Wkurwiony, ruszyłem w stronę baru, byle jak najdalej od tych kutasów. Daję słowo, jeszcze
chwila i po prostu zajebałbym Slashowi w ten jego wyszczerzony ryj. Ciekawe,
kiedy on niby ostatnio jakąś przeleciał. A jeśli nawet, to pewnie tylko zwykłą
kurwę, a nie taką dziewczynę jak Emmy. Ona przecież nie była taka jak
wszystkie, była... inna. Wyjątkowa.
Po raz kolejny
poczułem nieodpartą chęć, żeby popatrzeć na nią chociaż przez chwilę.
Odwróciłem głowę w bok i starałem się ją dostrzec pośród tłumu. Nie było to na
szczęście trudne, bo brunetka zdecydowanie wyróżniała się na tle reszty
dziewczyn. Jak zwykle od razu uśmiechnąłem się na jej widok. Kurwa, jaka ona
była piękna... Po prostu ideał. Mógłbym tak na nią patrzeć przez cały dzień.
Po chwili
jednak uśmiech znowu zniknął z mojej twarzy, bo uprzytomniłem sobie, że przecież
ona nie tańczyła tam sama. Jak ten chuj, McKagan, w ogóle śmiał ją dotykać? Miałem
gdzieś to, że była dla niego prawie jak siostra. Przecież ona była moja. M o j
a, do cholery! Tylko i wyłącznie ja miałem prawo ją dotykać. Ale... dlaczego
ona się do niego przytulała? Nie wyglądało to, jakby sobie tak zwyczajne
tańczyli. Dodatkowo chyba nie była jakoś specjalnie niezadowolona z tego, że
przed nią stał Duff, a nie ja; nawet się do niego uśmiechała.
Kurwa mać. A może ona mnie jednak wcale nie kochała? Na
pewno nie tak, jak ja ją... Ale czemu? No, cholera jasna, czemu? Czy ja nie byłem
dla niej wystarczająco dobry? Co było ze mną nie tak? W czym ten kutas był
lepszy? Cholera, a co, jeśli ona tylko udawała? Jeśli tak naprawdę chciała być
z Duffem? Może Slash miał rację. Kurwa, może ona faktycznie mnie nie chciała.
Usiadłem przy
barze i zamówiłem sobie wódkę. Byłem wściekły. Nic nie szło dzisiaj po mojej
myśli. A miałem nadzieję, że będę mógł spędzić cały ten wieczór z Em. Wiedziałem
oczywiście, że branie ze sobą chłopaków nie jest raczej dobrym pomysłem, ale
oczekiwałem, że nie będą się przypierdalać i pozwolą mi działać. Najwidoczniej
się jednak pomyliłem i dzięki temu McKagan właśnie kradł mi dziewczynę. Kurwa, po prostu nie mogłem znieść świadomości,
że ona mogła woleć jego ode mnie. Starałem się już jednak nie patrzeć w ich
stronę, bo wiedziałem, że jeśli zrobię to jeszcze chociaż jeden raz, to po
prostu nie wytrzymam i pójdę dać temu kutasowi w ryj. Oparłem więc głowę na
ręce i skierowałam wzrok na blat barowy.
- Siema – usłyszałem
po mojej lewej i zaraz zobaczyłem tam Bacha. – Co ty taki wkurwiony? – zapytał,
zerkając na moją rękę mocno zaciśniętą na szklance.
- Gówno cię to
obchodzi – odparłem i pociągnąłem sporego łyka. Nie miałem co robić, tylko się
mu zwierzać. Temu, co to mi przed chwilą również chciał ukraść dziewczynę.
Jasne, już lecę.
- Co jest?
Czyżby problemy z dziewczyną? Z tego, co widzę, to właśnie sobie tańczy z
Duffem. – oznajmił, ruchem głowy wskazując w ich stronę. Tak, kurwa, bo sam
przecież nie zauważyłem. – Ona jest
całkiem w porządku – kontynuował po chwili. – Tylko chyba jakaś taka mało
chętna, co?
- O co ci,
kurwa, chodzi?
- O nic. –
Wzruszył ramionami. - Po prostu widziałem, jak ją całowałeś, tam, w korytarzu.
No i chyba nic nie wyszło z twoich zamiarów, co nie?
Kurwa mać,
kolejny nie miał się do kogo przypierdolić. Naprawdę, miałem tego już po dziurki
w nosie. Czy dzisiaj był dzień wkurwiania Axla?
- Człowieku,
jaki ty masz, kurwa, problem? – powiedziałem, mając nadzieję, że się ode mnie
odpieprzy.
- Spokojnie,
chcę ci tylko pomóc – oświadczył, unosząc ręce do góry w geście obrony.
- Niby w jaki
sposób?
- No więc...
powiem ci to tak, stary - dziewczyna jest po prostu trochę nieśmiała i się boi.
Ale ty przecież możesz zrobić coś, żeby ją delikatnie ośmielić. – Zaśmiał się
lekko. – Może niech sobie trochę wypije? Wtedy dziewczyny zawsze są bardziej
chętne.
- I to niby ma
być ten genialny pomysł? – zapytałem pogardliwie. – I tak nic z tego. Ona idzie
jeszcze dzisiaj do pracy. Prawie nic nie chce pić.
- No cóż, w
takim razie... – Zaczął szukać czegoś po kieszeniach, aż w końcu wyciągnął małą
torebeczkę z białymi pastylkami. – Mam jeszcze to – oznajmił, pomachał mi nią
przed nosem, po czym wysypał sobie kilka na rękę, włożył do ust i popił wódką.
- Wrzuć jej to do drinka – kontynuował po chwili. - Gwarantuję, że po tym
będzie chętna jak nigdy.
Patrzyłem na
te jego pastylki i nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
- Czy ty,
kurwa, zwariowałeś?! – Spojrzałem na niego jak na obłąkanego. – Ty serio
chcesz, żebym ja to dał Emmy? Mojej Emmy?!
Kurwa mać, jak
on ogóle mógł mi proponować, żebym dawał jej jakieś dragi? Przecież nie
chciałem jej naćpać, prawda? Ja ją kocham, do cholery! No właśnie, kochasz ją – usłyszałem jakiś dziwny głos w mojej
głowie. - Czy w takim razie nie chciałbyś
jej w końcu przelecieć? Kurwa, pewnie, że bym chciał... Ale nie! Nie mogłem
jej przecież tego zrobić. Co cię
powstrzymuje? Dobrze wiesz, że właśnie tego chcesz. Pragniesz jej...
- Ale
spokojnie. To jest całkiem niegroźne. Ja łykam je garściami.
-Jaa... Sam
nie wiem – odparłem niepewnie. – Nie... Bazz, ja... nie mogę no. Naprawdę.
- No stary,
nie pękaj! Powiedz, ile ty ją już tak bajerujesz? Dwa tygodnie? Trzy? W tym
tempie na jakiś seks to możesz liczyć chyba dopiero za rok. – Zaśmiał się.
Wtedy zdałem
sobie sprawę z tego, że minął już miesiąc od czasu, kiedy ją poznałem. Cały,
pieprzony miesiąc, podczas którego jedyne, na co mi pozwoliła, to żebym ją
pocałował. A i to nie od razu. Nic, kurwa, więcej. A ja się tak cholernie
starałem. No i co? Masz coś z tego? No
właśnie. Nic nie masz. Dokładnie nic. Ile możesz czekać, aż ona w końcu będzie
gotowa na coś więcej? No właśnie, kurwa, ile jeszcze? Ja już po prostu nie
mogłem. Czy ona naprawdę nie rozumiała, jak bardzo jej pragnąłem? Dlatego zapytam jeszcze raz - co cię
powstrzymuje? Zrób to. To, na co już od dłuższego czasu masz ochotę. Wiesz, że
chcesz ją pieprzyć. Już nawet to sobie wyobrażasz. Od dłuższego czasu nie
myślisz o niczym innymi, tylko o tym, żeby wreszcie ją przelecieć. Dlatego nie
zastanawiaj się dłużej. Zrób to, do cholery!
- Okej – odpowiedziałem
nagle.
- Wiedziałem, że
się przekonasz. – Uśmiechnął się. Po chwili wrzucił jedną pastylkę do mojej
wódki, a następnie dopełnił colą, która stała obok. – A teraz jej to zanieś.
Spojrzałem w
stronę naszego stolika. Oboje już tam siedzieli – śmiali się, rozmawiali.
Ogólnie rzecz biorąc, wyglądali na bardzo zadowolonych. To oczywiste, że ten
widok zdecydowanie nie polepszył mojego nastroju. Mimo wszystko miałem jeszcze
przez chwilę cichą nadzieję, że Emmy zaraz zacznie się rozglądać po klubie w
poszukiwaniu mojej osoby, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego
była wyjątkowo zajęta czymś, co właśnie mówił do niej Slash. Na co czekasz? Idź tam. Ten chuj zaraz jej
czegoś o tobie nagada i dopiero będziesz miał jazdę. Niewiele myśląc, jedną
ręką chwyciłem za szklankę, drugą za butelkę i zdecydowanym krokiem ruszyłem w
ich stronę.
Przez krótką
chwilę byłem naprawdę przekonany do pomysłu Sebastiana, jednak im bliżej byłem
stolika, tym bardziej zaczynałem nabierać wątpliwości co do moich zamiarów. Próbowałem
jednak sam siebie usprawiedliwiać i jakoś to racjonalizować. Bach przecież mówił,
że to niegroźne, więc w sumie chyba nic nie powinno się stać. Tak było
najprościej. Wreszcie mogłem dostać to, czego chciałem. Tylko czy ja naprawdę
chciałem to dostać właśnie w taki sposób? Szczerze mówiąc, wolałem, żeby ona
naprawdę chciała się ze mną kochać. Żeby zrobiła to z pełną świadomością, a nie
pod wpływem jakiegoś proszku. Przecież nie chodziło mi o to, żeby ją zwyczajnie
przelecieć. Nie, nie, nie, to nie tak miało wyglądać; tym razem miało być
inaczej. Kurwa, tutaj przecież chodziło o coś więcej. Ja ją naprawdę kochałem.
Nie no, nie mogłem tego zrobić...
Byłem już
tylko kilka metrów od naszego stolika, ale najwyraźniej nikt mnie nie zauważył.
Kontynuowali tylko rozmowę.
- Wiesz, bo on
po prostu jest przyzwyczajony do tego, że wszystkie dziewczyny ustawiają się do
niego w kolejce – mówił Slash. - Może mieć każdą. Zaliczył w swoim życiu tyle
panienek jak mało kto.
Cholera jasna,
niech on zamknie ten ryj. Po prostu wiedziałem, że tak będzie. Miałem nadzieję,
że ona nie wierzyła w to wszystko.
- Ja nie
jestem w s z y s t k i e – odparła stanowczo Emmy. – I nie zamierzam od razu
iść z nim do łóżka. Nie jestem taka łatwa – stwierdziła pewnym głosem. – Jeśli
on tego ode mnie oczekuje, to będzie się musiał trochę bardziej postarać.
Moja ręka automatycznie
zacisnęła się mocniej na szklance. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to powiedziała.
Bardziej? Jak to, kurwa, bardziej? Nie da się bardziej. Ja jeszcze dla nikogo
się tak nie starałem jak dla niej. Czy ona tego w ogóle nie widziała? Cholera
jasna, co jeszcze niby miałbym zrobić? Co jeszcze?!
- Taa, chyba
tak – rzuciłem od niechcenia, nawet na niego nie patrząc. Od razu skierowałem swój wzrok na Emmy, która
teraz wydawała się wyjątkowo zmieszana. Z pewnością domyślała się, że słyszałem
to, co przed chwilą powiedziała. Aż za dobrze.
Nie miałem
pojęcia, co teraz zrobić ani nawet jak się czuć. Czego ona niby ode mnie oczekiwała?
No czego? Nie wystarczało jej to, ile dla niej zrobiłem? Nie widziała, jak
bardzo próbowałem się zmienić? Nie czuła tego, jak bardzo ją kochałem? Jak,
pytam - jak mógłbym się bardziej postarać? Kurwa,
daruj już sobie te twoje starania. Dobrze wiesz, że to nic nie da. Ona i tak
tego nie doceni. Pogódź się z tym. Kurwa mać, ale ja przecież tak bardzo ją
kochałem. Co miałem zrobić? Potrzebowałem jej. Cóż, masz wybór. Możesz czekać wieczność, aż ona w końcu będzie gotowa,
nadal się „starać” i nie mieć z tego absolutnie nic... Nadal patrzyłem w
tej jej piękne, niebieskie oczy. Widziałem w nich tą słodką niepewność i
niewinność. Kochałem ją i kochałem patrzeć w jej oczy. Podświadomie czułem
jednak, że jedyne, co będę mógł zrobić, to patrzeć... lub możesz wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce. Dostać to, czego chcesz.
Wystarczy tylko, że podasz jej szklankę. Spojrzałem w dół na to, co
trzymałem w rękach. Racja - szklankę. Na
co czekasz? Działaj. To może być twoja jedyna szansa.
Nie zastanawiając
się dłużej, usiadłem przy stoliku obok Emmy. Byłem naprawdę zły, ale próbowałem
tego nie okazywać. Wręcz przeciwnie - starałem się być nadzwyczaj miły.
- Przyniosłem
ci drinka, skarbie – powiedziałem i, jak gdyby nigdy nic, dałem jak całusa w policzek.
Ona najpierw
spojrzała na mnie mocno zdziwiona, a następnie na szklankę, którą przed nią
postawiłem. Prawdopodobnie nie spodziewała się takiego zachowania z mojej
strony po tym, co przed chwilą powiedziała. Myślała pewnie, że zaraz zrobię
jakąś rozróbę czy coś w tym stylu i bez wątpienia miała rację, bo nerwy nosiły
mną już od dawna. Musiałem się jednak powstrzymać, bo inaczej na pewno byłbym
na przegranej pozycji. Mimo wszystko Emmy nie skomentowała mojego podejrzanego
zachowania. Co więcej, miałem nawet wrażenie, iż trochę jej ulżyło, że traktowałem
ją teraz tak, a nie inaczej.
- Axl... – zaczęła
i uśmiechnęła się słodko. - Mówiłam ci już przecież, że idę do pracy. Nie mogę
być pijana.
- Proszę,
tylko jeden, ostatni drink – starałem się ją nakłonić. – Za udany wieczór. –
Uśmiechnąłem się, mimo że to, co powiedziałem, całkowicie mijało się z prawdą.
- Noo... dobrze,
niech będzie. Ale ostatni. Więcej już nie piję.
Uśmiechnąłem
się pod nosem, po czym objąłem ją ramieniem i przysunąłem bliżej do siebie. Ona
natomiast chwyciła szklankę i powoli zaczęła sączyć alkohol. Miałem nadzieję,
że teraz w końcu wszystko pójdzie po mojej myśli.
W tym czasie
na szczęście wszyscy raczej zajęli się sobą. Slash darował sobie już głupie
uwagi i sarkastyczne komentarze; zamiast tego wolał wlewać w siebie kolejne
porcje alkoholu, latając raz po raz do baru. Duff też nareszcie zachowywał się
normalnie i przestał się na mnie tak dziwnie patrzeć, a co najważniejsze,
odczepił się od Emmy i zostawił ją mnie. Tak... mnie. Mimo że bardzo się z tego
cieszyłem, to jak zwykle w tej sytuacji... Eh, trudno to przyznać, ale po
prostu nie miałem zielonego pojęcia, co robić. Patrzyłem tylko na nią
rozmarzonym wzrokiem i jedyne, co byłem w stanie powiedzieć, to tyle, że jest
piękna. Nienawidziłem tego; czułem się wtedy jak totalny kretyn. To dziwne, bo
zazwyczaj doskonale radziłem sobie z dziewczynami. No jasne, potrafiłem je
przecież bajerować i wciskać im różne komplementy, a w łóżku nikt nie był w
stanie ich zadowolić tak jak ja. Jakie to jednak miało znaczenie przy Emmy,
której takie rzeczy w ogóle nie obchodziły? Ona była kompletnie inna. Kochałem
ją za tą inność, kochałem to, że nie jest taka jak wszystkie. Ale to niestety
zdecydowanie wszystko utrudniało. Bardzo się starałem, ale dla niej to jak
widać i tak było zbyt mało. Co ja mogłem jednak poradzić? Taki byłem. Nie
umiałem mówić o tym, co czuję. Praktycznie nie potrafiłem z nią rozmawiać.
Teraz mogłem więc tylko patrzeć, jak Emmy dopija swojego drinka, i czekać.
Na przekór wszystkiemu,
czego się spodziewałem, po opróżnieniu szklanki do końca moja słodka brunetka
trzymała tylko głowę na moim ramieniu i mocno się do mnie tuliła. Przyznam, że
było mi tak naprawdę dobrze, jednak liczyłem na nieco inny efekt. Zacząłem mieć
nawet pewne obawy, że przez ten proszek mogła się jakoś gorzej poczuć, dlatego
teraz nic nie mówiła. Cholera, znowu
wydawała się taka bezbronna i niewinna... Przez chwilę chyba nawet pożałowałem,
że podałem jej tego drinka. Żeby mieć pewność, że nic jej nie jest, zapytałem
się, czy wszystko w porządku, ale ona odpowiedziała tylko, że jest dobrze.
Miałem taką nadzieję. Pocałowałem ją tylko w czoło i o nic więcej nie pytałem.
Na szczęście
już po kilku minutach Emmy z powrotem wróciła do życia, z bardzo dobrym humorem
zresztą. Ciągle się uśmiechała, była bardziej rozgadana i miałem też wrażenie,
że dużo bardziej pewna siebie. Zdziwiła mnie ta jej nagła zmiana nastroju, ale byłem
jednak z tego zadowolony, bo nie musiałem się już tak o nią martwić, a
dodatkowo oczekiwałem, że nareszcie pojawią się te efekty, o których mówił
Bazz.
W pewnym
momencie Em zaczęła lustrować cały stolik wyjątkowo dziwnym spojrzeniem, po
czym jej wzrok nagle zatrzymał się na butelce wódki, w której została jeszcze
jakaś resztka alkoholu. Uśmiechnęła się szeroko, po czym sięgnęła po nią i całą
jej zawartość wlała sobie do szklanki. Trochę się zdziwiłem, bo przecież
powiedziała, że nie będzie dzisiaj już nic więcej pić, ale pomyślałem, że to
pewnie przez ten proszek. Kiedy alkohol się skończył, spojrzała na mnie z
dziwnym błyskiem w oczach i przysunęła się bliżej. Już miałem nadzieję, że to
wstęp do realizacji moich planów, ona jednak tylko uśmiechnęła się słodko i
powiedziała:
- Axl,
kochanie, przyniósłbyś mi jeszcze jednego drinka? Albo najlepiej całą butelkę.
Bo jakoś wszystko się skończyło.
Nie powiem,
byłem nieźle zaskoczony tym, co usłyszałem. Nie zamierzałem jej jednak odmawiać
alkoholu. Jeżeli mogło to mieć potem lepszy skutek dla mnie, to czemu miała nie
pić?
- Pewnie, już
idę – odpowiedziałem i dałem jej całusa w policzek.
Już po chwili
byłem z powrotem z jej upragnioną butelką. Uśmiechnęła się promiennie na ten
widok, po czym, nic nie mówiąc, zabrała się za picie, nawet nie korzystając
przy tym ze szklanki. Ta dziewczyna szokowała mnie coraz bardziej. Zaraz jednak
zauważyłem, że chyba nie tylko mnie. Duff nagle z powrotem zainteresował się
tym, co robiła Emmy, i teraz przyglądał się jej ze zdziwieniem wymalowanym na
twarzy. Po chwili spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem; normalnie tak,
jakbym to ja ją zmuszał do picia. Wzruszyłem tylko ramionami, żeby się ode mnie
odwalił, więc z powrotem spojrzał na nią. Ona chyba jednak wcale nie zamierzała
przestać.
- Emmy,
cholera, zostaw już tę butelkę – powiedział do niej w końcu. – Chcesz się
schlać? Sama mówiłaś, że nie będziesz już pić.
- Odpieprz się!
– odparła mu na to, oderwawszy usta od flaszki. Patrząc na miny chłopaków,
chyba żaden z nas nie mógł uwierzyć, że naprawdę to powiedziała. – Będę robić
to, co mi się, kurwa, podoba! Nie jestem twoją młodszą siostrą, więc się
zamknij, do cholery!
Duff patrzył
na nią zszokowany przez kilka dobrych sekund. Nie tylko on zresztą. Te słowa w
ogóle nie brzmiały, jakby wyszły z ust tej dziewczyny, zwłaszcza że skierowała
je właśnie do McKagana. Mnie mimo wszystko nawet spodobała się taka zadziorna
Emmy, jednak Duffowi chyba nie bardzo. Po jego minie było widać, ze nieźle się
wkurwił. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym wstał i bez słowa odszedł
od stolika. Tak po prostu. Chłopaki wówczas wymienili między sobą
zdezorientowane spojrzenia, jednak żaden z nich nic nie powiedzieli. Ja
natomiast tylko cicho się zaśmiałem. Bawiła mnie cała ta sytuacja. Co więcej,
miałem pewność, że tego wieczora on nie ukradnie mi już dziewczyny. Ani on, ani
nikt inny.
Kiedy McKagan wreszcie
zniknął, wydawało się, że już nic nie powstrzymuje mnie przed zrealizowaniem
mojego planu. Póki co nie zauważyłem jednak tych efektów, o których mówił Bazz.
Emmy bardziej zainteresowana była butelką wódki niż mną. Stwierdziłem więc, że
muszę wreszcie sam zacząć działać. Najpierw przysunąłem się nieco bliżej do
dziewczyny i zacząłem składać na jej szyi delikatne, zmysłowe pocałunki.
Następnie jedną dłoń położyłem na jej udzie i przesuwałem ją coraz bardziej w
górę. Liczyłem, że to ją podnieci i tym
samym zachęci do czegoś więcej.
- Emmy... – wyszeptałem
jej do ucha. – Chodźmy w jakieś bardziej ustronne miejsce.
- Nie teraz – odparła
mi na to. Tylko tyle. Dwa słowa.
Popatrzyłem na
nią zszokowany. Co? Jak to nie teraz? Nie mogłem tego pojąć. Czy ten durny
proszek nie działał? Kurwa mać, co poszło nie tak? Bach przecież mówił, że
będzie chętna. No faktycznie, zrobiła się bardziej chętna - na alkohol. Ale co
ze mną? Co z tym, na co czekałem przez cały wieczór? Co z seksem? Cholera
jasna, tak bardzo chciałem się z nią już kochać... Czy już naprawdę nic nie
było w stanie mi pomóc? Nawet ten proszek? Jak to możliwe? Kurwa, nic mi
dzisiaj nie wychodziło. Wszystko szlag trafił. Nic nie szło tak, jakbym chciał.
- Axl – powiedziała
nagle Emmy i, uśmiechając się, chwyciła mnie za rękę. – Ja chcę potańczyć.
Chodź. – Już wstawała i miała zamiar pociągnąć mnie za sobą, ale chwyciłem ją w
pasie i posadziłem z powrotem na miejscu.
- Skarbie,
tańczyłaś już przecież – odparłem ze zmęczeniem. Po pierwsze nie miałem ochoty
na tańczenie, a po drugie przecież i tak nie umiałem...
- Ale ja chcę
jeszcze! No chodź, proszę, Aaaaaxl!
- Emmy,
uspokój się. Jesteś pijana.
- Wcale nie
jestem pijana, pfff... O co ci, kurwa, chodzi? – powiedziała i miałem wrażenie,
że zaraz usłyszę jakiś tekst w stylu tego „odpieprz się”, które jeszcze
niedawno powiedziała do Duffa. Ona jednak po chwili z powrotem się uśmiechnęła.
– Axl, no chodź. Ja chcę tańczyć.
- Nie. – Nie
miałem zupełnie nastroju na to, żeby odpowiedzieć coś więcej.
- No dobra. To
sama będę tańczyć – oznajmiła i chwiejnym krokiem zaczęła wchodzić na stół.
- Co ty
robisz? – zapytałem, lustrując ją zdziwionym wzrokiem.
- Jak to, co?
Będę tańczyć! – Krzyknęła i już po chwili stała na stole, wyginając swoje ciało.
Kurwa mać, naprawdę
było z nią niedobrze. Tylko czy to wina tego proszku, czy może raczej alkoholu?
Miałem szczerą nadzieję, że nie moja. Tak czy siak, zaczynała już zdecydowanie za
bardzo szaleć. Cholera, nie mogłem jej przecież nigdzie puścić w takim stanie.
Bóg wie, co mogłaby zrobić, gdyby została sama. Jeszcze by sobie krzywdę
zrobiła. Jeśli jednak nie mogłem jej zostawić, to oznaczało, że musiałem ją wziąć ze sobą - do Hell House. Od razu się uśmiechnąłem na myśl o tym. W sumie
to nie był taki zły pomysł. Może jeszcze nawet nie wszystko było stracone. Mój
plan mógł jeszcze dojść do skutku.
- Ej,
chłopaki, zwijamy się do domu – zakomunikowałem momentalnie, jednak odniosłem
wrażenie, że nikt mnie specjalnie nie słuchał. – Izzy – zwróciłem się do
chłopaka, który chyba jako jedyny jeszcze w miarę trzeźwo myślał. – Do domu.
- Czemu?
- Bo tak – odparłem
i ruchem głowy wskazałem na Emmy, nadal przebywającą na stole. – Idź poszukać
Duffa.
On tylko kiwnął
głową i od razu skierował się w stronę baru. Po chwili wrócił z ledwo
przytomnym blondynem, uwieszonym mu na ramieniu. Steve pomógł podnieść się
Slashowi, który również nie był już zbyt trzeźwy, ja natomiast chwyciłem Emmy w
pasie i zdjąłem ją ze stołu. Raczej nie była z tego powodu specjalnie zadowolona,
ale za bardzo się nie opierała. Po chwili całą szóstką wyszliśmy z Troubadour.
Szliśmy dość
powoli; głównie dlatego, że spowalniał nas balast w postaci dwóch nawalonych
kolesi. Steve jeszcze jako tako dawał sobie radę ze Slashem, ale niesienie
zalanego w trupa Duffa nie było już dla Stradlina takim łatwym wyczynem,
zwłaszcza że McKagan przecież do najmniejszych nie należał. Z Emmy na szczęście
nie miałem większych problemów, bo zdążyła się trochę uspokoić. Szła nawet w
miarę sprawnie, podtrzymując się jedynie ręką, którą zarzuciła mi na szyję.
- Axl... – szepnęła
mi do ucha w pewnym momencie. – Gdzie my idziemy?
- Do Hell House,
kochanie.
- Mmm... tak?
No dobra – odparła nieco skołowana. – A macie tam coś do picia? I może
jakieś... łóżko?
Uśmiechnąłem
się pod nosem, kiedy to powiedziała. To był dobry pomysł, żeby zabrać ją ze
sobą do domu. Bardzo dobry.
- Coś się
znajdzie – zaśmiałem się.
- Kurwa mać,
pomóżcie mi trochę! – usłyszałem nagle za sobą.
Odwróciłem się
do tyłu i zobaczyłem, jak Izzy próbuje podnieść aktualnie leżącego na ziemi
Duffa. Blondyn widocznie stracił już ostatnie resztki przytomności i totalnie
odleciał.
- Axl,
przypilnuj na chwilę Slasha – powiedział Steven i zostawił kiwającego się na
wszystkie strony Hudsona na środku chodnika, żeby samemu pomóc Stradlinowi.
Ja jednak w
tej chwili miałem nieco inne rzeczy do roboty niż niańczenie Saula, ponieważ
Emmy zarzuciła mi również drugą rękę na szyję i stała tak totalnie na mnie
uwieszona.
- Axl... – mruczała
mi do ucha. – A wiesz, na co mam ochotę?
Wiem, na co ja mam ochotę – pomyślałem.
- Ja chcę...
- Axl! – krzyknęli
do mnie chłopaki, nie dając jej dokończyć tego, co chciała powiedzieć.
Przewróciłem
oczami i odwróciłem się do tyłu.
- Co, kurwa? –
zapytałem wkurzony, patrząc na Adlera, który nerwowo rozglądał się na boki.
- Gdzie jest
Slash?
- A co ja,
kurwa, jego niańka?
- Miałeś go
pilnować!
- Spokojnie.
Myślę, że w takim stanie raczej daleko nie uciekł – zaśmiałem się lekceważąco.
Adler tylko westchnął,
po czym zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu zaginionego Hudsona. Zaraz
jednak usłyszeliśmy jakieś ciche pojękiwanie, które dobiegało ze.... śmietników?
Razem ze Stevem skierowaliśmy się w tamtą stronę i po chwili zobaczyliśmy Slasha
rozwalonego między koszami.
- Eeeej! Kurwa,
pomocy!
No cóż,
niestety brak rowu w okolicy, więc musiał władować się między śmietniki. Ja się tylko zaśmiałem na ten widok, Adler
natomiast zaczął z powrotem przywracać Saula do pionu. Kiedy wreszcie mu się to
udało, znów wszyscy byliśmy w komplecie i mogliśmy iść dalej.
Po długiej i
wyczerpującej drodze w końcu dotarliśmy do Hell House. Stradlin od razu rzucił
Duffa na podłogę, obok kanapy, ale ten chyba nawet tego nie poczuł. Slash początkowo
miał zamiar poczołgać się jeszcze do kuchni po następną butelkę Jacka, ale było
to już chyba ponad jego siły, więc po prostu opadł na kanapę i poszedł spać. Emmy
natomiast prosiła, żebym przyniósł jej coś do picia, tak więc posadziłem ją na
kanapie i, mając nadzieję, że pod moją chwilową nieobecność nie zacznie znowu
szaleć, poszedłem do kuchni.
Gdy wróciłem,
dziewczyna na szczęście przebywała w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłem.
Kiedy tylko usłyszała moje kroki, odwróciła się, położyła ręce na oparciu
kanapy, a na nich głowę i patrzyła na mnie w bardzo uroczy, a jednocześnie
zmysłowy sposób. Posłałem jej półuśmiech, a następnie usiadłem obok i podałem
jej butelkę Nightraina, którą znalazłem w kuchni. Ona nie wzięła jednak nawet
jednego łyka napoju, tylko od razu odstawiła go na bok, po czym zarzuciła mi
rękę na szyję i ani się obejrzałem, a siedziała na moich kolanach i przeszywającym
spojrzeniem wpatrywała mi się w oczy. Byłem naprawdę zaskoczony takim nagłym
działaniem z jej strony, jednak to zaskoczenie w żadnym stopniu nie mogło się
równać z podnieceniem, którego doświadczałem. Jedyne, o czym w tym momencie
myślałem, to żeby ją zerżnąć. Czekałem na to przecież przez cały ten pierdolony
wieczór. Już się po prostu nie mogłem doczekać, aż w końcu będę mógł się z nią
pieprzyć.
Wyglądało na
to, że moje pragnienia chyba nareszcie miały zostać zaspokojone. Emmy jedną
dłoń trzymała na moim karku, wplecioną w moje włosy, drugą natomiast delikatnie
przejeżdżała po mojej klatce piersiowej. Chyba jeszcze na żadną dziewczynę nie
byłem tak napalony jak na nią w tamtej chwili. W jej oczach iskrzyła się
niespotykana zachłanność; nawet jej wzrok mówił „bierz mnie, do cholery”. Nie
zastanawiając się dłużej, chwyciłem ją w pasie i namiętnie pocałowałem. Czy
jakiekolwiek usta mogły mieć tak cudowny smak jak jej? Ona cała była tak
niesamowita, że wprost nie mogłem utrzymać rąk w jednym miejscu na jej ciele.
Moje dłonie powoli wędrowały po jej plecach i talii coraz niżej aż na pośladki.
Całowałem ją tak zachłannie, jakbym miał już nigdy w życiu tego nie robić,
jakby to była moja jedyna szansa na to.
W pewnym
momencie Emmy przerwała pocałunek i przeniosła swoje usta na moją szyję. Jej
ręka natomiast przesuwała się coraz bardziej w dół aż w końcu dotarła do mojego
krocza. Jęknąłem cicho, kiedy jej dłoń zacisnęła się w tamtym miejscu.
Wiedziałem już dobrze, czego chciała. Tym bardziej że chwilę potem zaczęła rozpinać
rozporek moich spodni.
- Nie tutaj –
wyszeptałem jej do ucha. – Chodźmy na górę.
Em jednak nie
zmieniła pozycji, tylko dalej majstrowała przy wcześniej wspomnianym miejscu i
składała ogniste pocałunki wzdłuż mojej szyi i karku. Wobec tego uznałem, że
teraz to ja muszę wziąć sprawy w swoje ręce – dosłownie. Zacisnąwszy mocniej
dłonie na jej pośladkach, podniosłem ją do góry i powędrowałem w stronę
schodów. Ona wówczas przerwała wszystkie wcześniejsze czynności i wtuliła się
we mnie mocno, oplatając ramiona wokół mojej szyi.
- Axl... chcę
się kochać – wyjęczała cicho – teraz.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i po chwili otwierałem już drzwi od mojej sypialni.
Gdy tylko
znaleźliśmy się w środku, powoli odstawiłem Emmy na nogi, cały czas trzymając
ją jak najbliżej siebie, po czym w mgnieniu oka wróciłem do całowania jej
miękkich ust. Ona nie pozostała mi dłużna i od razu zaczęła odwzajemniać
pocałunki z równą namiętnością, jednocześnie prawie całkowicie poddając się
mojemu dotykowi i pozwalając się obezwładnić moim dłoniom, bezkreśnie błądzącym
po jej ciele. Z tego powodu po chwili niekontrolowanie straciliśmy równowagę i
oboje wylądowaliśmy na łóżku, jednak nie spowodowało to przerwania naszych
czułości, a wręcz przeciwnie – sprawiło jedynie, że stały się one jeszcze
bardziej namiętne.
Mając teraz
większe pole manewru, mogłem swobodnie zająć się czymś więcej niż tylko ustami
Emmy. Przeniosłem się wówczas ze swoimi pocałunkami na szyję dziewczynę i
pomału schodziłem w dół, a ona w tym czasie mierzwiła delikatnie moje włosy i
mruczała mi cicho do ucha. Gdy byłem już wystarczająco blisko, chwyciłem zębami
ramiączko jej sukienki i powoli zsunąłem je z ramienia brunetki. Podobnie
zrobiłem zaraz z drugim. Powróciwszy na chwilę do jej ust, szybko rozpiąłem
suwak jej sukienki i zsunąłem ją z niej. Pozostało mi już tylko pozbyć się
bielizny dziewczyny. Zanim jednak to zrobiłem, Emmy wsunęła ręce pod moją
koszulkę i uniosła ją nieznacznie do góry. Postanowiłem jej pomóc i jednym
ruchem ściągnąłem ją z siebie, a ona już wtedy bez przeszkód mogła wodzić
dłońmi po mojej skórze. Po chwili nie wolniej pozbawiłem i ją górnej części
garderoby, a moim oczom ukazały się jędrne piersi brunetki. Od razu zasypałem
je masą zmysłowych pocałunków; delikatnie przygryzałem sutki. Jej ciche,
stłumione jęki dawały mi pewność, że podniecało ją to, jednak to był dopiero
początek z mojej strony – chciałem ją rozpalić do czerwoności.
Powędrowałem
ze swoimi pocałunkami jeszcze niżej, powoli, po jej brzuchu. Przejeżdżając ustami
i nosem po jej skórze, czułem, że na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka,
jakby już wiedziała, dokąd zmierzałem i co zamierzałem zrobić.
Podobnie jak
ramiączek sukienki, dolnej części bielizny również pozbawiłem ją przy pomocy
zębów. Wówczas leżała przede mną już zupełnie naga. Najpierw złożyłem jeszcze
jeden pocałunek tuż nad linią jej bioder, patrząc jej przy tym głęboko w
oczy, a następnie, ku swojemu ogromnemu zadowoleniu, powoli rozsunąłem jej nogi
i zagłębiłem wargi w jej kobiecości. Na początku drażniłem się z nią –
wykonywałem językiem okrężne ruchy, stopniowo zbliżając się do najważniejszego
punktu i jedynie czasami o niego zahaczając. Jęki Em z każdą sekundą robiły się
coraz głośniejsze i bardzo mnie to cieszyło, bo chciałem ją jak najbardziej
podniecić.
Kiedy
wiedziałem, że jest już niedaleko, przerwałem. Nie chciałem, żeby dochodziła
już teraz. Wolałem zostawić to na koniec. Już bez zbędnego pierdolenia się
zdjąłem spodnie i szybko wróciłem do początkowej pozycji. Włożyłem jeszcze dwa
palce w kobiecość dziewczyny, żeby mieć pewność, że jest już wystarczająco mokra.
Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym zagłębiłem się w jej wargi i jednym ruchem
wsunąłem się w nią. Głośny jęk Emmy i delikatny opór, który napotkałem, dały mi
do zrozumienia, że była dziewicą, tak więc początkowo starałem się być raczej
delikatny i robić to powoli. Z każdą sekundą moje podniecenie brało jednak górę
i coraz bardziej o tym zapominałem. Jej chyba też już to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie - głośne jęki i paznokcie wbijające się w moje plecy mówiły,
że było jej dobrze. Cholernie dobrze.
W pewnym
momencie wysunąłem się z niej i szybkim ruchem obróciłem dziewczynę na brzuch,
a następnie ponownie w nią wszedłem. Jedną rękę trzymałem na jej piersi, a
drugą wplotłem w jej włosy i delikatnie za nie pociągałem. Ustami muskałem jej
szyję, płatki uszu i usta, które obróciła w moją stronę. Czułem jej
przyspieszony oddech, słyszałem głośne jęki, co tylko potęgowało emocje i
podniecenie. Było mi naprawdę dobrze, tak dobrze, jak jeszcze nigdy.
W końcu
usłyszałem ostatni, najgłośniejszy jęk Emmy i sam poczułem, że szczytuję. Oboje
doszliśmy w tym samym momencie. To było
chyba najlepsze uczucie, jakiego w życiu doświadczyłem. I najlepsza w chwila –
bo z nią.
_________________________________________________________________________________ Witam, po miesiącu wreszcie jest ten przełomowy rozdział. Przepraszam, że tak długo go pisałam, ale to było mega trudne. Tak czy siak, jest. Napisałam.
Wybaczcie, ale z tej końcówki to mi wyszedł jakiś pornos. Chciałam tego uniknąć, no ale niestety nie wyszło. Liczę jednak na to, że nikt nie będzie się czuł jakoś specjalnie zgorszony po przeczytaniu tego.
Przepraszam też za to, że tyle tu przekleństw, ale wiadomo, to Axl się wypowiada, a jeszcze w większości był wkurzony, więc... samo tak wychodzi.
Chciałabym jeszcze serdecznie podziękować dwóm kochanym osobom: Starlight i MelanieRose. Dziękuję za pomoc przy tym rozdziale, zwłaszcza przy ostatniej scenie. Bez Was bym tego nie napisała.
Przypominam również, że jeśli ktoś ma do mnie jakieś pytania, to bardzo bym prosiła, żeby zadawać je na moim asku.
Chciałabym jeszcze serdecznie podziękować dwóm kochanym osobom: Starlight i MelanieRose. Dziękuję za pomoc przy tym rozdziale, zwłaszcza przy ostatniej scenie. Bez Was bym tego nie napisała.
Przypominam również, że jeśli ktoś ma do mnie jakieś pytania, to bardzo bym prosiła, żeby zadawać je na moim asku.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie miłe komentarze. :*
aaaaaa, jakie to zajebiste *.*
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć :* po prostu świetne.....czekam na kolejny rozdział.....ciekawe co to będzie jak Emmy się "ocknie"....czy będą z tego dzieci, bo nie użyli gumek?!
Życzę weny i pozdrawiam,
chyba już wiesz kto to ten "Anonimowy"
Świetny! :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie jak te proszki przestaną działać. Powiedz, że w kolejnym rozdziale nie okażę się, że Emmy rzuci Axla, bo pomyśli, że on ją zgwałcił. Moje życie straci sens XD
PS. Ja to ja w sensie Agata ;__;
Obiecałam być zła i niedobra, ale no kurwa tu się nie da! Nie mam za co Cię zjechać. Chyba, że za to, że tak długo nie było rozdziału :P
OdpowiedzUsuńAle jak już jest to jest pięknyyyy <3
Co prawda dziwnie to Axl rozegrał z tymi dragami, ale liczy się, że osiągnął zamierzony cel, co nie? :D
A ta scena to ojojoj :3 jaki tam pornos? Seks to seks haha :D
I pamiętaj, że ja z wielką chęcią Ci zawsze pomogę :*
Miałam nadzieje,ze Ci gorzej pójdzie a tu mi sie spodobało ;c
OdpowiedzUsuńhah nie no żartuje :* fajny,czekam cipko na kolejny :3 ( nie wierze,ze to pisze XD )
O boże... a ciekawe co zrobi Emmy jak te proszki przestaną działać ;) Jak zostawi Axl'a przez tą całą akcję to koniec świata .
OdpowiedzUsuńWow - masakra! :D Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Ale wiesz, że jestem pod mega wrażeniem. :D Ty to jednak umiesz dokładnie zrealizować akcję. Nie było momentu, w którym byłoby nudno, albo coś byłoby wyolbrzymione - NIE! Wszystko było w jak najlepszym porządku. Jeju, możesz w przybliżeniu określić kiedy będzie kolejny rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
~Wierna fanka...
Hmmm... Myślę, że następny będę pisać trochę krócej niż ten, ale nigdy nic nie wiadomo. Obstawiam, że za jakieś dwa tygodnie, ale na wszelki wypadek powiem jednak, że trzy. Naprawdę, bardzo bym jednak prosiła, żeby wszystkie pytania zadawać mi na ask'u.
UsuńHej , widzę , że próbowałaś komentować moje opowiadanie (http://welcome-to-the.blogspot.com/) , przepraszam za utrudnienia , musiałam wszystko ustawić do pionu i wprowadzić pewne poprawki ;)
UsuńAhh czytałam z zapartym tchem. Tak jak uprzedzałaś istny pornos...♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś nagłe napady euforii wywołane tajemniczą substancją Sebastiana. Ahhh... ale ten Axl niedobry! Kocham go takiego pożądliwego.
Mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam? ♥
Jeśli nie to teraz już to wiesz. Ten blog jest chyba moim ulubionym ;3
I jeszcze raz dziękuję za dedykacje i oczekuję następnego wpisu.
Your, Melanie Rose...
super rozdział! :) mam nadzieję, że Emmy nie rzuci Axla. czekaaaam na nowy :D
OdpowiedzUsuńKiedy nowy??
OdpowiedzUsuńW zakładce "Kontakt" masz link do mojego ask'a. Z niego się wszystkiego dowiesz ;)
UsuńAleż to jest piękne, jak zresztą cały ten blog. Dlaczego kuźwa wcześniej o nim nie wiedziałem...
OdpowiedzUsuńNieładnie. Wolałabym zostać z alkoholikami na dole... Em. Hał kud juuu?!
OdpowiedzUsuń