieli tu dzisiaj grać Poison?
- Tak, ale te nieroby jak zwykle mają wszystko w dupie i nawet się nie pojawili. To ostatni raz, kiedy załatwiali u nas jakiś występ.
Na tę odpowiedź Axl uśmiechnął się pod nosem z jakąś dziwną satysfakcją, ale nic nie powiedział.
- Dobra, chłopaki, więc powiem Wam bez obijania w bawełnę – cholernie zależy nam na czasie. Dacie radę zagrać bez próby?
- Jasne, bez problemu.
- I taka odpowiedź mi się podoba. No to już, lećcie na scenę, podpinajcie sprzęt i zaczynamy.
- A co z nami? – zapytałam.
Zanim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć, Lily wtrąciła swoją propozycję:
- Pójdziemy na widownię. Może być?
- Jasne, śmiało – oznajmił mężczyzna. – Tuż obok wyjścia na scenę macie przejście do klubu. Na lewo, przez drzwi i schodkami w dół.
Kiwnęłyśmy głowami i razem z chłopakami poszłyśmy w stronę sceny. Oni zaraz przeszli przez kurtynę, a my tuż przed nią skręciłyśmy w lewo, według instrukcji, które dostałyśmy. Zanim jednak przeszłam przez drzwi, poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Z zaintrygowaniem odwróciłam głowę do tyłu i za swoimi plecami ujrzałam uśmiechniętego Axla.
- Miłej zabawy, Em.
Omiotłam go całego wzrokiem, szczególną uwagę zwracając na nasze dłonie. Po chwili odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dzięki. A tobie powodzenia. Zrób próbę generalną swojego „tańca kobry”. – Zaśmiałam się.
- Oczywiście.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez krótką chwilę, dopóki nie usłyszeliśmy przemowy zapowiadającej występ.
- No, leć już – rzuciłam i kiwnęłam głową w stronę sceny.
On nie odpowiedział, tylko na kilka sekund zacisnął swoją dłoń mocniej na mojej i posłał mi ostatnie spojrzenie. Po chwili zobaczyłam, jak znika za czarną kotarą.
- Emmy, chodź wreszcie! – zawołała nagle Lily.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wpatrując się w lekko poruszający się jeszcze ciemny materiał.


Niedługo potem, dzięki zawziętości Lily i mojej umiejętności przepychania się, znalazłyśmy się pod sceną. Chłopaki mieli już podłączone swoje instrumenty i zdecydowanie byli gotowi do występu. I publiczność chyba również – po gromkich brawach można było stwierdzić, że ludzie wcale nie byli zawiedzeni tym, że wystąpią przed nimi Gunsi, a nie zespół, który przyszyli zobaczyć.
- Chciałbym zadedykować ten koncert pieprzonemu Brettowi Michaelsowi, który nie raczył ruszyć dupy z wyrka, żebyście mogli zobaczyć występ jego i reszty tych pierdolonych pozerów – powiedział Axl, gdy tylko dobył mikrofon w swoje ręce, i tymi słowami rozpoczął koncert.
Pierwszym utworem, który zagrali, było Welcome to the Jungle. Spodziewałam się, że Axl będzie potrzebował trochę czasu, żeby rozkręcić się z tańcem, jednak on zaczął wykonywać swoje „wężowe ruchy” praktycznie od pierwszych dźwięków piosenki. I robił to naprawdę dobrze. Nie byłam pewna, czy nawet nie lepiej niż na naszych lekcjach. Tak czy siak, musiałam przyznać, że byłam pod wrażeniem, chyba zresztą podobnie jak chłopaki i cała publiczność. Seksowne ruchy biodrami, odpowiednia gestykulacja dłoni, a także dotykanie krocza przy fragmencie, w którym śpiewał feel my serpentine – to wszystko tworzyło oryginalną całość, którą wspólnie staraliśmy się wypracować przez ostatni czas. Czułam się naprawdę dumna z tego, co widziałam.
Gunsi zagrali kolejno kawałki ze swojego debiutanckiego albumu, a także kilka starszych. Publiczność oczywiście bawiła się fenomenalnie, a po tym, jak była głośno, mogłam wywnioskować, że w Roxy znajdowało mnóstwo fanów Gunsów. Największa fanka stała chyba jednak tuż obok mnie. Lily cały czas szalała z rękami uniesionymi ku górze, wyśpiewując razem z Axlem teksty wszystkich piosenek. Znała je chyba na pamięć, więc nie był to najwidoczniej pierwszy koncert chłopaków, na którym była. Mimo to musiało być to dla niej niezapomniane przeżycie.
- Następną piosenkę chciałbym zadedykować pewnej wspaniałej dziewczynie – powiedział Rose w pewnym momencie, uprzednio stukając w mikrofon palcem. - Dzięki niej w przeciągu ostatniego tygodnia uniknęliśmy śmierci głodowej.
- I bezalkoholowej – dodał Slash, zabierając na chwilę mikrofon Axlowi.
Wiedziałam oczywiście, że chodziło im o mnie. Byłam doprawdy rozbawiona słowami chłopaków, niemniej jednak było mi naprawdę miło, że zadedykowali mi jakiś kawałek, a co więcej tak mnie doceniali. Zastanawiałam się tylko, o jaki utwór chodziło.
- Myślę o Tobie – powiedział wtedy Axl, patrząc prosto w moje oczy i uśmiechnął się znacząco.
Po tych słowach od razu się domyśliłam. Zaraz usłyszałam znajome dźwięki Think About You.

There wasn't much in this heart of mine
There was a little left and babe you found it
It's funny how I never felt so high
It's a feelin' that I know
I know I'll never forget
Ooh, it was the best time I can remember
Ooh, and the love we shared -
is lovin' that'll last forever – śpiewał Rose.
Znałam oczywiście cały tekst piosenki i wiedziałam, że została ona napisana przez Izzy’ego w zupełnie innych okolicznościach, jednak teraz, gdy śpiewał ją Axl i to jeszcze z dedykacją dla mnie, odnalazłam w niej dziwne odniesienie do własnego życia. A w zasadzie do nas.
I think about you
Honey all the time my heart says yes
I think about you
Deep inside I love you best
I think about you
You know you're the one I want
I think about you
Darlin' you're the only one
I think about you
Zastanawiałam się cały czas, czy on sam rzeczywiście nadawał temu tekstowi taki sens, jak myślałam. Odpowiedź nasuwała się chyba jednak sama, zwłaszcza że prawie cały czas patrzył na mnie. I ja też patrzyłam.
W finale utworu Axl nagle padł na kolana, praktycznie tuż przed miejscem, w którym stałam, i odchylił głowę do tyłu. Ostatecznie jego spojrzenie wróciło jednak w poprzednie miejsce. Na mnie. Patrząc mi głęboko w oczy, zaśpiewał po raz ostatni słowa „only you”... 
_________________________________________________________________________________
          Witam w końcu po ponad roku przerwy! Nawet nie wyobrażacie sobie, jak szczęśliwa jestem, że wreszcie mogę coś dodać. 
           Domyślam się, że dla wielu ludzi tak długi czas oczekiwania był przesadą i raczej zapomnieli już o tym opowiadaniu, dlatego serdecznie dziękuję osobom, które zostały i wciąż chcą czytać coś nowego. Gdyby nie Wy, to pewnie nie miałabym motywacji, żeby tu wrócić i cokolwiek jeszcze napisać. Tak więc możecie być dumni, że udało Wam się mnie do tego przekonać.
         Wybaczcie, jeśli ten rozdział nie okaże się tak dobry, jak te kilka poprzednich, ale potrzebuję teraz chwili na to, żeby się całkowicie wdrążyć. Starałam się, jak mogłam. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.
         Przy tym rozdziale bardzo, bardzo, bardzo prosiłabym o jak największą ilość komentarzy. Nawet krótkich. Chciałabym po prostu wiedzieć, ile osób czyta to opowiadanie obecnie.
         Muszę również zaznaczyć, że od teraz nie będę powiadamiać o rozdziałach w wiadomościach prywatnych, bo za bardzo się w tym gubię. Zapraszam za to do polubienia fanpage'a na facebooku. Tam pojawiają się wszystkie aktualności.
        Nie będę się już tutaj rozpisywać, bo raczej wiecie wszystko na temat mojej przerwy, ale jeśli chcielibyście się czegoś dowiedzieć, to zapraszam na aska. Tam wyjaśnię wszelkie wątpliwości.
        Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję.

23 komentarze:

  1. CudoCudoCudo <3 Mam wrażenie, że w ciągu tego roku nie robiłaś nic tylko ćwiczyłaś warsztat <3 Jest świetnie - tak świetnie, że nie mam pojęcia jak to opisać. Tylko mała uwaga - fragment o śmierci głodowej (nie zacytuję bo leniwe ze mnie stworzenie, a Ty sprytna bestio zabroniłaś kopiowania) powtarza się dwa razy. Nie jestem jakimś super krytykiem, zwłaszcza w euforii z okazji dodania nowego rozdziału, więc kończę już ten swój bełkot jedną prośbą - już nigdy nie zostawiaj nas na tak długo <3
    --
    Vayshir

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cudownie! W końcu, w końcu, w końcu.
    Rety, pisałabym i pisała o tym, co to za fenomen, ale pozwól, że tego zaniecham. Zachwyt mi nie pozwala na złożenie tego, co chcę, więc pozostawię to tak: miód, malina i tak dalej. Cudownie, no!
    Żeby nie było za słodko, dopatrzyłam się jednej literówki: Największą fanka stała jednak tuż obok NIE. To już wiesz, co poprawić.
    Czekam na kolejny, pozdrawiam i życzę dużo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział ❤ Zakochałam się w tym ff od samego początku, także niezmiernie się cieszę, że je kontynuujesz. Tak na marginesie, w moim odczuciu jedno z lepszych opowiadań, jakie czytałam.

    Rozdział genialny, zresztą jak zwykle. Czekam na więcej takich. Niech wena Cię nie opuszcza 😉

    Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam twoje opowiadanie od samego poczatku i napisze jedno: super, ze wrocilas! chyba nawet nie musze dodawac, ze czekam na wiecej:)

    Pozdrawiam cieplutko i trzymaj sie

    OdpowiedzUsuń
  5. Wchodzę na bloga, a tu taka niespodzianka! Na liście czytelniczej pojawił się twój blog z nowym rozdziałem! Tak długo Cię tutaj nie było, a jednak wróciłaś, z czego niezmiernie się cieszę (: Nowy rozdział wyszedł Ci świetnie coś zaczęło się dziać w karierze Gunsów. Emmy i Axl, błagam niech oni znów będą razem. Jednak Rudy wykazuje niemałe zainteresowanie główną bohaterką i można powiedzieć, że stara się ją do siebie ponownie przekonać. Ja oczywiście czekam na więcej i mam nadzieję, że szybko dodasz nowy bo już nie mogę się doczekać. Weny i pozdrawiam.
    ~Carrie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto było czekać na ten rozdział i oczywiście zajebisty! Tylko mam dwie sugestie:pierwsza jest taka żeby Axl zadedykował Emmi Sweet child o min,a później sie dzieje co chce, a druga to taką, że może Izzy i Lily się bliżej poznali.Wiem, że Izzy jest cichym i mądrym facetem a Lily troche spontaniczną,mądrą i miłą dziewczyną, ale takie połączenie według mnie byłoby bardzo interesujące.Ale to tylko moja sugestia i nie bierz jej pod uwage jeśli nie chcesz.
    Weny życze i czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero teraz zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział <3 Wcześniej nie komentowałam, bo trafiłam na tego bloga jakieś... 3 tygodnie temu(?) i ogólnie myślałam, że zapomniałaś o nim, a tu takie miłe zaskoczenie ^^
    Ta historia zaciekawiła mnie od pierwszego rozdziału. (Wiesz... "Jeszcze jeden i idę spać" - jasne.) Wszyscy bohaterowie mają swój charakter i (nie mam weny do napisania tego i nie mogę znaleźć odpowiednich słów, więc wstaw tu sobie co chcesz :D)
    Mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się częściej ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Powrót w wielkim stylu

    OdpowiedzUsuń
  10. Opłaciło się czekać, na tak dobry rozdział jak ten :) Czekam na następny, weny c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Miłe zaskoczenie, warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku jesteś najlepsza! :) Mam nadzieję że pojawią się (i czekam) na następne rozdziały! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekałam i się doczekałam. Cudo xD

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko chyba mam zawal !!!!!!!!!!!!!
    Ciesze sie bardzo ze wrocilas mam nadzieje ze teraz juz tak nas nie zostawisz bo to byl dla mnie nie straszny czas ��
    Rozdzial fantastyczny czekam na wiecej ❤
    Życze Ci bardz duzo weny i chęci ��

    OdpowiedzUsuń
  15. Co tu dużo gadać..zajebisty rozdzialik i czekamy na następny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo podoba mi się Twój blog. Ten rozdział jest super, zresztą tak jak poprzednie :* szkoda tylko, że tak rzadko dodajesz, czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże tyle czekałam na ten rozdział, mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy. Twój blog jest po prostu najlepszy, czekam na dalszą część ��

    OdpowiedzUsuń
  20. Dużo weny kochana! :* Czekam na dalszą część <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałam w dwa dni wszystko, teraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Najlepsze opowiadanie ever! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny!;*Już nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Co się stało z twoim askiem? :> Wyskakuje błąd, za każdym razem gdy próbuję się na niego dostać. Pozatym czekam na kolejną część, staram się sprawdzać codziennie czy czegoś nie wrzuciłaś więc mam nadzieję ze w końcu coś się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.