Przez cały ten
czas, kiedy pracowałam w klubie, oczywiście szukałyśmy też z Lily jakiegoś
mieszkania dla mnie. Było sporo naprawdę tanich i, według opisu, całkiem
przyzwoitych, ale kiedy już w końcu mogłyśmy zobaczyć je na żywo, okazywało
się, że to jakieś zatęchłe rudery i na dodatek wszędzie łażą karaluchy. To było
straszne.
Niestety,
wszystko, co wybijało się ponad te standardy, było już raczej poza moim
budżetem. Głównie z tego powodu zdecydowałam się na mieszkanie, które, owszem,
było niezłą ruderą, ale nie aż taką jak te poprzednie. Wystarczyło tylko
odrobinę je odnowić. W sumie nie było to nawet mieszkanie, tylko jeden pokój z
kuchnią i łazienką, ale zawsze coś. W środku znajdowało się podstawowe wyposażenie,
może tylko poza jakimś miejscem do spania, ale Lily na szczęście oddała mi
materac, na którym spałam, kiedy byłam u niej.
***
Tego dnia
wpłaciłam zaliczkę i odebrałam klucze. Razem z Lily przyniosłyśmy moje rzeczy i
zaczęłyśmy trochę to wszystko ogarniać. Najpierw zabrałyśmy się za sprzątanie.
- Ej, a tak w
ogóle to co to było wczoraj? – zapytała Fitch, kiedy myłyśmy podłogę. – No
wiesz, ta akcja z Gunsami?
- Co? Jaka
akcja? O co ci chodzi? – odparłam, jakby nie wiedząc, o czym mówi.
- No wiesz... W
końcu poszłaś wczoraj z nimi pogadać, co nie? A słyszałam, że potem była
straszna awantura...
- Nic takiego
się nie stało – odpowiedziałam ze spokojem. – Po prostu trochę się nie
dogadaliśmy.
- Trochę? Axl
ponoć nieźle się wkurwił, chyba nawet rozbił jakąś butelkę o ścianę. Co ty mu
takiego powiedziałaś?
- To, na co
sobie zasłużył.
- Oj, no nie
bądź taka tajemnicza. Weź mi powiedz – prosiła. - W końcu jestem twoją
przyjaciółką, co nie?
- Dobra... – westchnęłam.
– Ogólnie rzecz biorąc, to przystawiał się do mnie, plus dodatkowo
zaproponował, że mnie przeleci. Więc powiedziałam mu, żeby się, do jasnej
cholery, opanował, bo to nie burdel i ja się z nim pieprzyć nie będę. To tyle –
powiedziałam to w taki sposób, jakby było to coś zupełnie normalnego.
- Serio? – zapytała
Lily z lekkim niedowierzeniem. – O kurwa... Nie spodziewałabym się tego po
tobie. To znaczy, nie wyglądasz na taką twardą.
Bo nie jestem twarda – powiedziałam
sobie w myślach, ale jej nic nie odpowiedziałam.
- Ej,
naprawdę, jestem pod wrażeniem. Jeszcze żadna dziewczyna nie odmówiła
Rose’owi...
- Po prostu
jego propozycja jakoś niespecjalnie mnie przekonała – dodałam od niechcenia. –
Kim on w ogóle jest, że ma czelność się tak zachowywać?
- To ty nie
wiesz? On i reszta tych chłopaków to Guns N’ Roses – powiedziała entuzjastycznie.
- Taaa, to
wiem, ale co w nich takiego niesamowitego?
- To, że są
najlepszym zespołem w całym L.A. Są rozchwytywani we wszystkich klubach na
Sunset, właściciele dosłownie się o nich zabijają. Podpisali niedawno kontrakt
z Geffen Records i będą wydawać swoją pierwszą płytę. To znaczy, wydali
wcześniej jedną EP-kę, ale taką nieoficjalną...
- Zaraz, zaraz
– przerwałam jej. – A skąd ty tyle o nich wiesz? Jesteś ich fanką czy co? A
może któryś z nich ci się podoba? – Spojrzałam na nią przenikliwie.
- Co? Podoba?
Nie, nie... – Machnęła ręką. – Ja tylko... tak przy okazji gdzieś to wszystko
usłyszałam... Ja w sumie to go nie znam, nigdy nawet z nim nie rozmawiałam...
- Z nim? Czyli
jednak któryś ci się podoba?
- Z nimi!
Chciałam powiedzieć z nimi! – odpowiedziała szybko. – Przepraszam,
przejęzyczyłam się.
Wzniosłam oczy
do nieba, jednocześnie się śmiejąc, ale nie kontynuowałam już dalej tego
tematu, tylko wróciłam do pracy nad moim nowym „domem”.
***
Dziś, tak jak codziennie,
pracowałam w klubie. Tańczyłam sobie spokojnie na scenie, oczywiście o tyle, o
ile spokojnie da się tańczyć na tej samej zmianie, co Lana, ale starałam się ją
olewać w miarę moich możliwości. Lekko znudzonym wzrokiem rozglądam się
dookoła. Nie działo się w sumie nic niezwykłego. Klienci ślinili się na widok
tancerek, niektórzy pili coś przy barze, inni zasypiali już przy stołach –
rutyna. Nie zauważyłam absolutnie nic, co chociaż w najmniejszym stopniu
przyciągnęłoby mój wzrok, ale byłam raczej z tego zadowolona, bo to oznaczało
dla mnie spokój przez resztę nocy.
Nagle jednak w
tłumie mignęła mi ruda czupryna. Praktycznie stanęło mi serce, tak się przestraszyłam. Axl? Co on znowu tu robił? Po cokolwiek przyszedł, dla mnie
mogło to oznaczać tylko kłopoty. Najrozsądniej byłoby pewnie, gdybym nie
zwracała na niego uwagi i skupiła się na pracy, ale rozsądne myślenie chyba nigdy
nie było moją mocną stroną. Co więcej, coś w nim przyciągało mój wzrok, tak że
po prostu musiałam na niego spojrzeć, chociażby ukradkiem. Delikatnie
odwróciłam więc twarz w jego stronę. Nie, tym razem absolutnie nie wyglądał,
jakby miał zrobić jakąś rozróbę. Wręcz przeciwnie, był totalnie spokojny.
Siedział sam przy stoliku w kącie sali i przyglądał mi się uważnie, sącząc
jakiś alkohol. Musiałam przyznać, że dziś, tak samo jak wczoraj, wyglądał cholernie
dobrze... Aż za dobrze. Ale w sumie to... co mnie obchodziło, jak on wygląda?
Przecież to tylko zwykły dupek, na dodatek pewnie niestabilny emocjonalnie.
Zauważyłam jednak, że Lanie chyba to nie przeszkadzało, bo była pochłonięta
rzucaniem zalotnych uśmieszków w jego stronę. Przewróciłam tylko oczami i
szybko wróciłam do tańczenia.
***
Wreszcie skończyłam pracę i mogłam iść do domu, którego istotnym plusem było to, że
znajdował się na tej samej ulicy, co mieszkanie Fitchów. Lily poszła jeszcze po
Nicholasa i powiedziała, żebym poczekała na nią na zewnątrz. Wzięłam więc swoje
rzeczy i skierowałam się do wyjścia. Zanim to jednak zrobiłam, rozejrzałam się
jeszcze dokładnie po sali, ale na szczęście nie dostrzegłam Axla. Ze spokojem
opuściłam budynek tylnym wejściem i wyszłam na ulicę.
- Cześć,
skarbie – usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się i mój spokój momentalnie
wyparował. Zobaczyłam Rudzielca we własnej osobie. Nie wyglądał groźnie, nawet
lekko się uśmiechał, ale to nie zmieniało faktu, że nadal się go bałam. Na
wszelki wypadek trochę się odsunęłam.
- Czego chcesz,
Rose? Jeśli chcesz wiedzieć, to nie, nie zmieniłam zdania w sprawie twojej
propozycji, więc lepiej mnie zostaw.
- Ale o czym
ty mówisz? Wcale nie o to mi chodzi... – Machnął ręką. – Ja... no cóż, jakoś to
tak niezręcznie między nami wczoraj wyszło... Co ty na to, żebym postawił ci
drinka? Tak na zgodę.
- Co? Nie, nie
ma mowy, nigdzie z tobą nie pójdę – odparłam od razu nieprzyjemnym tonem.
- Ale co tak
nerwowo? Pogadajmy na spokojnie...
- Jak mam nie
być nerwowa, skoro wczoraj, kiedy ci odmówiłam, rzuciłeś butelką o ścianę? – przypomniałam
mu.
- No przecież
mówiłem, że jakoś niefortunnie wyszło... To co, zgodzisz się?
- Nie. Daj mi
spokój, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Ej, mała,
poczekaj – zawołał i zaraz z powrotem był przy mnie. – Nie bój się mnie. Nie
jestem taki zły, na jakiego wyglądam. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę, a
zobaczysz, że naprawię to pierwsze, złe wrażenie – powiedział, po czym złapał
mnie delikatnie za rękę, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Nagle
wydał mi się taki uroczy i niewinny, że przez moment pomyślałam nawet, że
mogłabym go polubić... Ej, chwilę, co ja pieprzę?
Kobieto, ogarnij się, przecież to Rose.
W tym momencie
drzwi zaplecza otworzyły się. Skierowałam wzrok w tamtą stronę i zobaczyłam, że
z budynku wyszła Lily z Nicholasem. Wolałam szybko odejść od Rudzielca. Nie
chciałam, żeby mnie z nim zobaczyli, bo zadawaliby potem dużo niepotrzebnych
pytań. Kiedy jednak zrobiłam jeden krok do tyłu, jego dłoń kurczowo zacisnęła
się na mojej.
- Puść mnie – powiedziałam,
ale on nie zareagował. – Puść mnie, Axl, ja muszę iść.
- To ja mogę
iść z tobą.
- Nie! – prawie
krzyknęłam, ale zauważyłam wtedy, że Lily zaczęła się przyglądać i szeptać coś
nerwowo do Nicka, a ja naprawdę nie chciałam, żeby któreś z nich zaczęło
interweniować. – To znaczy, nie, absolutnie nie możesz.
- Nie zostawię
cię, dopóki nie obiecasz mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Tak, tak,
oczywiście, na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy – rzuciłam zdawkowo.
- Trzymam cię
za słowo – odpowiedział i dopiero wtedy mnie puścił.
Ja już nic nie
powiedziałam, tylko szybko ruszyłam w stronę Fitchów i pociągnęłam ich za sobą,
jak najdalej od Axla.
- To był Rose?
– zapytała Lily, jednocześnie oglądając się za siebie. – Czego od ciebie
chciał? Nic ci nie zrobił?
- Nic się nie stało.
Spławiłam go.
- Jesteś
pewna, że wszystko w porządku? Jak chcesz, to mogę iść i przemówić mu do
rozsądku – zaproponował Nick.
- Tak,
wszystko jest okej. Zostaw go w spokoju, po co przejmować się kimś takim jak on
– dodałam niby obojętnym tonem.
Wspólnie
ruszyliśmy do domu, nie poruszając już tego tematu. Za nim jednak skręciliśmy,
ostatni raz odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Rose posłał mi tylko
znaczące, przenikliwe spojrzenie, po czym zniknął w mrokach nocy.
***
Następnego
dnia Axl siedział w tym samym miejscu, w którym zauważyłam go wczoraj. Ten sam
scenariusz – ja tańczyłam, on sączył swojego drinka i wpatrywał się we mnie.
Lana znowu się do niego szczerzyła, ale po jakimś czasie zdała sobie chyba
sprawę z tego, że on miał ją kompletnie gdzieś i zaczęła patrzeć się na mnie
złośliwie, co najmniej jakby była zazdrosna.
Po jakimś
czasie zeszłam ze sceny i skierowałam się na zaplecze, jednak w progu trafiłam
na Rudego.
- Cześć. –
Uśmiechnął się.
- Kurwa... – powiedziałam
cicho pod nosem. - Czego znów ode mnie chcesz, Axl? – zapytałam dość niemiłym
tonem.
- Obiecałaś
mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy, więc jestem.
- Bardzo się
cieszę – odparłam sarkastycznie. – A teraz daj mi przejść. Chcę iść do
garderoby.
- Nie możesz
mnie tak zostawić samego... No chyba, że mogę iść z tobą, skarbie. Będziesz się
może rozbierać? – zapytał, szczerząc się.
- Ostudź
trochę swoje załapały. Nawet jeśli, to i tak cię tam nie wpuszczę, więc możesz
już sobie darować i zostawić mnie w spokoju, jasne?
- Emmy, nie
bądź dla mnie taka niemiła. Ja naprawdę nie mam złych zamiarów. Chcę cię tylko
trochę lepiej poznać. – Uśmiechnął się. – Wiesz, moglibyśmy iść gdzieś razem,
pogadać, napić się czegoś. Tylko ty i ja. - W tym momencie podszedł bardzo
blisko mnie i delikatnie ujął moje dłonie, a mnie przeszedł
jakiś dziwny
dreszcz. I, co ciekawe, było to całkiem przyjemne uczucie; takie, którego
wcześniej nie znałam. Miałam wrażenie, że kąciki moich ust nawet lekko uniosły
się ku górze.
Po kilku
sekundach zdałam sobie jednak sprawę z tego, co tak naprawdę się działo. Szybko
mu się wyrwałam, odsunęłam się na bezpieczną odległość, a mój wyraz twarz znów
zmienił się w poważny i niezbyt przyjemny.
- Posłuchaj,
Rose – zaczęłam – czy ty naprawdę nie rozumiesz, co ja do ciebie mówię? Odczep
się ode mnie, ja nie chcę mieć nic z tobą wspólnego – powiedziałam stanowczo. -
A co do tego, co powiedziałeś, to po pierwsze jestem w pracy, a po drugie i tak
nie mam ochoty z tobą rozmawiać. A teraz przepraszam, ale chcę się wreszcie dostać
do garderoby – oznajmiłam i przepchnęłam się między nim, a framugą.
Na zapleczu nie
było nikogo. Nikogo, poza Laną niestety... Stała oparta o ścianę z rękami
założonymi na siebie i wyglądała co najmniej, jakby na mnie czekała.
- Coś nie tak?
– zapytałam dość spokojnie, jednocześnie mierząc ją wzrokiem. Jej wyraz twarzy
nie zwiastował niczego dobrego.
- Ty już wiesz,
co jest nie tak. Masz go zostawić w spokoju!
- Co?
Poczekaj, o czym ty mówisz? Kogo mam zostawić w spokoju? – zdziwiłam się.
- Kogo? Kogo?!
Ty się jeszcze pytasz?! – Podniosła ręce do góry. - Mojego Axelka masz
zostawić, szmato!
- Co? Jak to
mam zostawić... – Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedziała, bo jakoś niespecjalnie wyglądało na to, żeby byli parą, pozory jednak czasami mylą. - Ale
zaraz, przecież ja od niego nic nie chcę, więc gdzie leży twój problem?
- Nie udawaj
niewiniątka! Dobrze wiem, że chcesz mi go zabrać! Przecież on się cały czas
tylko koło ciebie kręci! – wrzeszczała jak jakaś rozhisteryzowana nastolatka.
- No właśnie o
to chodzi, że to on się koło mnie kręci, a nie ja... – zaczęłam tłumaczyć.
- Zamknij się!
– przerwała mi. - Przecież widziałam was przed chwilą! Trzymałaś go za ręce,
nie wykręcisz się!
- Ale ja...
- Masz
przestać się do niego mizdrzyć, suko! – Nadal nie dawała mi dojść do słowa. -
On jest mój, rozumiesz to?! Ja byłam pierwsza, mnie chciał pierwszą, to ze mną
najpierw spał! I żadna dziewucha mi go nie zabierze, a już na pewno nie ty! – wskazała
na mnie palcem.
Ja pierdolę...
Weź tu żyj z kimś takim jak ona. Nie dość, że oskarża cię o coś, czego nie zrobiłaś,
to jeszcze nawet nie daje dość do słowa. Chyba nawet Rose mnie tak nie wkurwiał
jak ona.
- Posłuchaj,
Lana – zaczęłam po chwili - jeśli ktoś tu kogoś podrywa, to raczej on mnie,
jasne? I tak szczerze, to mało mnie obchodzą wasze stosunki. Mam to totalnie
gdzieś, czy on z tobą spał, czy nie. Mnie jest on całkowicie obojętny, możesz
sobie go brać, przynajmniej nareszcie będę miała święty spokój. A jeśli nie
umiesz go upilnować, to już jest twój problem. Więc, jeśli możesz, to łaskawie
się ode mnie odwal, dobrze?
- Taaak... Już
ja cię znam, świętoszku! Udajesz, że się nim nie interesujesz, a tyle razy
widziałam, jak ukradkiem na niego patrzysz! Przyznaj, że na niego lecisz!
- Że co?
Wypraszam to sobie! – odpowiedziałam szybko, mimo iż nie byłam do końca pewna
swoich słów. – Wiesz co? Zajmij się lepiej swoim „Axelkiem”, a mnie zostaw w
spokoju! – powiedziałam zdenerwowana, po czym opuściłam pomieszczenie.
***
Następnego
dnia Rose też przyszedł. Znowu. I oczywiście znów musiał wejść w konwersację ze
mną. Początek zniosłam raczej ze spokojem i opanowaniem, ale po kilku tekstach
na temat tego, jaka to ponoć jestem niesamowita i jak bardzo on chce, żebym się
z nim umówiła, coś we mnie pękło.
- Axl, a może
tak byś się wreszcie ode mnie odpieprzył i poszedł do swojej dziewczyny, co? – powiedziałam
w końcu.
- Co? – zapytał
z ogromnym zdziwieniem. – Dziewczyny? Jakiej dziewczyny? O czym ty mówisz?
- No jak to o
czym? O tobie i Lanie oczywiście. Wiesz, myślę, że skoro jesteście razem, to
raczej powinieneś chyba więcej czasu spędzać z nią i przestać mnie podrywać,
nie uważasz?
- C-co? O mnie
i Lanie? Ale jako to? - Wydawał się być
bardzo zmieszany. – Ona... ona nie jest moją dziewczyną. Kto ci tak powiedział?
- Twoja
domniemana dziewczyna.
- Ona... Ale
to nieprawda. Ona sobie coś wymyśliła. Ja nie mam nic wspólnego z tą
cycatą flądrą. – To wszystko brzmiało, jakby próbował się przede mną
usprawiedliwić. – Ta idiotka ciągle za mną łazi i nie daje mi spokoju. Już parę
razy próbowałem ją spławić, ale ona nie może zrozumieć, że nic dla mnie nie
znaczy....
- Mhm... – Przewróciłam oczami.
- Ale ja mówię
prawdę, serio...
- Dobra,
nieważne. Daruj sobie. Zaraz mam występ, więc i tak muszę już lecieć. Cześć – odparłam
i po chwili zostawiłam go samego.
***
Po ostatnim
tego dnia występie skierowałam się do garderoby, żeby się przebrać i zabrać
wszystkie swoje rzeczy. Ze spokojem przeszłam przez korytarz na zapleczu,
spodziewając się, że raczej nikogo już tu nie będzie, ale jednak się pomyliłam.
Ku mojemu zaskoczeniu, przy drzwiach stał Axl z Laną. I on nie miał z nią nic
wspólnego, tak? Jasne... Byłam dość ciekawa, co mówią, więc schowałam się tuż
za rogiem i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowie.
- Ale co to
znaczy, że nie jesteśmy razem? Przecież ja jestem twoją ukochaną kruszynką, sam
tak mówiłeś, nie pamiętasz? – zapytała blondyna.
- Przestań, ja
wcale tak nie mówiłem! I masz przestać mówić wszystkim ludziom, że jesteś moją
dziewczyną, jasne?
- Ale jak to,
Axl? Ja myślałam, że mnie kochasz...
- Że co
proszę? – zapytał z niedowierzeniem. –
Dziewczyno, coś sobie ubzdurałaś. Nigdy cię nie kochałem i na pewno nie będę!
Daj sobie spokój!
- Ale, Axl,
dlaczego? Przecież było nam razem tak dobrze, nie pamiętasz? Nie chciałbyś mieć
tego na co dzień? – mówiąc to, zbliżyła się do niego i chciała położyć mu ręce
na klatce piersiowej, on jednak ją odepchnął.
- Kurwa,
odpieprz się ode mnie! Tak, może kilka razy z tobą spałem, i co? Wielkie mi
rzeczy... Nie jesteś ani pierwsza, ani ostatnia, jasne?! Więc daj mi, kurwa,
święty spokój! – warknął, po czym odwrócił się i chciał odejść, ale zatrzymał
go jej wrzask.
- I co, może
mi jeszcze powiesz, że wolisz tą małą Jenkins ode mnie, co?!
- A żebyś
wiedziała, że tak! – rzucił przez ramię. – Ona przynajmniej nie jest taką tanią
dziwką jak ty! W przeciwieństwie do ciebie ma klasę! I tak przy okazji - jest o
wiele, wiele ładniejsza od ciebie! – krzyknął, po czym ruszył korytarzem do
wyjścia.
Stanęłam
prosto pod ścianą, tak żeby, przechodząc obok, mnie nie zauważył. Był chyba
jednak na tyle zdenerwowany, że najprawdopodobniej miał wszystko totalnie
gdzieś, a już zwłaszcza to, czy jakaś dziewczyna czasem nie stoi za rogiem i
nie podsłuchuje jego rozmowy. Zobaczyłam więc tylko jak mnie mijał. Pech chciał
jednak, że Lana nie mogła pójść w tym samym kierunku. Nie, ona akurat
koniecznie musiała skręcić i praktycznie na mnie wpaść.
- Kurwa,
uważaj jak... – zaczęła, ale zaraz skapnęła się z kim rozmawia. – Ty...ty,
szmato! To... to wszystko twoja wina! Mówiłaś, że wcale się nim nie
interesujesz! Wredna zdzira! Ja... nienawidzę cię! – wrzasnęła i ruszyła przed
siebie demonstracyjnym krokiem, przy okazji trącając mnie ramieniem.
Przez chwilę
wpatrywałam się w nią jeszcze z niemałym osłupieniem, zastanawiając się nad
sensem wypowiedzianych przez nią słów i tej całej sytuacji, która właśnie miała
miejsce. Zaraz jednak się otrząsnęłam, wzięłam swoje rzeczy i szybko opuściłam
klub. Mimo wszystko cała droga minęła mi w sporym zamyśleniu. Nie wiedziałam,
co mam o tym wszystkim myśleć. Że niby to ja wywołałam całe to zamieszanie? Ale
jak to? Co ja takiego zrobiłam? Co, pytam się? No właśnie - nic.
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale miałam mało czasu, bo musiałam się uczyć i w ogóle. Poza tym kilka razy próbowałam pisać fragmenty tego rozdziału, ale słabo mi wychodziło, więc napisanie i cała obróbka zajęły mi trochę więcej czasu.
Ten rozdział to w sumie jest nic innego jak fragmenty sytuacji z kilku dni, kiedy Axl stara się poderwać Emmy. Nie wiem, czy całość jest wystarczająco ciekawa jak na cały rozdział, ale po prostu nie mogłam tego nie napisać. Liczę jednak, że jest przyzwoicie albo przynajmniej że dialogi są znośne.
Przepraszam za wszystkie błędy. Wiem, jest ich pewnie dużo, ale niestety nigdy nie potrafię wszystkiego wyłapać.
Serdecznie pozdrawiam. + Dziękuje za przekroczenie 1000 wyświetleń, jesteście super. :*
O jejku, jak świetnie *.*
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że kocham Twoje opowiadanie? ;)
Nie mam czasu na analizę całego rozdziału, ale musisz wiedzieć, że jest zajebiscie i już nie mogę doczekać się nowego
matko święta, to jest genialne. :D
OdpowiedzUsuńale się świetnie opowiadanie rozkręca. :D♥
czekam na kolejny . ;)
Nie wiem czy już Ci o tym wspominałam, ale masz.. hm... bardzo ładny styl pisania. Poukładany i prosty, ale jednocześnie niebanalny. Postać głównej bohaterki jest nieprzesadzona, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńWidzę, że akcja się powoli rozkręca. Axl to uparte stworzenie, jestem ciekawa jak ta cała sytuacja z nim wpłynie na dalsze losy bohaterki. Kiedy pozna Duffa i zorientuje się, że właściwie już go zna... No i przede wszystkim jestem ciekawa co będzie się potem działo!
Na moim blogu prolog nowego opowiadania, jeśli masz ochotę zapraszam :)
http://www.die-in-the-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZa ile nowy? czekam, i czekam :D
Jest naprawdę dobre, podoba mi się. Tak łatwo Ci to przychodzi...
OdpowiedzUsuń