środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 14: Zostałam sama.


Siedziałam na materacu, oparta plecami o ścianę, i nadal płakałam, mimo że usilnie próbowałam przestać. Nawet dym z papierosa nie był w stanie mnie uspokoić. Byłam całkowicie rozdarta. Starałam się zapomnieć o tym wszystkim, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Nie byłam w stanie chociaż przez chwilę nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Czułam się, jakby ktoś z całej siły mi przywalił i tym sposobem wyciągnął mnie z dziwnej, fałszywej rzeczywistości, w której usilnie próbowałam zostać, wmawiając sobie, że Axl wcale nie był taki, jak wszyscy mówili. I ci wszyscy najwyraźniej mieli jednak rację.
Pieprzony egoista. Co ja sobie, do cholery, myślałam? Że to naprawdę miłość? Że on mnie kochał? A może, że zależało mu na czymś więcej niż tylko na seksie? Błagam... On nawet nie rozumiał słowa „kochać”. Nie wiedziałam, czy w ogóle miał jakiekolwiek uczucia. Dla niego najważniejsze było to, żeby zaliczyć jakąś laskę. A ja byłam tak cholernie naiwna, że uwierzyłam w to, że był inny. Że jednak tam gdzieś w środku krył się naprawdę cudowny człowiek. A to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Najpierw mnie w sobie rozkochał, a potem zwyczajnie wykorzystał. Ciekawe, ile dziewczyn potraktował tak jak mnie? Ile serc po drodze złamał? Ja naprawdę go kochałam. A on się tak zachował wobec mnie. Kiedy dzisiaj z nim rozmawiałam, miałam wrażenie, że w ogóle go to wszystko nie obchodziło. To wszystko, co mówił... to było jak nóż wbijający się prosto w moje serce i rozdzierający je na pół. Jeszcze nigdy nie czułam się tak strasznie.
W ogóle nie wiedziałam, jak to wszystko mogło się stać. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Zupełnie nie pamiętałam, jak to się zaczęło. Nie przypominałam sobie nawet, żebym potem jakoś więcej piła, więc jak to możliwe, że tak się schlałam? To było całkowicie bez sensu. Pamiętałam, że piłam drinka, a potem nagle pustka. Nic więcej. Ja pierdolę, zupełnie nie byłam w stanie tego pojąć... Jak mogłam w ogóle nie zdawać sobie sprawy z tego, co robiłam? Tak zwyczajnie dałam się wyruchać? Gorzej - może nawet sama o to zabiegałam. Czułam się przez to teraz jak szmata. Jak zwykła, nic niewarta dziwka.
W tym momencie w mojej głowie zaświtała pewna bardzo niepokojąca myśl. Kurwa mać. A co jeśli on nie użył gumek? Cholera, że dopiero teraz o tym pomyślałam... Ale kurwa, nie. Po prostu nie. Musiał mieć gumki. Musiał. Musiał o nich pamiętać. Błagam... Ale co jeśli jednak nie? Jeśli nawet o nich nie pomyślał? Boże, nie... Ja przecież nie mogłam być w ciąży. Nie, kurwa, nie! Nie teraz! Nie z nim! Boże, przecież to by mi zrujnowało całe życie.... Chociaż w sumie... czy moje życie już nie było zrujnowane?
Cóż, jeśli dodatkowo miałam dodatkowo wylecieć z roboty, to faktycznie zapowiadał się koniec. Nie miałam zielonego pojęcia, co mógł teraz zrobić szef. Niektóre tancerki wywalał już za mniejsze przewinienia, ale mnie przecież nie mógł tak po prostu wyrzucić. Nie mógł stracić najlepszej tancerki. Pozbycie się mnie byłoby całkowicie bezsensowne... prawda? Cholera, nie mógł mnie wyrzucić! Po prostu nie mógł! Co ja miałam zrobić bez pracy? Przecież musiałam płacić czynsz, do cholery. I tak już zalegałam z zapłatą za ostatni miesiąc. Dostanie kolejnego na krechę było niemożliwe.  Och, Lily, dlaczego musiałaś wyjechać? Gdybyś tu była, wszystko byłoby łatwiejsze. A teraz zostałam sama. Sama w tym całym gównie.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Powoli podniosłam głowę do góry i spojrzałam w tamtym kierunku. Nie miałam pojęcia, kto to mógł być. Lily przecież wyjechała, kim w takim razie była tamta osoba? Nie znałam nikogo, kto w tamtej chwili mógłby tu przyjść. No chyba że...
- Emmy? Emmy, jesteś tam?! – usłyszałam po chwili. – Emmy, otwórz. To ja, Duff.
Nie była to osoba, o której pomyślałam. Odetchnęłam jednak z ulgą, bo absolutnie nie chciałam mieć teraz do czynienia z n i m. W głębi duszy poczułam jednak lekkie rozczarowanie. Podświadomie cały czas miałam nikłą nadzieję, że zrozumie swój błąd i postanowi naprawić to wszystko. Widocznie znów się pomyliłam.
- Emmy! Otwórz, proszę!
Spojrzałam na drzwi przenikliwym wzrokiem, jakbym za wszelką cenę chciała je przeniknąć i zobaczyć wyraz jego twarzy.
Nie wiedziałam, co powinnam była w tej chwili zrobić. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek mógłby do mnie przyjść. Z jednej strony zrobiło mi się miło, że ktoś o mnie pamiętał, że nie zostałam zupełnie sama z moimi problemami. Zdawało mi się, że poza Lily nie miałam już nikogo. Z drugiej jednak byłam teraz tak zdruzgotana, że w ogóle nie miałam ochoty na kontakt z kimkolwiek. Byłam w stanie jedynie siedzieć i płakać, tocząc wojnę w moim własnym umyśle.
- Emmy, otwórz te drzwi! Przecież wiem, że tam jesteś!
Ja jednak, zamiast zrobić to, o co prosił, tylko wpatrywałam się w podłogę pustym, nieobecnym spojrzeniem. Nie ruszyłam się z miejsca ani nawet nie wydałam z siebie choćby najcichszego dźwięku. Zupełnie jakby mnie tam nie było.
- Emmy, cholera jasna! Wpuść mnie! – krzyczał nadal. Zaraz po tym dało się słyszeć ciche, prawie niedosłyszalne westchnięcie. – Ja pierdolę. Wiedziałem. Wiedziałem, że wszystko tak się potoczy.
Kilka kolejnych łez spłynęło po moich policzkach. Teraz byłam już pewna, że nie chciałam go wpuszczać. Czułam, że powie mi, że to wszystko moja wina, że będzie mnie pouczał, przypominał o tym, co mówił. Będzie mi próbował udowodnić, jaka jestem naiwna i łatwa, jak głupio dałam się podejść, omotać... W tamtej chwili byłoby to dla mnie zbyt wiele. Już teraz czułam się źle. Nie potrzebowałam, żeby ktoś dodatkowo udowadniał mi, jaka jestem beznadziejna.
- Emmy, proszę... – to było ostatnie, co wydobyło się z jego ust. Po chwili usłyszałam tylko oddalające się kroki i już go nie było. Zostałam sama.

***

Szłam szybkim krokiem w kierunku Dirty Angel. Musiałam być w pracy dokładnie na czas, a może nawet trochę wcześniej. Na zewnątrz starałam się zachować kamienny spokój, ale w środku cała aż drżałam z nerwów. Mimo to szłam dalej na przód. Wiedziałam, że raczej nie czeka mnie tam dzisiaj nic dobrego, ale co mogłam zrobić? Musiałam tam przyjść i z pokorą znieść wszystkie możliwe konsekwencje.
Kiedy dotarłam na miejsce, wyraźnie czułam, jak trzęsły mi się ręce a serce wybijało przyśpieszony rytm. Weszłam do budynku przez zaplecze, przeszłam przez wąski korytarz i stanęłam przed drzwiami do garderoby. Bałam się tam wejść, ale nie było innej opcji – praca to praca. Powoli położyłam drżącą dłoń na klamce, wzięłam głęboki oddech, po czym otworzyłam drzwi. W środku były już tancerki, które przygotowywały się na tę samą zmianę co ja. Łącznie z Laną, niestety. Kiedy weszłam, wszystkie oczy nagle skierowały się na mnie, nikt jednak się nie odezwał. Poczułam się wśród nich jeszcze bardziej nieswojo niż zazwyczaj. Zlustrowałam całe pomieszczenie nerwowym spojrzeniem, po czym szybko odwróciłam wzrok i udałam się w kierunku mojego stanowiska. Przepchnęłam się przez grupkę nadal obserwujących mnie dziewczyn, po czym chciałam tak jak zwykle rzucić torbę na toaletkę i pójść po swój kostium, ale nie mogłam. Nie mogłam, bo okazało się, że moje miejsce było już zajęte. Siedziała tam zgrabna, opalona brunetka z dużym biustem i pięknymi, długimi włosami, delikatnie zakręconymi na końcach. W ogóle cała była piękna. Dużo ładniejsza ode mnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że siedziała przy moim lustrze. Co ona tam niby robiła? Tysiące możliwych scenariuszy przebiegło mi wówczas przez głowę, łącznie z tym najgorszym, który jednak od razu starałam się wykluczyć. Miałam wielką nadzieję, że to tylko jakaś nowa, niedoświadczona „tancerka”, jedna z tych, które dostają pracę tutaj wyłącznie ze względu na wygląd, a nie umiejętności.
- Przepraszam cię bardzo – zaczęłam z udawaną pewnością w głosie – ale siedzisz na moim miejscu.
Kiedy to powiedziałam, wszystkie dziewczyny cicho się zaśmiały. Rozejrzałam się dookoła, ale one tylko popatrzyły na mnie z pogardą. Zupełnie nie wiedziałam, co je tak bawiło. Brunetka natomiast odwróciła się w moją stronę z ironicznym uśmiechem na ustach.
- Twoim miejscu? – Parsknęła śmiechem. – Jakoś mi się nie wydaje.
- Jaa.. pracuję tutaj już od dawna i...
- Chciałaś powiedzieć „pracowałam” – przerwała mi Lana, która nagle pojawiła się tuż obok. – Czyżbyś jeszcze o tym nie wiedziała? Wyleciałaś, małolato. Możesz stąd spadać – rzuciła mi prosto w twarz.
- Co? Ale... jak to? – wyjąkałam cicho.
- Co? Zdziwiona? Myślisz sobie, że możesz nie przychodzić do roboty i ujdzie ci to na sucho? Nie ma tak dobrze. – Zaśmiała się. – Już tu nie pracujesz. Twoje miejsca zajęła Jenna, moja przyjaciółka. Tańczy zdecydowanie lepiej od ciebie, jest ładniejsza i z pewnością nie wygląda jak dziecko. – Tu spojrzała na nią, a potem z powrotem na mnie. – Nie masz tu już czego szukać. Wypierdalaj.
Stałam tak przez chwilę bez słowa, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedziała ta wywłoka. To raz patrzyłam na nią, to na tą Jennę i nerwowo wciągałam powietrze w płuca. Ręce mi drżały i zrobiło mi się słabo. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Te słowa szumiały mi teraz w głowie, jak dźwięk dzwonu. Wyleciałaś. Twoje miejsce zajęła Jenna. Wypierdalaj. Nie mogłam w to uwierzyć. Po prostu nie mogłam. Jak ona mogła być aż tak podła?
- Suka – powiedziałam w końcu w stronę Lany i czym prędzej stamtąd wybiegłam, żeby się nie rozpłakać na oczach tych wszystkich dziewczyn.
Z garderoby od razu poleciałam w stronę gabinetu szefa. Zapłakana, bo zapłakana, ale trudno. Nie zamierzałam się tak łatwo poddać. Nie mogłam stracić tej pracy. Byłam gotowa błagać na kolanach byleby tylko nie wylecieć.
Zapukałam do drzwi, ale tak naprawdę zrobiłam to tylko z zasady. Weszłam tam, w ogóle nie czekając na pozwolenie. Szef czy „Brian”, jak to zwracało się do niego większość tancerek, jak zwykle siedział na tej swojej kanapie z papierosem w ustach i popijał whiskey z lodem. Kiedy tylko mnie zobaczył, od razu zmarszczył brwi, a poprzedni uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Dlaczego przy moim lustrze siedzi jakaś Jenna? – Wypaliłam prosto z mostu, nawet się nad tym nie zastanawiając. Po chwili pożałowałam jednak, że nie ugryzłam się w język.
- Dlaczego? To chyba ja raczej powinienem pytać - dlaczego? Gdzie ty wczoraj byłaś, do cholery?
- Jaa... – Nie wiedziałam, co niby odpowiedzieć. „Przepraszam, ale się schlałam, a potem poszłam się pieprzyć z napalonym rockmanem”? No błagam... – Szefie, ja strasznie przepraszam...
- Nie było wczoraj dwóch tancerek na zmianie – przerwał mi. – D w ó c h  t a n c e r e k – powtórzył bardziej dobitnie. – Wiedziałaś przecież, że mamy osłabiony skład, bo Lily wzięła urlop. A mimo to nie przyszłaś do pracy.
- Ja naprawdę przepraszam. Proszę mi wybaczyć. Obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy – błagałam ze łzami cieknącymi mi po policzkach.
- Owszem, nie powtórzy się, bo już tutaj nie pracujesz – odparł wyniośle.
- Szefie, błagam, ja muszę zatrzymać tę pracę. Wiem, nawaliłam i strasznie za to przepraszam. Ale niech szef da mi drugą szansę, proszę. Ja muszę zapłacić czynsz, inaczej wyrzucą mnie z mieszkania.
- To nie jest mój problem. Nie było cię wczoraj, a ja nie toleruję nieobecności w pracy. Zresztą, twoje miejsce i tak zostało już zajęte. Nie masz tu czego szukać.
- Szefie, błagam...
- Nie próbuj mnie przekonywać i tak nie zmienię zdania.
- Ale Szefie, Szef mnie nie może wyrzucić! Ja muszę tu zostać, muszę! Zrobię wszystko, żeby zatrzymać tą pracę! Błagam... – Stałam przed nim, krzyczałam i jednocześnie wypłakiwałam sobie oczy.
Tu na moment wyjął papierosa z ust i popatrzył na mnie przenikliwym wzorkiem.
- Wszystko, mówisz?
-  Tak, wszystko! – odpowiedziałam w napadzie histerii.
Kiedy to powiedziałam, uśmiechnął się dziwnie. Po chwili wstał i nadal z tym samym uśmiechem na ustach zaczął się kierować w moją stronę. Nagle zrozumiałam, co przed chwilą powiedziałam i jak duży był to błąd. Wystraszona, postawiłam kilka kroków do tyłu, lecz on szybko chwycił mnie za ramiona. Momentalnie pożałowałam, że w ogóle przyszłam do tego „gabinetu” i od razu zapragnęłam stamtąd uciec. Kiedy jednak spróbowałam to zrobić, on chwycił mnie mocniej.
- Kurwa, puszczaj mnie! – wrzasnęłam pewnie, mimo że po mojej twarzy nadal ściekały łzy. 
- Skarbie, nie wyrywaj się tak. Powiedziałaś przecież, że zrobisz wszystko... – Zarechotał.
Po chwili mimo moich protestów przyparł mnie do ściany swoim okropnym, grubym cielskiem i wpakował mi język do ust. Zaczęłam się szarpać, wyrywać, ale on był zbyt silny. Nie mogłam jednak pozwolić, żeby ten typ tak bezczelnie się do mnie dobierał. Zrobiłam więc pierwsze, co przyszło mi do głowy i ugryzłam go w ten jego obrzydliwy język. On wtedy szybko odsunął się ode mnie i wykrzywił twarz w grymasie bólu.
- Ty mała dziwko! – krzyknął, po czym wypluł krew z ust.
Chwilowo uwolniona, chciałam czym prędzej stamtąd uciec. On jednak wtedy chwycił mnie za włosy i mocno pociągnął, a ja syknęłam z bólu, po czym upadłam na podłogę. Ten zboczeniec momentalnie znalazł się tuż obok mnie i próbował rozpiąć moje spodnie. Byłam naprawdę przerażona. Teraz chciało mi się płakać jeszcze bardziej niż przed momentem. Nie zamierzałam się jednak poddać, musiałam się mu jakoś wyrwać. Po chwili więc zamachnęłam się i uderzyłam go prosto w twarz. Nie wiem, skąd znalazłam w sobie tyle siły i odwagi, żeby to zrobić, ale udało mi się. On natychmiast mnie puścił i złapał się z nos, z którego pociekła krew. Nie myśląc już o niczym innym, momentalnie się podniosłam i stamtąd wybiegłam.
Kolejny raz szłam tymi ulicami cała zapłakana. Wyglądało na to, że znów wszystko postanowiło zawalić mi się na głowę w jednej chwili. Z każdą minutą i z każdym kolejnym wypalonym po drodze do domu papierosem coraz bardziej byłam świadoma tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Straciłam pracę. Nie miałam żadnych środków utrzymania. Nie miałam jak zapłacić czynszu. I znów ktoś chciał mnie zgwałcić. Dodatkowo Lily przecież nie było, więc tym razem nie miał mi już kto pomóc. Oznaczało to też, że jeśli wywalą mnie z mieszkania, to zostanę na ulicy. Świetnie. Po prostu cudownie. Dlaczego wszystko znowu musiało być takie chujowe? Aż trudno było w to wszystko uwierzyć. Przecież jeszcze wczoraj było tak pięknie. A tak, zapomniałam. Przecież Axl wszystko spieprzył.
_________________________________________________________________________________
          Witam! Po ponad miesiącu wreszcie jest nowy rozdział. Przepraszam, że musieliście tak długo na niego czekać, ale niestety nie za bardzo miałam możliwość, żeby go pisać, bo albo gdzieś wyjeżdżałam, albo byłam chora, albo stłukłam sobie nadgarstek, albo po prostu musiałam się uczyć. Ale w końcu jest! Wybaczcie, że znów nie zadowalam Was długością, ale już nie za bardzo miałam co tu napisać.
          Rozumiem, że ten rozdział może być trochę gorszy niż poprzednie. Nie wiem, jakoś słabo mi się tu wszystko kleiło, a na dodatek dochodzi jeszcze ta scena gwałtu, która zupełnie mi nie wyszła. Przykro mi, jeśli Was zawiodłam. Obiecuję, że się poprawię.
          Jeśli ktoś jeszcze o tym nie wie, to napisałam nowy opis bohaterów. Nie zmienił się on w całości, ale jest teraz bardziej adekwatny do tego, jak w rzeczywistości wykreowałam poszczególne osoby. Możecie go zobaczyć w zakładce "Bohaterowie".
          Bardzo chciałabym podziękować Wam za wszystkie pozytywne opinie na moim asku. To naprawdę miłe, że tylu osobom podoba się to, co piszę. Doceniam też to, że pomimo tego, że dawno nie ukazywało się tu nic nowego, nadal o mnie nie zapomnieliście. Dziękuję Wam. Jesteście świetni.
          Serdecznie pozdrawiam. :*

9 komentarzy:

  1. Nie umiem pisać komentarzy, wiec wybacz mi to pod spodem.
    Axl, zły Axl. Za jego czynem pociągnęła się reszta. Skurwiel. Miejmy nadzieję, że za dziewięć miesięcy nie pojawi się na tym świecie rude dziecko.
    Wyczekany rozdział, jaki wielki banan miałam na twarzy, gdy dowiedziałam się, że opublikowałaś. Jest świetny. Jak zawsze.
    No więc czekam na kolejny i życzę weny c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Czekam tylko aż Axl pomoże Emmy i Lily wróci. Jestem bardzo ciekawa jak życie Emmy się potoczy =)
    Jak zawsze życzę dużo weny <3
    POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
  3. super! Też się strasznie ucieszylam jak zobaczyłam, że opublikowalas ten rozdział :D A teraz czekam na następny i życzę duuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz mi się nie dodał!!! No to jeszcze raz:
    Ale mi się podoba ten rozdział... Ale świetnie piszesz.... Ale jestem monotematyczna w tych moim komentarzach :P Ale nie potrafię inaczej, wszystko jest zawsze zajebiste! <3
    Żal mi Emmy... Ale tak to już jest w życiu, jak się pierdoli to wszystko, co nie?
    Co za oblech z tego szefa.. :/ Ta scena przypomniała mi jeden rozdział z mojego bloga, hah :D
    Przepraszam za tak krótki komentarz. I czekam na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam Cię gorąco :** :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! :)
    ogolnie super opowiadanie! uwielbiam takie klimaty :)
    ogolnie poczatkuje,jezeli chcialabys dac mi kilka cennych rad byłabym wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie, szkoda tylko, że tak krótko.
    No nic, mam nadzieję, że kolejny w takim razie będzie dłuższy. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ŚWIETNE ŚWIETNE ŚWIETNE ! :DDD
    Tylko nie każ nam czekać już tak długo :(
    I czekam na Caroline i Slasha *-* <3
    weny życzę !!! XD
    ~Mrs.Hudson

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, wiem, że nie komentowałam poprzednich postów ale wszystkie czytałam. Na prawdę masz talent. Czytałam wiele opowiadań o gunsach ale to jest NAJLEPSZE ! Osobiście mam nadzieję że Axl i Emmy się zejdą tylko dziwnie by było jakby zeszli się przez ciążę...Ale było by ciekawie :D
    Życzę weny i mam nadzieje, że kolejny będzie szybko i że będzie długi ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc, czas na mój obiecany komentarz... ♥
    Więc może zacznę od fabuły.
    Jest po prostu świetna. Kto inny wpadłby na coś tak niesamowitego?
    Ubóstwiam Twój styl pisania. Z łatwością przychodzi ci pokazywanie tego, co masz na myśli. Po za tym widać, że robisz to z przyjemnością.
    Nie zauważyłam, jakichkolwiek błędów.
    Wszystko jest według mnie, jest takie jakie być powinno.
    Czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę.
    I mam nadzieje, że porządnie zajmiesz się moim Slashem. ♥

    Your, Melanie Rose.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.