poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 6: To ja wywołałam całe to zamieszanie?


Przez cały ten czas, kiedy pracowałam w klubie, oczywiście szukałyśmy też z Lily jakiegoś mieszkania dla mnie. Było sporo naprawdę tanich i, według opisu, całkiem przyzwoitych, ale kiedy już w końcu mogłyśmy zobaczyć je na żywo, okazywało się, że to jakieś zatęchłe rudery i na dodatek wszędzie łażą karaluchy. To było straszne.
Niestety, wszystko, co wybijało się ponad te standardy, było już raczej poza moim budżetem. Głównie z tego powodu zdecydowałam się na mieszkanie, które, owszem, było niezłą ruderą, ale nie aż taką jak te poprzednie. Wystarczyło tylko odrobinę je odnowić. W sumie nie było to nawet mieszkanie, tylko jeden pokój z kuchnią i łazienką, ale zawsze coś. W środku znajdowało się podstawowe wyposażenie, może tylko poza jakimś miejscem do spania, ale Lily na szczęście oddała mi materac, na którym spałam, kiedy byłam u niej.
***
Tego dnia wpłaciłam zaliczkę i odebrałam klucze. Razem z Lily przyniosłyśmy moje rzeczy i zaczęłyśmy trochę to wszystko ogarniać. Najpierw zabrałyśmy się za sprzątanie.
- Ej, a tak w ogóle to co to było wczoraj? – zapytała Fitch, kiedy myłyśmy podłogę. – No wiesz, ta akcja z Gunsami?
- Co? Jaka akcja? O co ci chodzi? – odparłam, jakby nie wiedząc, o czym mówi.
- No wiesz... W końcu poszłaś wczoraj z nimi pogadać, co nie? A słyszałam, że potem była straszna awantura...
- Nic takiego się nie stało – odpowiedziałam ze spokojem. – Po prostu trochę się nie dogadaliśmy.
- Trochę? Axl ponoć nieźle się wkurwił, chyba nawet rozbił jakąś butelkę o ścianę. Co ty mu takiego powiedziałaś?
- To, na co sobie zasłużył.
- Oj, no nie bądź taka tajemnicza. Weź mi powiedz – prosiła. - W końcu jestem twoją przyjaciółką, co nie?
- Dobra... – westchnęłam. – Ogólnie rzecz biorąc, to przystawiał się do mnie, plus dodatkowo zaproponował, że mnie przeleci. Więc powiedziałam mu, żeby się, do jasnej cholery, opanował, bo to nie burdel i ja się z nim pieprzyć nie będę. To tyle – powiedziałam to w taki sposób, jakby było to coś zupełnie normalnego.
- Serio? – zapytała Lily z lekkim niedowierzeniem. – O kurwa... Nie spodziewałabym się tego po tobie. To znaczy, nie wyglądasz na taką twardą.
Bo nie jestem twarda – powiedziałam sobie w myślach, ale jej nic nie odpowiedziałam.
- Ej, naprawdę, jestem pod wrażeniem. Jeszcze żadna dziewczyna nie odmówiła Rose’owi...
- Po prostu jego propozycja jakoś niespecjalnie mnie przekonała – dodałam od niechcenia. – Kim on w ogóle jest, że ma czelność się tak zachowywać?
- To ty nie wiesz? On i reszta tych chłopaków to Guns N’ Roses – powiedziała entuzjastycznie.
- Taaa, to wiem, ale co w nich takiego niesamowitego?
- To, że są najlepszym zespołem w całym L.A. Są rozchwytywani we wszystkich klubach na Sunset, właściciele dosłownie się o nich zabijają. Podpisali niedawno kontrakt z Geffen Records i będą wydawać swoją pierwszą płytę. To znaczy, wydali wcześniej jedną EP-kę, ale taką nieoficjalną...
- Zaraz, zaraz – przerwałam jej. – A skąd ty tyle o nich wiesz? Jesteś ich fanką czy co? A może któryś z nich ci się podoba? – Spojrzałam na nią przenikliwie.
- Co? Podoba? Nie, nie... – Machnęła ręką. – Ja tylko... tak przy okazji gdzieś to wszystko usłyszałam... Ja w sumie to go nie znam, nigdy nawet z nim nie rozmawiałam...
- Z nim? Czyli jednak któryś ci się podoba?
- Z nimi! Chciałam powiedzieć z nimi! – odpowiedziała szybko. – Przepraszam, przejęzyczyłam się.
Wzniosłam oczy do nieba, jednocześnie się śmiejąc, ale nie kontynuowałam już dalej tego tematu, tylko wróciłam do pracy nad moim nowym „domem”.
***
Dziś, tak jak codziennie, pracowałam w klubie. Tańczyłam sobie spokojnie na scenie, oczywiście o tyle, o ile spokojnie da się tańczyć na tej samej zmianie, co Lana, ale starałam się ją olewać w miarę moich możliwości. Lekko znudzonym wzrokiem rozglądam się dookoła. Nie działo się w sumie nic niezwykłego. Klienci ślinili się na widok tancerek, niektórzy pili coś przy barze, inni zasypiali już przy stołach – rutyna. Nie zauważyłam absolutnie nic, co chociaż w najmniejszym stopniu przyciągnęłoby mój wzrok, ale byłam raczej z tego zadowolona, bo to oznaczało dla mnie spokój przez resztę nocy.
Nagle jednak w tłumie mignęła mi ruda czupryna. Praktycznie stanęło mi serce, tak się przestraszyłam. Axl? Co on znowu tu robił? Po cokolwiek przyszedł, dla mnie mogło to oznaczać tylko kłopoty. Najrozsądniej byłoby pewnie, gdybym nie zwracała na niego uwagi i skupiła się na pracy, ale rozsądne myślenie chyba nigdy nie było moją mocną stroną. Co więcej, coś w nim przyciągało mój wzrok, tak że po prostu musiałam na niego spojrzeć, chociażby ukradkiem. Delikatnie odwróciłam więc twarz w jego stronę. Nie, tym razem absolutnie nie wyglądał, jakby miał zrobić jakąś rozróbę. Wręcz przeciwnie, był totalnie spokojny. Siedział sam przy stoliku w kącie sali i przyglądał mi się uważnie, sącząc jakiś alkohol. Musiałam przyznać, że dziś, tak samo jak wczoraj, wyglądał cholernie dobrze... Aż za dobrze. Ale w sumie to... co mnie obchodziło, jak on wygląda? Przecież to tylko zwykły dupek, na dodatek pewnie niestabilny emocjonalnie. Zauważyłam jednak, że Lanie chyba to nie przeszkadzało, bo była pochłonięta rzucaniem zalotnych uśmieszków w jego stronę. Przewróciłam tylko oczami i szybko wróciłam do tańczenia.
***
Wreszcie skończyłam pracę i mogłam iść do domu, którego istotnym plusem było to, że znajdował się na tej samej ulicy, co mieszkanie Fitchów. Lily poszła jeszcze po Nicholasa i powiedziała, żebym poczekała na nią na zewnątrz. Wzięłam więc swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia. Zanim to jednak zrobiłam, rozejrzałam się jeszcze dokładnie po sali, ale na szczęście nie dostrzegłam Axla. Ze spokojem opuściłam budynek tylnym wejściem i wyszłam na ulicę.
- Cześć, skarbie – usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się i mój spokój momentalnie wyparował. Zobaczyłam Rudzielca we własnej osobie. Nie wyglądał groźnie, nawet lekko się uśmiechał, ale to nie zmieniało faktu, że nadal się go bałam. Na wszelki wypadek trochę się odsunęłam.
- Czego chcesz, Rose? Jeśli chcesz wiedzieć, to nie, nie zmieniłam zdania w sprawie twojej propozycji, więc lepiej mnie zostaw.
- Ale o czym ty mówisz? Wcale nie o to mi chodzi... – Machnął ręką. – Ja... no cóż, jakoś to tak niezręcznie między nami wczoraj wyszło... Co ty na to, żebym postawił ci drinka? Tak na zgodę.
- Co? Nie, nie ma mowy, nigdzie z tobą nie pójdę – odparłam od razu nieprzyjemnym tonem.
- Ale co tak nerwowo? Pogadajmy na spokojnie...
- Jak mam nie być nerwowa, skoro wczoraj, kiedy ci odmówiłam, rzuciłeś butelką o ścianę? – przypomniałam mu.
- No przecież mówiłem, że jakoś niefortunnie wyszło... To co, zgodzisz się?
- Nie. Daj mi spokój, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Ej, mała, poczekaj – zawołał i zaraz z powrotem był przy mnie. – Nie bój się mnie. Nie jestem taki zły, na jakiego wyglądam. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę, a zobaczysz, że naprawię to pierwsze, złe wrażenie – powiedział, po czym złapał mnie delikatnie za rękę, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Nagle wydał mi się taki uroczy i niewinny, że przez moment pomyślałam nawet, że mogłabym go polubić... Ej, chwilę, co ja pieprzę? Kobieto, ogarnij się, przecież to Rose.
W tym momencie drzwi zaplecza otworzyły się. Skierowałam wzrok w tamtą stronę i zobaczyłam, że z budynku wyszła Lily z Nicholasem. Wolałam szybko odejść od Rudzielca. Nie chciałam, żeby mnie z nim zobaczyli, bo zadawaliby potem dużo niepotrzebnych pytań. Kiedy jednak zrobiłam jeden krok do tyłu, jego dłoń kurczowo zacisnęła się na mojej.
- Puść mnie – powiedziałam, ale on nie zareagował. – Puść mnie, Axl, ja muszę iść.
- To ja mogę iść z tobą.
- Nie! – prawie krzyknęłam, ale zauważyłam wtedy, że Lily zaczęła się przyglądać i szeptać coś nerwowo do Nicka, a ja naprawdę nie chciałam, żeby któreś z nich zaczęło interweniować. – To znaczy, nie, absolutnie nie możesz.
- Nie zostawię cię, dopóki nie obiecasz mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Tak, tak, oczywiście, na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy – rzuciłam zdawkowo.
- Trzymam cię za słowo – odpowiedział i dopiero wtedy mnie puścił.
Ja już nic nie powiedziałam, tylko szybko ruszyłam w stronę Fitchów i pociągnęłam ich za sobą, jak najdalej od Axla.
- To był Rose? – zapytała Lily, jednocześnie oglądając się za siebie. – Czego od ciebie chciał? Nic ci nie zrobił?
- Nic się nie stało. Spławiłam go.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Jak chcesz, to mogę iść i przemówić mu do rozsądku – zaproponował Nick.
- Tak, wszystko jest okej. Zostaw go w spokoju, po co przejmować się kimś takim jak on – dodałam niby obojętnym tonem.
Wspólnie ruszyliśmy do domu, nie poruszając już tego tematu. Za nim jednak skręciliśmy, ostatni raz odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Rose posłał mi tylko znaczące, przenikliwe spojrzenie, po czym zniknął w mrokach nocy.
***
Następnego dnia Axl siedział w tym samym miejscu, w którym zauważyłam go wczoraj. Ten sam scenariusz – ja tańczyłam, on sączył swojego drinka i wpatrywał się we mnie. Lana znowu się do niego szczerzyła, ale po jakimś czasie zdała sobie chyba sprawę z tego, że on miał ją kompletnie gdzieś i zaczęła patrzeć się na mnie złośliwie, co najmniej jakby była zazdrosna.
Po jakimś czasie zeszłam ze sceny i skierowałam się na zaplecze, jednak w progu trafiłam na Rudego.
- Cześć. – Uśmiechnął się.
- Kurwa... – powiedziałam cicho pod nosem. - Czego znów ode mnie chcesz, Axl? – zapytałam dość niemiłym tonem.
- Obiecałaś mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy, więc jestem.
- Bardzo się cieszę – odparłam sarkastycznie. – A teraz daj mi przejść. Chcę iść do garderoby.
- Nie możesz mnie tak zostawić samego... No chyba, że mogę iść z tobą, skarbie. Będziesz się może rozbierać? – zapytał, szczerząc się.
- Ostudź trochę swoje załapały. Nawet jeśli, to i tak cię tam nie wpuszczę, więc możesz już sobie darować i zostawić mnie w spokoju, jasne?
- Emmy, nie bądź dla mnie taka niemiła. Ja naprawdę nie mam złych zamiarów. Chcę cię tylko trochę lepiej poznać. – Uśmiechnął się. – Wiesz, moglibyśmy iść gdzieś razem, pogadać, napić się czegoś. Tylko ty i ja. - W tym momencie podszedł bardzo blisko mnie i delikatnie ujął moje dłonie, a mnie przeszedł
jakiś dziwny dreszcz. I, co ciekawe, było to całkiem przyjemne uczucie; takie, którego wcześniej nie znałam. Miałam wrażenie, że kąciki moich ust nawet lekko uniosły się ku górze.
Po kilku sekundach zdałam sobie jednak sprawę z tego, co tak naprawdę się działo. Szybko mu się wyrwałam, odsunęłam się na bezpieczną odległość, a mój wyraz twarz znów zmienił się w poważny i niezbyt przyjemny.
- Posłuchaj, Rose – zaczęłam – czy ty naprawdę nie rozumiesz, co ja do ciebie mówię? Odczep się ode mnie, ja nie chcę mieć nic z tobą wspólnego – powiedziałam stanowczo. - A co do tego, co powiedziałeś, to po pierwsze jestem w pracy, a po drugie i tak nie mam ochoty z tobą rozmawiać. A teraz przepraszam, ale chcę się wreszcie dostać do garderoby – oznajmiłam i przepchnęłam się między nim, a framugą.
Na zapleczu nie było nikogo. Nikogo, poza Laną niestety... Stała oparta o ścianę z rękami założonymi na siebie i wyglądała co najmniej, jakby na mnie czekała.
- Coś nie tak? – zapytałam dość spokojnie, jednocześnie mierząc ją wzrokiem. Jej wyraz twarzy nie zwiastował niczego dobrego.
- Ty już wiesz, co jest nie tak. Masz go zostawić w spokoju!
- Co? Poczekaj, o czym ty mówisz? Kogo mam zostawić w spokoju? – zdziwiłam się.
- Kogo? Kogo?! Ty się jeszcze pytasz?! – Podniosła ręce do góry. - Mojego Axelka masz zostawić, szmato!
- Co? Jak to mam zostawić... – Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedziała, bo jakoś niespecjalnie wyglądało na to, żeby byli parą, pozory jednak czasami mylą. - Ale zaraz, przecież ja od niego nic nie chcę, więc gdzie leży twój problem?
- Nie udawaj niewiniątka! Dobrze wiem, że chcesz mi go zabrać! Przecież on się cały czas tylko koło ciebie kręci! – wrzeszczała jak jakaś rozhisteryzowana nastolatka.      
- No właśnie o to chodzi, że to on się koło mnie kręci, a nie ja... – zaczęłam tłumaczyć.
- Zamknij się! – przerwała mi. - Przecież widziałam was przed chwilą! Trzymałaś go za ręce, nie wykręcisz się!
- Ale ja...
- Masz przestać się do niego mizdrzyć, suko! – Nadal nie dawała mi dojść do słowa. - On jest mój, rozumiesz to?! Ja byłam pierwsza, mnie chciał pierwszą, to ze mną najpierw spał! I żadna dziewucha mi go nie zabierze, a już na pewno nie ty! – wskazała na mnie palcem.
Ja pierdolę... Weź tu żyj z kimś takim jak ona. Nie dość, że oskarża cię o coś, czego nie zrobiłaś, to jeszcze nawet nie daje dość do słowa. Chyba nawet Rose mnie tak nie wkurwiał jak ona.
- Posłuchaj, Lana – zaczęłam po chwili - jeśli ktoś tu kogoś podrywa, to raczej on mnie, jasne? I tak szczerze, to mało mnie obchodzą wasze stosunki. Mam to totalnie gdzieś, czy on z tobą spał, czy nie. Mnie jest on całkowicie obojętny, możesz sobie go brać, przynajmniej nareszcie będę miała święty spokój. A jeśli nie umiesz go upilnować, to już jest twój problem. Więc, jeśli możesz, to łaskawie się ode mnie odwal, dobrze?
- Taaak... Już ja cię znam, świętoszku! Udajesz, że się nim nie interesujesz, a tyle razy widziałam, jak ukradkiem na niego patrzysz! Przyznaj, że na niego lecisz!
- Że co? Wypraszam to sobie! – odpowiedziałam szybko, mimo iż nie byłam do końca pewna swoich słów. – Wiesz co? Zajmij się lepiej swoim „Axelkiem”, a mnie zostaw w spokoju! – powiedziałam zdenerwowana, po czym opuściłam pomieszczenie.
***
Następnego dnia Rose też przyszedł. Znowu. I oczywiście znów musiał wejść w konwersację ze mną. Początek zniosłam raczej ze spokojem i opanowaniem, ale po kilku tekstach na temat tego, jaka to ponoć jestem niesamowita i jak bardzo on chce, żebym się z nim umówiła, coś we mnie pękło.
- Axl, a może tak byś się wreszcie ode mnie odpieprzył i poszedł do swojej dziewczyny, co? – powiedziałam w końcu.
- Co? – zapytał z ogromnym zdziwieniem. – Dziewczyny? Jakiej dziewczyny? O czym ty mówisz?
- No jak to o czym? O tobie i Lanie oczywiście. Wiesz, myślę, że skoro jesteście razem, to raczej powinieneś chyba więcej czasu spędzać z nią i przestać mnie podrywać, nie uważasz?
- C-co? O mnie i Lanie? Ale jako to? -  Wydawał się być bardzo zmieszany. – Ona... ona nie jest moją dziewczyną. Kto ci tak powiedział?
- Twoja domniemana dziewczyna.

- Ona... Ale to nieprawda. Ona sobie coś wymyśliła. Ja nie mam nic wspólnego z tą cycatą flądrą. – To wszystko brzmiało, jakby próbował się przede mną usprawiedliwić. – Ta idiotka ciągle za mną łazi i nie daje mi spokoju. Już parę razy próbowałem ją spławić, ale ona nie może zrozumieć, że nic dla mnie nie znaczy....
- Mhm... – Przewróciłam oczami.
- Ale ja mówię prawdę, serio...
- Dobra, nieważne. Daruj sobie. Zaraz mam występ, więc i tak muszę już lecieć. Cześć – odparłam i po chwili zostawiłam go samego.
***
Po ostatnim tego dnia występie skierowałam się do garderoby, żeby się przebrać i zabrać wszystkie swoje rzeczy. Ze spokojem przeszłam przez korytarz na zapleczu, spodziewając się, że raczej nikogo już tu nie będzie, ale jednak się pomyliłam. Ku mojemu zaskoczeniu, przy drzwiach stał Axl z Laną. I on nie miał z nią nic wspólnego, tak? Jasne... Byłam dość ciekawa, co mówią, więc schowałam się tuż za rogiem i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowie.
- Ale co to znaczy, że nie jesteśmy razem? Przecież ja jestem twoją ukochaną kruszynką, sam tak mówiłeś, nie pamiętasz? – zapytała blondyna.
- Przestań, ja wcale tak nie mówiłem! I masz przestać mówić wszystkim ludziom, że jesteś moją dziewczyną, jasne?
- Ale jak to, Axl? Ja myślałam, że mnie kochasz...
- Że co proszę? –  zapytał z niedowierzeniem. – Dziewczyno, coś sobie ubzdurałaś. Nigdy cię nie kochałem i na pewno nie będę! Daj sobie spokój!
- Ale, Axl, dlaczego? Przecież było nam razem tak dobrze, nie pamiętasz? Nie chciałbyś mieć tego na co dzień? – mówiąc to, zbliżyła się do niego i chciała położyć mu ręce na klatce piersiowej, on jednak ją odepchnął.
- Kurwa, odpieprz się ode mnie! Tak, może kilka razy z tobą spałem, i co? Wielkie mi rzeczy... Nie jesteś ani pierwsza, ani ostatnia, jasne?! Więc daj mi, kurwa, święty spokój! – warknął, po czym odwrócił się i chciał odejść, ale zatrzymał go jej wrzask.
- I co, może mi jeszcze powiesz, że wolisz tą małą Jenkins ode mnie, co?!
- A żebyś wiedziała, że tak! – rzucił przez ramię. – Ona przynajmniej nie jest taką tanią dziwką jak ty! W przeciwieństwie do ciebie ma klasę! I tak przy okazji - jest o wiele, wiele ładniejsza od ciebie! – krzyknął, po czym ruszył korytarzem do wyjścia.
Stanęłam prosto pod ścianą, tak żeby, przechodząc obok, mnie nie zauważył. Był chyba jednak na tyle zdenerwowany, że najprawdopodobniej miał wszystko totalnie gdzieś, a już zwłaszcza to, czy jakaś dziewczyna czasem nie stoi za rogiem i nie podsłuchuje jego rozmowy. Zobaczyłam więc tylko jak mnie mijał. Pech chciał jednak, że Lana nie mogła pójść w tym samym kierunku. Nie, ona akurat koniecznie musiała skręcić i praktycznie na mnie wpaść.
- Kurwa, uważaj jak... – zaczęła, ale zaraz skapnęła się z kim rozmawia. – Ty...ty, szmato! To... to wszystko twoja wina! Mówiłaś, że wcale się nim nie interesujesz! Wredna zdzira! Ja... nienawidzę cię! – wrzasnęła i ruszyła przed siebie demonstracyjnym krokiem, przy okazji trącając mnie ramieniem.
Przez chwilę wpatrywałam się w nią jeszcze z niemałym osłupieniem, zastanawiając się nad sensem wypowiedzianych przez nią słów i tej całej sytuacji, która właśnie miała miejsce. Zaraz jednak się otrząsnęłam, wzięłam swoje rzeczy i szybko opuściłam klub. Mimo wszystko cała droga minęła mi w sporym zamyśleniu. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Że niby to ja wywołałam całe to zamieszanie? Ale jak to? Co ja takiego zrobiłam? Co, pytam się? No właśnie - nic.
_________________________________________________________________________________
          Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale miałam mało czasu, bo musiałam się uczyć i w ogóle. Poza tym kilka razy próbowałam pisać fragmenty tego rozdziału, ale słabo mi wychodziło, więc napisanie i cała obróbka zajęły mi trochę więcej czasu.
          Ten rozdział to w sumie jest nic innego jak fragmenty sytuacji z kilku dni, kiedy Axl stara się poderwać Emmy. Nie wiem, czy całość jest wystarczająco ciekawa jak na cały rozdział, ale po prostu nie mogłam tego nie napisać. Liczę jednak, że jest przyzwoicie albo przynajmniej że dialogi są znośne.
          Przepraszam za wszystkie błędy. Wiem, jest ich pewnie dużo, ale niestety nigdy nie potrafię wszystkiego wyłapać.
          Serdecznie pozdrawiam. + Dziękuje za przekroczenie 1000 wyświetleń, jesteście super. :*

5 komentarzy:

  1. O jejku, jak świetnie *.*
    Mówiłam już, że kocham Twoje opowiadanie? ;)
    Nie mam czasu na analizę całego rozdziału, ale musisz wiedzieć, że jest zajebiscie i już nie mogę doczekać się nowego

    OdpowiedzUsuń
  2. matko święta, to jest genialne. :D
    ale się świetnie opowiadanie rozkręca. :D♥
    czekam na kolejny . ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy już Ci o tym wspominałam, ale masz.. hm... bardzo ładny styl pisania. Poukładany i prosty, ale jednocześnie niebanalny. Postać głównej bohaterki jest nieprzesadzona, podoba mi się.
    Widzę, że akcja się powoli rozkręca. Axl to uparte stworzenie, jestem ciekawa jak ta cała sytuacja z nim wpłynie na dalsze losy bohaterki. Kiedy pozna Duffa i zorientuje się, że właściwie już go zna... No i przede wszystkim jestem ciekawa co będzie się potem działo!

    Na moim blogu prolog nowego opowiadania, jeśli masz ochotę zapraszam :)
    http://www.die-in-the-paradise.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Za ile nowy? czekam, i czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest naprawdę dobre, podoba mi się. Tak łatwo Ci to przychodzi...

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.