poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 12: Sex, drugs and rock'n'roll - część 1.


Usłyszałam pukanie do drzwi i natychmiast poderwałam się z miejsca, żeby je otworzyć. Kiedy tylko to zrobiłam, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, bo zobaczyłam oczywiście Axla. On również się uśmiechnął i, nic nie mówiąc, mocno mnie przytulił. Tak, to było dokładnie to, czego potrzebowałam po wczorajszym dniu pełnym wątpliwości. Teraz jednak, kiedy był tutaj, tuż obok mnie, absolutnie niczego takiego nie doświadczałam. Byłam w stu procentach pewna swoich, jak i jego uczuć.
- Cieszę się, że cię widzę, mała – powiedział, kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy. Przez moment patrzył na mnie ze specyficznym pół uśmiechem na ustach, po czym chwycił mnie za rękę. – Chodź. – Kiwnął głową w kierunku schodów.
Oboje zeszliśmy na dół, gdzie czekała na nas pozostała czwórka Gunsów. Machinalnie spojrzałam na Duffa. Ten, kiedy tylko mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął, mina jednak trochę mu zrzedła, kiedy zobaczył, że Axl trzymał mnie za rękę. Wiedziałam, że nie był zadowolony z faktu, że jego „młodsza siostrzyczka” kręci z kimś takim jak Rose. Postanowiłam jednak, że nie będę sobie nic robić z jego oskarżycielskiego spojrzenia skierowanego na Rudzielca i jak gdyby nigdy nic przywitałam się z każdym z chłopaków.
Ruszyliśmy w szóstkę w stronę Santa Monica, ale, jako że chodnik był dość wąski, nie za bardzo się na nim mieściliśmy, tak więc z samego przodu żwawo szli Slash z Popcornem, za nimi ja, obejmowana cały czas przez Axla, prawie tuż obok mnie Duff, a z tyłu samotnie wlókł się Izzy, spalając papierosa. 
Zobaczyłam jednak, że im bliżej był McKagan, tym bardziej Axl przysuwał mnie do siebie, normalnie, jakby był zazdrosny.
- Dobrze, że wreszcie dzisiaj gdzieś idziemy – powiedział w pewnym momencie Saul. – Mam kurewską ochotę się nawalić. – Odwrócił głowę lekko w naszą stronę i uśmiechnął się. – Tylko nie zostawcie mnie w tym klubie, bo nie chcę znowu wylądować w jakimś rowie, wracając sam do domu.
- Nie żeby coś, ale ostatnim razem to ty wyszedłeś przed nami – odparł na to Duff na wpół obecnym głosem, wgapiając się w chodnik.
- Tak, ale nie zmienia to faktu, że i tak obudziłem się potem w rowie. I dodatkowo nikt mnie nawet nie szukał – dodał mulat jakby urażonym głosem.
- A co się mamy przejmować – powiedział Izzy. – To rutyna, i tak skończysz w rowie, i tak.
- A jeśli nie, to chociaż na trawniku pod Hell House – dopowiedział na to Steven z zacieszem na twarzy.
- Aczkolwiek raz podniosłeś swoje standardy i dotarłeś aż do schodów – skomentował Duff i tym razem on też lekko się zaśmiał.
- A odpieprzcie się ode mnie. Zobaczymy, jak wy dzisiaj dotrzecie do domu.
Podczas kiedy oni sobie żartowali, ja zastanawiałam się raczej, czy zdają sobie sprawę z tego, że nie będę siedzieć z nimi przez całą noc, a już na pewno nie pójdę do Hell House. Bałam się trochę, że będą mnie zatrzymywać, a nie było opcji – musiałam wyjść wcześniej.
- Axl... – szepnęłam chłopakowi na ucho – ale pamiętasz, że ja muszę iść jeszcze dzisiaj do pracy, tak?
- Ależ oczywiście, że tak skarbie – odpowiedział w bardzo czuły sposób. – O nic się nie martw, ja wszystkiego dopilnuję – zapewnił z przekonującym uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w czoło. To uspokoiło mnie na tyle, żebym przynajmniej na razie przestała się tym zamartwiać. I dobrze, w końcu miałam się dzisiaj bawić.
Klub, do którego weszliśmy, nad samym wejściem miał neonowy napis Troubadour. W środku było dość tłoczno, jednak Slash od razu wypatrzył jeden stół pod ścianą, przy którym mogliśmy usiąść. Ja zajęłam miejsce między Axlem a Stevenem, a z drugiej strony usiedli Izzy i Duff. Slash natomiast od razu poleciał do baru, bo, jak twierdził, „od samego rana nie miał Danielsa w ustach”. Stradlin w tym czasie zaczął obczajać jakąś brunetkę w krótkiej bluzce powyżej pępka, która zgrabnie kręciła tyłkiem na parkiecie, co jakiś czas zerkając w stronę naszego stolika i szczerząc się niemiłosiernie. Obrzuciłam ją jedynie pobieżnym spojrzeniem i zaraz przeniosłam wzrok trochę bardziej w prawo, na Duffa. On tylko spalał swojego papierosa i patrzył się w zapełnioną do połowy popielniczkę stojącą na środku stołu. Przewróciłam oczami na ten widok. Moja reakcja na jego zachowanie ograniczyła się jednak tylko do tego jednego gestu, bo po chwili moje myśli zaprzątnęło co innego, a mianowicie miękkie usta Rudzielca, które poczułam na sobie. Odwróciłam twarz w jego stronę i spojrzałam w te jego zielone oczy, a następnie na uśmiech, który zawsze totalnie mnie rozbrajał. On natomiast delikatnie przejechał dłonią po moim policzku i wsunął mi kosmyk włosów za ucho.
- Jesteś piękna, Em – powiedział, patrząc na mnie z rozmarzonym wzrokiem.

Lekko się zarumieniłam i nerwowo spojrzałam w dół. Rose, jak zwykle, kiedy to robiłam, lekko się zaśmiał. Następnie chwycił mnie za brodę i przyciągnął do siebie tak, że prawie stykaliśmy się ustami.
- Wróciłem – oznajmił nagle Slash, przerywając nam nasz niedoszły pocałunek, z czego Axl był wyraźnie niezadowolony, nic jednak nie powiedział. – Hej, wiecie, że chyba dostałem zniżkę? A to na pewno dlatego, że jestem tak zajebiście przystojny...
- Nie, raczej nie - odparł Izz, kiedy wreszcie przestał wgapiać się w tyłek wcześniej wspomnianej dziewczyny. – W środy zawsze jest taniej.
- Hmm... Nie, ja myślę, że to jednak moja uroda. Dziewczyna, która stała za ladą też była zresztą niczego sobie...
- Slash, dawaj wreszcie te butelki! – wydarł się na niego Rose.
- No dobrze, dobrze, nie gorączkuj się tak. A więc - tu mam jednego Jacka. D l a  m n i e –oznajmił na sam początek i odsunął jedną butelkę od reszty. – Dla Duffy’ego oczywiście wódka, proszę bardzo. – Blondyn, kiedy to usłyszał, jakby nagle ocknął się ze swojego transu i od razu złapał za butelkę, by szybko ją odkręcić i pociągnąć z niej sporego łyka, nawet nie używając do tego szklanki. – No a pozostałe Danielsy dla reszty. Nie wiedziałem, co lubisz pić, Emmy. – Chyba spojrzał na mnie, choć trudno było orzec przez tę burzę włosów. – Dla tego wziąłem dla ciebie... też Danielsa – uśmiechnął się szeroko. - No bo w końcu kto nie lubi dobrego przyjaciela Jacka?
- Jasne, nie ma problemu.  Czuję się w pełni usatysfakcjonowana. – Zaśmiałam się.
Mulat ponownie się do mnie uśmiechnął, po czym usiadł przy stoliku i od razu dorwał się do swojego Danielsa. Izzy kontynuował patrzenie się na wcześniej wspomnianą dziewczynę i, jak zauważałam, inni też zaraz poszli za jego przykładem. Każdy był też oczywiście zainteresowany butelkami przyniesionymi przez Slasha. Każdy, oprócz Axla, bo on chyba jednak wolał robić co innego. Ręką, którą mnie obejmował, zaczął bawić się moimi włosami, przeplatając je sobie powoli przez palce. Po chwili poczułam również, jak przysuwa swoją twarz do mojej. Najpierw delikatnie przejechał nosem po moim policzku, a następnie złożył na nim kilka pocałunków. Potem przeniósł swoje usta na moją szyję. Nie ukrywam, że to było bardzo przyjemne, ale, szczerze mówiąc, nie byłam specjalnie przekonana do całowania się tak przy wszystkich. Zdałam sobie jednak sprawę z tego, że w zasadzie nikogo nie obchodziło to, co robiliśmy, bo wszyscy byli zajęci się swoimi sprawami. Nikogo, oprócz Duffa oczywiście, który p mimo tego, iż wydawało się, że również zajął się zawartością swojej butelki, co chwilę zerkał z wyrzutem w naszą stronę. Strasznie wkurzała mnie ta jego nadopiekuńczość. Jakby nie mógł się zająć sobą tak jak wszyscy... Po chwili więc, może z własnego pragnienia, a może z chęci zrobienia mu na złość, obróciłam głowę w stronę Rudzielca i delikatnie musnęłam jego usta. On, widocznie ośmielony moim zachowaniem, najpierw się uśmiechnął, po czym również mnie pocałował. Objął mnie ręką w pasie i przyciągnął do siebie znacznie bliżej. Jego pocałunki były bardzo czułe i delikatne. Trochę tak, jakby się bał, że może mnie skrzywdzić; że to znowu może być dla mnie zbyt wiele. Nie musiał się jednak obawiać. Tym razem nie miałam żadnych wątpliwości, czy tego chcę.

- Ej, patrzcie, to chyba Bach, tam, w tłumie – usłyszałam nagle głos Slasha. – Baz! Hej, Baz!
W tym momencie niestety znowu musieliśmy przerwać, bo, jak się okazało, w stronę naszego stolika zmierzał właśnie jakiś długowłosy blondyn w skórzanej kurtce. Starał się chyba wyglądać męsko, aczkolwiek trzeba przyznać, że nie trudno byłoby go pomylić z dziewczyną.
-Cześć, skurwysyny – odezwał się, kiedy stał już obok naszego stolika. – O, widzę, że macie dużo Danielsa – powiedział z uśmiechem, po czym wziął do ręki butelkę Slasha i pociągnął z niej sporego łyka.
- Ej, spierdalaj, to moje – oburzył się mulat i wyrwał mu flaszkę. – Kup sobie własne, ja za to zapłaciłem.
- Spokojnie, przecież tak dużo ci nie wypiłem. – powiedział i zaśmiał się cicho. – W ogóle to dawno was tu nie widziałem. Wydarzyło się coś ciekawego?
- Pracujemy teraz nad płytą – odparł mu na to dumnie Slash, szybko zapominając o swoim Danielsie. – Mamy już nagranych sporo utworów, ale jeszcze dużo przed nami. Ogólnie teraz prawie nic nie robimy, tylko zapierdalamy w studiu, dlatego ostatnio jakoś tu nie bywaliśmy.
- No ale dzisiaj w końcu przyszliście trochę zabalować – powiedział, ale ucichł po chwili, bo jego wzrok zatrzymał się na mnie, a potem na Rudzielcu. - Co tam, Axl? - rzucił i uśmiechnął się, ale chyba bardziej do mnie niż do niego. – Widzę, że jak zwykle dobrze ci idzie wyrywanie lasek. Jakaś nowa czy to tylko dziwka?

Musiałam przyznać, że poczułam się trochę urażona, faktem, że traktował mnie tak przedmiotowo, jednak to nie mogło się ani trochę równać ze zmieszaniem, które zagościło na twarzy Axla. Wyglądał co najmniej, jakby był zawstydzony, a w jego przypadku to był pewnie nieczęsty widok.
- Ja... Nie, Baz... To nie tak... To jest...
- Emmy – dokończyłam za niego i pomimo tego, że jeszcze przed chwilą chyba zostałam nazwana dziwką, uśmiechnęłam się dość przyjaźnie w stronę Bacha.
- Ona jest moją dziewczyną – dodał Axl, już bardziej pewnie, rzucając chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie w stylu „jeśli jeszcze raz powiesz coś takiego, to już po tobie”.
- A to w takim razie musisz mi wybaczyć, Emmy. Od razu dodam, że oczywiście wcale nie wyglądasz na prostytutkę, ale wolałem się po prostu upewnić, bo wiesz, że oni często...
- Daruj już sobie – przerwał mu Rose dość niemiłym tonem głosu.
- Może w takim razie, żebym naprawił swój błąd, zaproszę cię do tańca. – Uśmiechnął się w moim kierunku.
Od razu spojrzałam na Axla. Wyraz jego twarzy zdecydowanie mówił, że był wkurzony na Bacha, jednak żaden sposób nie skomentował jego propozycji. Ja natomiast może nie tyle miałam ochotę na kontakt z Sebastianem, o ile skusiła mnie raczej perspektywa samego tańca. Jeszcze raz spojrzałam na Rudzielca i, nie widząc, a tym bardziej nie słysząc większego sprzeciwu z jego strony, wstałam z miejsca i ruszyłam z blondynem w stronę parkietu.
Przetańczyłam z nim dwie, może trzy piosenki. Były raczej szybkie, ale mimo to zdążyliśmy zamienić ze sobą kilka słów i wyszło na to, że mimo tego niezbyt miłego pierwszego wrażenia, Bach okazał się być całkiem w porządku facetem, a przy okazji świetnie tańczył. Zapytał mnie między innymi, czy z Axlem to tak na poważnie, a gdy odpowiedziałam, że tak, stwierdził, że to trochę dziwne, że Axl znalazł sobie wreszcie porządną dziewczynę, a nie jakąś tanią dziwkę. Czy to oznaczało, że wcześniej brał się tylko za dziwki?
Kiedy skończyliśmy tańczyć, poszłam do toalety, która znajdowała w korytarzu na zapleczu klubu. Załatwiłam swoje sprawy i jeszcze kilka razy przejrzałam się w lustrze, żeby sprawdzić, czy nadal wyglądałam tak dobrze, jak miałam zamiar. W końcu wyszłam i nie zdążyłam przejść nawet kilku kroków, kiedy dostrzegłam Axla stojącego pod ścianą parę metrów dalej. Byłam przekonana, że na mnie czekał. Uśmiechnął się na mój widok, po czym podszedł i stanął tak, że ja tkwiłam tuż pod ścianą, a on naprzeciwko mnie.
- Hej, skarbie – przywitał się i złapał mnie rękoma w tali. – Dobrze się bawisz?
- Hmm... Tak. Jest całkiem fajnie – odpowiedziałam i odwzajemniłam jego uśmiech. – Nie musiałeś tu na mnie czekać. Właśnie miałam zamiar do was iść.
- Kochanie, po co nam oni? – zapytał, przysuwając swoją twarz jeszcze bliżej. - Tam jest taki straszny tłum i w dodatku ciągle ktoś mi cię zabiera albo nam przerywa. A ja chcę mieć cię tylko dla siebie – wyszeptał mi na ucho, a mnie przeszedł dreszcz.
Już po kilku sekundach doskonale wiedziałam, czego chciał, bo poczułam jego miękkie usta na mojej szyi i mimowolnie się uśmiechnęłam. Cóż, nie dało się ukryć – Rose doskonale wiedział, jak zadowolić kobietę. Powoli przenosił się ze swoimi zmysłowymi pocałunkami coraz wyżej, aż w końcu dotarł do ust, jednak tym razem nie był tak delikatny jak wcześniej. Nie czekał na żadne pozwolenie z mojej strony, tylko z pożądaniem wbił się w moje usta i zaczął je namiętnie całować. I szczerze mówiąc, nie miałam absolutnie nic przeciwko temu. Zważając na to, że byliśmy w tej chwili kompletnie sami, mogłam całkowicie się mu poddać i nie myśleć już o niczym innym. Jedną rękę zarzuciłam mu na szyje i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej, drugą wplotłam między jego cudowne, rude włosy. On z kolei coraz bardziej napierał na mnie swoim ciałem, a jego pocałunki z każdą chwilą były coraz bardziej zachłanne, jakby nie mógł się mną nacieszyć. Wprost wyczuwałam to narastające podniecenie. Jego ręce nie mogły utrzymać się w jednym miejscu, dlatego błądził nimi po całym moim ciele, aż w końcu zsunął je na biodra. Po chwili jednak umiejscowił je jeszcze niżej i, ku mojemu nagłemu przerażeniu, zaczął wsuwać je pod moją sukienkę. Drgnęłam lekko, po czym totalnie znieruchomiałam. Przestraszyłam się, że to mogło zajść za daleko, nie w tym kierunku, w którym bym chciała. Przecież nie miałam zamiaru od razu uprawiać z nim seksu. Nie byłam jeszcze na to gotowa. Owszem, kochałam go, ale oczekiwałam zbudowania między nami silniejszej więzi emocjonalnej zanim przejdziemy do czegoś więcej. On chyba jednak miał inne zamiary, bo pomimo mojego wyraźnego poruszenia, jego ręce nadal tkwiły we wcześniej wspomnianych okolicach. Przerwałam wówczas pocałunek i powoli odsunęłam moje usta od niego. Wtedy chyba się zorientował, że coś było nie tak. Położył rękę na moim policzku i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby prosząc o więcej. Ja jednak, zmieszana i jednocześnie lekko wystraszona, momentalnie spuściłam wzrok w dół. On wówczas westchnął cicho i, mimo że w ogóle się nie odezwał, wiedziałam, że znów go rozczarowałam. Ale co miałam zrobić? Przecież nie mogłam czynić niczego wbrew sobie. Czułam, że zrobiłam to, co powinnam, jednak... gdzieś tam w środku miałam delikatne wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że Axl nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji, więcej – może nawet był zły. Starał się jednak tego nie okazywać. Pocałował mnie w czoło, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że nic się nie stało. Gówno prawda. Przecież wiedziałam, że się stało.
- Axl... – zaczęłam drżącym głosem, ale szybko się poprawiłam. – Wróćmy już do stolika.
- Dobrze – odparł cicho. Nawet nie dodał „skarbie” ani „mała” na końcu. To mogło oznaczać tylko jedno – był zły.
Chwyciłam go mocno za rękę i wspólnie ruszyliśmy do reszty chłopaków. Kiedy już usiedliśmy, dostrzegłam, że miejsce obok Izzy’ego zajmowała, obecnie przyklejona do niego, tamta na wpół rozebrana laska, którą wcześniej tak uważnie obserwował. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko wzruszył ramionami. Czy podrywanie dziewczyn faktycznie przychodziło im z taką łatwością? Ale dlaczego? Ze względu na wygląd, osobowość czy może po prostu to, że grali w znanym zespole? Tak czy siak, jeśli faktycznie tak było, to zachowanie w moim stylu było pewnie dla Axla czymś nowym i trudnym do zaakceptowania. Musiał się jednak pogodzić z tym, że ja nie byłam taka łatwa jak inne dziewczyny.
Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na Rudzielca. Jedną ręką podpierał się o blat, a w drugiej trzymał papierosa. Tak jak jeszcze niedawno Duff, wgapiał się popielniczkę, a wyraz jego twarzy mówił, że nie był specjalnie zadowolony. Zrobiło mi się go naprawdę szkoda, kiedy to zobaczyłam, bo wiedziałam, że to przeze mnie. Przysunęłam się do niego bliżej i czule pocałowałam go w policzek, żeby choć trochę polepszyć jego nastrój i chyba nawet mi się to udało, bo oderwał wzrok od popielniczki i delikatnie się do mnie uśmiechnął. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego najmocniej, jak tylko umiałam. Miałam szczerą nadzieję, że nie był już na mnie zły, a przynajmniej trochę mniej niż przed chwilą.
Nasza „impreza” toczyła się dalej. Izzy zdążył w między czasie skoczyć ze swoją lasią na szybki numerek do kibla, Steven poleciał bajerować dziewczynę przy barze, ale tamta najwyraźniej dała mu kosza, więc wrócił z powrotem do nas, a Duff i Slash opróżnili do końca swoje butelki. Ja również już trochę wypiłam, ale nie za dużo, bo w końcu musiałam jeszcze tego dnia iść do pracy, a raczej trudno byłoby mi tańczyć, gdybym była nietrzeźwa. Axl za to najwyraźniej odzyskał dobry humor i jego uwagę przyciągały naprzemiennie moje usta i alkohol. Duff poszedł akurat do łazienki, więc Rose nie miał żadnego problemu z tym, żeby mnie całować. Nie ukrywam, że bardzo przyjemnie było mi siedzieć w jego objęciach, ale mimo wszystko czułam, że dużo lepiej byłoby, gdybym mogła z nim tańczyć. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo już po chwili puścili jeden wolny kawałek.
- O matko, uwielbiam tę piosenkę! – zawołałam, żeby łatwiej przekonać Axla. - Może chciałby ktoś ze mną zatańczyć? – Tu spojrzałam znacząco na Rudzielca. W tym momencie jednak jego mina nieco zrzedła i już wiedziałam, że to nie mogło wróżyć nic dobrego. Dlaczego zawsze, kiedy chciałam z nim tańczyć, on reagował w ten sposób?
- Eee... no... yyy... Wiesz... – jąkał się. - Bo my... no... nie tańczymy do takiej muzyki... – wydukał Rose.
- Chciałeś chyba powiedzieć, że nie umiesz tańczyć – skomentował w mgnieniu oka Slash. Ah, więc czyżby to był ten problem? Axl po prostu nie umiał tańczyć?
- Co? – obruszył się Rudzielec. -  Wcale nie. Ja przecież umiem tańczyć.
- Czy uważasz, że to, co zazwyczaj robisz na scenie, można nazwać tańczeniem?
- Eee... Tak, a co? – powiedział, jakby to było zupełnie oczywiste.
- Moim zdaniem to tylko skaczesz jak ta małpa – zażartował gitarzysta.
- A ty to niby lepiej?
- Ja wcale nie mówiłem, że umiem tańczyć.
- Kto nie umie tańczyć? – wtrącił nagle Duff, który właśnie wrócił z toalety.
- Axl – od razu odparł Saul i błyskawicznie wskazał palcem na Rudego.
- Fakt – przyznał blondyn, kiwając głową i śmiejąc się lekko.
- Może Ty jesteś lepszy, co?
- A żebyś wiedział. – Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Mówisz, masz – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. – Można?
- Chętnie – odpowiedziałam nie do końca szczerze i ruszyłam z McKaganem w stronę parkietu, posyłając jeszcze Axlowi krótkie spojrzenie przez ramię. To z nim chciałam zatańczyć, a teraz znowu musiałam go zostawić samego. Z jego miny wyczytałam, że był zły na Duffa. Bardzo zły.
Stanęliśmy na parkiecie pośród tłumu ludzi. Duff chwycił mnie w tali, a ja objęłam go za szyję. Dobrze wiedziałam, że Axl nas obserwuje i z pewnością nie będzie zbyt zadowolony, kiedy to zobaczy, ale w końcu miałam tańczyć z nim wolnego. Nie było więc innego wyjścia.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał mnie nagle oskarżycielskim tonem.
- Co? O co ci niby chodzi? – wypaliłam zdziwiona, choć czułam, że miał na myśli Rudzielca.
- Jak to o co? O Axla mi chodzi. Nie uważasz, że pozwalasz mu na zbyt wiele? Przecież ci mówiłem, jaki on jest...
- Jak to na zbyt wiele? Co masz na myśli?
Blondyn westchnął cicho.
- Nie chcę ci mówić, co masz robić. Naprawdę, nie mam nic przeciwko temu, że ciągle się do niego przytulasz i pozwalasz się mu całować. Nawet jeśli robicie to przy wszystkich. – I tak wiedziałam, że kłamał, bo jego wzrok mówił co innego. – To jest... normalne. Ale czy nie uważasz, że to lekka przesada, że poszłaś z nim do toalety, żeby... no wiesz o co mi chodzi... Znacie się dopiero od niedawna, więc uważam...
- Czekaj, stop – przerwałam mu. – Czy ty myślisz, że ja z nim uprawiałam seks? – zapytałam z niedowierzaniem.
- No... tak...
- To wyobraź sobie, że wcale tak nie było – powiedziałam stanowczo. Byłam zła, że podejrzewał mnie o takie rzeczy. – Poszłam do łazienki, a on tylko czekał, aż wrócę. Owszem całowałam się z nim, ale nic więcej. Nawet nie wyobrażam sobie, że mogłoby dojść do czegoś jeszcze.
- Ja... przepraszam. Nie wiedziałam. – Wydawał się być nieco zmieszany. – Ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa i nie musiała potem cierpieć. Zrozum to. Jesteś dla mnie jak siostra. To chyba normalne, że się o ciebie martwię.
- Nie musisz, nie jestem już dzieckiem. Sama jestem w stanie o siebie zadbać.
- Wiem, przepraszam. Chcę tylko dla ciebie jak najlepiej. Nie złość się na mnie – powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło.
***
- D l a c z e g o.  O n.  Z  n i ą.  T a k  d ł u g o.  T a ń c z y? – zapytał czerwony ze złości Rose.
- Eee... może dlatego, że mu kazałeś? – wtrącił Steven, jakby to było zupełnie oczywiste.
- Czy ktoś cię pytał o zdanie?!
- No ty?
- To było pytanie retoryczne, idioto! –  wydarł się Axl na biednego Adlera.
- Axl, daj spokój. Oni tylko ze sobą tańczą. Nic więcej – powiedział Izzy, po czym zaczął odpalać kolejnego papierosa.
- Ale ona jest m o j a – odparł Rudzielec przez zaciśnięte zęby.
- Dlatego nie masz się co martwić – dodał Stradlin, starając się uspokoić kumpla. – Ona i tak jest dla niego prawie jak siostra. Nie podejrzewam, żeby miał co do niej jakiekolwiek plany.
- No nie wiem, nie wiem – zażartował Slash, jak zwykle doprowadzając tym Axla do białej gorączki. – Ja na twoim miejscu bym trochę uważał, bo ci jeszcze McKagan zabierze dziewczynę. Wyglądają na bardzo zadowolonych. Patrz, jak Duff się szczerzy.
- Slash, zlituj się! – zawołał czarnowłosy. – Wiesz przecież, co potrafi narobić Axl, kiedy jest zazdrosny. A ty jeszcze musisz go prowokować. Ostatnie, czego nam teraz potrzeba, to kłótnia o dziewczynę.
- No ale Izzy, spójrz, jak oni się do siebie tulą! – kontynuował Hudson, nawet nie zwracając uwagi na Rose’a, który w ogóle się nie odzywał, tylko z zawziętością pozbywał się zawartości swojej butelki.
- Oni tylko ze sobą tańczą, idioto! A to jeszcze nic nie znaczy. Przecież ona jest z Axlem i wyraźnie widać, że jej na nim zależy.
- Cóż... – Tu Saul ponownie spojrzał na Rudzielca. – Jeśli udało ci się ją przelecieć wtedy w kiblu, to faktycznie nie masz o co się martwić.
- Eee... No wiesz...
- Oh, czyżby jednak nie? No to coś słabo się dzisiaj spisujesz, Wasza Zajebistość.

- Slash, do kurwy nędzy! – wrzasnął Izzy.
- Dobra, wiecie co? Chuj wam wszystkim w dupy! Wypierdalam stąd! – powiedział wkurwiony Axl.
- Idziesz do domu? – zdziwił się Slash.

- Nie twój zajebany interes! – wrzasnął Rudzielec i ruszył w stronę baru.
_________________________________________________________________________________
          Witam po ponad trzy tygodniowej nieobecności :) Tak, wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale nie miałam dostępu do internetu, dlatego jest dzisiaj. Po pierwsze wyjaśnię od razu czemu jest to część 1. rozdziału 12. Początkowo zarówno część 1., jak i część 2. miały być jednym rozdziałem o tym samym wątku głównym. Wyszło niestety na to, że byłby on wtedy zbyt długi, dlatego musiałam go rozdzielić. Zaznaczę, że sama część pierwsza zajęła mi w Wordzie 8 stron czcionką 11. Na część 2. będzie niestety trzeba poczekać trochę dłużej, bo jest to chyba jeden z najważniejszych rozdziałów w całym opowiadaniu i musi być idealnie dopracowany. Poza tym mam trochę utrudnione zadanie, ponieważ zdecydowałam się podjąć próbę napisania go z perspektywy Axla. Tak więc czekajcie cierpliwie.
          Czekam na Wasze opinie, bo jakoś ostatnio mało tu komentarzy. Naprawdę, to nie musi być super długi tekst. Napiszcie cokolwiek, żebym wiedziała, że ktoś to czyta i czy się podoba.
          Wszelkie pytania lub/oraz różne informacje, które nie są komentarzami do opowiadania proszę pisać na moim asku.
          Pozdrawiam serdecznie. :*

16 komentarzy:

  1. Rozdzial genialny. Jestem bardzo ciekawa co sie wydarzy w II czesci. Kiedy go dodasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, chciałabym to wiedzieć XD Jak już napisałam, część druga pisana będzie z perspektywy Axl'a, więc niestety, ale może mi to trochę zająć :P

      Usuń
  2. Eem... Cześć :) Kurczę, wiesz co? Mamy chyba jakieś powiązania mentalne, bo właśnie myślałam o nowym rozdziale u Ciebie i proszę - pojawił się! Haha :D
    I jeśli mogę Ci szczerze powiedzieć moje odczucia to od początku ten rozdział wydawał mi się... inny niż reszta. Nie wiem dlaczego, ale tak właśnie było. Inny niestety w tym przypadku oznacza gorszy :/ I naprawdę nie chciałabym Ci tego pisać, ale kurde no, muszę! Czuję, że muszę, no! Jakoś tak nie wiem, rozmowy mi się nie kleiły i było tak w chuj pospolicie...
    Ale później doszła druga część, czyli już ta w klubie i zaczęło mi się podobać :D
    Te zachowania Axla i Emmy :3 Miodzio :)
    Późniejsze rozmowy chłopaków też były, wydaję mi się bardziej dopracowane i jakoś się lepiej czytało :)
    Także ogólnie bilans wyszedł dodatnio, nie zwracaj uwagi na moje marudzenia, pisz dalej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiste,kurwa

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoje opowiadanie :) jest świetne. Czekam na nowy :D ps.mam nadzieję, że Axl niczego nie spieprzy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy??????????????????????????????????????????????????????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się uporam z postacią Axl'a XD Niestety, to nie jest zbyt proste. Ale mam już 5 stron, więc czekajcie cierpliwie! Już niedługo :D

      Usuń
  7. Pięknie piszesz, naprawdę bardzo mi się podoba! Zaczęłam czytać dzisiaj, a tak mnie wciągnęło, że przeczytałam całość. Gwałcę twój blog już od rana. XD Czekam na kolejne. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam niecierpliwie :) normalnie wchodzę na Twojego bloga z 15 razy dziennie, żeby sprawdzić czy już jest nowy rozdział :D jestem uzależniona.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona, radosna i w ogóle! Tworzysz coś pięknego. ;) Tylko czekam na kolejny rozdział, aby zachwycać się jeszcze bardziej, aa! Świetna robota kochana :* Pozdrowienia wraz z weną ślę.. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super , już się nie mogę doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przy okazji polecam mojego nowego bloga http://welcome-to-the.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudownie piszesz,naprawdę. Z każdym rozdziałem coraz bardziej się wciągam. Doskonale przedstawiłaś każdego z zespołu, a w szczególności Slash i Axl'a. Te teksty Slasha.. Hahahah! Niemal każda jego wypowiedź wywołuje u mnie parsknięcie śmiechem XDD, a osobą Axl'a jestem dogłębnie i bezwarunkowo zauroczona. Jeszcze bardziej niż dotychczas... Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znowu się nie dodał Fuck! No dobra. Hehe znowu wychodzi na to, że moim wewnętrznym ja jest Slash xd Baaach! Mój Skidowy ulubieniec ajć! No towarzystwo nam się powiększa. Oby nie o małego axla... serio nie rozumiem tych zachwytów jego osobą. ale ok. He! xd mało Stevena :/ i kto powiedział, że nie przeczytam wszystkiego jednego dnia?!

    OdpowiedzUsuń
  14. eh zajebisty ale ta em troche jest zbyt nieśmiała gdybym ja miała okazje do wyruchania axla albo któregos z gnr to bym sie w ogóle nie zastanawiała ;) ale moze w sumie dobrze że nie jest taka łatwa ...ogólnie zajebiscie pisesz ;)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.