Była już
ciemna noc, jednak wszystko rozświetlały latarnie i neony barów. Axl wyszedł z
autobusu ubrany w luźną koszulę i czapkę z daszkiem założoną tył na przód. Żuł
źdźbło słomy, a w ręku trzymał walizkę. Najpierw ją odstawił, rozejrzał się
dookoła jakby przytłoczony wielkością Los Angeles, po czym z powrotem ją
podniósł i chciał ruszyć przed siebie, ale został zatrzymany przez
czarnowłosego, który najwyraźniej próbował mu coś sprzedać. Axl jednak
zdecydowanym gestem odmówił i poszedł dalej. Wtem na jego drodze pojawiła się
jakaś dziewczyna i pewnym krokiem przeszła obok, a Axl obejrzał się za nią
wyraźnie zainteresowany. W kadrze widać było jednak wyłącznie jej nogi. Kim
była ta dziewczyna? Och, to tylko ja.
- Cięcie! – krzyknął
po chwili Nigel, reżyser teledysku. – Mamy to! Świetna robota chłopaki – powiedział
zadowolony. – No i Emmy oczywiście. – Uśmiechnął się zaraz do mnie.
Również się
uśmiechnęłam i ruszyłam do podstawionego przez kolesi z wytwórni busa, żeby
przebrać się w swoje ciuchy, bo miałam już naprawdę dość tej niewiarygodnie
krótkiej i obcisłej sukienki. Nawet jak na mnie i to, jak ostatnio się ubierałam,
była ona stanowczą przesadą. No ale czego się nie robi dla dobra teledysku...
Po chwili z
delikatnym skrępowaniem przeszłam obok Axla, który nadal nie przestawał się na
mnie patrzeć, mimo że już skończyliśmy nagrywać tę scenę.
- Świetnie ci
poszło, Emmy – odezwał się nagle, przez co niestety musiałam się zatrzymać. –
Dobrze, że Slash zaproponował ci udział w teledysku. Pasujesz idealnie do tej
sceny. – Uśmiechnął się do mnie.
Świetnie? Ja
tylko przeszłam przez chodnik. To nie jest żaden wyczyn. Co więcej, było widać
tylko moje nogi.
- Hmm… Dzięki
– odparłam beznamiętnie, jednocześnie lustrując go chłodnym, przenikliwym
spojrzeniem. Wyglądał, jakby czekał na jeszcze jakąś inną odpowiedź z mojej
strony, ja jednak minęłam go już zupełnie obojętnie, nadal jednak dziwiąc się
jego zachowaniu.
Ostatnio bardzo
często zachowywał się właśnie w ten sposób. To znaczy, w stosunku do
wszystkiego innego był zupełnie normalny, tylko do mnie zaczął się nagle
odnosić tak jakoś miło i cały czas miał przylepiony do twarzy ten uśmiech. W
dodatku miałam wrażenie, że gdzie byłam ja, tam pojawiał się też on. O co, do
cholery jasnej, mu znowu chodziło? Nie mogłam tego pojąć. Najpierw zachowywał
się tak, jakby chciał mnie zabić samym spojrzeniem, a teraz był niemożliwie
miły. Skąd u niego ta nagła zmiana? Czyżby on jeszcze na coś liczył? Znowu
chciał ze mną być? Wydawało mi się, że dałam mu jasno do zrozumienia, że między
nami wszystko skończone. Jeśli jemu się wydawało, że tymi uśmieszkami i
kolejnymi sztucznymi pochlebstwami był w stanie zmienić moje nastawienie, to
chyba miał nierówno pod sufitem.
Zirytowana
postępowaniem Rudego, chciałam najzwyczajniej w świecie wejść wreszcie do tego
busa, zostałam jednak ponownie zatrzymana przy samym wejściu.
-Hej, Em,
fajna kiecka! – usłyszałam za sobą głos Slasha. Odwróciłam się w drugą stronę i
zgromiłam spojrzeniem jego oraz Adlera stojącego obok. Na twarzy obojga
widniały głupie uśmieszki.
- Pierdol się,
Hudson.
- Ej, no co
chcesz? To miał być komplement – powiedział, uśmiechając się krzywo.
Pokazałam im
środkowy palec na odchodnym, po czym weszłam do busa. Ku mojemu zadowoleniu
spotkałam tam Duffa. Siedział na kanapie i brzdąkał fragment Jungle na basie.
- Hej – zagadałam,
zdejmując z siebie skórzaną kurtkę i rzucając ją na siedzenie obok.
- O, cześć – odpowiedział,
podnosząc głowę znad gitary. – Jak tam? Nagraliście już tę scenę?
- Taa, przy
czym wszyscy oczywiście nie robili nic innego, tylko gapili się na mój tyłek – powiedziałam
z dezaprobatą.
- No wiesz… w
sumie fajna ta twoja sukienka, nie powiem - oznajmił, przyglądając mi się
łakomym wzrokiem.
- Duff! – zawołałam
oburzona i rozbawiona jednocześnie.
- No co? W
końcu miałaś zagrać prostytutkę, prawda? Nieźle ci wyszło…
- No dzięki,
naprawdę! – dodałam, śmiejąc się i kręcąc głową. Usiadłam obok niego i dałam mu
kuksańca w ramię, ale on chyba nawet tego nie poczuł, a jedynie się zaśmiał. Po
chwili wrócił do gry na basie, a ja z kolei, nie mając chyba nic innego do
wyboru, sięgnęłam po Jacka Danielsa i nalałam go sobie do szklanki.
- W ogóle to
po co ty tutaj siedzisz? – zapytałam się, po czym wzięłam łyk alkoholu. –
Przecież i tak nie bierzesz dzisiaj udziału w żadnej scenie. Mógłbyś teraz
robić co innego, a nie kisić się w tym busie.
- Niby tak,
ale wiesz, zespół to zespół – Odparł i znowu przerwał grę. - To nasz wspólny
teledysk, więc wszyscy musimy być obecni przy jego kręceniu. Popcorn też nie
występuje na razie w żadnej scenie, ale gdzieś tam się szlaja. – Wzruszył
ramionami. – Poza tym nie zostawiłbym cię samej w towarzystwie Axla ani Slasha.
- Czemu
Slasha? – zapytałam zdziwiona, nie wspominając nawet o Rudzielcu, bo faktycznie
nie chciałabym zostać sama w jego towarzystwie.
- Bo nigdy nie
wiadomo, jaki popierdolony pomysł przyjdzie mu jeszcze do tej jego łepetyny.
- Co dokładnie
masz na myśli?
- No nie wiem,
mógłby na przykład kazać ci się rozebrać do naga i opleść wężami czy coś w
stylu. – Oboje się zaśmialiśmy. – A myślę, że raczej wolałabyś tego uniknąć.
Kiedy tylko skończyliśmy
rozmawiać, poszłam przebrać się w swoje ciuchy i od razu po tym wyciągnęłam
Duffa na zewnątrz, żeby nie siedział w tym busie tak sam. Rozejrzałam się
dookoła i po drugiej stronie ulicy zauważyłam ekipę filmową rozstawioną dookoła
Slasha, który siedział sobie na chodniku pod witryną sklepową, oczywiście popijając
Danielsa prosto z butelki. Za Hudsonem na wystawie stały telewizory, na których
wyświetlona została nagrana wczoraj scena. Axl siedział tam przyczepiony do
krzesła w kaftanie bezpieczeństwa i zmuszany był do oglądania fragmentów serii Oblicza Śmierci. Rzeczywiście wyglądał
jak człowiek obłąkany. Swoją drogą ciekawy pomysł. Jak się domyślałam, pewnie
autorstwa tego najbardziej obłąkanego z zespołu.
Gdy odwróciłam
wzrok telewizorów, zauważyłam Izzy’ego oraz Axla - stali pod ścianą niedaleko i
palili papierosy. Duff najwyraźniej też ich dostrzegł i zaraz ruszył w tamtym
kierunku, a ja, chcąc, nie chcąc, poszłam za nim.
- Hej – rzucił
blondyn, kiedy już staliśmy obok chłopaków. – Jak tam kręcenie?
- Zajebiście –
odpowiedział od razu Axl z ogromnym entuzjazmem. – Oglądaliśmy przed chwilą
ujęcia z kamer i wyszło naprawdę genialnie. Kadry są bezbłędne, jakość świetna
i w ogóle wszystko wygląda dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem – mówił
wyraźnie dumny. - A Emmy prezentuje się tam naprawdę rewelacyjnie – dodał i
posłał mi uśmiech.
- Taa, wyszło
nieźle – dodał Izzy, po czym strzepnął popiół ze swojego papierosa.
- No to świetnie.
Też pójdziemy potem obejrzeć. I zobaczyć Emmy w akcji. – Popatrzył na mnie ze
śmiechem.
- Taa, chodźmy
podziwiać moje nogi w roli prostytutki – odparłam z ironią.
- Oj, no daj
spokój, Em. Nie złość się – powiedział, widząc moją lekko naburmuszoną minę, po
czym objął mnie ramieniem i delikatnie przytulił.
Przewróciłam
oczami, ale zaśmiałam się lekko. Zauważyłam, że za to mina Rudego jakoś nagle
dziwnie zrzedła albo nawet posmutniała. Kiedy jednak zdał sobie sprawę z tego,
że na niego patrzyłam, odwrócił wzrok od mojej twarzy i wbił go w ziemię. Ja z
kolei zaraz wyrwałam się z objęć McKagana i włożyłam dłoń do kieszeni kurtki w
poszukiwaniu moich papierosów, ale po chwili z przykrością stwierdziłam, że niestety
ich tam nie było. Kurwa.
- Eee…
Chłopaki, użyczylibyście mi może fajek? – zapytałam z lekkim skrępowaniem.
Wtedy Axl
nagle podniósł głowę do góry i ponownie się do mnie uśmiechnął.
- Jasne,
możesz wziąć moje - powiedział, wyciągając z kieszeni paczkę Marlboro.
No tak,
wiedziałam. Cóż, niechętnie, ale jednak postanowiłam wziąć od niego jednego
papierosa. Pech chciał jednak, że gdy wyjmowałam go z paczki, przypadkowo
musnęłam przy tym palcami dłoń Rose’a. Lekko drgnęłam, po czym szybko cofnęłam
rękę i spojrzałam na niego speszonym i jednocześnie przerażonym wzrokiem. On
jednak nadal się uśmiechał. Ja z kolei zaraz wbiłam spojrzenie w ziemię,
powiedziałam ciche „dzięki”, po czym włożyłam sobie papierosa do ust,
podpaliłam go i już się nie odezwałam.
Przez głowę
przelatywały mi potem tysiące myśli. Dlaczego tak zareagowałam na całą tę
sytuację? Przecież to był tylko niewinny dotyk… a czułam, jakby raził mnie prądem.
Zupełnie tak jak kiedyś. Co to w takim razie miało oznaczać? Czy ja… mogłam
jeszcze cokolwiek do niego czuć? Ah, więc może po prostu tylko sobie ubzdurałam,
że on znowu chciał ze mną być. Może to tylko moja chora podświadomość płatała
mi figle, a on po prostu próbował być dla mnie miły. Jezu, ale ze mnie idiotka.
***
Tego samego
dnia pojechaliśmy jeszcze do Park Plaza Hotel, żeby nagrać jedną, krótką scenę.
Menadżer chłopaków, Alan wynajął tam na dzisiaj jeden z apartamentów. Szczerze
mówiąc, nie miałam pojęcia, jak to zrobił, skoro budżet na teledysk był taki,
że praktycznie go nie było, a hotel był masakrycznie drogi, ale nie wnikałam w
szczegóły, bo to w końcu nie moje pieniądze.
Kiedy tam dotarliśmy, było już grubo po 22:00,
ale nikt się tym specjalnie nie przejmował, bo chłopaki i tak często chodzili
spać dopiero w godzinach porannych.
Weszliśmy na jedno z ostatnich pięter i ekipa zaraz wpakowała się do
jakiegoś bajeranckiego pokoju. Zaczęli tam wnosić cały swój sprzęt, więc ja i
Gunsi usiedliśmy sobie w holu pod ścianą, a Axl z kolei poszedł się przebrać.
Po jakimś czasie okazało się jednak, że nie mógł sobie poradzić z
natapirowaniem sobie włosów (przyszedł do nas ze szczotką utkwioną w jego
rudych kłakach), więc Izzy musiał polecieć mu na pomoc. Ja, wspólnie z Duffem,
Slashem i Popcornem, siedziałam nadal w tym samym miejscu i, popijając
Danielsa, obserwowałam technicznych wnoszących do apartamentu to nowe sprzęty,
w tym kilka telewizorów. Po chwili na korytarzu pojawił się również reżyser i skierował
się w naszą stronę.
- Hej,
chłopaki! – zawołał. – Właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł i chyba mam dla
was propozycję. Co wy na to, żeby w tej scenie dać ujęcia z jakąś ładną
dziewczyną? Wiem, że było już ujęcie z
Emmy i wyszło naprawdę dobrze, ale w sumie… było widać jedynie nogi. A może
teraz dalibyśmy całą laskę, co? Mogłaby na przykład leżeć na łóżku w jakiejś
skąpej bieliźnie czy coś w tym stylu – powiedział wyraźnie przekonany do swojej
wizji. – Oczywiście, jeżeli chcecie, to w tej scenie również może zagrać Emma –
dodał po chwili. – Co ty na to Emmy? Ja sądzę, że wyglądałabyś naprawdę
świetnie.
Mhm… Miałabym
leżeć na łóżku ubrana jedynie w jakieś ledwo zakrywające tyłek gacie i może
jeszcze z cyckami na wierzchu? Tak, i co jeszcze?
- Dzięki, Nigel,
ale chyba tym razem sobie daruję – odparłam, uprzedzając chłopaków przed zbyt
wczesnym zaangażowaniem się w ten plan. – Myślę, że moje nogi wystarczą w tym
teledysku.
- Ej, no nie,
czekaj! – zawołał Slash, który
najwidoczniej się jednak zaangażował. – To jest naprawdę dobry pomysł. Jesteś
przekonana, że nie chcesz w tym zagrać?
- Tak, jestem
pewna.
- A gdybyś nie
miała na sobie tej skąpej bielizny? Hmm… O już wiem! Powiedz mi, Emmy, lubisz
węże? – zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Nie! – krzyknęłam
równo z Duffem.
- Ej, nie, no
czemu? – Oburzył się Hudson.
- Dobra, może
po prosto weźmiemy kogoś innego, co? – zaproponował McKagan.
- No ale kogo
ty chcesz wziąć? – zapytał Saul. – Nie mamy ani czasu, ani kasy, żeby znaleźć
teraz jakąś inną, fajną laskę – westchnął i wziął dużego łyka ze swojej
butelki.
W tym czasie
Nigel nadal stał obok nas i patrzył się zakłopotany na chłopaków. Z pewnością
też wiedział, że wynajęcie kogoś innego jest praktycznie niemożliwe, ale nie
przyznawał tego otwarcie. Nie chciał też pewnie rezygnować ze swojego
genialnego planu.
- No dobra, to
może wy się namyślcie i, jak coś postanowicie, to dajcie mi znać – powiedział,
po czym ruszył w kierunku wynajętego przez Alana apartamentu. – Emmy, zastanów
się jeszcze, naprawdę – rzucił krótko, zanim wszedł do środka.
Każdy z
chłopaków westchnął głośno. Potem siedzieli już cicho i mogłoby się wydawać, że
faktycznie myśleli, jak rozwiązać ten problem, ale w rzeczywistości chyba
zajęli się po prostu swoimi butelkami. Ja, nie mając nic lepszego do roboty,
zrobiłam to samo, mimo że ostatnimi czasy jakoś nie piłam alkoholu. W dodatku
Izzy i Axl nadal nie wracali, co oznaczało, że chyba nikt nie mógł już wpaść na
żaden sensowny pomysł.
- Hej! – zawołał
w pewnym momencie Steven, jakby nagle go olśniło. – Weźmy Julie Angel! Ona ma
niezły tyłek!
Jak się potem
dowiedziałam Steven pomieszkiwał kiedyś u tej Julie i jej przyjaciółki. Znał ją
dość dobrze, a dodatkowo nie mieszkała daleko stąd, więc pomysł Adlera wydawał
się całkiem możliwy do zrealizowania. Pudel po chwili skoczył do telefonu i
zadzwonił do Julie, a ona najwyraźniej musiała się zgodzić, bo słyszałam, jak
mówił, że będą po nią za dziesięć minut.
Niedługo potem
w końcu wrócił Izzy razem z Axlem w mocno natapirowanych włosach i skórzanych
spodniach zamiast tego poprzedniego prowincjonalnego stroju. Kiedy wszystko
było już gotowe, a chłopaki przywieźli Julie na miejsce, wreszcie można było
zacząć nagrywanie. Duff usiadł na jakimś krześle z gitarą i coś sobie na niej
pobrzdąkał, Julie i Steven oboje w samej bieliźnie położyli się na łóżku, a Axl
usiadł na jego krawędzi i ponownie oglądał na kilku telewizorach fragmenty z
serii Oblicza Śmierci. Ogólnie wyszło
więc na to, że nagrywanie zajęło nam krócej niż same przygotowania do niego. Cieszyłam
się jednak, bo oznaczało to, że wreszcie mogłam iść do domu i położyć się spać
po tym ciężkim, długim dniu.
***
- Ale oni naprawdę będę tutaj nagrywać? Tutaj,
w naszym studiu? Prawdziwy rockowy zespół z krwi i kości?
Siedziałam
sobie z Caroline na ławce przy jednym z wyjść budynku i spalałam papierosa,
słuchając trajkotania blondynki. Akurat była przerwa pomiędzy jedną z prób.
Czekałam, aż wreszcie przyjadą chłopaki z całą ekipą, bo dzisiaj mieli nagrywać
scenę w studiu. Powiedziałam o tym Collins, co chyba jednak było błędem, bo już
od kilku minut zachwycała się tym faktem, a w jej wykonaniu jak zwykle było to
mocno denerwujące.
- Tak,
przecież już ci to mówiłam – odpowiedziałam już chyba po raz setny na jej
pytanie. – Nie wiem w ogóle, czym ty się tak zachwycasz. Widziałaś już przecież
jednego z nich.
- No tak,
wiem, ale teraz będą wszyscy i w dodatku będą grać! Przecież to takie świetne!
- Jesteśmy w
L.A., tutaj dużo osób to robi – odparłam jej na to, bo nadal nie widziałam w
tym nic niesamowitego. – Codziennie są jakieś koncerty, zespołów jest przecież
mnóstwo.
- Tak? - zapytała
najwyraźniej zdziwiona moimi słowami. - Noo… no, może i tak. Nie wiem zresztą.
Nie byłam jeszcze nigdy na żadnym koncercie.
Eh, no tak, o
czym ja w ogóle mówiłam... Przecież to logiczne, że ona nie była nigdy nawet w
żadnym klubie ani barze, co dopiero jeszcze na jakimś koncercie. Cóż, widać
Sunset to nie jest miejsce dla takich ludzi.
- Ty to
dopiero masz fajnie! – powiedziała po chwili. – Nie dość, że osobiście znasz
takich ludzi, to jeszcze z nimi mieszkasz. To pewnie musi być niesamowite!
Życie razem z prawdziwymi rockmenami… - mówiła rozmarzona.
- Wiesz, to
nie do końca…
- W ogóle
twoje życie musi być takie ekscytujące! – Nie dała mi nawet niczego powiedzieć,
tylko nawijała dalej. – Możesz robić wszystko, na co tylko masz ochotę i nikt
ci nie zabroni! Zupełna wolność!
- Nie, to nie
jest… - Chciałam ją uświadomić, że to co mówi nie jest w zupełności prawdą, ale
znowu mi przerwała:
- Imprezy,
koncerty, włócznie się nocami po całym mieście, a wokół ciebie alkohol,
narkotyki i sami bajecznie przystojni rockmeni! To dopiero musi być wspaniałe!
Taka beztroska! Życie idealne! Jejku, też bym tak chciała…
Dobra, stop.
Że co, kurwa? Beztroska? Życie idealne? Co
ta mała sobie, do cholery jasnej, wyobrażała? Że ja żyłam w jakiejś krainie
tęczy czy co? Przecież ona nie wiedziała dosłownie nic ani o prawdziwym życiu,
ani o mnie. W jakiś sposób niesamowicie mnie to wtedy wkurzyło.
- Tak?
Naprawdę? – Zaśmiałam się ironicznie. - Uważasz, że moje życie jest takie
piękne? No to mnie teraz posłuchaj, m a ł a – powiedziałam, ostro wypowiadając
ostanie słowo. - Wiesz, czemu tutaj przyjechałam? Nie, nie dlatego, że miałam
taki kaprys, chciałam być wolna czy coś. Przyjechałam, bo moja matka była
prostytutką i mnie nienawidziła, a ojciec wyprowadził się, kiedy byłam jeszcze
mała. Chciałam go odnaleźć, ale nie dość, że mi się to nie udało, to jeszcze
mnie okradli i byłam kompletnie bez grosza przy duszy. Musiałam przez to
później tańczyć na rurze w klubie nocnym przed tłumem niewyżytych facetów,
śliniących się na mój widok, za co i tak dostawałam tyle kasy, że ledwo
starczało mi na płacenie czynszu. Pewnie się teraz zastanawiasz, czemu mieszkam
u tych cudownych rockmenów, co? Bo tak się składa, że przez jednego z nich
straciłam i pracę, i mieszkanie – powiedziałam, patrząc prosto w te jej
niewinne, dziecięce oczy. - I mogłabym być teraz bezdomna, a nie jestem tylko
dlatego, że jeden z nich jest moim przyjacielem z dzieciństwa i pozwolił mi
zamieszkać w ich domu, który tak przy okazji jest zniszczoną ruderą. A chłopaki
i tak praktycznie nie mają żadnej kasy – dodałam, aby zupełnie zburzyć te jej
fałszywe wyobrażenia. - I co? Nadal
uważasz, że moje życie jest takie piękne, cudowne i niesamowite? Bo ja nie. Ty
nic nie wiesz o prawdziwym życiu, dziecko. Lepiej zostań w tej swojej willi.
Kiedy
zakończyłam mój impulsywny i pełen jakiejś nieopanowanej złości monolog,
zauważyłam, że Collins wpatrywała się we mnie z jednoczesnym zdziwieniem,
zmieszaniem i chyba nawet przerażeniem. Tkwiła jeszcze przez chwilę w takim
stanie, a potem nagle się… rozpłakała. Jej reakcja kompletnie mnie zszokowała.
Patrzyłam się na nią ze dziwieniem i zupełnie nie wiedziałam, co mam teraz
zrobić.
- Eee…
Caroline?
- Ja… ja
przepraszam – wyjąkała po chwili przez łzy. – Nie wiedziałam, że było ci tak
ciężko. Nie chciałam cię urazić, naprawdę – powiedziała, po czym przetarła
dłonią oczy. – Jest mi naprawdę bardzo przykro, że całe twoje życie wyglądało
właśnie tak, jak mówisz. Przepraszam, serio. Ja po prostu… Nie miałam pojęcia…
Wydawało mi
się, że płakała coraz bardziej, ale zupełnie nie wiedziałam dlaczego. A może to
ja po prostu byłam za ostra?
- No… dobra. W
porządku, już nie płacz – rzuciłam kilka słów, ale pocieszanie ludzi nigdy mi
jakoś specjalnie nie wychodziło. – Ehh… No może trochę przesadziłam, wybacz – dodałam
po chwili z lekkim oporem, widząc, że płacz dziewczyny nie ustaje.
- Nie… -
Pociągnęła nosem. – Nie, pewnie masz rację. Nic nie wiem o prawdziwym życiu. W
końcu jestem tylko bogatą, rozpieszczoną dziewczynką, nie? No nie patrz tak na
mnie, wiem, że wszyscy tak myślą – powiedziała, zapewne widząc mój nieco
skonsternowany wyraz twarzy. – I pewnie to prawda. – Westchnęła. – Ale wiesz
co? – Zaśmiała się cicho i obtarła łzy. - Czasami naprawdę wolałabym nie mieć
kasy, spać w jakieś zatęchłej melinie i spędzać każdy dzień w podrzędnych
barach z alkoholikami i ćpunami niż mieć takie życie jak teraz. Jasne, mam
kasę, ale co z tego? Chciałabym być jak normalni ludzie. Być wolna. Móc sama o
sobie decydować. Ale moi rodzice najwyraźniej zaplanowali całe moje życie za
mnie już w dniu mojego poczęcia. Odkąd pamiętam, zawsze miałam być gwiazdą.
Zamiast spędzać czas na placu zabaw jak normalne dziecko, chodziłam na
castingi. A moich rodziców i tak praktycznie nigdy na nich nie było, tak samo
zresztą jak w domu. Moja mama jest aktorką, a tata reżyserem filmowym, więc
rozumie się samo przez się, że ciągle gdzieś wyjeżdżają. A ja z kolei ciągle
spędzałam czas z niańkami, starając się być idealna, bo tego chyba właśnie
oczekiwali ode mnie rodzice. Wiesz, że nie mam przez to nawet żadnych przyjaciół?
Nikogo, zupełnie. Chociaż w sumie dlaczego ja się dziwię? I tak mnie przecież
nikt nie lubi.
Słuchałam
tego, co mówiła, słuchałam i słuchałam… i doszłam do wniosku, że jednak
faktycznie przesadziłam. Cholera, tyle już w życiu przeszłam, a ludzie nadal
nie przestawali mnie zadziwiać. Cóż, może nie wiedziała nic o prawdziwym życiu,
ale jednak też miała swoje własne. A najwyraźniej wcale nie było on takie
idealne, jak mogłoby się wydawać. A więc wyszło na to, że chyba źle ją na
początku oceniłam.
- Mnie też
nikt nie lubi – odpowiedziałam, wzruszają ramionami i uśmiechnęłam się krzywo.
- Wcale że
nie. Ja cię lubię.
________________________________________________________________________________
Witam Was po pierwszym miesiącu roku szkolnego 2014/2015! Tak, jak widzicie, wcale nie umarłam, nadal żyję, piszę i wcale nie zamierzam porzucać bloga. Więc jeśli ktoś miał takie przeczucia, to proszę je jak najprędzej odrzucić w niepamięć, bo jestem tu i mam się dobrze.
Rozdział nie jest pełny ze względu na fakt, że po raz kolejny wyszedł za długi, a musiałam Wam go podać w formie ilościowo przystępnej do przeczytania, tak więc na razie jest tylko część pierwszą. Część drugą dodam, gdy tylko ją skończę i ostatecznie dopracuję. Dodatkowo przed jej dodaniem możecie się również spodziewać aktualizacji opisu bohaterów.
Nie jest może jakoś niesamowicie, ciekawie i w ogóle, ale mi się żadne moje ostatnie rozdziały jakoś nie podobają, więc może jednak się mylę. No ale mieli nagrywać teledysk, to nagrywają. No i jest Emmy i Axl. Czyli teoria jest taka, że powinno być gites. Ale to tylko teoria.
Na koniec tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, poinformuję, że od pewnego czasu macie możliwość zadawania pytań na asku nie tylko mi, ale również naszej głównej bohaterce. Tak więc pytajcie śmiało, Emmy na pewno z chęcią odpowie: http://ask.fm/emmyparadisecity
Serdecznie pozdrawiam. :*
Ow. Jakiś taki... Miły ten rozdział. No nie wiem. Takie odniosłam wrażenie. Taka ciepła atmosfera, może przez tego Axla, który nagle stał się taki przyjemny dla Emmy.
OdpowiedzUsuńAle... Emmy ma być z Duffem! Nie dla Axla! 3 razy tak dla McKagana!
No to ja czekam na kolejny rozdział i życzę weny. :3
6 razy tak dla Axla! :)
OdpowiedzUsuńA no miły ten rozdział, a czy to nie fajnie? Bo ostatnimi czasy te rozdziały takie smętne i w ogóle, a ty nagle taki "przyjemniasty". Ale nadal czekam na jakiś zwrot akcji. ;)
I tak, jestem w team Axl, ale to aż dziwne, że jest taki miły :ooo
Ogólnie rozdział fajny, ale, oh, dlaczego podzieliłaś go na 2 części, TAK BARDZO TRZYMASZ W NIEPEWNOŚCI.
:**
12 razy tak dla Duff'a. Tyle w temacie :) Rozdział super jak zwykle.
OdpowiedzUsuńTo jest to czego oczekiwałam!!! :x czekam na kolejną część tego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńNiee no, Duff jest przyjacielem z dzieciństwa, no nie mogą byc razem, bo to moze wszystko spieprzyć i te wszystkie lata pójdą się jebać, a tego chyba nie chcemy, hm?
OdpowiedzUsuńAle rozdzial, rozdział jest fajny, podoba mi się, taki jak mówią osoby na górze, taki miły i przyjemny. To widać, że Emma i Axl ciągle cos do siebie czują noo! Ale oczywiście z Chiny się do tego nie przyznają, "Przecież on/ ona mnie juz nie kocha" yhm, jaasne..., ale wyczuwam jakiś zwrot akcji, nie mam kompletnie pomysłu jaki no, ale to twoja rola ;D :*
Także z wielką przyjnością czytam twojego bloga, baaaardzoo mi się podoba *.*
Pozdrawiam i życzę weny
Julka
Ps Wybacz, nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, ehh, no dobra, mam nadzieje że coś z niego zrozumiesz ;) :D :*
Dokładnie dlatego i ja nie chcę, by Duff i Emmy byli razem. No nie pasuje mi do niej przyjaciel z dzieciństwa ;/ Prędzej bym go z Caroline zeswatała ;) btw:Na początku jej postać mnie irytowała, ale tu zaczyna się robić coraz ciekawsza...
UsuńJa zawsze byłam, jestem i będę za Duffem...ale już się pogodziłam, że nie będą razem...i o ile Axl będzie się zachowywać tak jak tu to może jakoś go zniose, choć w sumie...nie no Axl jest spoko...tyle w tym temacie...rozdział fajny...trochę mało emocjonujący ale fajnie się czytało...
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część ❤
~NieszczęśliwieZakochana
Na wstępie chciałabym Ci oznajmić, że Cię podziwiam za to, że znajdujesz czas i ochotę na pisanie tego opowiadania :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to tak jak napisałaś jest gites ;)
Fajnie opisałaś kręcenie teledysku (ja nigdy tego nie umiałam, więc tym większe brawa z mojej strony). Kurcze... aż dziwne jest to, że Axl potrafi być dla kogoś miły... Ahh co ta miłość robi z człowiekiem :P
Nie wiem czemu, ale ja jakoś z niecierpliwością czekam na rozwój akcji ze Slashem i Caroline w rolach głównych :D
I przypominam o mojej prośbie o znalezienie dziewczyny dla Izzy'ego, bo jakoś go tu mało! :D
Pozdrawiam :*
Zgadzam się, że bardzo miły rozdział- może dlatego, że czytając go miałam cały czas zaciesz na ryju. Dalej nie przepadam za Caroline, ale podoba mi się pomysł swatania jej z Duffem, bo Blondas z Emm... to by się nie udało. Cóż...Axl jest jedynym moim idolem, którego kocham, ale nie chciałabym go za nic w świecie spotkać na żywo. Może Emmy go ustatkuje... Czytasz "Patrząc Jak Krwawisz", co nie? Fajnie byłoby gdybyś dodała Motley Crue, albo konflikt Gunsów z Poison, może byto inie co ożywiło akcję, bo zauważyłam, że u Ciebie ( oczywiście nie chcę nikogo obrazić, kocham Twoje opowiadania) Gunsi siedzą na dupie i nigdzie nie wychodzą. Nie chcę tu kozaczyć, bo sama dopiero zaczynam, ale tak mi się wydaje, że fajnie byłoby...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dla zaiteresowanych zostawie linka do mojego bloga:
http://straight--to--hell.blogspot.com
A Tobie kochana życzę weny :**