piątek, 3 października 2014

Rozdział 21: Welcome to the Jungle, baby! - część 1.


Była już ciemna noc, jednak wszystko rozświetlały latarnie i neony barów. Axl wyszedł z autobusu ubrany w luźną koszulę i czapkę z daszkiem założoną tył na przód. Żuł źdźbło słomy, a w ręku trzymał walizkę. Najpierw ją odstawił, rozejrzał się dookoła jakby przytłoczony wielkością Los Angeles, po czym z powrotem ją podniósł i chciał ruszyć przed siebie, ale został zatrzymany przez czarnowłosego, który najwyraźniej próbował mu coś sprzedać. Axl jednak zdecydowanym gestem odmówił i poszedł dalej. Wtem na jego drodze pojawiła się jakaś dziewczyna i pewnym krokiem przeszła obok, a Axl obejrzał się za nią wyraźnie zainteresowany. W kadrze widać było jednak wyłącznie jej nogi. Kim była ta dziewczyna? Och, to tylko ja.
- Cięcie! – krzyknął po chwili Nigel, reżyser teledysku. – Mamy to! Świetna robota chłopaki – powiedział zadowolony. – No i Emmy oczywiście. – Uśmiechnął się zaraz do mnie.
Również się uśmiechnęłam i ruszyłam do podstawionego przez kolesi z wytwórni busa, żeby przebrać się w swoje ciuchy, bo miałam już naprawdę dość tej niewiarygodnie krótkiej i obcisłej sukienki. Nawet jak na mnie i to, jak ostatnio się ubierałam, była ona stanowczą przesadą. No ale czego się nie robi dla dobra teledysku...
Po chwili z delikatnym skrępowaniem przeszłam obok Axla, który nadal nie przestawał się na mnie patrzeć, mimo że już skończyliśmy nagrywać tę scenę.
- Świetnie ci poszło, Emmy – odezwał się nagle, przez co niestety musiałam się zatrzymać. – Dobrze, że Slash zaproponował ci udział w teledysku. Pasujesz idealnie do tej sceny. – Uśmiechnął się do mnie.
Świetnie? Ja tylko przeszłam przez chodnik. To nie jest żaden wyczyn. Co więcej, było widać tylko moje nogi.
- Hmm… Dzięki – odparłam beznamiętnie, jednocześnie lustrując go chłodnym, przenikliwym spojrzeniem. Wyglądał, jakby czekał na jeszcze jakąś inną odpowiedź z mojej strony, ja jednak minęłam go już zupełnie obojętnie, nadal jednak dziwiąc się jego zachowaniu.
Ostatnio bardzo często zachowywał się właśnie w ten sposób. To znaczy, w stosunku do wszystkiego innego był zupełnie normalny, tylko do mnie zaczął się nagle odnosić tak jakoś miło i cały czas miał przylepiony do twarzy ten uśmiech. W dodatku miałam wrażenie, że gdzie byłam ja, tam pojawiał się też on. O co, do cholery jasnej, mu znowu chodziło? Nie mogłam tego pojąć. Najpierw zachowywał się tak, jakby chciał mnie zabić samym spojrzeniem, a teraz był niemożliwie miły. Skąd u niego ta nagła zmiana? Czyżby on jeszcze na coś liczył? Znowu chciał ze mną być? Wydawało mi się, że dałam mu jasno do zrozumienia, że między nami wszystko skończone. Jeśli jemu się wydawało, że tymi uśmieszkami i kolejnymi sztucznymi pochlebstwami był w stanie zmienić moje nastawienie, to chyba miał nierówno pod sufitem.
Zirytowana postępowaniem Rudego, chciałam najzwyczajniej w świecie wejść wreszcie do tego busa, zostałam jednak ponownie zatrzymana przy samym wejściu.
-Hej, Em, fajna kiecka! – usłyszałam za sobą głos Slasha. Odwróciłam się w drugą stronę i zgromiłam spojrzeniem jego oraz Adlera stojącego obok. Na twarzy obojga widniały głupie uśmieszki.
- Pierdol się, Hudson.
- Ej, no co chcesz? To miał być komplement – powiedział, uśmiechając się krzywo.
Pokazałam im środkowy palec na odchodnym, po czym weszłam do busa. Ku mojemu zadowoleniu spotkałam tam Duffa. Siedział na kanapie i brzdąkał fragment Jungle na basie.
- Hej – zagadałam, zdejmując z siebie skórzaną kurtkę i rzucając ją na siedzenie obok.
- O, cześć – odpowiedział, podnosząc głowę znad gitary. – Jak tam? Nagraliście już tę scenę?
- Taa, przy czym wszyscy oczywiście nie robili nic innego, tylko gapili się na mój tyłek – powiedziałam z dezaprobatą.
- No wiesz… w sumie fajna ta twoja sukienka, nie powiem - oznajmił, przyglądając mi się łakomym wzrokiem.
- Duff! – zawołałam oburzona i rozbawiona jednocześnie.
- No co? W końcu miałaś zagrać prostytutkę, prawda? Nieźle ci wyszło…
- No dzięki, naprawdę! – dodałam, śmiejąc się i kręcąc głową. Usiadłam obok niego i dałam mu kuksańca w ramię, ale on chyba nawet tego nie poczuł, a jedynie się zaśmiał. Po chwili wrócił do gry na basie, a ja z kolei, nie mając chyba nic innego do wyboru, sięgnęłam po Jacka Danielsa i nalałam go sobie do szklanki.
- W ogóle to po co ty tutaj siedzisz? – zapytałam się, po czym wzięłam łyk alkoholu. – Przecież i tak nie bierzesz dzisiaj udziału w żadnej scenie. Mógłbyś teraz robić co innego, a nie kisić się w tym busie.
- Niby tak, ale wiesz, zespół to zespół – Odparł i znowu przerwał grę. - To nasz wspólny teledysk, więc wszyscy musimy być obecni przy jego kręceniu. Popcorn też nie występuje na razie w żadnej scenie, ale gdzieś tam się szlaja. – Wzruszył ramionami. – Poza tym nie zostawiłbym cię samej w towarzystwie Axla ani Slasha.
- Czemu Slasha? – zapytałam zdziwiona, nie wspominając nawet o Rudzielcu, bo faktycznie nie chciałabym zostać sama w jego towarzystwie.
- Bo nigdy nie wiadomo, jaki popierdolony pomysł przyjdzie mu jeszcze do tej jego łepetyny.
- Co dokładnie masz na myśli?
- No nie wiem, mógłby na przykład kazać ci się rozebrać do naga i opleść wężami czy coś w stylu. – Oboje się zaśmialiśmy. – A myślę, że raczej wolałabyś tego uniknąć.
Kiedy tylko skończyliśmy rozmawiać, poszłam przebrać się w swoje ciuchy i od razu po tym wyciągnęłam Duffa na zewnątrz, żeby nie siedział w tym busie tak sam. Rozejrzałam się dookoła i po drugiej stronie ulicy zauważyłam ekipę filmową rozstawioną dookoła Slasha, który siedział sobie na chodniku pod witryną sklepową, oczywiście popijając Danielsa prosto z butelki. Za Hudsonem na wystawie stały telewizory, na których wyświetlona została nagrana wczoraj scena. Axl siedział tam przyczepiony do krzesła w kaftanie bezpieczeństwa i zmuszany był do oglądania fragmentów serii Oblicza Śmierci. Rzeczywiście wyglądał jak człowiek obłąkany. Swoją drogą ciekawy pomysł. Jak się domyślałam, pewnie autorstwa tego najbardziej obłąkanego z zespołu.
Gdy odwróciłam wzrok telewizorów, zauważyłam Izzy’ego oraz Axla - stali pod ścianą niedaleko i palili papierosy. Duff najwyraźniej też ich dostrzegł i zaraz ruszył w tamtym kierunku, a ja, chcąc, nie chcąc, poszłam za nim.
- Hej – rzucił blondyn, kiedy już staliśmy obok chłopaków. – Jak tam kręcenie?
- Zajebiście – odpowiedział od razu Axl z ogromnym entuzjazmem. – Oglądaliśmy przed chwilą ujęcia z kamer i wyszło naprawdę genialnie. Kadry są bezbłędne, jakość świetna i w ogóle wszystko wygląda dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem – mówił wyraźnie dumny. - A Emmy prezentuje się tam naprawdę rewelacyjnie – dodał i posłał mi uśmiech.
- Taa, wyszło nieźle – dodał Izzy, po czym strzepnął popiół ze swojego papierosa.
- No to świetnie. Też pójdziemy potem obejrzeć. I zobaczyć Emmy w akcji. – Popatrzył na mnie ze śmiechem.
- Taa, chodźmy podziwiać moje nogi w roli prostytutki – odparłam z ironią.
- Oj, no daj spokój, Em. Nie złość się – powiedział, widząc moją lekko naburmuszoną minę, po czym objął mnie ramieniem i delikatnie przytulił.
Przewróciłam oczami, ale zaśmiałam się lekko. Zauważyłam, że za to mina Rudego jakoś nagle dziwnie zrzedła albo nawet posmutniała. Kiedy jednak zdał sobie sprawę z tego, że na niego patrzyłam, odwrócił wzrok od mojej twarzy i wbił go w ziemię. Ja z kolei zaraz wyrwałam się z objęć McKagana i włożyłam dłoń do kieszeni kurtki w poszukiwaniu moich papierosów, ale po chwili z przykrością stwierdziłam, że niestety ich tam nie było. Kurwa.
- Eee… Chłopaki, użyczylibyście mi może fajek? – zapytałam z lekkim skrępowaniem.
Wtedy Axl nagle podniósł głowę do góry i ponownie się do mnie uśmiechnął.
- Jasne, możesz wziąć moje - powiedział, wyciągając z kieszeni paczkę Marlboro.
No tak, wiedziałam. Cóż, niechętnie, ale jednak postanowiłam wziąć od niego jednego papierosa. Pech chciał jednak, że gdy wyjmowałam go z paczki, przypadkowo musnęłam przy tym palcami dłoń Rose’a. Lekko drgnęłam, po czym szybko cofnęłam rękę i spojrzałam na niego speszonym i jednocześnie przerażonym wzrokiem. On jednak nadal się uśmiechał. Ja z kolei zaraz wbiłam spojrzenie w ziemię, powiedziałam ciche „dzięki”, po czym włożyłam sobie papierosa do ust, podpaliłam go i już się nie odezwałam.
Przez głowę przelatywały mi potem tysiące myśli. Dlaczego tak zareagowałam na całą tę sytuację? Przecież to był tylko niewinny dotyk… a czułam, jakby raził mnie prądem. Zupełnie tak jak kiedyś. Co to w takim razie miało oznaczać? Czy ja… mogłam jeszcze cokolwiek do niego czuć? Ah, więc może po prostu tylko sobie ubzdurałam, że on znowu chciał ze mną być. Może to tylko moja chora podświadomość płatała mi figle, a on po prostu próbował być dla mnie miły. Jezu, ale ze mnie idiotka.

***

Tego samego dnia pojechaliśmy jeszcze do Park Plaza Hotel, żeby nagrać jedną, krótką scenę. Menadżer chłopaków, Alan wynajął tam na dzisiaj jeden z apartamentów. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, jak to zrobił, skoro budżet na teledysk był taki, że praktycznie go nie było, a hotel był masakrycznie drogi, ale nie wnikałam w szczegóły, bo to w końcu nie moje pieniądze.
 Kiedy tam dotarliśmy, było już grubo po 22:00, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował, bo chłopaki i tak często chodzili spać dopiero w godzinach porannych.  Weszliśmy na jedno z ostatnich pięter i ekipa zaraz wpakowała się do jakiegoś bajeranckiego pokoju. Zaczęli tam wnosić cały swój sprzęt, więc ja i Gunsi usiedliśmy sobie w holu pod ścianą, a Axl z kolei poszedł się przebrać. Po jakimś czasie okazało się jednak, że nie mógł sobie poradzić z natapirowaniem sobie włosów (przyszedł do nas ze szczotką utkwioną w jego rudych kłakach), więc Izzy musiał polecieć mu na pomoc. Ja, wspólnie z Duffem, Slashem i Popcornem, siedziałam nadal w tym samym miejscu i, popijając Danielsa, obserwowałam technicznych wnoszących do apartamentu to nowe sprzęty, w tym kilka telewizorów. Po chwili na korytarzu pojawił się również reżyser i skierował się w naszą stronę.
- Hej, chłopaki! – zawołał. – Właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł i chyba mam dla was propozycję. Co wy na to, żeby w tej scenie dać ujęcia z jakąś ładną dziewczyną?  Wiem, że było już ujęcie z Emmy i wyszło naprawdę dobrze, ale w sumie… było widać jedynie nogi. A może teraz dalibyśmy całą laskę, co? Mogłaby na przykład leżeć na łóżku w jakiejś skąpej bieliźnie czy coś w tym stylu – powiedział wyraźnie przekonany do swojej wizji. – Oczywiście, jeżeli chcecie, to w tej scenie również może zagrać Emma – dodał po chwili. – Co ty na to Emmy? Ja sądzę, że wyglądałabyś naprawdę świetnie.
Mhm… Miałabym leżeć na łóżku ubrana jedynie w jakieś ledwo zakrywające tyłek gacie i może jeszcze z cyckami na wierzchu? Tak, i co jeszcze?
- Dzięki, Nigel, ale chyba tym razem sobie daruję – odparłam, uprzedzając chłopaków przed zbyt wczesnym zaangażowaniem się w ten plan. – Myślę, że moje nogi wystarczą w tym teledysku.
- Ej, no nie, czekaj! – zawołał  Slash, który najwidoczniej się jednak zaangażował. – To jest naprawdę dobry pomysł. Jesteś przekonana, że nie chcesz w tym zagrać?
- Tak, jestem pewna.
- A gdybyś nie miała na sobie tej skąpej bielizny? Hmm… O już wiem! Powiedz mi, Emmy, lubisz węże? – zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Nie! – krzyknęłam równo z Duffem.
- Ej, nie, no czemu? – Oburzył się Hudson.
- Dobra, może po prosto weźmiemy kogoś innego, co? – zaproponował McKagan.
- No ale kogo ty chcesz wziąć? – zapytał Saul. – Nie mamy ani czasu, ani kasy, żeby znaleźć teraz jakąś inną, fajną laskę – westchnął i wziął dużego łyka ze swojej butelki.
W tym czasie Nigel nadal stał obok nas i patrzył się zakłopotany na chłopaków. Z pewnością też wiedział, że wynajęcie kogoś innego jest praktycznie niemożliwe, ale nie przyznawał tego otwarcie. Nie chciał też pewnie rezygnować ze swojego genialnego planu.
- No dobra, to może wy się namyślcie i, jak coś postanowicie, to dajcie mi znać – powiedział, po czym ruszył w kierunku wynajętego przez Alana apartamentu. – Emmy, zastanów się jeszcze, naprawdę – rzucił krótko, zanim wszedł do środka.
Każdy z chłopaków westchnął głośno. Potem siedzieli już cicho i mogłoby się wydawać, że faktycznie myśleli, jak rozwiązać ten problem, ale w rzeczywistości chyba zajęli się po prostu swoimi butelkami. Ja, nie mając nic lepszego do roboty, zrobiłam to samo, mimo że ostatnimi czasy jakoś nie piłam alkoholu. W dodatku Izzy i Axl nadal nie wracali, co oznaczało, że chyba nikt nie mógł już wpaść na żaden sensowny pomysł.
- Hej! – zawołał w pewnym momencie Steven, jakby nagle go olśniło. – Weźmy Julie Angel! Ona ma niezły tyłek!
Jak się potem dowiedziałam Steven pomieszkiwał kiedyś u tej Julie i jej przyjaciółki. Znał ją dość dobrze, a dodatkowo nie mieszkała daleko stąd, więc pomysł Adlera wydawał się całkiem możliwy do zrealizowania. Pudel po chwili skoczył do telefonu i zadzwonił do Julie, a ona najwyraźniej musiała się zgodzić, bo słyszałam, jak mówił, że będą po nią za dziesięć minut.
Niedługo potem w końcu wrócił Izzy razem z Axlem w mocno natapirowanych włosach i skórzanych spodniach zamiast tego poprzedniego prowincjonalnego stroju. Kiedy wszystko było już gotowe, a chłopaki przywieźli Julie na miejsce, wreszcie można było zacząć nagrywanie. Duff usiadł na jakimś krześle z gitarą i coś sobie na niej pobrzdąkał, Julie i Steven oboje w samej bieliźnie położyli się na łóżku, a Axl usiadł na jego krawędzi i ponownie oglądał na kilku telewizorach fragmenty z serii Oblicza Śmierci. Ogólnie wyszło więc na to, że nagrywanie zajęło nam krócej niż same przygotowania do niego. Cieszyłam się jednak, bo oznaczało to, że wreszcie mogłam iść do domu i położyć się spać po tym ciężkim, długim dniu.

***

-  Ale oni naprawdę będę tutaj nagrywać? Tutaj, w naszym studiu? Prawdziwy rockowy zespół z krwi i kości?
Siedziałam sobie z Caroline na ławce przy jednym z wyjść budynku i spalałam papierosa, słuchając trajkotania blondynki. Akurat była przerwa pomiędzy jedną z prób. Czekałam, aż wreszcie przyjadą chłopaki z całą ekipą, bo dzisiaj mieli nagrywać scenę w studiu. Powiedziałam o tym Collins, co chyba jednak było błędem, bo już od kilku minut zachwycała się tym faktem, a w jej wykonaniu jak zwykle było to mocno denerwujące.
- Tak, przecież już ci to mówiłam – odpowiedziałam już chyba po raz setny na jej pytanie. – Nie wiem w ogóle, czym ty się tak zachwycasz. Widziałaś już przecież jednego z nich.
- No tak, wiem, ale teraz będą wszyscy i w dodatku będą grać! Przecież to takie świetne!
- Jesteśmy w L.A., tutaj dużo osób to robi – odparłam jej na to, bo nadal nie widziałam w tym nic niesamowitego. – Codziennie są jakieś koncerty, zespołów jest przecież mnóstwo.
- Tak? - zapytała najwyraźniej zdziwiona moimi słowami. - Noo… no, może i tak. Nie wiem zresztą. Nie byłam jeszcze nigdy na żadnym koncercie.
Eh, no tak, o czym ja w ogóle mówiłam... Przecież to logiczne, że ona nie była nigdy nawet w żadnym klubie ani barze, co dopiero jeszcze na jakimś koncercie. Cóż, widać Sunset to nie jest miejsce dla takich ludzi.
- Ty to dopiero masz fajnie! – powiedziała po chwili. – Nie dość, że osobiście znasz takich ludzi, to jeszcze z nimi mieszkasz. To pewnie musi być niesamowite! Życie razem z prawdziwymi rockmenami… - mówiła rozmarzona.
- Wiesz, to nie do końca…
- W ogóle twoje życie musi być takie ekscytujące! – Nie dała mi nawet niczego powiedzieć, tylko nawijała dalej. – Możesz robić wszystko, na co tylko masz ochotę i nikt ci nie zabroni! Zupełna wolność!
- Nie, to nie jest… - Chciałam ją uświadomić, że to co mówi nie jest w zupełności prawdą, ale znowu mi przerwała:
- Imprezy, koncerty, włócznie się nocami po całym mieście, a wokół ciebie alkohol, narkotyki i sami bajecznie przystojni rockmeni! To dopiero musi być wspaniałe! Taka beztroska! Życie idealne! Jejku, też bym tak chciała…
Dobra, stop. Że co, kurwa? Beztroska?  Życie idealne? Co ta mała sobie, do cholery jasnej, wyobrażała? Że ja żyłam w jakiejś krainie tęczy czy co? Przecież ona nie wiedziała dosłownie nic ani o prawdziwym życiu, ani o mnie. W jakiś sposób niesamowicie mnie to wtedy wkurzyło.
- Tak? Naprawdę? – Zaśmiałam się ironicznie. - Uważasz, że moje życie jest takie piękne? No to mnie teraz posłuchaj, m a ł a – powiedziałam, ostro wypowiadając ostanie słowo. - Wiesz, czemu tutaj przyjechałam? Nie, nie dlatego, że miałam taki kaprys, chciałam być wolna czy coś. Przyjechałam, bo moja matka była prostytutką i mnie nienawidziła, a ojciec wyprowadził się, kiedy byłam jeszcze mała. Chciałam go odnaleźć, ale nie dość, że mi się to nie udało, to jeszcze mnie okradli i byłam kompletnie bez grosza przy duszy. Musiałam przez to później tańczyć na rurze w klubie nocnym przed tłumem niewyżytych facetów, śliniących się na mój widok, za co i tak dostawałam tyle kasy, że ledwo starczało mi na płacenie czynszu. Pewnie się teraz zastanawiasz, czemu mieszkam u tych cudownych rockmenów, co? Bo tak się składa, że przez jednego z nich straciłam i pracę, i mieszkanie – powiedziałam, patrząc prosto w te jej niewinne, dziecięce oczy. - I mogłabym być teraz bezdomna, a nie jestem tylko dlatego, że jeden z nich jest moim przyjacielem z dzieciństwa i pozwolił mi zamieszkać w ich domu, który tak przy okazji jest zniszczoną ruderą. A chłopaki i tak praktycznie nie mają żadnej kasy – dodałam, aby zupełnie zburzyć te jej fałszywe wyobrażenia.  - I co? Nadal uważasz, że moje życie jest takie piękne, cudowne i niesamowite? Bo ja nie. Ty nic nie wiesz o prawdziwym życiu, dziecko. Lepiej zostań w tej swojej willi.
Kiedy zakończyłam mój impulsywny i pełen jakiejś nieopanowanej złości monolog, zauważyłam, że Collins wpatrywała się we mnie z jednoczesnym zdziwieniem, zmieszaniem i chyba nawet przerażeniem. Tkwiła jeszcze przez chwilę w takim stanie, a potem nagle się… rozpłakała. Jej reakcja kompletnie mnie zszokowała. Patrzyłam się na nią ze dziwieniem i zupełnie nie wiedziałam, co mam teraz zrobić.
- Eee… Caroline?
- Ja… ja przepraszam – wyjąkała po chwili przez łzy. – Nie wiedziałam, że było ci tak ciężko. Nie chciałam cię urazić, naprawdę – powiedziała, po czym przetarła dłonią oczy. – Jest mi naprawdę bardzo przykro, że całe twoje życie wyglądało właśnie tak, jak mówisz. Przepraszam, serio. Ja po prostu… Nie miałam pojęcia…
Wydawało mi się, że płakała coraz bardziej, ale zupełnie nie wiedziałam dlaczego. A może to ja po prostu byłam za ostra?
- No… dobra. W porządku, już nie płacz – rzuciłam kilka słów, ale pocieszanie ludzi nigdy mi jakoś specjalnie nie wychodziło. – Ehh… No może trochę przesadziłam, wybacz – dodałam po chwili z lekkim oporem, widząc, że płacz dziewczyny nie ustaje.
- Nie… - Pociągnęła nosem. – Nie, pewnie masz rację. Nic nie wiem o prawdziwym życiu. W końcu jestem tylko bogatą, rozpieszczoną dziewczynką, nie? No nie patrz tak na mnie, wiem, że wszyscy tak myślą – powiedziała, zapewne widząc mój nieco skonsternowany wyraz twarzy. – I pewnie to prawda. – Westchnęła. – Ale wiesz co? – Zaśmiała się cicho i obtarła łzy. - Czasami naprawdę wolałabym nie mieć kasy, spać w jakieś zatęchłej melinie i spędzać każdy dzień w podrzędnych barach z alkoholikami i ćpunami niż mieć takie życie jak teraz. Jasne, mam kasę, ale co z tego? Chciałabym być jak normalni ludzie. Być wolna. Móc sama o sobie decydować. Ale moi rodzice najwyraźniej zaplanowali całe moje życie za mnie już w dniu mojego poczęcia. Odkąd pamiętam, zawsze miałam być gwiazdą. Zamiast spędzać czas na placu zabaw jak normalne dziecko, chodziłam na castingi. A moich rodziców i tak praktycznie nigdy na nich nie było, tak samo zresztą jak w domu. Moja mama jest aktorką, a tata reżyserem filmowym, więc rozumie się samo przez się, że ciągle gdzieś wyjeżdżają. A ja z kolei ciągle spędzałam czas z niańkami, starając się być idealna, bo tego chyba właśnie oczekiwali ode mnie rodzice. Wiesz, że nie mam przez to nawet żadnych przyjaciół? Nikogo, zupełnie. Chociaż w sumie dlaczego ja się dziwię? I tak mnie przecież nikt nie lubi.
Słuchałam tego, co mówiła, słuchałam i słuchałam… i doszłam do wniosku, że jednak faktycznie przesadziłam. Cholera, tyle już w życiu przeszłam, a ludzie nadal nie przestawali mnie zadziwiać. Cóż, może nie wiedziała nic o prawdziwym życiu, ale jednak też miała swoje własne. A najwyraźniej wcale nie było on takie idealne, jak mogłoby się wydawać. A więc wyszło na to, że chyba źle ją na początku oceniłam.
- Mnie też nikt nie lubi – odpowiedziałam, wzruszają ramionami i uśmiechnęłam się krzywo.
- Wcale że nie. Ja cię lubię.
________________________________________________________________________________
         Witam Was po pierwszym miesiącu roku szkolnego 2014/2015! Tak, jak widzicie, wcale nie umarłam, nadal żyję, piszę i wcale nie zamierzam porzucać bloga. Więc jeśli ktoś miał takie przeczucia, to proszę je jak najprędzej odrzucić w niepamięć, bo jestem tu i mam się dobrze.
          Rozdział nie jest pełny ze względu na fakt, że po raz kolejny wyszedł za długi, a musiałam Wam go podać w formie ilościowo przystępnej do przeczytania, tak więc na razie jest tylko część pierwszą. Część drugą dodam, gdy tylko ją skończę i ostatecznie dopracuję. Dodatkowo przed jej dodaniem możecie się również spodziewać aktualizacji opisu bohaterów.
          Nie jest może jakoś niesamowicie, ciekawie i w ogóle, ale mi się żadne moje ostatnie rozdziały jakoś nie podobają, więc może jednak się mylę. No ale mieli nagrywać teledysk, to nagrywają. No i jest Emmy i Axl. Czyli teoria jest taka, że powinno być gites. Ale to tylko teoria.
          Na koniec tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, poinformuję, że od pewnego czasu macie możliwość zadawania pytań na asku nie tylko mi, ale również naszej głównej bohaterce. Tak więc pytajcie śmiało, Emmy na pewno z chęcią odpowie: http://ask.fm/emmyparadisecity
          Serdecznie pozdrawiam. :*

9 komentarzy:

  1. Ow. Jakiś taki... Miły ten rozdział. No nie wiem. Takie odniosłam wrażenie. Taka ciepła atmosfera, może przez tego Axla, który nagle stał się taki przyjemny dla Emmy.
    Ale... Emmy ma być z Duffem! Nie dla Axla! 3 razy tak dla McKagana!
    No to ja czekam na kolejny rozdział i życzę weny. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. 6 razy tak dla Axla! :)
    A no miły ten rozdział, a czy to nie fajnie? Bo ostatnimi czasy te rozdziały takie smętne i w ogóle, a ty nagle taki "przyjemniasty". Ale nadal czekam na jakiś zwrot akcji. ;)
    I tak, jestem w team Axl, ale to aż dziwne, że jest taki miły :ooo
    Ogólnie rozdział fajny, ale, oh, dlaczego podzieliłaś go na 2 części, TAK BARDZO TRZYMASZ W NIEPEWNOŚCI.
    :**

    OdpowiedzUsuń
  3. 12 razy tak dla Duff'a. Tyle w temacie :) Rozdział super jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest to czego oczekiwałam!!! :x czekam na kolejną część tego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Niee no, Duff jest przyjacielem z dzieciństwa, no nie mogą byc razem, bo to moze wszystko spieprzyć i te wszystkie lata pójdą się jebać, a tego chyba nie chcemy, hm?
    Ale rozdzial, rozdział jest fajny, podoba mi się, taki jak mówią osoby na górze, taki miły i przyjemny. To widać, że Emma i Axl ciągle cos do siebie czują noo! Ale oczywiście z Chiny się do tego nie przyznają, "Przecież on/ ona mnie juz nie kocha" yhm, jaasne..., ale wyczuwam jakiś zwrot akcji, nie mam kompletnie pomysłu jaki no, ale to twoja rola ;D :*
    Także z wielką przyjnością czytam twojego bloga, baaaardzoo mi się podoba *.*
    Pozdrawiam i życzę weny
    Julka

    Ps Wybacz, nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, ehh, no dobra, mam nadzieje że coś z niego zrozumiesz ;) :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie dlatego i ja nie chcę, by Duff i Emmy byli razem. No nie pasuje mi do niej przyjaciel z dzieciństwa ;/ Prędzej bym go z Caroline zeswatała ;) btw:Na początku jej postać mnie irytowała, ale tu zaczyna się robić coraz ciekawsza...

      Usuń
  6. Ja zawsze byłam, jestem i będę za Duffem...ale już się pogodziłam, że nie będą razem...i o ile Axl będzie się zachowywać tak jak tu to może jakoś go zniose, choć w sumie...nie no Axl jest spoko...tyle w tym temacie...rozdział fajny...trochę mało emocjonujący ale fajnie się czytało...
    Czekam na dalszą część ❤
    ~NieszczęśliwieZakochana

    OdpowiedzUsuń
  7. Na wstępie chciałabym Ci oznajmić, że Cię podziwiam za to, że znajdujesz czas i ochotę na pisanie tego opowiadania :D

    A co do rozdziału, to tak jak napisałaś jest gites ;)
    Fajnie opisałaś kręcenie teledysku (ja nigdy tego nie umiałam, więc tym większe brawa z mojej strony). Kurcze... aż dziwne jest to, że Axl potrafi być dla kogoś miły... Ahh co ta miłość robi z człowiekiem :P
    Nie wiem czemu, ale ja jakoś z niecierpliwością czekam na rozwój akcji ze Slashem i Caroline w rolach głównych :D
    I przypominam o mojej prośbie o znalezienie dziewczyny dla Izzy'ego, bo jakoś go tu mało! :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się, że bardzo miły rozdział- może dlatego, że czytając go miałam cały czas zaciesz na ryju. Dalej nie przepadam za Caroline, ale podoba mi się pomysł swatania jej z Duffem, bo Blondas z Emm... to by się nie udało. Cóż...Axl jest jedynym moim idolem, którego kocham, ale nie chciałabym go za nic w świecie spotkać na żywo. Może Emmy go ustatkuje... Czytasz "Patrząc Jak Krwawisz", co nie? Fajnie byłoby gdybyś dodała Motley Crue, albo konflikt Gunsów z Poison, może byto inie co ożywiło akcję, bo zauważyłam, że u Ciebie ( oczywiście nie chcę nikogo obrazić, kocham Twoje opowiadania) Gunsi siedzą na dupie i nigdzie nie wychodzą. Nie chcę tu kozaczyć, bo sama dopiero zaczynam, ale tak mi się wydaje, że fajnie byłoby...
    Swoją drogą dla zaiteresowanych zostawie linka do mojego bloga:
    http://straight--to--hell.blogspot.com

    A Tobie kochana życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.