Dopalałam
ostatniego papierosa, który został mi w paczce, w skupieniu i ciszy
przypatrując się Izzy’emu, który płynnie przesuwał palcami po gryfie swojej
gitary. Siedzieliśmy tak we dwoje w salonie już chyba od jakiejś godziny,
prawie w ogóle się do siebie nie odzywając, ale wydawało mi się, że ani mi, ani
jemu specjalnie to nie przeszkadzało.
Duff ewakuował
się z domu już dawno temu i, z tego, co wiedziałam, poszedł chyba do tej swojej
Mary. Steven pewnie też zniknął u jakichś lasek, bo nie podejrzewałam, żeby ze
swoją znikomą ilością pieniędzy zawędrował do Rainbow. Axl i Slash natomiast udali się dzisiaj do studia
nagraniowego, żeby ostatecznie zmiksować wszystkie utwory na debiutancką płytę
Gunsów. Stradlin stwierdził, że raczej nie będzie im tam potrzebny, a jako że
najwyraźniej nie miał żadnych innych planów na dzisiejszy dzień, po prostu gnił
tu razem ze mną i jak zwykle w spokoju grał sobie na gitarze.
- Naucz mnie
grać jakiejś waszej piosenki – powiedziałam w pewnym momencie na wpół nieobecnym
tonem, niezmiennie wpatrując się w ten sam punkt.
Izzy wówczas
nagle przerwał grę w ten swój irytujący sposób, jakby wypowiedzi wszystkich
spoza jego wewnętrznego, kontemplacyjnego świata zawsze niezwykle go żenowały.
Po kilku sekundach łaskawie podniósł na mnie wzrok.
- Miałaś
kiedykolwiek gitarę w ręku? – zapytał niepewnym i, mogłabym przysiąc, nieco
drwiącym głosem.
- Tak. Jak
byłam młodsza. Duff i mój brat trochę mnie uczyli. Myślę, że jeszcze pamiętam
to i owo.
Przygryzł
wargę, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając.
- Don’t Cry? – Uniósł jedną brew w górę, a
na jego twarzy pojawił się niemrawy uśmiech. – Wydaje mi się, że jest dość
prosta.
- Może być –
odparłam i szybko zgasiłam papierosa w popielniczce. Następnie podniosłam się z
fotela, na którym siedziałam do tej pory, i zajęłam miejsce koło Izzy’ego.
Nie wiem w
zasadzie, co mnie naszło z tą gitarą. Tak się przyglądałam i nagle po prostu
stwierdziłam, że również chętnie bym coś zagrała – bo czemu nie? Pamiętałam, że
kiedyś mi się to chyba nawet podobało. Fajnie było słyszeć jakąś melodię i
wiedzieć, że to właśnie ty jesteś sprawcą jej brzmienia. To tak jakby tworzyło
się coś z niczego.
- Zagram ci to
najpierw powoli, żebyś zobaczyła, jak to wygląda, a potem dam ci gitarę –
powiedział Stradlin, chwytając za granatową kostkę, i po chwili po pokoju
rozniosły się ciche, miękkie dźwięki intra piosenki.
Po niecałej
minucie trzymałam już gitarę na kolanach i próbowałam odpowiednio ułożyć kostkę
w palcach. Już dawno temu nie miałam żadnej w dłoni, więc chwilę mi to zajęło.
Tym bardziej, że cały czas czułam na sobie wyczekujące spojrzenie Izzy’ego,
które zdecydowanie mi nie pomagało.
- Okej, no to
najpierw zaczynasz od jednego dźwięku – zaczął Stradlin po chwili. – Trzeci
próg, pierwsza struna od góry.
Umiejscowiłam
palec w odpowiednim miejscu na gryfie i szybko zrobiłam to, co mi kazał.
Szczęśliwie pamiętałam jeszcze, co to są progi. Dobrze, może nie było tak źle,
jak myślałam.
- Teraz
łapiesz a-moll. Wiesz, jak wygląda?
Kiwnęłam
głową. A przynajmniej wiedziałam kiedyś –
pomyślałam po chwili. Z niepewnym wyrazem twarzy powoli przesunęłam rękę
odrobinę w lewo i po omacku zaczęłam dotykać palcami poszczególnych strun w
nadziei, że instynktownie złapię je w odpowiednim miejscu. Zaraz okazało się na
szczęście, że się nie pomyliłam. No tak, a-moll - bodajże pierwszy chwyt,
jakiego się w życiu nauczyłam – banalnie prosty. Zadowolona z tego, że jeszcze
pamiętam takie rzeczy, uśmiechnęłam się lekko w stronę gitary, po czym
podniosłam głowę do góry i, spojrzawszy na Stradlina, zaczęłam wyczekiwać
dalszych jego poleceń.
- No więc
teraz uderzasz pustą drugą strunę od góry i robisz krótką pauzę. Potem po kolei
uderzasz pozostałe struny po kolei w dół, omijając jedynie drugą od dołu,
rozumiesz?
Ponownie kiwnęłam
głową i bez słowa wykonałam to, co powiedział, w miarę najlepiej, jak umiałam.
- Dobrze –
pochwalił mnie, aczkolwiek w jego głosie nie było słychać zbytniego entuzjazmu,
jak to zresztą u Izzy’ego. Mimo to doceniłam ten gest. – A teraz w górę. Druga
i trzecia struna. Potem musisz zabrać dłoń i dwa razy pusta czwarta.
Poprawiłam
palce na gryfie, przyjrzałam się jeszcze raz wszystkim strunom, o które
musiałam zahaczyć kostką, i po chwili zagrałam to, co nakazał mi Izzy, w
połączeniu z fragmentem, którego nauczył mnie wcześniej. Wówczas z satysfakcją
stwierdziłam, że faktycznie zaczyna brzmieć to jak intro z Don’t Cry.
Mimowolnie
zanuciłam sobie w głowie fragment piosenki Gunów i tym samym usłyszałam w
myślach jakby ten delikatnie pobrzmiewający głos Axla, którym zawsze śpiewał Don’t Cry. Wtedy nagle przypomniałam
sobie, co przez ostatni czas ciągle mnie trapiło – Axl.
Poniekąd moja
rozmowa z Lily na jego temat odrobinę mi pomogła i przez moment byłam nieco
spokojniejsza. Tak naprawdę jednak nadal miałam mnóstwo wątpliwości co do
relacji mojej i Rose’a. Nie miałam pojęcia, w jakim kierunku to wszystko
zmierzało. Jasne, mogłam po prostu poczekać i na pewno po jakimś czasie samo by
się to wyjaśniło, ale... co z tego, jeżeli ja potrzebowałam wiedzieć, co mam
robić t e r a z; co więcej – co mam myśleć? W mojej głowie był istny bałagan i
potrzebowałam kogoś, kto uporządkuje go na dłużej niż kilka godzin.
- No i teraz
zmieniasz chwyt na d-moll – z zamyślenia wyrwało mnie nagle polecenie Izzy’ego.
Najprawdopodobniej wcześniej też coś do mnie mówił, ale ja niestety go nie
słuchałam. Mógł to pewnie stwierdzić po mojej z deka zdezorientowanej minie,
która wyraźnie mówiła, że nie mam pojęcia, co chce, żebym zrobiła. - Patrz, o
tak – dodał nad wyraz cierpliwie i sam ułożył moje palce na właściwych
strunach. – Więc teraz tak jak wcześniej po kolei w dół od drugiej dolnej
struny, a potem w górę do czwartej. I żadnej przy tym nie omijasz.
Machinalnie
wykonałam polecenie, ale tym razem raczej bez głębszego zastanowienia, bo moje
myśli zostały już całkowicie pochłonięte przez coś ważniejszego niż gitara.
Potrzebowałam kogoś, kto mi doradzi. Zupełnie jednak nie wiedziałam, kto miałby
być tym kimś. Westchnęłam bezradnie, po czym odruchowo omiotłam spojrzeniem
całe pomieszczenie, ostatecznie zatrzymując je na Izzy’m... i wtedy nagle mnie
olśniło.
- No i znowu
zmieniasz chwyt, tym razem na G-dur – kontynuował Stradlin, zapatrzony na gryf
gitary. – Musisz złapać...
- Co ja mam
zrobić z Axlem? – przerwałam mu nagle w połowie zdania. Nie było to może zbyt
grzeczne, ale po prostu poczułam, że muszę o to zapytać. T e r a z. Izzy
przecież zawsze wiedział, co należy zrobić; zawsze umiał wszystkim
doradzić. Dodatkowo miałam wrażenie, że
w tej sytuacji był właśnie tą osobą, która doskonale znała odpowiedź.
Trudno było
stwierdzić, czy czarnowłosego zaskoczyło to, co powiedziałam, czy wręcz
przeciwnie. Miał zamyśloną minę, tak jak zwykle. To raz spoglądał na mnie, to w
dół – jakby wiedział, co mi odpowiedzieć, tylko nie był pewien, w jaki sposób
ma to zrobić.
- Co dokładnie
masz namyśli? – zapytał po chwili.
- Wiesz
przecież... – powiedziałam, nadal przekonana, że rzeczywiście tak było, ale po
prostu nie dawał tego po sobie poznać. – Wiesz, jak on się teraz zachowuje.
Jaki się stał w stosunku do mnie. Nie mówię oczywiście, że to źle, ale... nie
mam pojęcia, co j a mam zrobić w tym położeniu – westchnęłam. - Jak mam się zachowywać. Nie wiem nawet, co
mam o tym wszystkim myśleć. Po prostu nic nie wiem... – podsumowałam, opierając
się na gitarze i spoglądając w dół.
- Rozumiem –
odparł krótko Stradlin, również zerkając w podłogę i lekko kiwając głową.
Następnie na moment ponownie zamilkł. – Wiesz... nie będę ci mówił, co masz
robić, bo w sumie nie na tym to polega – stwierdził po chwil namysłu. - Nie
każę ci teraz do niego wrócić czy coś w tym stylu. W sumie nie mówię nawet, że
masz go lubić. To wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie – oznajmił,
patrząc mi w oczy z powagą. – Chciałbym cię natomiast prosić tylko o jedną,
jedyną rzecz - pozwól sobie wreszcie mu wybaczyć – powiedział powoli i bardzo
znacząco. – Nie twierdzę oczywiście, że masz od tak o wszystkim zapomnieć. Chcę
tylko, żebyś przestała cały czas patrzeć na niego przez pryzmat tej jednej,
nieszczęsnej nocy. Sama dobrze widzisz, że on naprawdę się zmienił. Stara się,
jak tylko może. I robi to dla ciebie. Dlatego właśnie sądzę, że powinnaś dać mu
tę szansę i po prostu wybaczyć. To wszystko.
Przez kilka
pierwszych sekund patrzyłam na niego wnikliwie z dość poważną i zamyśloną miną.
Po chwili jednak odwróciłam wzrok i po prostu lekko się uśmiechnęłam.
Stradlin miał
rację. Jak zwykle. Nie dość, że podał mi gotowe rozwiązanie mojego problemu, to
jeszcze chyba zrozumiał i przedstawił go lepiej niż ja sama. W jego ustach to
wszystko wydawało się tak dziecinnie proste i jasne. Chyba naprawdę nie mogłam
lepiej trafić, jeśli chodziło o poradę.
Już chciałam podziękować
mu z całego serca, jednak nim zdążyłam to zrobić, drzwi wejściowe nagle się
otworzyły i do Hell House z impetem wparował Slash.
- Kurwa, ale
mi się pić chce! – zawołał głośno i momentalnie skierował się do kuchni, nie
zwracając uwagi na nic prócz swojego pragnienia.
Przewróciłam
na to oczami, ale nic nie powiedziałam, bo wiedziałam, że i tak nie będzie mnie
już słuchał. Ponownie zwróciłam więc wzrok w stronę drzwi i tym razem w progu
spostrzegłam Axla. Spowodowało to, że na moich ustach niekontrolowanie pojawił
się delikatny, nieśmiały uśmiech. On od razu odpowiedział tym samym gestem,
aczkolwiek zdecydowanie bardziej pewnym. W tym właśnie stanie trwał przez
dłuższą chwilę, wpatrując się we mnie.
- Hej –
przywitał się wówczas Izzy i kiwnął na niego głową. – I jak poszło?
- Hmm? –
mruknął Axl, momentalnie odrywając wzrok od mojej twarzy, i spojrzał na
Stradlina z lekkim zdezorientowaniem. - A, w studiu… Dobrze – odparł i nieznacznie pokiwał głową,
ale jednak z uśmiechem na twarzy. - Wygląda na to, że mamy już wszystkie utwory
gotowe. To znaczy Mike* i Steve** stwierdzili, że jeszcze coś tam pokombinują, bo
mieli wątpliwości co do paru fragmentów, ale wydaje mi się, że to już raczej
ostateczna wersja – dodał od razu. Po chwili jednak znowu przeniósł swój wzrok
na mnie, a może raczej na coś, co trzymałam w rękach. – Grałaś? – zapytał ze
zdziwioną, a jednocześnie nieco zaciekawioną miną i ruchem głowy wskazał na
gitarę.
- Jaa… Tak.
Tak, Izzy uczył mnie grać Don’t Cry –
powiedziałam i posłałam mu półuśmiech.
- Serio? To
super. Zagraj kawałek.
No tak.
Zapomniałam jedynie o tym, że ostatecznie przecież wcale się tego nie
nauczyłam. Bo rozmawiałam o n i m. Cholera.
- Eee… Tylko,
że wiesz… tak w sumie to… - zaczęłam z lekkim zakłopotaniem.
- Jeszcze nie
skończyliśmy – odpowiedział za mnie Izzy. Ja w zamian posłałam mu jedynie nikły
uśmiech, wyrażający wdzięczność.
- W porządku.
Innym razem – odpowiedział Axl. Być może chciał dodać coś jeszcze, jednak w tym
momencie wszyscy usłyszeliśmy jedynie krzyk, dobiegający z kuchni, a wyrażający
głęboką dezaprobatę i złość. Po chwili w salonie ponownie pojawił się Slash.
- Ej, ludzie,
ja rozumiem, że nie mamy kasy, musimy coś jeść i tego typu sprawy, ale… kurwa,
w tym domu od jakiegoś tygodnia nie było chociażby grama alkoholu. Nie wiem,
jak wy, ale ja nie wytrzymam dłużej na trzeźwo. Muszę się wreszcie czegoś
napić…
No cóż... istotnie,
to, co mówił Saul, było prawdą, wykluczając jednak to, że to oni nie mieli kasy
– nie ja. Co prawda dotychczas wolałam przeznaczać zarobione przez siebie
pieniądze na coś ważniejszego niż kolejne hektolitry alkoholu, jednak dobrze
znałam normalny dzienny tryb życia Gunsów i może rzeczywiście taka „dieta” była
dla nich zbyt okrutna. Poza tym jedna czy dwie butelki Jacka i tak chyba nie
robiły mi dużej różnicy. Dla pewności spojrzałam jeszcze jednak na Izzy’ego
pytającym wzrokiem. Ten wówczas jedynie skinął głową.
- Cóż…
ostatecznie mogłabym iść do sklepu i coś kupić… - powiedziałam do Hudsona i
uśmiechnęłam się krzywo.
- Pójdę z tobą
– szybko zaproponował Rose.
***
- …łącznie
będziemy mieli dwanaście piosenek – opowiadał Axl, powoli idąc razem ze mną
wzdłuż ulicy. – Początkowo był problem z wyborem, które utwory pójdą na płytę,
bo ogólnie mamy ich znacznie więcej. Chcieliśmy jednak, żeby to był typowo hard
rockowy album, dlatego musieliśmy wyeliminować wszystkie ballady i zostawić
tylko te najostrzejsze kawałki. No więc ostatecznie zostało to, co zostało –
nasz najlepszy materiał. No a… przynajmniej mam nadzieję, że najlepszy… – dodał
z wahaniem.
- Na pewno. O
to nie musisz się martwić – powiedziałam i posłałam mu pokrzepiający uśmiech. –
W końcu wszystkie wasze piosenki są świetne. Ta płyta to będzie niewątpliwie
olbrzymi sukces, serio – popatrzyłam na niego z uznaniem.
- To miłe, że
tak sądzisz – odparł i zaśmiał się lekko, również ciepło się do mnie
uśmiechając. – Dzięki, Emmy.
- Nie ma za
co, mówię tylko, co myślę – odpowiedziałam szczerze.
Po chwili
odwróciłam od niego wzrok i ponownie spojrzałam przed siebie. Z zadowoleniem
stwierdziłam wówczas, że kilka metrów przed nami widoczny był szyld sklepu, do
którego właśnie zmierzaliśmy. Doszliśmy do końca przecznicy i już miałam zamiar
skręcić na rogu, jednak nagle poczułam, że Axl ciągnie mnie za rękę.
- Hej,
przecież mieliśmy iść do sklepu – zawołałam do Rudzielca.
- Wejdziemy w
drodze powrotnej. Teraz chciałbym ci coś pokazać – oznajmił, odchyliwszy głowę
przez ramię, i posłał mi tajemniczy uśmiech.
Nie miałam
pojęcia, o czym mówił, ale musiałam przyznać, że trochę mnie to zaciekawiło.
Nie było też jeszcze jakoś specjalnie późno i nie groziło nam zbyt wczesne
zamknięcie sklepu, tak więc pomyślałam – A
tam, co mi szkodzi? – i ruszyłam przed siebie razem z Axlem, wciąż
trzymającym mnie za rękę.
***
- Chodź,
jeszcze tylko kawałek! – zawołał Axl z uśmiechem na ustach, odwracając się w
moją stronę i wyciągając do mnie rękę.
Od kilkunastu
minut przemierzaliśmy szlaki wzgórz Hollywood Hills, ani na chwilę się nie
zatrzymując. Niestety – nie szliśmy wzdłuż żadnej z dróg. Cały czas parliśmy na
przód przez ziemię, piach i kalifornijską roślinność, która do
najprzyjemniejszych w dotyku raczej nie należała. W połączeniu z grzejącym
słońcem i suchym, gorącym powietrzem było to tym bardziej uciążliwe.
- Przecież
cały czas idę – odpowiedziałam ze słyszalną dezaprobatą w głosie i pokręciłam
głową, jednak, postawiwszy kilka kolejnych kroków pod górę, chwyciłam jego
dłoń. – Myślałam, że to będzie krótka wycieczka – dodałam zaraz ze znaczącym
spojrzeniem.
- Cóż… w
zasadzie to jesteśmy już na miejscu – uśmiechnął się, po czym złapał mnie
również drugą ręką i silnym pociągnięciem wciągnął mnie na szczyt wzgórza.
Gdy tylko
stanęłam na równych nogach i spojrzałam przed siebie, chyba nagle całkowicie
zapomniałam o tym, że w ogóle kiedykolwiek byłam zła za całą tę nieprzyjemną
trasę – okazało się bowiem, że dosłownie kilka metrów przed moją twarzą
rozciągał się wielki, biały napis Hollywood.
Tak, w zasadzie mogłam się domyślić, że to właśnie tutaj zmierzaliśmy,
jednak chyba nawet wtedy byłoby to dla mnie elementem zaskoczenia. W końcu co
innego jest o czymś wiedzieć, a co innego jest zobaczyć to na żywo – tym
bardziej dokładnie przed sobą. W tym przypadku trzeba było przyznać - sławny,
monumentalny znak robił wrażenie. Ogromne.
- I jak,
podoba ci się? – zapytał nagle Axl, jakby wyrywając mnie z transu.
- Tak… Tak,
jest… niesamowicie… - odpowiedziałam z niekrytym zachwytem, nadal wpatrując się
w napis. Po chwili natomiast odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się
ciepło. – Dzięki, że mnie tu przyprowadziłeś.
- Nie ma za
co. Jesteś już tyle czasu w L.A., więc pomyślałem, że w końcu muszę cię tu
zabrać – powiedział i również się uśmiechnął. – Wiesz, czasami przychodzę
tutaj, żeby sobie posiedzieć i przemyśleć niektóre sprawy – dodał po chwili,
rozglądając się dookoła. - To naprawdę przyjemne miejsce - ciche i spokojne. A
do tego z pięknym widokiem.
Zwróciłam
wówczas wzrok w tym samym kierunku i rzeczywiście musiałam przyznać mu rację –
rozciągająca się przed nami panorama miasta, zakończona błękitem oceanu po
prawej, faktycznie wyglądała przepięknie. To był chyba najbardziej niesamowity
widok, jaki kiedykolwiek widziałam. Aż żałowałam, że mogę zrobić zdjęcia, by
zachować go ze sobą na dłużej...
- Em – z
zamyślenia ponownie wyrwał mnie głos Axla. Szybko odwróciłam się w jego stronę
i zobaczyłam wówczas, że usiadł na ziemi, zdjął z siebie swoją skórzaną kurtkę
i rozłożył ją obok. - Siadaj – dodał, zauważywszy, że przypatruję mu się ze
zdziwieniem, i ruchem głowy wskazał na kurtkę.
- Oh... Ja...
dziękuję... – odpowiedziałam ze zmieszaniem. Po chwili jednak lekko się
uśmiechnęłam i pokiwałam głową, jakby sama do siebie, a następnie szybko zajęłam
miejsce koło Rudzielca.
Przez jakiś
czas w ciszy przypatrywaliśmy się naszemu Miastu Aniołów. Badaliśmy wzrokiem
znajome nam budynki, uliczki i inne zakamarki; obserwowaliśmy ludzi, którzy je
przemierzali, pojazdy, które nimi jeździły – było ich tak wiele. Za każdym
razem jednak, kiedy spojrzałam na jakieś miejsce, od razu przypominały mi się
też wszystkie wspomnienia z nim związane – od czasu mojego przyjazdu aż do
teraz.
– To zabawne –
zaczęłam po chwili, nadal patrząc przed siebie. – Tyle ludzi przyjeżdża do Hollywood,
do L.A. i praktycznie każdy z nich ma nadzieję, że tutaj jego marzenia się
spełnią; że osiągnie wielką sławę. Co śmieszniejsze, kiedy ja pierwszy raz
zobaczyłam ten ogromny napis, też od razu o tym pomyślałam. Zabawne –
powtórzyłam ze słyszalnym cynizmem w głosie.
- Czemu tak
mówisz? – zapytał Rose, również wpatrując się w przestrzeń. - Jesteś młoda. Masz
jeszcze mnóstwo czasu na spełnianie swoich marzeń.
- Mhm. Kilka
miesięcy temu moje marzenia zawiodły mnie do klubu nocnego.
- Pieprzyć
tamten klub – powiedział Axl dobitnie i skierował swój wzrok na mnie. - Teraz
masz zajebistą pracę i to się liczy. A może będziesz miała jeszcze lepszą. Może
kiedyś wystąpisz na Broadwayu, kto wie... Jesteś świetną tancerką, Emmy – dodał
po chwili i spojrzał mi prosto w oczy z przenikliwością. – Pamiętaj o tym.
- Dzięki –
odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Rose
odwzajemnił gest, pokiwał głową i ponownie spojrzał przed siebie. Po chwili
jednak dostrzegłam, że kąciki jego ust uniosły się ku górze jakoś bardziej niż
wcześniej.
- Co cię tak
bawi? – zapytałam, wychylając się do przodu, żeby móc spojrzeć na jego twarz.
- Pomyślałem
tylko, że nawet jakby nie wyszło ci z tańcem, to zawsze twoje nogi prostytutki
mogą jeszcze zostać sławne...
Gdy tylko to
powiedział, momentalnie zaniosłam się śmiechem. Po kilku sekundach udzieliło
się to najwyraźniej również jemu i przez dłuższą chwilę tylko się śmialiśmy.
- Cóż, nawet
jeśli ja nie stanę się sławna – zaczęłam, gdy już oboje nieco spoważnieliśmy –
to wiem, kto na pewno. Wy – powiedziałam szczerze, spojrzawszy mu prosto w oczy,
i uśmiechnęłam się ciepło. – Ludzie was pokochają. Musicie tylko wyjechać w
trasę i ani się obejrzycie, a będziecie najsławniejszym zespołem w Stanach. A
może i nawet na świecie.
- Byłoby
zajebiście... – westchnął Rose z rozmarzeniem. – Teraz w planie mamy Londyn,
kto wie, co będzie dalej – dodał, po czym nagle zamilkł i przez moment z osobliwą
refleksją wpatrywał się w niebo. – Emmy - powiedział cicho i ponownie spojrzał
na mnie – pojedź z nami.
- Gdzie? –
zapytałam i zaśmiałam się lekko.
- Do Londynu –
odpowiedział dla odmiany zupełnie poważnie. – Chcę, żebyś pojechała z nami.
- Serio?
Axl... to miło z twojej strony, ale...
- Wiem, musisz
pracować – przerwał mi, za nim zdążyłam powiedzieć to, co faktycznie chciałam –
ale nie przejmuj się tym. Jeżeli chcesz, to mogę poprosić Duffa, żeby pogadał z
twoim szefem i...
- Axl, nie o
to mi chodzi – tym razem to ja weszłam mu w środek zdania. – Pomyślałam po
prostu, że... no wiesz, mogłabym wam tam przeszkadzać czy coś. – Wzruszyłam ramionami.
- No ale jeśli faktycznie tak bardzo chcesz, żebym z wami jechała to w
porządku. – Posłałam mu półuśmiech i pokiwałam głową. – Ale z szefem załatwię
to s a m a – dodałam szybko ze znaczącym spojrzeniem. - Nie potrzebuję waszej
pomocy, serio.
Po ostatnich
wypowiedzianych przeze mnie słowach Rose przez jakiś czas tylko patrzył się na
mnie przenikliwie i jakby się nad czymś zastanawiał. Przyznam, że było to dla
mnie odrobinę krępujące. Mimo to nie odwróciłam wzroku, tylko również na niego
patrzyłam, ciekawa tego, o czym myślał.
- Zmieniłaś
się – oznajmił po chwili.
- Co? Jak to?
– zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie jesteś
już taka sama jak na początku. Jesteś inna niż wtedy, gdy cię poznałem – odparł
z melancholią w głosie, jakby wspominając tamte czasy. – Wtedy próbowałaś
udawać twardą i pewną siebie, ale… i tak widziałem w tobie głęboką nieśmiałość.
Niepewność. Zagubienie. Nawet strach. A teraz… to jakby zniknęło. Jesteś inna.
- To dobrze?
- Nie wiem –
odpowiedział, nawet się nie zastanawiając. – L.A. zmienia ludzi, to prawda,
jednak trudno powiedzieć, czy na lepsze, czy gorsze. Ale dla mnie zawsze
będziesz świetna – dodał po chwili, patrząc mi głęboko w oczy, i uśmiechnął się
czule.
Nie odezwałam
się już, tylko również się uśmiechnęłam - w geście podzięki za to, co
powiedział. Następnie przysunęłam się do niego bliżej, położyłam mu głowę na ramieniu
i skierowałam wzrok przed siebie. Oparci o wielką, białą literę L wspólnie obserwowaliśmy
słońce, które coraz bardziej chyliło się ku zachodowi i powoli zanurzało się w
ocenie, barwiąc go i wszystko dookoła na najróżniejsze odcienie pomarańczu i
żółci.
Po kilku
sekundach poczułam, jak Axl delikatnie łapie mnie za rękę, jednak nie wyrwałam
się. Nie widziałam takiej potrzeby. Czułam się po prostu dobrze – jakby w moim
umyśle w końcu nastały upragnione cisza i spokój. Ustały wątpliwości, pytania,
co należy robić, a czego nie. Cały ten chaos zniknął. A to wszystko dzięki
temu, co powiedzieli mi Izzy i Axl.
Racja,
przestałam już być małą, zagubioną dziewczynką - przestałam bać się tego, co
niosła dla mnie przyszłość.
* Mike Clink - produkcja Appetite for Destruction
** Steve Thompson - miksowanie Appetite for Destruction
_________________________________________________________________________________
I o to po czterech miesiącach czekania jest w końcu zupełnie nowy 28 rozdział. Cieszcie się, delektujcie, ewentualnie ochrzańcie mnie za błędy czy jakieś inne rzeczy. Po takim czasie mogłam trochę odwyknąć od pisania, ale nie chcę żadnej taryfy ulgowej - możecie jechać po mnie równo.
Jakby ktoś chciał, to Don't Cry naprawdę gra się tak, jak to tutaj opisałam (o ile się nie pomyliłam), ale radzę raczej skorzystać z tabulatury, bo z własnego doświadczenia wiem, że nie umiem tłumaczyć, jak coś zagrać na gitarze.
Tak, wiem, że do napisu Hollywood od Gunsów pewnie się trochę idzie i raczej nie jest to najprostsza droga, o ile w ogóle możliwa do przejścia, jeśli nie idzie się wzdłuż ulicy, ale miałam ten pomysł już bardzo od dawna i musiałam go zrealizować, jakkolwiek jest on nierealistyczny. Ale jak chcecie mnie za to ochrzanić, to też możecie.
Żeby nie było - ta końcówka wcale nie oznacza, że Emmy i Axl są razem. Musicie jeszcze trochę poczekać.
Pozdrawiam. :*
O Jezuniu!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak się ciesz. Tyle czekałam (musiałam to oczywiście napisać).
Rozdział chyba nie muszę mówić jaki jest, bo jest zajebisty !!! Z resztą jaki by nie był i tak by był dobry, bo przez tak długi czas emocje rozwiązane z całym opowiadaniem trochę opadły, ale ty znowu je obudziłaś.
Nie no po prostu nie ma o czym gadać. Mam nadzieję, że Axl i Emmy będą razem i gdyby to o czym piszesz działo się naprawdęto mimimo tego co się wcześniej zdarzyło to szczerze bym jej zazdrościła.
Weny życzę i czekam na 29 rozdział!!!!!
- Kasiamcf
Jak to możliwe, że nikt jeszcze nie napisał żadnego komentarza? Ludzie, nie śpimy!
OdpowiedzUsuńOdzwyczaiłam się(?) już od czytania Twojego opowiadania, ale WRESZCIE JEST ROZDZIAŁ.
I OOO OO ooo, jaram się. Kocham Izzyego, tak bardzo go wielbię.
Izzy, gdzie zaginąłeś? Daj od czasu do czasu jakąś oznakę życia :<
Czasami zastanawiam się czy nie jestem jakimś medium, bo mniej więcej tak to sobie wyobrażałam :O
Izz- wujek dobra rada <3 I do tego nauczyciel gry na gitarze! Niech z tego ukręci jakiś interes i zgarnia hajs, powiadam!
Ale kurcze, jakoś mi ten Axl nie pasuje. Taki... jakby... za spokojny(?). W sumie...z jednej strony to suuper, bo się pogodzą na dobre z Emm i będzie urooooczoooo. Ale i tak czekam na zwrot akcji, aż wybuchnie, zupełnie nie wiem czemu :D
Ogólnie rozdział fajniutki, ochy, achy i czekam na więcej, ale nie musisz się śpieszyć OCZYWIŚCIE :D
/F...............jak friendzone [kciuk w górę] ;D
Pierwsze zdanie- nieaktualne :D
OdpowiedzUsuńF.
PS: W weryfikacji dodawania komentarza w rubryczce " nie jestem robotem" kazali mi zaznaczyć, na którym zdjęciu z wstawionych jest CHLEB! Nice try, google.
No więc tak: Genialny, cudowny rozdział!! :D. Opłacało się czekać. Fakt, że zabrakło trochę pozostałych Gunsów, i liczyłam jeszcze na jakiś wątek z Lily, ale nie można mieć wszystkiego ;). Ale na całe szczęście był mój ukochany Izzy <3. Co ja bym dała za takiego przyjaciela :D!! I ta scena na końcu!! EMMY I AXL FOREVER!! xDD. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały ;)!! ~Rose
OdpowiedzUsuńPowrót w wielkim stylu! Super rozdział i czekam na nowy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetny rozdział ;) czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńWarto było czekać
OdpowiedzUsuńNareszcie jest!!! Ile ja czekałam na ten rozdział <3 Codziennie tu wchodziłam i serio nie mogłam się doczekać ;) Prędzej nie komentowałam jako że no nie jestem za dobra w komentowania ;p ale to musiałam napisać. Świetne opowiadanie, świetny rozdział! Co tu więcej mówić ;) Przejdźmy do Izziego ;) On po prostu jest najlepszy. Skąd on bierze takie zarąbiste rady. I robi to z takim spokojem ;p Po prostu Mistrz. No i Axl i Emmy <3 Jak ja ich uwielbiam. W ogóle Axl jest taki fajny w tym opowiadaniu i w ogóle ;p i mam nadzieję że Emmy już wie co ma robićz tą sprawą . Zaintrygowałaś mnie tą trasą koncertową w Londynie ;) już widzę co się tam będzie działo ;p Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów ;D Twoje opowiadanie jest najlepsze z tych wszystkich, które czytałam. W dużej mierze dlatego że głównym bohaterem jest Axl <3 ( szaleję za nim ;p ty też no nie?;p ) ale ogólnie podoba mi się bo jest na poziomie i świetnie przedstawiasz postacie.No i jeszcze te super dialogi ;) Dobra nie będę owijać w bawełnę ;p wszystko mi się tu podoba ;) Serio ;) Jak czytałam komentarze innych z poprzednich rozdziałów to niektórzy mówili że Axl jest taki nie axelowy ;p ( wiesz o co mi chodzi no nie) a mi tam jego postać się bardzo podoba ;) W końcu to fanfiction no nie? ;p O kurde, ale się rozpisalam 0.0 Nie wiedzialam że tak umiem ;p A no i błagam Cię nie przestawał pisać tego opowiadania, to jest rozkaz ;p Do zobaczenia w następnym rozdziale ;) Pozdro ;p i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńA i sorry że tak późno komentuje, po prostu nie miałam czasu ;)
UsuńNo i w końcu jestem z komentarzem!
OdpowiedzUsuńMoże i dawno nic nie pisałaś, ale w ogóle się tego nie odczuwa przy czytaniu, congratulations XD
Ahh, Izzy, Izzy, miłości ma wieczna... Stradlin jako nauczyciel to coś w stylu "nie chcę mi się Cię uczyć, ale skoro już muszę to udowodnię Ci, jak bardzo jesteś głupia i niegodna moich lekcji" :P hahahah XD
A przy okazji okazał się dobrym doradcą sercowym :3
No i słynny Hollywood :D W sumie jestem ciekawa, ile romansów naprawdę się tam zaczęło, bo w opowiadaniach pojawia się dosyć często (nie żebym miała coś przeciwko) ;)
Oj mięknie serce Emmy przy Axlu, oj mięknie... Czy to już jest wstęp do czegoś poważniejszego? :)
Tak, wiem. Ten komentarz miał być zajebisty. Ale dawno nic nie komentowałam, a na dodatek nie dodał się mój pierwszy komentarz, więc ten jest gorszy :(
Wybacz ;)
Pozdrawiam :D
Cześć i czołem! W końcu się zebrałam i zmobilizowałam - piszę komentarz. Czekam, aż mój rysunek wyschnie, więc trochę czasu w zanadrzu mam! Pytanie: czy go odpowiednio wykorzystam, haha. Tak w ogóle muszę Ci powiedzieć, że na rozdział cały czas czekałam. I(!) nawet pogodziłam się z myślą, że Duff nie będzie z Emmy :c
OdpowiedzUsuńIle ludzie mogą palić. Tak, tak - mam tutaj na myśli Em. Fu! Znowu nie skupiam się na rzeczach właściwych. Uderz mnie w twarz, Miss! Kiedy zobaczyłam tytuł rozdziału, od razu wiedziałam, że autorem tych słów MUSI być Stradlin. Naprawdę. Ale to raczej nikogo nie zdziwiło, przecież to Izz jest najlepszym przyjacielem Axl'a i Emmy zawsze zwracała się po radę do niego. No, także wiem, wiem - nie odkryłam niczego wielkiego. Ogólnie ta prośba o naukę gry i reakcja Izzy'ego strasznie mnie rozśmieszyły XD Pierwsze dlatego bo to wydało mi się takie... kurde, nie wiem, jak to nazwać. Fajny pomysł, ale taki... poddaję się. A odpowiedź Stradlina... *robi palm-face* Ten człowiek jest tak tajemniczy, że nigdy nie wiadomo, co zrobi. Najpierw, kiedy tak w ciszy siedział, to myślałam, że ją zignoruje, ale z drugiej strony wiedziałam, że się zgodzi. Ja słyszę, przysięgam, jego zawiedziony głos. Zażenowany tą nauką. Pewnie mu się nie chciało, pewnie chciał sobie samotnie pobrzdękać. A tu Emmy z Don't Cry. Nie wspominam nawet, że ta piosenka mi obrzydła, haha (i tak jest supi). I nagle... dam-dam-dam! "Co ja mam zrobić z Axlem?" - pyta swym jakże cieniutkim głosikiem Em. A Izzy, jako filozof życia, przekazuje jej radę.
Nieważne. Skończmy już o tym! Ważniejszy jest drugi fragment rozdziału, przy którym rozpływam się za każdym razem, gdy go czytam. Miód na moje serce! Miss, powinna dostać Nobla za opisanie tej sceny, naprawdę. Axl i Emmy tam, razem to taka ładna para. I mam ochotę zabić Axla za zniszczenie ich związku. Tyle że bez tego nie byłoby wszystkich tych chwil jak nauka tańca i wycieczka na wzgórze Hollywood. Jeju, Rose był taki delikatny i miły. Widać, że zależy mu na Emmie. Tak fajnie o nią dba (podkładanie jej pod pupę koca, bluzy?). Miło się to czyta. Oo, niech Em już mu wybaczy! Przeboleję nawet tego mojego McKagana.
Miało być długo i fajnie, a jest... no. Cóż, rozdział jest fenomenalny i nie wykrywam różnicy między tym a poprzednimi, bo czytałam je, żeby odświeżyć pamięć. Po raz kolejny muszę Ci powiedzieć, że piszesz świetnie i czekam na Twoje książki w księgarniach!
Weny! :D
Boże dziewczyno <3 Pisz dalej, bo to co robisz jest świetne :)
OdpowiedzUsuńUhuhu, 28 rozdziałów... sporo, ale na szczęście czasu mam na pęczki, więc z przyjemnością sobie usiądę i przeczytam!
OdpowiedzUsuńPóki co przeczytałam ten powyższy i jestem zachwycona, masz świetny styl. Miałaś już u mnie piątkę z plusem za Wish you were here na samym początku, ale no... Nie jestem przekupna! :P
Co do rozdziału, huh... Pamięć motoryczna jest zajebista, nie? Bywa, że nie gram na gitarze miesiącami, a potem siadam, biorę instrument, mózg nie wie co robić, ale palce pamiętają.
Czytam dalej... nie wiem o co chodzi... STANOWCZO muszę się cofnąć i przeczytać poprzednie rozdziały. Nie spocznę, póki tego nie uczynię!
Jakim Axl jest tutaj przyjaznym człowiekiem... w moich opowiadaniach w którymś momencie staje się psychopatą zwykle. Nie wiem czemu, ale jakoś tak... No. Taki mamy klimat.
Świetne jest to, że Twoi bohaterowie są tak różni. Wiele jest opowiadań, w których bohaterowie tracą barwy... a u Ciebie jest wszystko w porządku, na swoim miejscu.
No więc... poza tym, że nie zaczyna się zdania od „no”, a od „więc” to już w ogóle hańba... baaaardzo podoba mi się Twój styl, jest dojrzały, profesjonalny, godny mistrza. Nie umiem jeszcze wypowiedzieć się o fabule (ale wystarczająco mnie zainteresowałaś – przeczytam wszystko któregoś wieczoru) ale wierzę, że jest równie ciekawa.
W wolnej chwili zapraszam do mnie:
http://adlers-appetite.blogspot.com
http://private-apocalypse.blogspot.com
Pozdrawiam!
yeaah wreszcie! i po takim czasie mnie nie zawiodłaś! to jest genialne *-* teraz mi powiedz kiedy następny, hmm? :D
OdpowiedzUsuń/mrs. Hudson
Można wiedzieć kiedy nastepny rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ask.fm/LittleBlackDeath/answer/128499021089
UsuńTo w takim razie życzę powodzenia w poprawianiu ocen ;) i dużo weny do pisania, też jeszcze mam kilka sprawdzianów do zaliczenia więc cie rozumiem ;) niby już prawie koniec a pouczyć się jeszcze trzeba ;p
Usuńrozdział świetny!
OdpowiedzUsuńoby tak dalej. nie strać weny!!!
kiedy bedzie nowy rozdział?
Piszesz po prostu wspaniale! Czytam Cię już od dłuższego czasu. Masz dobry styl pisania, opowiadanie jest naprawdę wciągające, a to, że wstawiasz muzykę do każdego rozdziału (i niekiedy do każdego jego fragmentu) oraz gify i obrazki dodatkowo przykuwa uwagę i poteguje wrażenia czytanej historii historii, można się dodatkowo wczuć. Pozdrawiam i życzę weny. :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZA-JE-BIS-TE!!! Kobieto trafiłam na twojego bloga niedawno i stwierdzam, że piszesz zajebiście. Masz wielki talent i piszesz to za taką pasją, że brak słów !! Dodaj rozdział bo Cię zabiję słowo!!! Nie no żartowałam z tym zabijaniem ale czekam i dawaj mi tu kochającą parkę
OdpowiedzUsuń-TurQise
ZA-JE-BIS-TE!!! Kobieto trafiłam na twojego bloga niedawno i stwierdzam, że piszesz zajebiście. Masz wielki talent i piszesz to za taką pasją, że brak słów !! Dodaj rozdział bo Cię zabiję słowo!!! Nie no żartowałam z tym zabijaniem ale czekam i dawaj mi tu kochającą parkę
OdpowiedzUsuń-TurQise
Świetny rozdział! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Życzę weny w pisaniu dalszych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Życzę weny w pisaniu dalszych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie dokończyłaś jeszcze historii, ale tak czy siak, bardzo mi się podoba Twój blog. :) Zapraszam do wyrażenia opinii o moim: http://psychotherapywithmisunderstood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńszkoda ze nie piszesz dalej...
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda ze nie piszesz dalej
OdpowiedzUsuńKobieto pisz dalej!!! TWOJE OPOWIADANIE JEST ZAJEBIŚCIE ŚWIETNE!!!
OdpowiedzUsuńDlaczego juz nie piszesz? :(
OdpowiedzUsuńTy wiesz, że ja już rok czekam?
OdpowiedzUsuńSuper. Zaczynasz pisac a potem zlewasz sb bloga,a my czekamy.
OdpowiedzUsuń