Na ścianie
przed wejściem do budynku wisiał neonowy napis Dirty Angel. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, co ta nazwa może
mówić o klubie. O tak, jednak tu przyszłam. Bardzo niechętnie, ale przyszłam. W
końcu, jak słusznie powiedziała Lily, pilnie potrzebowałam pieniędzy. Nawet jeśli musiałam je zdobyć tutaj, a wyglądało na to, że chyba nie miałam innego
wyjścia...
- To co,
wchodzimy czy będziemy tak stać? – zapytała zniecierpliwiona blondynka,
wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Co? A tak,
jasne. Już – odparłam i ruszyłam za nią niepewnym krokiem. Po
prostu nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robiłam.
Gdy tylko przekroczyłam
próg, do moich uszu od razu dotarła głośna muzyka. Wewnątrz panował półmrok, a
po oczach latały mi kolorowe światła, tym samym skutecznie uniemożliwiając mi
dalszą obserwację pomieszczenia. Przymrużyłam lekko powieki i starałam się
jednak coś zobaczyć. Ludzie. Było dużo ludzi. Głównie mężczyzn i to w
większości pewnie nietrzeźwych. W tle natomiast dostrzegłam kilka kobiet.
Konkretnie dziewczyny w ciemnych gorsetach i szpilkach, zgrabnie wyginające
swoje ciała przy rurach. No jasne, tancerki. Nie dało się ich nie zauważyć. Cóż... były w sumie całkiem ładne,
tańczyły też nie najgorzej i chyba można powiedzieć, że były nawet dość
rozciągnięte, a jednak... brakowało w nich czegoś. Nie miały w sobie pasji.
Ich twarze nie zdradzały żadnych emocji. Mimo wszystko byłam prawie przekonana, że żadna z
nich nie była zadowolona z obecności tutaj. Zresztą kto by był?
Podążyłam
dalej za Lily, która kierowała się w stronę baru, cały czas jednak patrzyłam na
tamte dziewczyny. Kiedy je mijałam, praktycznie wszystkie obrzuciły mnie
pogardliwymi spojrzeniami, nie przerywając tańca oczywiście. Specjalnie się tym jednak nie przejęłam, w końcu wcale nie czułam się od nich gorsza.
Dotarłyśmy do
baru, przy którym oczywiście pracował już Nicholas, a to z powodu, że dziś miał
wcześniejszą zmianę.
- Cześć – przywitała
go Lily.
- O, hej. –
Spojrzał na nas i uśmiechnął się. - Myślałem już, że jednak nie przyjdziecie – dodał,
wycierając ścierką pustą szklankę.
- Widzisz, niestety
jednak przyszłyśmy – odparłam i uśmiechnęłam się ironicznie.
- Oj, już nie
marudź – powiedziała Fitch.– Poczekaj tu na mnie chwilę. Pójdę teraz pogadać z
szefem – oznajmiła i po chwili zniknęła za jakimiś drzwiami na zapleczu.
Ja tymczasem
włożyłam rękę do kieszeni i wyjęłam z niej paczkę papierosów. Odpaliłam
jednego, zaciągnęłam się kilka razy i zaczęłam rozglądać się dookoła,
jednocześnie nerwowo stukając palcami o blat baru.
- Ej, bez
stresu – zagadał Nick. – Na pewno sobie poradzisz, jestem pewien.
- Ja wiem, że
sobie poradzę – odparłam, nawet na niego nie patrząc. – Martwię się tylko,
co będzie potem.
- Potem
będziesz miała pracę – powiedział przyjacielskim tonem.
- Ale mi
praca...
- Nie
przesadzaj, nie jest tak źle. Uwierz mi, mogłoby być zdecydowanie gorzej... – stwierdził.
- Serio? – zapytałam
z ironią w głosie.
- Tak,
zdecydowanie. Jak na to miasto, myślę, że i tak trafiłaś całkiem nieźle.
Tak? No
rzeczywiście, świetnie trafiłam. Tancerka erotyczna – lepszej pracy sobie nie
mogłam wymarzyć. Wtedy jednak przez głowę przewinęła mi się pewna myśl albo raczej wspomnienie. Może faktycznie znalazłoby się coś gorszego? W końcu
doskonale pamiętałam, z czego utrzymywała się moja matka... Aż
niedobrze mi się zrobiło, kiedy pomyślałam, co by było, gdybym jak też musiała
zarabiać pieniądze w taki sposób.
- Tak, chyba
jednak masz rację – odpowiedziałam w końcu. – Pewnie mogło być gorzej. Może
jednak nastawiłam się zbyt pesymistycznie do tego wszystkiego. Powinnam się
uspokoić i zacząć się cieszyć, że w ogóle mam szansę na jakąś pracę. Tak, już
się cieszę... – mówiłam trochę jakby sama do siebie.
- O, patrz, Lily
już idzie – powiedział, pokazując w jej stronę.
Kiedy ją
zobaczyłam, uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a cały wcześniejszy
optymizm gdzieś wyparował. Strach i panika znów wzięły górę nad zdrowym
rozsądkiem.
- Chyba jednak
zmieniłam zdanie – oznajmiłam z przerażeniem. – Wcale się nie cieszę. Zabierz
mnie stąd!
Niestety, było
już za późno, żeby teraz się wycofać, bo po chwili blondynka stała już obok
mnie z wesołym uśmiechem na twarzy.
- Jest dziś w
dobrym humorze, więc chyba masz szczęście – powiedziała uradowana. – Jesteś
gotowa na rozmowę kwalifikacyjną?
- Nie. –
Pokręciłam przecząco głową z nieciekawym wyrazem twarzy.
- Trudno, nie
masz innego wyjścia. Idziemy. – Złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę
zaplecza. Nie opierałam się specjalnie, bo i tak nie miało to żadnego sensu.
Dobrze wiedziałam, że musiałam dostać tę pracę.
Przeszłyśmy
przez wąski korytarz i po chwili stanęłyśmy przed drzwiami z napisem kierownik. Lily cicho zapukała i kiedy
usłyszałyśmy "proszę", weszłyśmy do,
jak się okazało, niedużego pokoiku, w którym stało tylko kilka szafek, biurko i
kanapa, na której to kanapie siedział rozwalony jakiś facet podchodzący pod
czterdziestkę; jak przypuszczałam - właściciel.
- No Lily... –
zaczął od razu, kiedy ta zamknęła drzwi. – Zobaczmy, kogo ty mi tu przyprowadziłaś. – Spojrzał na mnie, jednak dopiero po chwili zorientowałam
się, że czekał, aż się odezwę.
- Ja... Eee...
Nazywam się Emmy – zaczęłam trochę nieśmiało – mam dziewiętnaście lat i
chciałabym zacząć pracę na stanowisku... tancerki. – To ostatnie z trudem
przeszło mi przez gardło.
- Tak, to już
wiem – powiedział, po czym wstał, poszedł do mnie, złapał mnie za brodę i
zaczął się uważnie przyglądać. – Hmm... Tak, całkiem ładna twarz... Reszta... no, w sumie też ujdzie... – mówił to chyba bardziej do siebie niż do mnie.
Poczułam się
dość niekomfortowo w tej sytuacji. W końcu obcy mężczyzna mnie dotykał i to
jeszcze bez żadnego skrępowania. Postanowiłam jednak nie panikować i zachować
jako taki spokój.
- Cóż, nie
wyglądasz jak typowa tancerka. Ale wygląd to nie wszystko – oznajmił i
zostawił mój podbródek w spokoju. – Muszę zobaczyć jak tańczysz. Polecisz się
teraz przebrać w coś bardziej odpowiedniego i pójdziemy do pokoju na górze. Tam
jest jedna rura...
- No tak... – przerwałam
mu. – Tylko że widzi pan... jest jedna taka mała rzecz. Ja... nigdy wcześniej
nie tańczyłam na rurze.
Wówczas
spojrzał na mnie z niemałym zdziwieniem, ale nie odezwał się. Po chwili jednak zdziwienie zamieniło się raczej w niezadowolenie.
- Cóż... – westchnął
- w takim wypadku nie mamy chyba o czym rozmawiać. Możesz już wyjść, mała...
- Co? – zapytałam
zszokowana. – Ale... jak to? Przecież...
nie może mnie pan tak po prostu spławić...
- Mogę i
właśnie to robię – odparł i z powrotem rozłożył się na kanapie. - No już,
zmykaj stąd. – Ruchem ręki mnie wyprosił.
Nie, przecież to się nie mogło tak skończyć. Bez względu na wszystkie moje za i
przeciw dotyczące tej pracy rozpaczliwie jej potrzebowałam. Po prostu nie
było takiej opcji, żebym jej nie dostała.
- Mogę
zatańczyć bez rury – zaproponowałam szybko. – Tańczę prawie od dziecka,
naprawdę. Można nawet powiedzieć, że tańczyłam zawodowo. Miałam mnóstwo
występów, bardzo udanych, dostawałam dobre recenzje... Mogłabym panu pokazać,
co potrafię. – Wszystko to brzmiało strasznie desperacko, ale nie wiedziałam,
co innego mogłabym powiedzieć, żeby go przekonać.
- Tak, ona
mówi prawdę – od razu dodała Lily, mimo że w rzeczywistości nie miała o tym
zielonego pojęcia. – Proszę jej chociaż dać szansę...
Spojrzałam na
niego błagalnym wzrokiem i miałam nadzieję, że może jednak się ugnie. On
natomiast z zaciśniętymi ustami patrzył raz na mnie, raz na Fitch, która też
miała minę nie lepszą ode mnie. Nie wyglądał, jakby miał się zgodzić, ale nasze
słodkie oczka chyba jednak go zmiękczyły.
- No... no
dobra, niech będzie – wydusił z siebie w końcu. – Mam nadzieję, że naprawdę jesteś tak
dobra, jak mówisz, bo nie chciałbym się zawieść – dodał z poważną miną. - A
teraz, Lily, migiem poleć z nią do garderoby i znajdź jej jakiś strój!
- Oczywiście –
odpowiedziała Fitch z szerokim uśmiechem na twarzy i w oka mgnieniu wyszłyśmy z
pokoju.
Prędko przeszłyśmy
kawałek korytarzem, po czym Lily wciągnęła mnie do jakiegoś ciemnego
pomieszczenia. Namacała palcem włącznik i zapaliła światło. Dostrzegłam wówczas
kilka luster z blatem tuż przy nich i paroma krzesłami. Pod ścianą obok stał
rząd wieszaków, a na nich wisiały w większości ciemne i dość skąpe kostiumy. Lily
podeszła tam i zaczęła przebierać w ciuchach.
- Jaki rozmiar
nosisz? – zapytała, wychylając głowę zza ubrań.
- S, tak mi się
wydaje – odpowiedziałam trochę nieśmiało.
- To dobrze,
bo innych chyba nie mamy.
Przerzuciła
jeszcze kilka wieszaków i w końcu się zatrzymała. Uśmiechnęła się i podała mi do ręki czarny gorset, przeplatany błyszczącymi wstążkami.
Popatrzyłam na nią z niezbyt uradowaną miną, ale tylko przewróciłam oczami i zaraz
zaczęłam zdejmować swoje ciuchy. Przy pomocy Lily udało mi się jakoś wbić w to
draństwo i zawiązać wszystkie wstążki. Po chwili stanęłam przed lustrem i
zaczęłam się przeglądać. Całe nogi i ramiona miałam odsłonięte. Krój kostiumu
był taki, że tyłek też był w pewnej części na wierzchu. Szczęśliwie jednak mój
biust nie był jakichś nadnaturalnych rozmiarów, więc przynajmniej on siedział
bezpiecznie schowany za gorsetem. Mimo to nie byłam zadowolona z tego, co
widziałam.
- Wyglądam jak
zdzira – skomentowałam w końcu, jednak wtedy dostrzegłam smutną minę Lily,
odbijającej się w lustrze, i dopiero wtedy dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam.
W końcu ona ubierała się tak codziennie.
– To znaczy... – Nie wiedziałam, co powiedzieć. - Przepraszam, nie chciałam być niemiła.
- Nie no,
jasne. Nic nie szkodzi – odparła trochę urażonym głosem, ale szybko się uśmiechnęła.
– No chodź, bo w końcu nie da ci zatańczyć i dopiero będzie...
Wyszłyśmy i szybko pognałyśmy na górę. Było tam dość przestronne pomieszczenie z kilkoma krzesłami ustawionymi pod ścianą, dużym lustrem i jedną metalową rurą. Oczywiście kierownik czekał już na nas.
Wyszłyśmy i szybko pognałyśmy na górę. Było tam dość przestronne pomieszczenie z kilkoma krzesłami ustawionymi pod ścianą, dużym lustrem i jedną metalową rurą. Oczywiście kierownik czekał już na nas.
-
Powodzenia – szepnęła Lily i szybko zajęła miejsce na krześle obok niego.
- No, to teraz
przejdźmy już do tańca – powiedział mężczyzna, po czym odpalił kasetę na
magnetofonie. – Zachwyć mnie – dodał i rozsiadł się na swoim krześle.
Uśmiechnęłam
się nieśmiało i zaczęłam wolno poruszać biodrami w rytm muzyki. Początkowo
byłam trochę skrępowana i zestresowana; nie mogłam nic więcej ze sobą zrobić.
Poważnie przestraszyłam się, że zawalę, ale przecież nie mogłam tego zrobić;
musiałam się uspokoić. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam
wsłuchiwać się w muzykę. Musiałam ją poczuć całą sobą, całym sercem. Tak jakbym
była tam całkowicie sama, jakby nie liczyło się nic oprócz tańca. Bicie mojego
serca musiało współgrać z rytmem muzyki, jakbym była jej częścią. Tak, ten stan
jak najbardziej mi odpowiadał; nic nie kochałam bardziej od tańca.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie i po chwili zaczęłam swój występ. Musiałam zatańczyć
najlepiej, jak umiałam. Wcześniej raczej nie tańczyłam w ten sposób, ale
doskonale wiedziałam, jak to się robi. Wszystko opierało się na wolnych,
dopracowanych ruchach, mających wywołać podniecenie. Jak zwykle całkowicie się
w tym zatraciłam i nic, co działo się dookoła, nie miało dla mnie żadnego
znaczenia. Mogłam w pełni oddać się temu, co kochałam najbardziej. W końcu
kompletnie poszłam na całość i do mojego seksownego tańca niekontrolowanie
zaczęłam dodawać również elementy gimnastyczne. Nie planowałam tego wcześniej,
ale jakoś wszystko razem zgrało się w jedną całość. Czułam, że musiało to
wyglądać naprawdę dobrze. Eleganckie mostki z nogą uniesioną w górę i przewrotem, pełnej okazałości sznurek,
szpagat i tym podobne musiały zrobić wrażenie. W finale piosenki wzięłam za to rozbieg, wyskoczyłam w górę i efektownie zakończyłam mój taniec padając na
kolana.
Po chwili
usłyszałam brawa. Tak, dosłownie brawa. Wtedy spojrzałam przed siebie i
przypomniałam sobie, że przecież obserwowały mnie dwie osoby, od których to
właśnie dostałam ten aplauz. Zdyszana i zalana kropelkami potu, powoli
podniosłam się z podłogi. Lily momentalnie do mnie podbiegła.
- Ja nie mogę,
to było niesamowite! – krzyknęła, wymachując rękami. – Nigdy nie widziałam,
żeby ktoś łączył taniec erotyczny z gimnastyką, ale ty zrobiłaś to wprost
perfekcyjnie i efekt jest zniewalający! Gdzie nauczyłaś się tak tańczyć?
Nie powiem,
pochlebiały mi takie opinie. Byłam wyjątkowo zadowolona, że ktoś tak docenił
efekt mojej kilkuletniej pracy nad własnym ciałem.
- Wiesz, tu i
tam – odparłam ze śmiechem. – Ale to naprawdę nic takiego... – Machnęłam ręką.
- Ja nie
powiedziałbym, że nic takiego – usłyszałam nagle głos kierownika. Momentalnie
odwróciłam się w jego stronę, wyprostowałam plecy i przygotowałam na jego
„wyrok”. - Muszę przyznać, że zrobiłaś na mnie wrażenie – kontynuował swoją
wypowiedź. – Masz duże zdolności, naprawdę. Mówisz, że nigdy nie tańczyłaś na
rurze, ale, patrząc na to, co tu robiłaś, jestem pewien, że szybko się
nauczysz. Dlatego... – Uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moim kierunku. –
Witamy w pracy, Emmy.
- Naprawdę?! –
O mało nie podskoczyłam, tak się ucieszyłam. – O matko, strasznie, strasznie
dziękuje. Nawet nie wie pan, ile to dla mnie znaczy...
- Dobrze – przerwał
mi. – Wiem, że się cieszysz, ale do rzeczy. – Od razu spoważniał, jak na
kierownika przystało. – Umówimy się tak: na razie będziesz przychodzić, kiedy
będzie mniejszy ruch, tylko na kilka godzin. Po pracy będziesz ćwiczyć w tym
pomieszczeniu z Laną, jedną z naszych tancerek.
Zobaczyłam
wtedy, że twarz Lily jakby nieco pobladła. Przejechała ręką po szyi i udała, że
umiera. Jejku... Czy to znaczyło, że ta Lana była aż tak straszna, że Fitch od
razu przewidywała dla mnie rychłą śmierć?
- Właśnie to
jeszcze trzeba z nią uzgodnić – dodał mężczyzna. – Lily, poleć szybko po Lanę.
Powinna mieć właśnie przerwę.
Blondynka
zrobiła niezadowoloną minę, ale bez gadania zeszła na dół. Po chwili wróciła z
tamtą dziewczyną. Lana okazała się być jedną z tancerek, które akurat
występowały, gdy weszłam do klubu i patrzyły na mnie wrogo; zresztą ona
miała teraz nie lepszy wyraz twarzy. Była zgrabna, szczupła, z długimi blond
włosami wchodzącymi trochę w rudy i oczywiście miała niewyobrażalnie duże
piersi. Moje się nawet do nich nie umywały.
- Brian, mów
szybko, czego ode mnie chcesz. Tylko poważnie, streszczaj się, bo tracę właśnie
przerwę – powiedziała niezbyt miłym głosem.
- Grzeczniej,
Lana, pamiętaj, że to ja tu rządzę – odpowiedział jej równie nieprzyjemnym
tonem co ona. – Sprawa wygląda następująco. To jest Emmy. – Pokazał na mnie
ręką. – Od dzisiaj będzie u nas pracować. Jest naprawdę dobra. Problem tkwi w
tym, że nigdy nie tańczyła na rurze. Jej umiejętności są jednak zniewalające, dlatego
myślę, że będzie pojętną uczennicą.
- Super, a co
ja mam z tym wspólnego?
- To masz
wspólnego, że życzyłbym sobie, abyś to ty ją uczyła.
- Ja?! – zapytała
z oburzeniem. – A czemu akurat ja?! Przecież są inne dziewczyny, możesz na
przykład wykorzystać tę pokrakę. – Tu wskazała na Lily.
- Zamknij się,
szmato! – krzyknęła Fitch, nie kryjąc złości.
- Zamknę się,
jak sobie zrobisz operację plastyczną tej ohydnej twarzy – odparła z drwiącym
uśmieszkiem.
- Dziewczyny,
spokój, ale natychmiast! – w końcu przerwał im kierownik, Brian. – Możecie się
kłócić, jak już skończycie pracę, ale na razie ma być tutaj cisza! – krzyknął
tak, że aż się trochę przestraszyłam. – Lana, zdecydowałem, że to ty będziesz
ja uczyć i tak ma być.
- Ale to jest
nie fair! – Brzmiała jak obrażona nastolatka. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry
do dołu ze zniesmaczoną miną, po czym znów zwróciła się do Briana. – Przecież
ona nawet nie wygląda jak prawdziwa tancerka, spójrz na nią, na twarz, włosy,
figurę! Przecież ona wygląda jak dziecko!
Wtedy już naprawdę
mnie wkurzyła. Wcale nie wyglądałam jak dziecko, a w tym gorsecie już na pewno
nie.
- Do twojej
wiadomości mam dziewiętnaście lat!
- Wielkie mi
rzeczy – odparła lekceważąco. – Nawet jeśli, to co? Mam tu ślęczeć z nią po
godzinach, żeby ta mała nauczyła się tańczyć i potem zgarniała kasę, a ja? Co
ja będę z tego miała?
- Cóż,
przewidziałem za ten wysiłek jakąś dodatkową sumkę dla ciebie... – powiedział
trochę niechętnie.
- Tak? To
kiedy ją dostanę? – spytała, kładąc rękę na biodrze.
- Po tym, jak
skończysz robotę.
- No cóż, nie
jestem pewna, czy mam ochotę pracować tak kompletnie za darmo. Nie chcę zostać
wykiwana. Może jednak mógłbyś... No nie wiem.. Dać mi jakąś zaliczkę? –
Uśmiechnęła się słodko.
- Nie, nie ma
mowy.
- Brian... –
Podeszła do niego wolnym krokiem, następnie ręką przejechała po jego klatce
piersiowej. – Brian, Brian, Brian... Mi nie dasz? Naprawdę? – Założyła ręce na
siebie, tym samym ściskając swoje piersi, przez co wydawały się jeszcze większe
niż w rzeczywistości, a on mógł się gapić prosto w jej głęboki dekolt.
- No... Cóż...
– dukał, wyraźnie zamroczony dwoma pokaźnymi melonami tuż przed jego nosem. –
Chyba jednak mógłbym coś dla ciebie zrobić – odparł i wyjął z kieszeni kilka
banknotów. Ona tylko złapała je chciwie i przeliczyła.
- Wiedziałam,
że jakoś się dogadamy. – Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę schodów, a on
uczynił to samo, po czym lekko klepnął ją w tyłek.
- Zdzira – usłyszałam
szept Lily, stojącej obok mnie.
***
I
zaczęło się moje tak zwane „życie” w Los Angeles. Poranki zwykle spędzałam z
Lily. Jadłyśmy śniadania, a potem wychodziłyśmy zapalić, na spacer do parku lub po prostu spędzałyśmy
całe przedpołudnie w jej ulubionym bistro. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach -
początkowo były to jakieś gadki szmatki, wtrącane tylko po to, żeby uniknąć
niezręcznej ciszy, ale z czasem okazywało się, że poznawałyśmy siebie coraz
lepiej. W przeciągu tak krótkiego czasu Lily stała się najbliższą mi osobą,
przyjaciółką, której tak naprawdę nigdy nie miałam. Byłam zdziwiona, że się przed
nią otworzyłam, że tak jej ufałam, bo przecież wcześniej jedyne osoby, jakim
się zwierzałam, to byli mój brat, tata i Michael. W szkole byłam wyrzutkiem, a
ludzie z zespołu tanecznego byli tylko dla towarzystwa, żeby nie czuć się
zupełnie samotną. Oni mówili, ja słuchałam. Nigdy się tak naprawdę się z nimi
nie zaprzyjaźniłam. A z Lily było inaczej. Świetnie się dogadywałyśmy. Miałyśmy
ze sobą tak wiele wspólnego. Obie kochałyśmy muzykę - słuchałyśmy tych samych
wykonawców, lubiłyśmy tańczyć, a czasem nawet pograć na jakimś instrumencie.
Oprócz tego żadna z nas nie miała życia usłanego różami. Wiedziałyśmy, co to samotność i cierpienie, więc potrafiłyśmy się doskonale zrozumieć.
Naprawdę się cieszyłam, że znalazłam kogoś takiego jak ona. Po jakimś czasie
okazało się również, że połączyła nas wspólna nienawiść do Lany...
Po południu
chodziłam do klubu na kilka godzin pracy, a następnie odbywałam lekcje z Laną.
Nie obywało się bez krytyki i wyzwisk z jej strony, ale w przeciwieństwie do
Lily starałam się to dzielnie znosić. Przeważnie...
- Ale z ciebie
pokraka! Gdzie te twoje niesamowite umiejętności taneczne?! Ja
naprawdę nie wiem, gdzie Brian ma oczy! – krzyczała, kiedy nie wszystko
wychodziło tak, jak chciała.
- Mogłabyś się
z łaski swojej przymknąć? Zagłuszasz muzykę...
- Co proszę?
Co ty do mnie powiedziałaś? – wysyczała.
- Nic. Weź się
tak nie denerwuj, spróbuję raz, drugi i w końcu mi wyjdzie – odpowiedziałam ze
spokojem, po czym zrobiłam obrót na rurze tak, jak kazała, zakończony jednak
szpagatem.
- Co ty w
ogóle robisz? Przecież to nie tak miało wyglądać! – oburzyła się.
- Tak moja
inwencja twórcza. – Zaśmiałam się lekko. – Mały element gimnastyczny.
- To nie ma
być gimnastyka, tylko taniec erotyczny. Ma wyglądać seksownie i tyle – odpowiedziała
z powagą. – Ale ty i tak nigdy nie będziesz wyglądać seksownie – dodała od
razu, jednak zignorowałam to.
- Ja myślę
jednak, że nie chodzi tylko o to, czy to jest seksowne. Tu przydałoby się coś
nowego, coś, co przyciągnęłoby uwagę, pokazało w tym tańcu jakąś pasję – rozentuzjazmowałam
się. – Dlatego myślę, że nie zaszkodziłoby tobie i twoim koleżankom, gdybyście
też się trochę bardziej rozciągnęły – zwróciłam jej uwagę. – Jak na Was
patrzyłam to byłyście jakieś takie... nijakie.
-
Ty się lepiej zamknij i wracaj do pracy! – warknęła ze złością.
Tak to było
przez całe dwa tygodnie. Zwykle jednak po tym, kiedy ona już wychodziła, ja
nadal zostawałam i ćwiczyłam w samotności. Oczywiście tańczyłam to, co
pokazywała mi Lana i jeszcze bardziej to udoskonalałam, ale nie tylko.
Pracowałam również nad skomplikowanymi figurami gimnastycznymi, wzmacniałam
ramiona, nogi, rozciągałam się jeszcze bardziej, żeby dopracować to wszystko do
perfekcji. Robiłam rzeczy, których ona nigdy nie byłaby wstanie wykonać.
Czasami zostawałam tak długo, że nawet Lily kończyła już swoją zmianę i
przychodziła popatrzeć na to, co robiłam. Cały czas nie mogła wyjść z podziwu.
Ciągle powtarzała, że jak tak dalej pójdzie, to rozłożę Lanę na łopatki. I faktycznie,
nasza cycata blondyna coraz rzadziej mogła mi wytkać błędy, co strasznie ją
denerwowało. Musiała się jednak z tym pogodzić – stawałam się coraz lepsza i
byłam dla niej niemałą konkurencją. Widziałam, że mężczyznom, którzy przychodzili
do klubu, mój taniec wyraźnie się podobał.
Brian chyba też zaczął to zauważać. Był nawet na kilku moich próbach i
przypatrywał mi się z niemałym zainteresowaniem.
***
Pakowałam swoje
rzeczy i zbierałam się już do wyjścia, to było chyba niewiele ponad miesiąc po
rozpoczęciu pracy. Zeszłam na dół, jednak momentalnie zostałam zatrzymana przez
jakiegoś kolesia, który powiedział mi, że kierownik prosi mnie do siebie.
Przełknęłam ślinę i ruszyłam prosto w stronę jego „gabinetu”. Zapukałam i kiedy
usłyszałam pozwolenie, otworzyłam drzwi. Stanęłam przed nim i czekałam na to,
co miał mi do powiedzenia.
- Emmy, Emmy,
moja droga Emmy... – zaczął z uśmiechem. – Muszę przyznać, że zrobiłaś ogromne
postępy, naprawdę. Jeszcze niedawno nie umiałaś zrobić na rurze jednego, małego
obrotu, a teraz śmigasz na niej, że aż miło popatrzeć. – Zaśmiał się cicho. –
Więc patrzyłem tak, patrzyłem i patrzyłem, aż w końcu pomyślałem – hej, Brian, przecież ta dziewczyna jest
świetna, po co ma się marnować, tańcząc w godzinach popołudniowych? No
właśnie, po co? Dlatego stwierdziłem, że dalej tak nie może być. Teraz
oficjalnie przenoszę cię na wieczorną zmianę!
Kiedy to
usłyszałam, byłam tak zadowolona, że wręcz nie mogłam nic z siebie wydusić. Pierwsze, co pomyślałam to - hura!
Będę mogłam pracować w tym samym czasie, co Lily! Na pewno strasznie się
ucieszy! Wtedy jednak przypomniałam sobie, jaki naprawdę był cel tego
wszystkiego. Miałam przecież nauczyć się tańczyć na tej rurze po to, żeby
zacząć tu porządnie zarabiać. Nie chciałam, żeby Lily i Nicholas cały czas mieli
mnie na głowie. Gdy przeniosą mnie na godziny największego
ruchu, będę dostawać dużo więcej kasy niż w marnych godzinach
popołudniowych, co oznaczało, że może wreszcie będzie mnie stać na własne
mieszkanie.
______________________________________________________________________________________
Ten rozdział mi się strasznie nie podoba, bo w sumie nie dzieje w nim się absolutnie nic ciekawego, ale musiałam o tym wszystkim napisać, bo po prostu nie dało się tego pominąć. Myślałam i myślałam, ale nie wymyśliłam, jak mogę go zmienić, więc wstawiam w takiej formie. Głownie dlatego, że nie za bardzo mam czas coś zmieniać, bo tak naprawdę w ogóle nie powinnam teraz siedzieć przy komputerze, tylko uczyć się do kartkówki z polskiego, ale trudno. Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się spodoba tak jak poprzednie. Liczę na Wasze komentarze + przepraszam za błędy ortograficzne, interpunkcyjne oraz zjadanie końcówek.
Pozdrawiam serdecznie.:*
Dziewczyno, co ty pieprzysz? Jak taki zajebisty rozdział może ci się nie podobać?!
OdpowiedzUsuńJesteś genialna, sposób w jaki piszesz jest niesamowity! Masz rację, że nie było jakiegoś zwrotu akcji, ale mi to wcale nie przeszkadza. Rozdział jest zajebiście ciekawy i już nie mogę się doczekać nowego. Wiesz może kiedy mniej więcej coś dodasz?
Mam nadzieję, że w następnym spotka Duffa!! Błagam, powiedź, że go spotka! ;***************
Rozdział napisany jest naprawdę świetnie i wcale nie jest nudny! Opisalaś to wszystko we wspaniały sposób :) Nie mogę się doczekać następnych :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest genialny! :D I nie powiedziałabym, że nic się nie dzieje, bo przecież mamy tu wgląd na początki i późniejszy rozwój bohaterki w tak trudnej pracy ;) Świetne!
OdpowiedzUsuńZa ile nowy rozdział? :) Nie mogę się doczekać, bo wszystkie są świetne! :)
OdpowiedzUsuńświetny!to jak opisywałaś pasję Emmy, to jak tańczy... bajka. ;p
OdpowiedzUsuńgenialne*,*
ZA-JE-BI-STY! Piszesz naprawdę genialnie!
OdpowiedzUsuńJak to nic się nie dzieje? Dziewczyno, proszę cię!
I tak jak Jessica McKagan czekam na Duffa w następnym rozdziale! :D Życzę weny! ;*
TO- JEST- ŚWIETNE ! Czemu Ci się nie podoba ? Wg mnie jest super ;)
OdpowiedzUsuńOglądałaś może film "Sucker Punch " ? Bo ten moment kiedy Em zaczyna tańczyć bardzo jest podobny do tego z filmu kiedy właśnie tamta główna bohaterka miała tańczyć. Ja dalej nie mogę zrozumieć dlaczego ty tak nie lubisz swoich rozdziałów no ale każdy zawsze się tak dyskryminuje. Weny :* ~ Kasiamcf
OdpowiedzUsuń