środa, 4 września 2013

Rozdział 4: Jesteś niesamowita!


Na ścianie przed wejściem do budynku wisiał neonowy napis Dirty Angel. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, co ta nazwa może mówić o klubie. O tak, jednak tu przyszłam. Bardzo niechętnie, ale przyszłam. W końcu, jak słusznie powiedziała Lily, pilnie potrzebowałam pieniędzy. Nawet jeśli musiałam je zdobyć tutaj, a wyglądało na to, że chyba nie miałam innego wyjścia...
- To co, wchodzimy czy będziemy tak stać? – zapytała zniecierpliwiona blondynka, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Co? A tak, jasne. Już – odparłam i ruszyłam za nią niepewnym krokiem. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robiłam.
Gdy tylko przekroczyłam próg, do moich uszu od razu dotarła głośna muzyka. Wewnątrz panował półmrok, a po oczach latały mi kolorowe światła, tym samym skutecznie uniemożliwiając mi dalszą obserwację pomieszczenia. Przymrużyłam lekko powieki i starałam się jednak coś zobaczyć. Ludzie. Było dużo ludzi. Głównie mężczyzn i to w większości pewnie nietrzeźwych. W tle natomiast dostrzegłam kilka kobiet. Konkretnie dziewczyny w ciemnych gorsetach i szpilkach, zgrabnie wyginające swoje ciała przy rurach. No jasne, tancerki. Nie dało się ich nie zauważyć. Cóż... były w sumie całkiem ładne, tańczyły też nie najgorzej i chyba można powiedzieć, że były nawet dość rozciągnięte, a jednak... brakowało w nich czegoś. Nie miały w sobie pasji. Ich twarze nie zdradzały żadnych emocji. Mimo wszystko byłam prawie przekonana, że żadna z nich nie była zadowolona z obecności tutaj. Zresztą kto by był?
Podążyłam dalej za Lily, która kierowała się w stronę baru, cały czas jednak patrzyłam na tamte dziewczyny. Kiedy je mijałam, praktycznie wszystkie obrzuciły mnie pogardliwymi spojrzeniami, nie przerywając tańca oczywiście. Specjalnie się tym jednak nie przejęłam, w końcu wcale nie czułam się od nich gorsza.
Dotarłyśmy do baru, przy którym oczywiście pracował już Nicholas, a to z powodu, że dziś miał wcześniejszą zmianę.
- Cześć – przywitała go Lily.
- O, hej. – Spojrzał na nas i uśmiechnął się. - Myślałem już, że jednak nie przyjdziecie – dodał, wycierając ścierką pustą szklankę.
- Widzisz, niestety jednak przyszłyśmy – odparłam i uśmiechnęłam się ironicznie.
- Oj, już nie marudź – powiedziała Fitch.– Poczekaj tu na mnie chwilę. Pójdę teraz pogadać z szefem – oznajmiła i po chwili zniknęła za jakimiś drzwiami na zapleczu.
Ja tymczasem włożyłam rękę do kieszeni i wyjęłam z niej paczkę papierosów. Odpaliłam jednego, zaciągnęłam się kilka razy i zaczęłam rozglądać się dookoła, jednocześnie nerwowo stukając palcami o blat baru.
- Ej, bez stresu – zagadał Nick. – Na pewno sobie poradzisz, jestem pewien.
- Ja wiem, że sobie poradzę – odparłam, nawet na niego nie patrząc. – Martwię się tylko, co będzie potem.
- Potem będziesz miała pracę – powiedział przyjacielskim tonem.
- Ale mi praca...
- Nie przesadzaj, nie jest tak źle. Uwierz mi, mogłoby być zdecydowanie gorzej... – stwierdził.
- Serio? – zapytałam z ironią w głosie.
- Tak, zdecydowanie. Jak na to miasto, myślę, że i tak trafiłaś całkiem nieźle.
Tak? No rzeczywiście, świetnie trafiłam. Tancerka erotyczna – lepszej pracy sobie nie mogłam wymarzyć. Wtedy jednak przez głowę przewinęła mi się pewna myśl albo raczej wspomnienie. Może faktycznie znalazłoby się coś gorszego? W końcu doskonale pamiętałam, z czego utrzymywała się moja matka... Aż niedobrze mi się zrobiło, kiedy pomyślałam, co by było, gdybym jak też musiała zarabiać pieniądze w taki sposób.
- Tak, chyba jednak masz rację – odpowiedziałam w końcu. – Pewnie mogło być gorzej. Może jednak nastawiłam się zbyt pesymistycznie do tego wszystkiego. Powinnam się uspokoić i zacząć się cieszyć, że w ogóle mam szansę na jakąś pracę. Tak, już się cieszę... – mówiłam trochę jakby sama do siebie.
- O, patrz, Lily już idzie – powiedział, pokazując w jej stronę.
Kiedy ją zobaczyłam, uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a cały wcześniejszy optymizm gdzieś wyparował. Strach i panika znów wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Chyba jednak zmieniłam zdanie – oznajmiłam z przerażeniem. – Wcale się nie cieszę. Zabierz mnie stąd!
Niestety, było już za późno, żeby teraz się wycofać, bo po chwili blondynka stała już obok mnie z wesołym uśmiechem na twarzy.
- Jest dziś w dobrym humorze, więc chyba masz szczęście – powiedziała uradowana. – Jesteś gotowa na rozmowę kwalifikacyjną?
- Nie. – Pokręciłam przecząco głową z nieciekawym wyrazem twarzy.
- Trudno, nie masz innego wyjścia. Idziemy. – Złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę zaplecza. Nie opierałam się specjalnie, bo i tak nie miało to żadnego sensu. Dobrze wiedziałam, że musiałam dostać tę pracę.
Przeszłyśmy przez wąski korytarz i po chwili stanęłyśmy przed drzwiami z napisem kierownik. Lily cicho zapukała i kiedy usłyszałyśmy "proszę", weszłyśmy do, jak się okazało, niedużego pokoiku, w którym stało tylko kilka szafek, biurko i kanapa, na której to kanapie siedział rozwalony jakiś facet podchodzący pod czterdziestkę; jak przypuszczałam - właściciel.
- No Lily... – zaczął od razu, kiedy ta zamknęła drzwi. – Zobaczmy, kogo ty mi tu przyprowadziłaś. – Spojrzał na mnie, jednak dopiero po chwili zorientowałam się, że czekał, aż się odezwę.
- Ja... Eee... Nazywam się Emmy – zaczęłam trochę nieśmiało – mam dziewiętnaście lat i chciałabym zacząć pracę na stanowisku... tancerki. – To ostatnie z trudem przeszło mi przez gardło.
- Tak, to już wiem – powiedział, po czym wstał, poszedł do mnie, złapał mnie za brodę i zaczął się uważnie przyglądać. – Hmm... Tak, całkiem ładna twarz... Reszta... no, w sumie też ujdzie... – mówił to chyba bardziej do siebie niż do mnie.
Poczułam się dość niekomfortowo w tej sytuacji. W końcu obcy mężczyzna mnie dotykał i to jeszcze bez żadnego skrępowania. Postanowiłam jednak nie panikować i zachować jako taki spokój.
- Cóż, nie wyglądasz jak typowa tancerka. Ale wygląd to nie wszystko – oznajmił i zostawił mój podbródek w spokoju. – Muszę zobaczyć jak tańczysz. Polecisz się teraz przebrać w coś bardziej odpowiedniego i pójdziemy do pokoju na górze. Tam jest jedna rura...
- No tak... – przerwałam mu. – Tylko że widzi pan... jest jedna taka mała rzecz. Ja... nigdy wcześniej nie tańczyłam na rurze.
Wówczas spojrzał na mnie z niemałym zdziwieniem, ale nie odezwał się. Po chwili jednak zdziwienie zamieniło się raczej w niezadowolenie.
- Cóż... – westchnął - w takim wypadku nie mamy chyba o czym rozmawiać. Możesz już wyjść, mała...
- Co? – zapytałam zszokowana. – Ale...  jak to? Przecież... nie może mnie pan tak po prostu spławić...
- Mogę i właśnie to robię – odparł i z powrotem rozłożył się na kanapie. - No już, zmykaj stąd. – Ruchem ręki mnie wyprosił.
Nie, przecież to się nie mogło tak skończyć. Bez względu na wszystkie moje za i przeciw dotyczące tej pracy rozpaczliwie jej potrzebowałam. Po prostu nie było takiej opcji, żebym jej nie dostała.
- Mogę zatańczyć bez rury – zaproponowałam szybko. – Tańczę prawie od dziecka, naprawdę. Można nawet powiedzieć, że tańczyłam zawodowo. Miałam mnóstwo występów, bardzo udanych, dostawałam dobre recenzje... Mogłabym panu pokazać, co potrafię. – Wszystko to brzmiało strasznie desperacko, ale nie wiedziałam, co innego mogłabym powiedzieć, żeby go przekonać.
- Tak, ona mówi prawdę – od razu dodała Lily, mimo że w rzeczywistości nie miała o tym zielonego pojęcia. – Proszę jej chociaż dać szansę...
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i miałam nadzieję, że może jednak się ugnie. On natomiast z zaciśniętymi ustami patrzył raz na mnie, raz na Fitch, która też miała minę nie lepszą ode mnie. Nie wyglądał, jakby miał się zgodzić, ale nasze słodkie oczka chyba jednak go zmiękczyły.
- No... no dobra, niech będzie – wydusił z siebie w końcu. – Mam nadzieję, że naprawdę jesteś tak dobra, jak mówisz, bo nie chciałbym się zawieść – dodał z poważną miną. - A teraz, Lily, migiem poleć z nią do garderoby i znajdź jej jakiś strój!
- Oczywiście – odpowiedziała Fitch z szerokim uśmiechem na twarzy i w oka mgnieniu wyszłyśmy z pokoju.
Prędko przeszłyśmy kawałek korytarzem, po czym Lily wciągnęła mnie do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Namacała palcem włącznik i zapaliła światło. Dostrzegłam wówczas kilka luster z blatem tuż przy nich i paroma krzesłami. Pod ścianą obok stał rząd wieszaków, a na nich wisiały w większości ciemne i dość skąpe kostiumy. Lily podeszła tam i zaczęła przebierać w ciuchach.
- Jaki rozmiar nosisz? – zapytała, wychylając głowę zza ubrań.
- S, tak mi się wydaje – odpowiedziałam trochę nieśmiało.
- To dobrze, bo innych chyba nie mamy.
Przerzuciła jeszcze kilka wieszaków i w końcu się zatrzymała. Uśmiechnęła się i podała mi do ręki czarny gorset, przeplatany błyszczącymi wstążkami. Popatrzyłam na nią z niezbyt uradowaną miną, ale tylko przewróciłam oczami i zaraz zaczęłam zdejmować swoje ciuchy. Przy pomocy Lily udało mi się jakoś wbić w to draństwo i zawiązać wszystkie wstążki. Po chwili stanęłam przed lustrem i zaczęłam się przeglądać. Całe nogi i ramiona miałam odsłonięte. Krój kostiumu był taki, że tyłek też był w pewnej części na wierzchu. Szczęśliwie jednak mój biust nie był jakichś nadnaturalnych rozmiarów, więc przynajmniej on siedział bezpiecznie schowany za gorsetem. Mimo to nie byłam zadowolona z tego, co widziałam.
- Wyglądam jak zdzira – skomentowałam w końcu, jednak wtedy dostrzegłam smutną minę Lily, odbijającej się w lustrze, i dopiero wtedy dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam. W końcu ona ubierała się tak codziennie.  – To znaczy... – Nie wiedziałam, co powiedzieć. - Przepraszam, nie chciałam być niemiła.
- Nie no, jasne. Nic nie szkodzi – odparła trochę urażonym głosem, ale szybko się uśmiechnęła. – No chodź, bo w końcu nie da ci zatańczyć i dopiero będzie...
Wyszłyśmy i szybko pognałyśmy na górę. Było tam dość przestronne pomieszczenie z kilkoma krzesłami ustawionymi pod ścianą, dużym lustrem i jedną metalową rurą. Oczywiście kierownik czekał już na nas.
                - Powodzenia – szepnęła Lily i szybko zajęła miejsce na krześle obok niego.
- No, to teraz przejdźmy już do tańca – powiedział mężczyzna, po czym odpalił kasetę na magnetofonie. – Zachwyć mnie – dodał i rozsiadł się na swoim krześle.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i zaczęłam wolno poruszać biodrami w rytm muzyki. Początkowo byłam trochę skrępowana i zestresowana; nie mogłam nic więcej ze sobą zrobić. Poważnie przestraszyłam się, że zawalę, ale przecież nie mogłam tego zrobić; musiałam się uspokoić. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wsłuchiwać się w muzykę. Musiałam ją poczuć całą sobą, całym sercem. Tak jakbym była tam całkowicie sama, jakby nie liczyło się nic oprócz tańca. Bicie mojego serca musiało współgrać z rytmem muzyki, jakbym była jej częścią. Tak, ten stan jak najbardziej mi odpowiadał; nic nie kochałam bardziej od tańca.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i po chwili zaczęłam swój występ. Musiałam zatańczyć najlepiej, jak umiałam. Wcześniej raczej nie tańczyłam w ten sposób, ale doskonale wiedziałam, jak to się robi. Wszystko opierało się na wolnych, dopracowanych ruchach, mających wywołać podniecenie. Jak zwykle całkowicie się w tym zatraciłam i nic, co działo się dookoła, nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Mogłam w pełni oddać się temu, co kochałam najbardziej. W końcu kompletnie poszłam na całość i do mojego seksownego tańca niekontrolowanie zaczęłam dodawać również elementy gimnastyczne. Nie planowałam tego wcześniej, ale jakoś wszystko razem zgrało się w jedną całość. Czułam, że musiało to wyglądać naprawdę dobrze. Eleganckie mostki z nogą uniesioną w górę i przewrotem, pełnej okazałości sznurek, szpagat i tym podobne musiały zrobić wrażenie. W finale piosenki wzięłam za to rozbieg, wyskoczyłam w górę i efektownie zakończyłam mój taniec padając na kolana.
Po chwili usłyszałam brawa. Tak, dosłownie brawa. Wtedy spojrzałam przed siebie i przypomniałam sobie, że przecież obserwowały mnie dwie osoby, od których to właśnie dostałam ten aplauz. Zdyszana i zalana kropelkami potu, powoli podniosłam się z podłogi. Lily momentalnie do mnie podbiegła.
- Ja nie mogę, to było niesamowite! – krzyknęła, wymachując rękami. – Nigdy nie widziałam, żeby ktoś łączył taniec erotyczny z gimnastyką, ale ty zrobiłaś to wprost perfekcyjnie i efekt jest zniewalający! Gdzie nauczyłaś się tak tańczyć?
Nie powiem, pochlebiały mi takie opinie. Byłam wyjątkowo zadowolona, że ktoś tak docenił efekt mojej kilkuletniej pracy nad własnym ciałem.
- Wiesz, tu i tam – odparłam ze śmiechem. – Ale to naprawdę nic takiego... – Machnęłam ręką.
- Ja nie powiedziałbym, że nic takiego – usłyszałam nagle głos kierownika. Momentalnie odwróciłam się w jego stronę, wyprostowałam plecy i przygotowałam na jego „wyrok”. - Muszę przyznać, że zrobiłaś na mnie wrażenie – kontynuował swoją wypowiedź. – Masz duże zdolności, naprawdę. Mówisz, że nigdy nie tańczyłaś na rurze, ale, patrząc na to, co tu robiłaś, jestem pewien, że szybko się nauczysz. Dlatego... – Uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moim kierunku. – Witamy w pracy, Emmy.
- Naprawdę?! – O mało nie podskoczyłam, tak się ucieszyłam. – O matko, strasznie, strasznie dziękuje. Nawet nie wie pan, ile to dla mnie znaczy...
- Dobrze – przerwał mi. – Wiem, że się cieszysz, ale do rzeczy. – Od razu spoważniał, jak na kierownika przystało. – Umówimy się tak: na razie będziesz przychodzić, kiedy będzie mniejszy ruch, tylko na kilka godzin. Po pracy będziesz ćwiczyć w tym pomieszczeniu z Laną, jedną z naszych tancerek.
Zobaczyłam wtedy, że twarz Lily jakby nieco pobladła. Przejechała ręką po szyi i udała, że umiera. Jejku... Czy to znaczyło, że ta Lana była aż tak straszna, że Fitch od razu przewidywała dla mnie rychłą śmierć?
- Właśnie to jeszcze trzeba z nią uzgodnić – dodał mężczyzna. – Lily, poleć szybko po Lanę. Powinna mieć właśnie przerwę.
Blondynka zrobiła niezadowoloną minę, ale bez gadania zeszła na dół. Po chwili wróciła z tamtą dziewczyną. Lana okazała się być jedną z tancerek, które akurat występowały, gdy weszłam do klubu i patrzyły na mnie wrogo; zresztą ona miała teraz nie lepszy wyraz twarzy. Była zgrabna, szczupła, z długimi blond włosami wchodzącymi trochę w rudy i oczywiście miała niewyobrażalnie duże piersi. Moje się nawet do nich nie umywały.
- Brian, mów szybko, czego ode mnie chcesz. Tylko poważnie, streszczaj się, bo tracę właśnie przerwę – powiedziała niezbyt miłym głosem.
- Grzeczniej, Lana, pamiętaj, że to ja tu rządzę – odpowiedział jej równie nieprzyjemnym tonem co ona. – Sprawa wygląda następująco. To jest Emmy. – Pokazał na mnie ręką. – Od dzisiaj będzie u nas pracować. Jest naprawdę dobra. Problem tkwi w tym, że nigdy nie tańczyła na rurze. Jej umiejętności są jednak zniewalające, dlatego myślę, że będzie pojętną uczennicą.
- Super, a co ja mam z tym wspólnego?
- To masz wspólnego, że życzyłbym sobie, abyś to ty ją uczyła.
- Ja?! – zapytała z oburzeniem. – A czemu akurat ja?! Przecież są inne dziewczyny, możesz na przykład wykorzystać tę pokrakę. – Tu wskazała na Lily.
- Zamknij się, szmato! – krzyknęła Fitch, nie kryjąc złości.
- Zamknę się, jak sobie zrobisz operację plastyczną tej ohydnej twarzy – odparła z drwiącym uśmieszkiem.
- Dziewczyny, spokój, ale natychmiast! – w końcu przerwał im kierownik, Brian. – Możecie się kłócić, jak już skończycie pracę, ale na razie ma być tutaj cisza! – krzyknął tak, że aż się trochę przestraszyłam. – Lana, zdecydowałem, że to ty będziesz ja uczyć i tak ma być.
- Ale to jest nie fair! – Brzmiała jak obrażona nastolatka. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu ze zniesmaczoną miną, po czym znów zwróciła się do Briana. – Przecież ona nawet nie wygląda jak prawdziwa tancerka, spójrz na nią, na twarz, włosy, figurę! Przecież ona wygląda jak dziecko!
Wtedy już naprawdę mnie wkurzyła. Wcale nie wyglądałam jak dziecko, a w tym gorsecie już na pewno nie.
- Do twojej wiadomości mam dziewiętnaście lat!
- Wielkie mi rzeczy – odparła lekceważąco. – Nawet jeśli, to co? Mam tu ślęczeć z nią po godzinach, żeby ta mała nauczyła się tańczyć i potem zgarniała kasę, a ja? Co ja będę z tego miała?
- Cóż, przewidziałem za ten wysiłek jakąś dodatkową sumkę dla ciebie... – powiedział trochę niechętnie.
- Tak? To kiedy ją dostanę? – spytała, kładąc rękę na biodrze.
- Po tym, jak skończysz robotę.
- No cóż, nie jestem pewna, czy mam ochotę pracować tak kompletnie za darmo. Nie chcę zostać wykiwana. Może jednak mógłbyś... No nie wiem.. Dać mi jakąś zaliczkę? – Uśmiechnęła się słodko.
- Nie, nie ma mowy.
- Brian... – Podeszła do niego wolnym krokiem, następnie ręką przejechała po jego klatce piersiowej. – Brian, Brian, Brian... Mi nie dasz? Naprawdę? – Założyła ręce na siebie, tym samym ściskając swoje piersi, przez co wydawały się jeszcze większe niż w rzeczywistości, a on mógł się gapić prosto w jej głęboki dekolt.
- No... Cóż... – dukał, wyraźnie zamroczony dwoma pokaźnymi melonami tuż przed jego nosem. – Chyba jednak mógłbym coś dla ciebie zrobić – odparł i wyjął z kieszeni kilka banknotów. Ona tylko złapała je chciwie i przeliczyła.
- Wiedziałam, że jakoś się dogadamy. – Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę schodów, a on uczynił to samo, po czym lekko klepnął ją w tyłek.
- Zdzira – usłyszałam szept Lily, stojącej obok mnie.

***

                I zaczęło się moje tak zwane „życie” w Los Angeles. Poranki zwykle spędzałam z Lily. Jadłyśmy śniadania, a potem wychodziłyśmy zapalić, na spacer do parku lub po prostu spędzałyśmy całe przedpołudnie w jej ulubionym bistro. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach - początkowo były to jakieś gadki szmatki, wtrącane tylko po to, żeby uniknąć niezręcznej ciszy, ale z czasem okazywało się, że poznawałyśmy siebie coraz lepiej. W przeciągu tak krótkiego czasu Lily stała się najbliższą mi osobą, przyjaciółką, której tak naprawdę nigdy nie miałam. Byłam zdziwiona, że się przed nią otworzyłam, że tak jej ufałam, bo przecież wcześniej jedyne osoby, jakim się zwierzałam, to byli mój brat, tata i Michael. W szkole byłam wyrzutkiem, a ludzie z zespołu tanecznego byli tylko dla towarzystwa, żeby nie czuć się zupełnie samotną. Oni mówili, ja słuchałam. Nigdy się tak naprawdę się z nimi nie zaprzyjaźniłam. A z Lily było inaczej. Świetnie się dogadywałyśmy. Miałyśmy ze sobą tak wiele wspólnego. Obie kochałyśmy muzykę - słuchałyśmy tych samych wykonawców, lubiłyśmy tańczyć, a czasem nawet pograć na jakimś instrumencie. Oprócz tego żadna z nas nie miała życia usłanego różami. Wiedziałyśmy, co to samotność i cierpienie, więc potrafiłyśmy się doskonale zrozumieć. Naprawdę się cieszyłam, że znalazłam kogoś takiego jak ona. Po jakimś czasie okazało się również, że połączyła nas wspólna nienawiść do Lany...
Po południu chodziłam do klubu na kilka godzin pracy, a następnie odbywałam lekcje z Laną. Nie obywało się bez krytyki i wyzwisk z jej strony, ale w przeciwieństwie do Lily starałam się to dzielnie znosić. Przeważnie...
- Ale z ciebie pokraka! Gdzie te twoje niesamowite umiejętności taneczne?! Ja naprawdę nie wiem, gdzie Brian ma oczy! – krzyczała, kiedy nie wszystko wychodziło tak, jak chciała.
- Mogłabyś się z łaski swojej przymknąć? Zagłuszasz muzykę...
- Co proszę? Co ty do mnie powiedziałaś? – wysyczała.
- Nic. Weź się tak nie denerwuj, spróbuję raz, drugi i w końcu mi wyjdzie – odpowiedziałam ze spokojem, po czym zrobiłam obrót na rurze tak, jak kazała, zakończony jednak szpagatem.
- Co ty w ogóle robisz? Przecież to nie tak miało wyglądać! – oburzyła się.
- Tak moja inwencja twórcza. – Zaśmiałam się lekko. – Mały element gimnastyczny.
- To nie ma być gimnastyka, tylko taniec erotyczny. Ma wyglądać seksownie i tyle – odpowiedziała z powagą. – Ale ty i tak nigdy nie będziesz wyglądać seksownie – dodała od razu, jednak zignorowałam to.
- Ja myślę jednak, że nie chodzi tylko o to, czy to jest seksowne. Tu przydałoby się coś nowego, coś, co przyciągnęłoby uwagę, pokazało w tym tańcu jakąś pasję – rozentuzjazmowałam się. – Dlatego myślę, że nie zaszkodziłoby tobie i twoim koleżankom, gdybyście też się trochę bardziej rozciągnęły – zwróciłam jej uwagę. – Jak na Was patrzyłam to byłyście jakieś takie...  nijakie.
                - Ty się lepiej zamknij i wracaj do pracy! – warknęła ze złością.
Tak to było przez całe dwa tygodnie. Zwykle jednak po tym, kiedy ona już wychodziła, ja nadal zostawałam i ćwiczyłam w samotności. Oczywiście tańczyłam to, co pokazywała mi Lana i jeszcze bardziej to udoskonalałam, ale nie tylko. Pracowałam również nad skomplikowanymi figurami gimnastycznymi, wzmacniałam ramiona, nogi, rozciągałam się jeszcze bardziej, żeby dopracować to wszystko do perfekcji. Robiłam rzeczy, których ona nigdy nie byłaby wstanie wykonać. Czasami zostawałam tak długo, że nawet Lily kończyła już swoją zmianę i przychodziła popatrzeć na to, co robiłam. Cały czas nie mogła wyjść z podziwu. Ciągle powtarzała, że jak tak dalej pójdzie, to rozłożę Lanę na łopatki. I faktycznie, nasza cycata blondyna coraz rzadziej mogła mi wytkać błędy, co strasznie ją denerwowało. Musiała się jednak z tym pogodzić – stawałam się coraz lepsza i byłam dla niej niemałą konkurencją. Widziałam, że mężczyznom, którzy przychodzili do klubu, mój taniec wyraźnie się podobał.  Brian chyba też zaczął to zauważać. Był nawet na kilku moich próbach i przypatrywał mi się z niemałym zainteresowaniem.

***

Pakowałam swoje rzeczy i zbierałam się już do wyjścia, to było chyba niewiele ponad miesiąc po rozpoczęciu pracy. Zeszłam na dół, jednak momentalnie zostałam zatrzymana przez jakiegoś kolesia, który powiedział mi, że kierownik prosi mnie do siebie. Przełknęłam ślinę i ruszyłam prosto w stronę jego „gabinetu”. Zapukałam i kiedy usłyszałam pozwolenie, otworzyłam drzwi. Stanęłam przed nim i czekałam na to, co miał mi do powiedzenia.
- Emmy, Emmy, moja droga Emmy... – zaczął z uśmiechem. – Muszę przyznać, że zrobiłaś ogromne postępy, naprawdę. Jeszcze niedawno nie umiałaś zrobić na rurze jednego, małego obrotu, a teraz śmigasz na niej, że aż miło popatrzeć. – Zaśmiał się cicho. – Więc patrzyłem tak, patrzyłem i patrzyłem, aż w końcu pomyślałem – hej, Brian, przecież ta dziewczyna jest świetna, po co ma się marnować, tańcząc w godzinach popołudniowych? No właśnie, po co? Dlatego stwierdziłem, że dalej tak nie może być. Teraz oficjalnie przenoszę cię na wieczorną zmianę!
Kiedy to usłyszałam, byłam tak zadowolona, że wręcz nie mogłam nic z siebie wydusić. Pierwsze, co pomyślałam to - hura! Będę mogłam pracować w tym samym czasie, co Lily! Na pewno strasznie się ucieszy! Wtedy jednak przypomniałam sobie, jaki naprawdę był cel tego wszystkiego. Miałam przecież nauczyć się tańczyć na tej rurze po to, żeby zacząć tu porządnie zarabiać. Nie chciałam, żeby Lily i Nicholas cały czas mieli mnie na głowie. Gdy przeniosą mnie na godziny największego ruchu, będę dostawać dużo więcej kasy niż w marnych godzinach popołudniowych, co oznaczało, że może wreszcie będzie mnie stać na własne mieszkanie. 
______________________________________________________________________________________
          Ten rozdział mi się strasznie nie podoba, bo w sumie nie dzieje w nim się absolutnie nic ciekawego, ale musiałam o tym wszystkim napisać, bo po prostu nie dało się tego pominąć. Myślałam i myślałam, ale nie wymyśliłam, jak mogę go zmienić, więc wstawiam w takiej formie. Głownie dlatego, że nie za bardzo mam czas coś zmieniać, bo tak naprawdę w ogóle nie powinnam teraz siedzieć przy komputerze, tylko uczyć się do kartkówki z polskiego, ale trudno. Mam nadzieję, że  mimo wszystko rozdział się spodoba tak jak poprzednie. Liczę na Wasze komentarze + przepraszam za błędy ortograficzne, interpunkcyjne oraz zjadanie końcówek.
          Pozdrawiam serdecznie.:*

8 komentarzy:

  1. Dziewczyno, co ty pieprzysz? Jak taki zajebisty rozdział może ci się nie podobać?!
    Jesteś genialna, sposób w jaki piszesz jest niesamowity! Masz rację, że nie było jakiegoś zwrotu akcji, ale mi to wcale nie przeszkadza. Rozdział jest zajebiście ciekawy i już nie mogę się doczekać nowego. Wiesz może kiedy mniej więcej coś dodasz?
    Mam nadzieję, że w następnym spotka Duffa!! Błagam, powiedź, że go spotka! ;***************

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział napisany jest naprawdę świetnie i wcale nie jest nudny! Opisalaś to wszystko we wspaniały sposób :) Nie mogę się doczekać następnych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest genialny! :D I nie powiedziałabym, że nic się nie dzieje, bo przecież mamy tu wgląd na początki i późniejszy rozwój bohaterki w tak trudnej pracy ;) Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Za ile nowy rozdział? :) Nie mogę się doczekać, bo wszystkie są świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny!to jak opisywałaś pasję Emmy, to jak tańczy... bajka. ;p
    genialne*,*

    OdpowiedzUsuń
  6. ZA-JE-BI-STY! Piszesz naprawdę genialnie!
    Jak to nic się nie dzieje? Dziewczyno, proszę cię!
    I tak jak Jessica McKagan czekam na Duffa w następnym rozdziale! :D Życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. TO- JEST- ŚWIETNE ! Czemu Ci się nie podoba ? Wg mnie jest super ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałaś może film "Sucker Punch " ? Bo ten moment kiedy Em zaczyna tańczyć bardzo jest podobny do tego z filmu kiedy właśnie tamta główna bohaterka miała tańczyć. Ja dalej nie mogę zrozumieć dlaczego ty tak nie lubisz swoich rozdziałów no ale każdy zawsze się tak dyskryminuje. Weny :* ~ Kasiamcf

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.