poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 24: A nie mówiłem, że równa z niej dziewczyna? - część 2

Dobrze, a więc Skid Row z dedykacją dla Starlight, a Sixx dla Perry. I dla Suicide.:*


                - Dobra, to teraz krótka lekcja dotycząca zachowania – powiedziałam do Caroline, gdy taksówka, którą jechałyśmy, była zaledwie dwie przecznice od North Fuller Avenue. – Nie uśmiechaj się przesadnie, nie krzycz, nie piszcz, nie mów za dużo, niczego nie pij, nie pal, nie bierz od nikogo żadnych narkotyków, nie daj się przelecieć i ogólnie… postaraj się zbytnio nie szaleć – podsumowałam, starając się zachować chociaż pozorny spokój. - W porządku?
                - Okay – odpowiedziała, kiwając energicznie głową i uśmiechając się szeroko.  Eh… Chyba nic z tego, co powiedziałam, do niej nie dotarło…
                - No dobra… - westchnęłam, kręcąc głową z dezaprobatą, kiedy nagle samochód zatrzymał się pod domem. Objęłam go całego wzrokiem i stwierdziłam, że przynajmniej na zewnątrz nie wyglądał jeszcze jak totalny burdel. Na szczęście… – No to… w takim razie chodź. – Posłałam dziewczynie nikły uśmiech, po czym wysiadłam z samochodu. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia, a gdy już przy nim stanęłam, wzięłam głęboki wdech. – A więc witam w Hell House – powiedziałam i otworzyłam drzwi.
                Momentalnie ujrzałyśmy dziki tłum ludzi, a do naszych uszu dotarła głośna, rockowa muzyka. Po chwili uderzyła w nas olbrzymia fala gorąca, bijąca od tych wszystkich rozgrzanych ciał. Do tego jeszcze intensywny, gryzący w nozdrza zapach alkoholu i papierosów. Ach, dokładnie tak jak poprzednim razem – pomyślałam sobie od razu – czyli zupełnie nic przyjemnego. Po rozpromienionej i pełnej zachwytu twarzy Caroline można było powiedzieć, że ona miała chyba jednak nieco inne zdanie na ten temat. Przewróciłam oczami, po czym chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam za sobą w głąb mieszkania.
                - Hej, Em! – usłyszałam w pewnym momencie i po chwili dojrzałam Slash’a machającego mi ręką. O, bardzo dobrze. Pojawił się we wręcz idealnym momencie. Musiałam z nim nieco porozmawiać...  – Chodźcie tutaj! – zawołał głośno, chociaż i tak ledwo było go słychać przez cały ten hałas.
                Zdecydowanym krokiem zaczęłam się przedzierać przez tłum, cały czas jednak kurczowo trzymając Collins za rękę, żeby na pewno gdzieś mi się nie zgubiła. Po chwili stałyśmy już obok
Hudson’a.
                - Mówiłeś, że Sixx miał ze sobą przyprowadzić „kilku kolegów” – przypomniałam mu, kątem oka zerkając na salon po brzegi wypchany ludźmi – a nie całą okolicę.
                - No, taa… Tak powiedział. Ale w praktyce wyszło to trochę inaczej. – Uśmiechnął się krzywo, drapiąc się po głowie. – Ale czy to ważne? No w końcu wy już jesteście… - dodał, patrząc z szerokim uśmiechem na Caroline. Po chwili chwycił ją za rękę i już miałam wrażenie, że ciągnie ją za sobą. – Może pójdziemy…
                - Nie tak szybko – przerwałam mu i ponownie złapałam blondynkę za nadgarstek, za nim zdążył ją zabrać dalej niż pół metra ode mnie. – Mam z tobą do pogadania, Saul – zakomunikowałam mu, mierząc go wzrokiem z powagą. Po chwili zaczęłam się rozglądać i… tak się złożyło, że dokładnie w naszą stronę szedł właśnie Steven. – Adler!
                - Ja? – zapytał chłopak, patrząc się na mnie ze zdziwieniem.
                - Tak, ty. Pilnuj jej – rozkazałam i wcisnęłam mu dłoń dziewczyny w rękę. Byłam pewna, że nie tylko mnie posłucha, ale też, jako jeden z nielicznych w tym pomieszczeniu, nie zrobi jej krzywdy.  – A ty chodź – powiedziałam do Slash’a i szybko pociągnęłam go za sobą do kuchni.
                - No, czego chcesz? – zapytał, gdy już znaleźliśmy się w mniej zatłoczonym i spokojniejszym miejscu. No, może pomijając jakąś półnagą parę, która właśnie całowała się, siedząc na blacie kuchennym. - Właśnie skracasz mi randkę! – zawołał wyraźnie oburzony.
                - Powiem ci tyle – zaczęłam zdecydowanym głosem, zupełnie nie zważając na jego niezadowolenie - zostawię cię samego z Caroline, ale pod jednym warunkiem. – Spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz jej pilnować, jasne? Ty ją tu zaprosiłeś, dlatego ty jesteś za nią odpowiedzialny. Oznacza to, że nie wolno ci jej naćpać, schlać w trzy dupy, a już na pewno przelecieć – powiedziałam stanowczo. - Rozumiemy się?
                - Tak, spokojnie… Jezu… - Przewrócił ostentacyjnie oczami, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że przesadzam. - Nawet nie miałem nic z tego w planach. Cholera, Em, wyluzuj trochę. Jestem przecież odpowiedzialnym, dorosłym mężczyzną…
                - Dorosłym – przerwałam mu szybko. – Właśnie to mnie martwi.
                - O jezu, Emmy, daj spokój… Co ty myślisz, że ja ją zgwałcę czy co? Nic jej przecież nie zrobię, serio. Chciałem tylko kulturalnie poprosić ją do tańca – powiedział z dziwną szczerością w oczach. – Nic więcej, a jedynie miło spędzić z nią czas. Ja… naprawdę ją lubię – dodał nieśmiało, zerkając w podłogę.
                Spojrzałam na niego poważnym, wnikliwym wzrokiem, jednak po chwili… nieco złagodniałam. To, co powiedział, istotnie wydawało się być prawdą. Cóż, na początku wydawało mi się, że chciał ją jedynie przelecieć, ale… może jednak faktycznie chodziło mu o coś więcej.
                - Eh… No dobra… - powiedziałam po chwili z nieco bardziej przychylnym wzrokiem. – Niech ci będzie. Tylko pamiętaj, że ona ma siedemnaście lat i rodziców, którzy chętne skopią ci dupę, jeśli zrobisz coś ich ukochanej córeczce – dodałam, starając się zachować powagę, ale i tak zaśmiałam się na końcu. – No? To na co czekasz? Idź do niej. – Uśmiechnęłam się do niego krzywo i ruchem głowy wskazałam na wyjście z kuchni.
                Popatrzył na mnie wówczas wzrokiem w stylu „Ja cię w ogóle nie rozumiem, kobieto”. Po chwili jednak tylko wzruszył ramionami, uśmiechnął się i momentalnie ruszył w stronę salonu. W między czasie zdążył jeszcze oczywiście porwać w ręce jakąś napoczętą butelkę Jack’a Daniels’a ze stołu i wziąć z niej potężnego łyka. No tak, typowy Slash…
                Śmiejąc się pod nosem, podeszłam do wyjścia z kuchni i oparłam się o framugę. Wzrokiem zaczęłam szukać małej blondynki w białej sukience. Za nim zdążyłam się jednak obejrzeć, Saul już wyciągał rozradowaną dziewczynę na środek „parkietu”. Po dłuższym przyglądaniu się tej dwójce musiałam niestety przyznać, że najlepszym tancerzem to Hudson raczej nie był. Zauważyłam jednak, że Caroline ten fakt chyba wcale nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, była wprost rozpromieniona.
Zupełnie nie mogła przestać się uśmiechać, gdy tylko na niego patrzyła. On zresztą podobnie zachowywał się już od dłuższego czasu. Niesamowite, jak dwie tak różne osoby mogły być aż tak szczęśliwe w swoim towarzystwie. Śmieszne, ale aż sama się uśmiechałam, gdy teraz na nich patrzyłam...
                - Hej, jak tam? – usłyszałam nagle po mojej prawej. Odwróciłam wzrok od pary i spojrzałam w kierunku, z którego dochodził głos. Ujrzałam Steven’a z papierosem w jednej ręce i
plastikowym kubkiem w drugiej. Musiałam przyznać, że wyjątkowo ucieszył mnie jego widok. – Widzę, że obrałaś sobie rolę przyzwoitki – skomentował zapewne sytuację, która miała miejsce przed momentem.
                - Ta, można tak powiedzieć – odparłam ze śmiechem, kątem oka ponownie zerkając na Caroline i Slash’a. – A ty? – zapytałam po chwili. - Jak się czujesz?
                - Dobrze. Zdecydowanie lepiej niż wczoraj – powiedział z nieco zamyśloną miną, kiwając lekko głową. – Dzięki, Emmy – dodał po chwili, patrząc na mnie ze szczerym uśmiechem na ustach – za to, że pomogliście mi razem z Axl’em. Gdybyście nie zabrali mnie wtedy do domu, to… różnie by się to mogło skończyć.
                - Nie ma za co, naprawdę. Nie mogłabym tak zostawić przyjaciela – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego ciepło. Cały czas miałam w głowie naszą rozmowę z przed całego zajścia. Czułam, że po tym, co mi powiedział, nawiązała się między nami jakaś szczególna więź. Wiedziałam, że jeszcze przed nikim się tak nie otworzył i dawało mi to poczucie jakiejś wyjątkowości. Jednocześnie miałam nadzieję, że sprawi to, iż w niektórych sprawach posłucha mnie nieco bardziej niż innych. – Steve… nie będziesz już ćpał… prawda? – zapytałam niepewnie po chwili.
                - Spokojnie, o to nie musisz się martwić. Dzisiaj i tak nie mam już ochoty na żadne dragi – zapewnił mnie. Szczerze mówiąc, w ogóle nie dziwiłam się jego decyzji. Po takich przeżyciach zapewne ostatnie, co chodziło mu teraz po głowie, to narkotyki. – Chętnie za to znalazłbym sobie jakąś panienkę. Zauważyłem, że sporo całkiem niezłych się tu kręci. – Uśmiechnął się szeroko, na co ja tylko pokręciłam głową ze śmiechem. – Ale za nim to zrobię – zaczął i wyciągnął dłoń w moim kierunku – pozwól, że zatańczę z najfajniejszą dziewczyną na całej tej imprezie.
                W tym momencie obdarowałam go najszczerszym, najserdeczniejszym uśmiechem, na jaki tylko było mnie stać; tak bardzo oczarowywały mnie jego słowa. Chwyciłam go za rękę i z największą chęcią ruszyłam w stronę poruszającego się w rytm muzyki tłumu.
                Musiałam szczerze przyznać, że uwielbiałam tańczyć ze Steven’em jak z nikim innym. Wychodziło mu to naprawdę nieźle, a do tego jego energia i uśmiech sprawiały, że każda sekunda z nim przetańczona była czystą przyjemnością. Pamiętałam, że dokładnie tak samo było na mojej pierwszej imprezie w Hell House i nadal miałam takie same odczucia. To była po prostu dobra zabawa.
                Po kilku piosenkach, ogarnięci lekkim zmęczeniem, przerwaliśmy taniec, nadal jednak z szerokimi uśmiechami na ustach. Popcorn jeszcze raz podziękował mi za wszystko, po czym życzył mi miłej imprezy i z zacieszem na ustach poleciał na wyrywanie swoich upragnionych „panienek”. Ja z kolei miałam zamiar iść do kuchni, żeby sama w końcu się czegoś napić, jednak w pewnym momencie zauważyłam, że przez tłum zaczęła się przebijać jakaś nastroszona blond czupryna. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując, że to za pewne mój kochany wielkolud. Oczywiście się nie pomyliłam i po chwili tuż przede mną pojawił się Duff.
                - Witam – powiedział z szerokim uśmiechem. Było widać, że humor znacząco poprawił mu się od rana. Zrobił się teraz o wiele bardziej wyluzowany. Cóż, może była to po prostu wina procentów w jego głowie, ale… nie dbałam o to. Ja sama w końcu też podłapałam jakiś dziwnie dobry nastrój. - Pani by chciała może zatańczyć?
                W chwili, gdy to powiedział, muzyka nagle ucichła. Po chwili do naszych uszu dotarła jakaś wolna, spokojna piosenka. Biorąc pod uwagę moje zmęczenie wcześniejszymi pląsami z Adler’em, był to naprawdę miły przypadek.
                Zaśmiałam się cicho.
                - Tak. Pani by chciała. - O nic nie pytając, zarzuciłam mu ręce na ramiona, a on odpowiedział mi jedynie uśmiechem. Po chwili poczułam, jak jego dłonie dotykają mojej tali. Położyłam mu wówczas głowę na klatce piersiowej i zaczęliśmy wolno poruszać się w rytm muzyki.
                Gdy utwór się skończył i tłum ponownie zaczął szaleć w rytm szybszych piosenek, McKagan chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. Półnaga para szczęśliwie zdążyła już stamtąd zniknąć, za to pojawiło się dwóch ciemnowłosych chłopaków w towarzystwie kilku innych nie do końca ubranych dziewczyn. Wydawali mi się wyglądać dziwnie znajomo. Dopiero po chwili skapnęłam się, że byli to Nikki Sixx i Tommy Lee z Mötley Crüe. Cóż, przez tak długi czas pobytu w Los Angeles musiałam się wreszcie zorientować w miejscowych zespołach, nie?
                - O, proszę bardzo! Organizator imprezy! – zawołał Duff, gdy tylko ich zauważył.
                - Co? - Czarnowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Zarówno po jego głosie i wyrazie twarzy mogłam stwierdzić, że co nieco już wypił. – Ale że o co ci chodzi?
                - No jak to co? – zapytał McKagan ze śmiechem. – Zorganizowałeś u nas imprezę. Przy okazji całkiem niezła, gratuluję – dodał nieco ironicznie, kiwając głową z uznaniem.
                - Co? Ale jak to? – dziwił się Nikki. – Przecież… miała być.
                - No właśnie o to chodzi, że nie koniecznie.
                - No to gratuluję, Sixx – odezwał się wówczas Tommy, zerkając na chłopaka. – Czyli wprosiłeś się na krzywy ryj.
                - Ale nie, no spoko – wtrącił momentalnie Duff. - W sumie… nawet całkiem dobrze wyszło – dodał, kątem oka zerkając na mnie, a ja wówczas posłałam mu delikatny uśmiech.
                Nikki za to wydawał się przez chwilę nie rozumieć, o czym w ogóle toczyła się rozmowa, co można było stwierdzić po jego dość skołowanym wyrazie twarzy. Po chwili jednak tylko uśmiechnął się szeroko i powiedział:
                - No. Bo moje imprezy zawsze są zajebiste, kurwa. – Zaśmiał się głośno, a razem z nim i my.
                Po chwili jednak coś wydało się odwrócić jego uwagę od tego, co powiedział i zauważyłam, że jego wzrok był utkwiony… we mnie. Lustrował mnie całą od góry do dołu z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
                – A kim jest ta piękna dziewczyna?
                - Emmy – przedstawiłam się i chciałam najnormalniej w świecie podać mu rękę. Ku mojemu zdziwieniu, on jednak chwycił ją delikatnie, przyciągnął do siebie i pocałował, patrząc mi w oczy z tym samym uśmiechem, co wcześniej. Zaśmiałam się pod nosem, gdy to zrobił, jednocześnieCóż ten alkohol robi z ludźmi…
lekko się rumieniąc.
                - Cudna – powiedział, patrząc na mnie z prawdziwą fascynacją i jakimś dziwnym błyskiem w oku, nadal oczywiście szeroko się uśmiechając. Bawiło mnie jego zachowanie. Cholera, człowieku, co ty brałeś... – pomyślałam sobie momentalnie – Ja cudna? No chyba nie.
                Wtedy jednak, jakby na zawołanie, zauważyłam osobliwą pogardę, a nawet zazdrość wypisane na twarzach otaczających go dziewczyn, a skierowane we mnie. Mimo wszystko nie zwracałam na nie uwagi, bo po pracy w Dirty Angel byłam już zupełnie przyzwyczajona do takiego traktowania.
                Nikki chyba też w tym momencie specjalnie się nimi nie przejmował, a wręcz jakby zapomniał o ich obecności. Oczy cały czas miał wpatrzone we mnie, a do twarzy przyklejony perwersyjny uśmieszek, co w jego wykonaniu prezentowało się dosyć zabawne. Cóż, może i nie miał racji co do mojego wyglądu, ale musiałam jednak przyznać, że był doprawdy uroczy. Nawet jak na pijanego, zboczonego mężczyznę.
                 – A skąd się takie biorą? – dodał po chwili, zerkając po kolei na mnie i na McKagan’a.
                - Z Seattle – odparł od razu Duff, za nim zdążyłam cokolwiek jeszcze powiedzieć. Nagle jakby nieco spoważniał. – Emmy jest moją dobrą przyjaciółką z dzieciństwa. – Momentalnie objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, jakby co najmniej się bał, że Sixx pożre mnie zaraz samym swoim zachłannym wzrokiem. – Mieszka z nami od niedawna.
                - Łoo... Serio? – zawołał Nikki, spojrzawszy na nas ze zdziwieniem. – Cholera… No to się nieźle urządziłaś, dziewczyno. Z pięcioma facetami pod jednym dachem… - Pokręcił głową ze śmiechem. - Ale wy to też dobrze teraz macie – zwrócił się zaraz do Duff’a. – Z taką dziewczyną
mieszkać... No normalnie jak w niebie – powiedział, po czym znów spojrzał na mnie nieco rozmarzonym wzrokiem. – No… ale skoro mówisz, że przyjaciółka, to chyba znaczy, że jednak będę musiał trzymać ręce przy sobie… - dodał po chwili z lekkim rozczarowaniem w głosie. - Eh, no cóż. Mówi się trudno. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie krzywo. Gdy tylko to powiedział, jego pół nagie laski momentalnie zaczęły go zaczepiać i się do niego mizdrzyć. Wtedy nagle jakby przypomniał sobie o ich istnieniu. – To co, moje panie? Idziemy trochę poimprezować? – zapytał ze śmiechem, po czym podniósł się z krzesła, wziął w rękę butelkę Jack’a Daniels’a, która stała na stoliku i, obklejony dookoła dziewczynami, skierował się ku wyjściu z kuchni, a za nim Lee, również w podobnym towarzystwie. – Hej, Emmy. – Nagle odwrócił się jednak w moją stronę. – Ale jakby co, to pamiętaj, że ja tu cały czas jestem i chętnie cię przyjmę w moje ramiona. – Uśmiechnął się czarująco.
                Pokręciłam głową ze śmiechem. Ah, ten Sixx…
                - Dobrze, Nikki. Będę pamiętać – odparłam, patrząc na niego pobłażliwym wzrokiem.
                Ponownie się uśmiechnął, po czym puścił do mnie oko i po chwili już go nie było.
                Zauważyłam jednak, że gdy dwójka Mötley’ów opuszczała kuchnię, Duff patrzył się tęsknym wzrokiem na wszystkie te dziewczyny, które poszły z nimi. Widziałam nawet, że jedna się za nim obejrzała i rzuciła mu zalotne spojrzenie. A on sobie tak po prostu koło mnie stał? No nie, nie mogłam mu pozwolić na to, żeby miał zmarnowany wieczór z mojego powodu.
                - Och, cholera, McKagan, na co ty jeszcze czekasz? – zawołałam, trącając go w bok i patrząc na niego znacząco. - Przecież widzę, jak się ślinisz na widok tych lasek. Nie musisz przez całą imprezę siedzieć ze mną, serio. Dam sobie radę sama. No już. Idź i wyrwij sobie jakąś panienkę – machnęłam ręką, pokazując na drzwi.
                Spojrzał na mnie wówczas ze zdziwieniem, jednocześnie jakby śmiejąc się pod nosem.
                - Nie śmiej się ze mnie, tylko idź – powiedziałam i wręcz zaczęłam go wypychać z tej kuchni. - No już, wynocha mi stąd! – rzuciłam, napierając na niego rękami, jednak chłopak ani drgnął. No cóż, trochę różniliśmy się rozmiarami, więc zapewne siłą również… niestety. - Duff, rusz się!
                - Dobra, dobra… - powiedział po chwili, starając się powstrzymać śmiech, ale słabo mu to wychodziło. – Już idę. Nie będę narzekał, skoro tak bardzo chcesz się mnie pozbyć. –  Przyciągnął mnie do siebie ramieniem i dał mi buziaka w czoło. – Baw się dobrze, mała – rzucił na pożegnanie, a następnie skierował się w stronę salonu.  – Bądź grzeczna i nie szalej za bardzo – dodał, uśmiechając się krzywo, po czym zniknął nagle w tłumie ludzi i tyle go widziałam.
                Niańka się znalazła – pomyślałam sobie, przewracając oczami.
                Po chwili przypomniało mi się, że przecież przyszłam do tej kuchni po to, żeby się wreszcie czegoś napić. W tym celu migiem ruszyłam w stronę lodówki w nadziei, że nasi kochani imprezowicze jeszcze wszystkiego nie wychlali. Jakże mocno się zdziwiłam, gdy moim oczom ukazał się pełny asortyment alkoholu. No pięknie. To wychodziło na to, że Izzy chyba jednak nie żartował z tą kasą. Naprawdę będziemy głodować.
                Westchnęłam głośno, po czym sięgnęłam po butelkę piwa. Wolałam darować sobie na razie mocniejsze alkohole, żeby za szybko nie odpaść. Dodatkowo wiedziałam, że powinnam być w miarę trzeźwa, bo ktoś przecież musiał mieć Caroline na oku. I czułam, że to raczej nie będzie Hudson. A już na pewno nie po kilku butelkach whiskey.
                Pomyślawszy o Collins, odruchowo ruszyłam w kierunku salonu. Stanęłam w progu i, popijając sobie piwo, rozglądałam się po całym pomieszczeniu, aż w końcu dojrzałam dziewczynę na kanapie razem ze Slash’em. Siedzieli tuż obok siebie, trzymając się za ręce i uśmiechali się szeroko. Saul co jakiś czas szeptał coś małej na ucho, a ona wtedy zazwyczaj śmiała się w głos. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Wyglądali razem naprawdę uroczo. Rzecz, która jednak cieszyła mnie najbardziej, to to, że Hudson chyba faktycznie wcale nie zamierzał jej przelecieć
. Naprawdę spędzał czas z nią, a nie tylko z jej ciałem.
                Było to o tyle niesamowite, że, jak po chwili zauważyłam, w pobliżu pary utworzył się spory wianuszek dziewczyn wpatrujących się tęsknym wzrokiem w Slash’a i swoim wyglądem aż proszących się o to, żeby tylko zaciągnąć je do łóżka. Mimo to Saul w ogóle nie zwracał na nie uwagi. Był całkowicie pochłonięty Caroline i zdawało się, że nie interesuje go nikt ani nic oprócz niej. Znając Slash’a i wiedząc, jak zachowywał się wcześniej, wiedziałam, że to była ogromna zmiana. I byłam z niego naprawdę, naprawdę dumna.
                Oplatając wzrokiem dalszą część salonu dostrzegłam Izzy’ego, który właśnie kierował się po schodach na górę, w jednej ręce trzymając papierosa, a drugą kładąc na pośladku jakiejś laski, która szła razem z nim. Steven z kolei stał nieco dalej pod ścianą i bajerował jakieś dwie blondynki. Duff’a nigdzie nie spostrzegłam, co musiało oznaczać, że zgarnął już tą swoją lasię i zawinął się z nią do łóżka. No cóż, wyglądało więc na to, że jeśli sypialnie dalej będą miały takie powodzenie, to chyba niedane mi będzie spać dzisiaj na jakimkolwiek łóżku… albo chociaż materacu.
                Jedynym z Gunsów, którego tego dnia nie widziałam jeszcze ani razu, był Axl. Z tego, co mi się wydawało, Rudzielec od wczoraj siedział w swoim pokoju i w ogóle z niego nie wychodził. Najwyraźniej nawet imprezę postanowił przesiedzieć u siebie. Powód jego zachowania był mi oczywiście znany… No cóż, wyglądało na to, że moje słowa naprawdę go podłamały. Nie miałam jednak innego wyjścia po tym, jak się zachowywał. Musiałam mu to wszystko powiedzieć, nawet jeśli teraz miałby tam siedzieć przez miesiąc. Po prostu wiedziałam, że zrobiłam to, co powinnam i nie żałowałam tego.
                Rozglądając się dalej, nagle zobaczyłam, że drzwi wejściowe właśnie się otworzyły i do Hell House wpadło pięciu chłopaków. Jeden z nich wydawał mi się dziwnie znajomy. Miałam wrażenie, że już go kiedyś wiedziałam. W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę i po chwili chyba zaczął do mnie machać. Wtedy skapnęłam się, że to Sebastian, którego poznałam, kiedy byłam razem z Gunsami w Troubadour. Uśmiechnęłam się lekko i również mu pomachałam, po czym ruszyłam w jego kierunku.
                - Hej, Emmy! – zawołał, gdy już staliśmy naprzeciwko siebie. – Świetnie wyglądasz – powiedział, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechają się szeroko. – Jak tam impreza? – zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu.
                - Przyznam, że całkiem nieźle. Widzę, że ciebie też nie mogło tutaj zabraknąć.
                - Wiesz, była informacja, że jest jakaś impreza i to jeszcze w Hell House, więc… czemu miałbym nie przyjść. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się krzywo.
                - Taa… Patrząc na to, co się tu dzieje, chyba cała dzielnica właśnie tak pomyślała. – Zaśmiałam się i również zerknęłam na cały ten tłum.
                - No, trochę ich sporo to fakt – przyznał, kiwając głową. - A długo już tutaj są?

               - Już trochę tak, ale nie martw się, impreza będzie trwała pewnie do rana, więc… dużo się nie spóźniliście – powiedziałam w liczbie mnogiej, zauważywszy, że pozostała czwórka nadal stała obok. Oznaczało to, że musieli przyjść razem z Bach’em.
                - To spoko. W ogóle to… Ała! – przerwał nagle, ponieważ chłopak stojący obok trącił go łokciem.
                Momentalnie przeniosłam na niego swój wzrok. Miał długie, gęste, ciemne włosy i równie ciemne oczy. Tym, co jednak pierwsze rzucało się w oczy, był wyjątkowo nietypowy piercing. Brunet miał kolczyki w nosie i w uchu połączone łańcuszkiem. Jak dla mnie wyglądało to dosyć zabawnie. Mimo wszystko jedno musiałam mu przyznać – był cholernie przystojny.
                Zauważyłam jednak, że nie tylko ja się na niego patrzyłam, ale on na mnie również. I to nie tak zwyczajnie. Lustrował mnie uważnie od dołu do góry, swój przeszywający wzrok zatrzymując na mojej twarzy. Widać było, że przyglądał mi się ze znaczącym zainteresowaniem. Nie było to jednak tak zachłanne spojrzenie jak u Nikki’ego. Zdawało mi się, że w jego oczach widziałam coś więcej niż tylko pożądanie. Coś głębszego.
                - Oh, dobra. - Westchnął głośno Sebastian. - Em, chciałem ci przedstawić mój zespół – Skid Row. To są Scotti, Rob, Snake i…
                - Rachel – przedstawił się ciemnowłosy, unosząc lekko w górę jeden kącik ust i posyłając mi półuśmiech, po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją i również obdarowałam go uśmiechem. Po chwili podałam sobie ręce także z resztą zespołu.
                - No dobra, to my w takim razie skoczymy po coś do picia – oświadczył Snake, gdy już wszyscy się ze sobą przywitaliśmy.
                - Spoko. Kuchnia jest tam – powiedziałam, pokazując palcem na drzwi po mojej lewej.
                Chłopak kiwnął głową, po czym razem ze Scotti’m i Rob’em ruszył w kierunku pomieszczenia. Razem ze mną zostali jedynie Bazz i oczywiście Rachel, który nadal wpatrywał się we mnie jakby oczarowany. Nie powiem, jego zachowanie wyjątkowo mi schlebiało, ale nadal nie rozumiałam, co takiego we mnie powodowało taki zachwyt, zwłaszcza że wydawało się, iż chłopak był raczej trzeźwy w porównaniu do Sixx’a, więc z pewnością nie chodziło o alkohol. Może to ta nowa sukienka była taka niesamowita?
                - No, a tak w ogóle to gdzie jest Axl? – zapytał nagle Bach.
                Gdy chłopak wypowiedział imię Rudzielca, moja mina momentalnie zrzedła. A miałam głęboką nadzieję, że nie rozpocznie tego tematu…
                - Nie wiem – odparłam chłodno, odwracając wzrok od Rachel’a i przenosząc go na Sebastiana. – Nie interesuje mnie to.
                Blondyn spojrzał na mnie z głębokim zdziwieniem i zaskoczeniem.
                - Jak to? To z kim ty tu przyszłaś?
                - Mieszkam tutaj. – Wzruszyłam ramionami
                - Co? Czekaj… Jak to „mieszkasz”? – Chłopak wydawał się już kompletnie niczego nie rozumieć.
                - Wiesz, tak się składa, że znam też innych Gunsów oprócz Axl’a – odparłam, zakładając ręce na piersiach. - Między innymi Duff’a.
                - No tak… Racja. – Pokiwał głową. – Czekaj. To znaczy, że ty nie jesteś już z Axl’em? – dodał po chwili, jakby dopiero teraz zrozumiał, co to wszystko oznaczało w praktyce. – A wyglądaliście na taką dobraną parę…
                - Ta, jak widać tylko wyglądaliśmy – odparłam niby obojętnie. - Ale teraz to już skończone.
                - E tam… – Machnął ręką. – To pewnie tylko drobna sprzeczka. Myślę, że zaraz cię przeprosi. – Uśmiechnął się ciepło. – Nie martw się, zobaczysz, że nie długo się pogodzicie – zapewniał mnie z głębokim przekonaniem do swoich słów. Nie wiedział jednak, jak bardzo się mylił.
                - Nie, Sebastian, to...
                - Kurwa, Bolan, przestań mnie wreszcie szturchać! – wrzasnął, za nim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić.  – I nie gap się już tak na nią – dodał po chwili, mierząc chłopaka wzrokiem. - To jest dziewczyna Axl’a.
                - Ja pierdolę… Nie jestem niczyją dziewczyną – powiedział z wyrzutem i złością wymalowaną na twarzy. – Między mną a Axl’em już dawno wszystko skończone, zrozum to wreszcie.  – dodałam stanowczo.
                Bach wówczas spojrzał się na mnie takim wzrokiem, jakby zupełnie nie mógł zrozumieć tego, że jakakolwiek dziewczyna mogłaby nie chcieć być z Rose’em. Przewróciłam wówczas oczami z głęboką dezaprobatą i zdenerwowaniem. Nie miałam już dłużej ochoty słuchać jego wywodów na temat mnie i Rudzielca, więc, zupełnie nic nie mówiąc, po prostu stamtąd odeszłam i ponownie wbiłam się tłum.
                Przepychałam się przez wszystkich tych ludzi, starając się dotrzeć w jakiejś luźniejsze miejsce, aż pewnym momencie jakby poczułam na sobie czyjś wzrok. Szłam dalej, jednak cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odruchowo odwróciłam się za siebie i zobaczyłam… Axl’a. Rose siedział na szczycie schodów z papierosem w jednej ręce i butelką w drugiej, wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem. Jego twarz miała wyjątkowo poważny i smutny wyraz.
                Poczułam wówczas jakieś dziwne ukłucie w sercu, a całą mnie ogarnęła nagła melancholia.
                 Wiedziałam, że naprawdę był załamany. I wiedziałam oczywiście, dlaczego. Mimo wszystko jedyne, co byłam wtedy w stanie zrobić, to patrzeć się w te jego zielone oczy, które przeszywały mnie na wylot...
                - Hej – usłyszałam nagle po mojej prawej. Momentalnie odwróciłam wzrok od Rudzielca i zwróciłam go w stronę, z której dobiegł głos. Przede mną stał ciemnowłosy chłopak z tym śmiesznym kolczykiem i uśmiechał się do mnie czarująco. – Nie denerwuj się tak, mała. Bach nie chciał być niemiły, serio. Tak se tylko pieprzył trzy po trzy. – Zaśmiał się lekko.

                Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
                Musiałam przyznać, że chłopak był naprawdę w porządku jak na kolejnego nieokiełznanego rockmana. Miły a do tego jeszcze przystojny. No cóż, chyba sama też poczułam się nieco oczarowana jego osobą.


                W pewnym momencie muzyka się zmieniła i z głośników popłynęła kolejna tego wieczoru wolna piosenka. Rachel uśmiechnął się wówczas pod nosem, po czym z powrotem spojrzał na mnie z tym wcześniejszym zachwytem.
                - Może chciałabyś zatańczyć?
                - Chętnie – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko.
                Chłopak podszedł wówczas bliżej i delikatnie położył swoje ciepłe dłonie na mojej talii, cały czas patrząc mi prosto w oczy. Ja z kolei nieśmiało zarzuciłam mu ręce na ramiona i objęłam go za szyję. Praktycznie do siebie przytuleni, zaczęliśmy wolno poruszać się w rytm piosenki.
                - Tak na ciebie patrzę i zastanawiam się, co taka miła dziewczyna robi pod jednym dachem z takimi popaprańcami jak Gunsi? – zapytał w pewnej chwili, przyglądając mi się uważnie. - Co prawda, nie znam ich wszystkich osobiście, ale wiadomo, że opinie mają niezłą. – Zaśmiał się.
                - Tak jakoś wyszło. – Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się krzywo. – Wiesz, jednego z nich znam jeszcze z dzieciństwa. Resztę natomiast poznałam jakieś trzy miesiące temu, gdy przyszli do klubu, w którym pracowałam.
                - Tak? A co? Jesteś kelnerką?
                - Hmm… No cóż… niekoniecznie – odpowiedziałam dosyć niepewnie, trochę wstydząc się odpowiedzi. - Byłam wtedy tancerką… na rurze – dodałam nieśmiało, jednocześnie odrobinę się rumieniąc.
                Gdy to powiedziałam, chłopak w pierwszej chwili spojrzał na mnie zdziwiony, szeroko otwierając oczy. Po chwili jednak na jego twarzy zagościł lekki uśmieszek, podobny do tego, z jakim wpatrywał się we mnie Nikki. Wiedziałam, że w tej chwili z pewnością wyobrażał mnie sobie w samej bieliźnie wykonującą wyjątkowo nieprzyzwoity taniec.
                - No nie patrz się tak na mnie – powiedziałam do Bolan’a, śmiejąc się. W gruncie rzeczy wcale nie miałam mu za złe jego reakcji. – Nie miałam innego wyjścia, serio – powiedziałam zaraz,
nieco poważniejąc. – Wiesz, byłam wtedy zupełnie bez pieniędzy, bez dachu nad głową. To była jedyna praca, jaką znalazłam – Pokiwałam lekko głową, przygryzając wargę, po czym westchnęłam cicho. – No cóż, teraz na szczęście tańczę już jednak w prawdziwym zespole – dodałam, ponownie się uśmiechając. - Mają siedzibę w takim jednym studiu na La Brea. Są naprawdę profesjonalni, serio.
                Gdy to powiedziałam, Rachel nagle uśmiechnął się tajemniczo, po czym zsunął moje ręce ze swoich ramion. Następnie chwycił mnie za jedną i pewnym ruchem obrócił mnie dookoła, nie gorzej niż zawodowy tancerz.  Za nim zdążyłam się obejrzeć, tkwiłam odchylona do tyłu, podtrzymywana jedynie rękami chłopaka, i wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, a on uśmiechał się do mnie uroczo. Nasze twarze dzieliła tak mała odległość, że wręcz czułam na sobie jego ciepły oddech. Po chwili przyciągnął mnie do siebie niesamowicie blisko i naszych ciał nie dzieliła wówczas już żadna przestrzeń.
                - No proszę, tancerka – szepnął mi na ucho. - W takim razie rezerwuję sobie kolejny taniec.
_________________________________________________________________________________
     Po raz pierwszy chyba dodaję rozdział tak szybko, tj. po tygodniu. I to jeszcze dziesięciostronowy. Bądźcie ze mnie dumni. :3
     Mam nadzieję, że nie zjebałam Nikki'ego. Nie wiem, nigdy o nim nie pisałam. XD Ja nawet nie lubię Mötley Crüe. XD Ale miał być, to jest. I mi się, ogólnie rzecz biorąc, podoba, ale... nie wiem. Zobaczym, co lud powie. XD A zwłaszcza Perry. XD I Suicide. ;)
     Starlight, błagam, powiedz mi, że ostatnia scena jest dobra. I że jej też nie schrzaniłam. XD Dobra, przynajmniej mam dobre zdjęcie. XD
     Dobra, ogólnie dużo ludzi tu się pojawia. Od razu chcę przeprosić za znaczący brak Izzy'ego i Axl'a, ale spokojnie, oni jeszcze odegrają swoją rolę na tej imprezie, serio. Tak więc proszę się nie denerwować i być cierpliwym.
     Proszę bardzo, Perry, specjalnie dla ciebie wyjustowałam tekst. ;) Tak więc są akapity, wcięcia, interpunkcja, dobra forma wypowiedzi i wyjustowanie. Coś jeszcze jest mi potrzebne w drodze do idealnego wyglądu tekstu? XD
     Tak, wiem, że kończę rozdział w świetnym momencie.
     Serdecznie pozdrawiam. :* 

15 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdzial. Strasznie mi sie podoba. Jestem ciekawa dalszych losow imprezy XD pewnie bedzie grubo jak mozna sie domyslic. Czekam na kolejny rozdzial. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Od paru rozdziałów mam nadzieję, że Em wróci do Axla, ale chyba już za późno :( A tak do siebie pasowali... No i Car i Slash xD To dopiero ciekawa para :D Oj, nie wiem jak to się rozwinie, ale będzie ciekawie *.*
    A tak w ogóle, na bloga trafiłam niedawno, i jak zaczęłam go czytać, to nie mogłam przestać, nawet by kom napisać :D Więc wybacz brak komentarzy, ale od dzisiaj się poprawię :) Piszesz zajebiście, czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś cię odnajdę i normalnie chyba zabije za to jak kończysz te rozdziały!!! A tak serio to rozdział jest wspaniały!!! Mam bardzo mieszane uczucia co do Axl'a po tym co zrobił ale tak mi go jakoś szkoda. Slash.... taaak nwm jak tą sytuację skomentować innym słowem niż wspaniale. Aż się zdziwiłam że ignoruje te wszystkie laski ale ok. Ta dziewczyna poprzewraca mu w głowie . Duff jest taki słodki, ale przesadza trochę. Wolał sobie stać z Em niż iść wyrwać jakieś laski. Steven jak zwykle miły i uśmiechnięty ,ale to dobrze że otworzył się na Em ale nie rób z nich parki przypadkiem bo Emmy ma być z Rachel'em!!! Więcej Izz'a!!! Tak bez niego to dziwne , bo on jest jak ich ojciec :P. Kończąc fajny rozdział. Ale czy ty naprawdę chcesz żebym wybuchła ze złości? Tak szczerze to ta część wspaniała ale może skończ z częściami bo to serio wkurza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Podoba mi się każdy rozdział :) ale ten to po prostu arcydzieło :D czuje lekki nie dosyt przez to zakończenie ;p Ale wybaczam Ci i z utensknieniem czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, to na początku wgl jaranko, że o mnie wspomniałaś. Takie, że serio Perry to ja Perry czy jakiś inny Perry? A może to dziad Joe, który gdzieś tu się ukrywa i podszywa pode mnie?! O, nie! Ale jednak po chwili się uspokoiłam i to na pewno chodziło o mnie. Prawda? No, ale zaczynamy. Trzeba iść do rozdziału.

    Rozwalił mnie tekst dotyczący zachowania w HH. Em wykłada BHP XD Zaaprobowane przez Instytut Matki z Dzieckiem ahahah Łojeeeny. Przypomniało mi się, że dawno nie byłam na takiej imprezie. Wgl, Em! Gdzie te emocje! Przecież to najlepsze co może dupeczki i nie tylko spotkać! Muza jak marzenie, chłopów dużo, alko, dragsy i pety lecące z nieba! Czasem trafisz na pizzę, ale to bardzo rzadkoo. No i ze spaniem kłopot, ale to przytulisz się do jakiejś dupery i już xD Albo jak Perry śpisz na stercie kurtek. O. O! No i jest słowo klucz, którego od początku wypatruje Perry ‘Sixx’ xD AHAHHAH! SLASH! ODPOWIEDZIALNY! DOROSŁY! SERIO? SERIO, STARY?! AHAHAH no rozjebał system chłopak. Wgl jak napisałaś, że Slash nie był najlepszym tancerzem od razu przed oczami stanęła mi Monica https://s3.amazonaws.com/giphymedia/media/Es7i0fOE11iYE/giphy.gif XD Steven... Hm... Ten chłoptaś zawsze mnie rozpierdala. A szczególnie teraz, gdy ‘obiecał’ Em, że już nie tknie dragów. Tia jasne. Takie opowiastki to twojej starej na dobranoc. A naiwna Emma uwierzyła. I tak! Popcorn, znajdź sobie jakąś dupę! Za mało lasek w Hell House! AAAA! O, ludzie. Jak ja nie lubię Duffa… Serio. Nie wiem czemu. No, nie lubię go tutaj. Za miły jest. Jakiś taki w tym zachowaniu… Nieprawdziwy? Albo sztuczny. No i jest spragniony Sixx. Wyobraziłam sobie tę mordę zdezorientowanego szympansa ‘Ale że co? Że ja?’ Przychlast XD I Tommy! Mój wielki brat bliźniak <3 Fuck yeah! Zajebiści goście, witamy w opowiadaniu! Wafle obsrane hahaha Ten tekst ‘A skąd się takie biorą?’ Już Perry wymyślił całą konwersację McKagana z Sixxem: ‘Gdzie takie produkują?’ ‘A wiesz musisz kupić najpierw probówkę, potrzasnąć i już!’ Wybacz. Nie ogarniesz Perry’ego. No znowu Slash… Slash nie porucha? Nie? Duff fuck?! To ja już nic nie rozumiem! Musk rozjebany! O i jest Bach. Tak mnie zastanowiło skąd on pamiętał jej imię. Oni przecież poznawali tyle dup, że aż dziwne, że spamiętali ich imiona, ale nieważne xd Nawet Rachel się załapał. Miss Nothing, zrobiłaś taki spam na Tumblrze, że sądzę, iż szybko nie zniknie z opowiadania i to w dodatku z mocnym kopem na fabule xd I znowu słowo klucz się pojawiło! ‘Nikki’ Hahaha teraz to bd moja ulubiona zabawa xD HAHAHA Sixx, zawiń dupę i wypierdol coś na tej imprezie! Db. Wracam do rzeczywistości. Znowu! Sixx! XD Wybacz, wybacz ahaha Powiem Ci, że Bolan naprawdę jest spoko, ale nawet jeśli Em się z nim prześpi, wyjdzie za niego, będą mieli stado małych Bolanów to i tak na koniec będzie Rose. No, bo kuuuurwa. Zajmuje połowę szablonu! No nikt mi nie powie, że przez przypadek. A co kurwa?! Przypadeg?! NIE!

    Nie zjebałaś Sixxa. Nie wiesz jak mi się morda śmiała jak to czytałam, ale mało Lee i Nikka było. No, ale sama mówisz, że nie lubisz, więc kumam. Perry jest pełna satysfakcji. Ale naprawdę. Sixx i wianuszek dupeczek – this is fuckin it! No i podrywanie Em mnie rozkurwiło xD Jakby Perry tam był, to Sixx by dostał w mordę za podryw tak przyzwoitej osóbki. Chociaż krótko, Perry czuje się spełniona i dziękuje bardzo za czarne bliźniaki ;D

    Co do wyjustowanego tekstu zauważyłam już po pierwszym akapicie i chciałam Ci podziękować, a tu specjalnie dla mnie jeszcze! OH! AH! U! CUDNIE! To lubię! Czy coś jeszcze jest potrzebne? Jestem przyzwyczajona do pustej linijki między akapitami, ale to tylko epizodyczna sugestia, Miss XD

    Zajebiście Ci się udał rozdział. Naprawdę. Perry fuckin approves. Jestem niezmiernie dumna, kochaneczko. Wiem, że komentarz z dupy, ale wiesz, że się starałam -_- Ty. Wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecałam jebnąć komentarz, to Ci go jebnę :3

    SKID ROW SPECJALNIE DLA MNIE, GOD DAMN IT, STRALIGHT JEST FEJMEM, BO SPECJALNIE DLA NIEJ DODAJĄ BOHATERÓW :DDDD
    No i tak ogólnie to faza na Bolana mi nie wróciła, ale ja tam podejrzewam, że ona się nigdy nie skończyła ("Moje życiowe rozkminy" - kontynuacja)
    I zacznę komentować po kolei, bo boję się, że o czymś zapomnę :)

    Hahaha podobała mi się ta rozmowa Emmy z Caroline w taksówce
    "– Nie uśmiechaj się przesadnie, nie krzycz, nie piszcz, nie mów za dużo, niczego nie pij, nie pal, nie bierz od nikogo żadnych narkotyków, nie daj się przelecieć i ogólnie… postaraj się zbytnio nie szaleć – podsumowałam, starając się zachować chociaż pozorny spokój. - W porządku?" - no mistrzostwo świata XD Tak jakby Em miała nie wiadomo ile lat, i nie wiadomo ile już w swoim życiu przeżyła :D
    Slash *.* Nie żeby coś, ale nie spodziewałabym się, że może być taki... słodki? Kurde, jego zachowanie naprawdę jest urocze :D Taki zakochany szczeniak, który nie wiem jak podejść dziewczynę, awwwww :3 Chwyta mnie za serce takie coś :D
    No i później to Motley :D Wiesz, mam z nimi podobny problem do Ciebie... ja nawet nie wiem, czy ich lubię :D Więc w sumie fragment z nimi mało mnie obszedł, bo czekałam na Skid Row, ale tak Ci napiszę, że podobało mi się. Było całkiem spoko, jak ją Nikki podrywał... No i dałaś fajne zdjęcie, I like it :D I te panienki :D To jest zawsze taki nieodłączny element imprezy XD Nieważne kto przyjdzie, te wszystkie laski i tak się pojawią. Nawet jeśli miałyby przyjść z dostawcą pizzy XD
    I te wypychanie Duffa "No Duffy, dalej, idź sobie zaruchaj, co tu będziesz ze mną siedzieć" - Hahahahahahahahahahahaah :D (to oczywiście nie jest cytat) :D
    A potem znowu Hudson, ale o nim już akurat pisałam :D
    CHOLERA!
    Zapomniałam napisać o Adlerze :D To pozwól, że wcisnę to tutaj :D
    Jest... uroczy :) Naprawdę. Zawsze mnie zastanawiało, czy oni naprawdę (czyt. Gunsi) mieli go wszyscy tak w dupie, że nie interesowało ich, co się z nim dzieję? Mi to się wydaję trochę niemożliwe... W końcu jak z kimś mieszkasz to chyba widzisz, że coś jest nie tak, nie? Ehh... no nieważne, to takie moje przemyślenia, wracamy do rozdziału.
    Iiiii.............
    SKID ROOOOOW!
    Teraz to ja już w ogóle się cieszę, bo w końcu coś dla mnie :3
    Ej, tak w ogóle, to jakoś wczoraj mi się przypomniało, że to przecież Sebastian dał Axlowi te dragi, żeby je dosypał Emmy i stwierdziłam, że niezły z niego chuj... Ale kogo to obchodzi, na pewno nie mnie, i tak go kocham <3333
    Ale zirytował mnie tym swoim pieprzeniem... Jakbym była na miejscu Emmy to chyba by oberwał ode mnie w tą swoją piękną twarzyczkę... Bo Axl jest taki zajebisty, że trzeba się go kurczowo trzymać? Bo to Wielki Pan Rose? No ja pierdolę, Bach ogarnij się! :D Dobrze go Rachel podsumował później
    *leci do góry szukając cytatu*
    "– Nie denerwuj się tak, mała. Bach nie chciał być niemiły, serio. Tak se tylko pieprzył trzy po trzy. – Zaśmiał się lekko." - zgadzam się, łapka w górę :D
    Albo jak szturchał Bazza cały czas, buhahaha, no leżę! Się domagał uwagi, cholera :P
    W ogóle to wszystko jest takie piękne, że prawie nie zwróciłam uwagi, że na tych schodach siedział Axl... I w tym momencie ona zaczęła tańczyć z Bolanem :D W sumie szkoda, że nie dodałaś nic o reakcji Rose'a, bo podejrzewam, że jakoś zadowolony znowu nie był, że ktoś mu wyrywa Emmy :D Ale być może zrobisz to w następnym rozdziale, nie chcę wyprzedzać faktów :3
    I to zdziwienie, że tańczyła na rurze ^^ Tak, jestem wręcz pewna, że w tym momencie wyobrażał ją sobie tańczącą w bieliźnie... albo bez, whatever XD
    I ta ostatnia scena.... O.O
    Prawie otworzyłam usta z zachwytu (chyba, że to zrobiłam, ale nie zauważyłam, buhahaha)
    CUDO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc napiszę jeszcze raz, oficjalnie: NIE SCHRZANIŁAŚ OSTATNIEJ SCENY, JEST DOBRA, A NAWET WIĘCEJ NIŻ DOBRA XD
      I tak, zdjęcie jest zajebiste, ale to Bolan :D
      I nie mogę zapomnieć o zdjęciu Sebastiana, które również jest piękne :3

      Tylko takie małe pytanie: Gdzie jest W.A.S.P.? :>
      I coś jeszcze chciałam, ale zapomniałam XD Oczywiście, bo ja nie mogę o czymś nie zapomnieć...
      Także podsumowując:
      Jest pięknie i cudownie, dziękuję za Skid Row, kocham Cię, poproszę szybko nowy rozdział, więcej Bacha, ale Bolanem też się zadowolę i ten tego... lecę na Twojego Tumblra :D

      P.S. podobno mój komentarz jest za długi i nie chciało go dodać, więc musiałam podzielić -.-
      FUCK YOU BLOGSPOT!

      Usuń
    2. I jednak nie mogę tak po prostu skończyć, NO NIE MOGĘ!
      Kurwa, dziewczyno, zrobiłaś taki spam na tym Tumblrze, że za cholerę nie mogę przejść obok tego obojętnie!
      Tak, już sobie przypomniałam, dlaczego uważam, że jest najfajniejszym facetem na tym świecie... Był, jest i będzie! Dzięki, Miss Nothing -.- :P
      Za chuja nie znajdę takiego w swoim życiu :(
      Ja pierdolę, chyba zacznę zdradzać Sebastiana, buhahahahha :D Albo wrócę do Bolana, bo to ma w sumie dwie strony...
      Wiesz co? Chyba jednak już skończę to moje pierdolenie, bo zaczynam za bardzo się pogrążać w moich chorych marzeniach.... Tak, zdecydowanie.

      Usuń
  7. Taak! Mówiłaś prawdę, że dzisiaj pojawi się nowy rozdział. I pojawił, ha! Tak w ogóle dziękuję za dedykację/coś dla mnie. Czyli to jest już TEN moment(k..., nie chcę kończyć, bo jeszcze coś zdradzie) czy tak o? Nie no, pewnie TEN, także... bardzo, bardzo dziękuję! Dziewczyno, moja opinia ważną? Haha, okej. Dzięki jeszcze raz, miło mi. XD Dobra, bo piszę bez sensu od kilku minut, a przecież rozdział sam się nie skomentuje!
    Matko, jak ja się śmiałam z sytuacji w taksówce... Serio, Emmy przemawia lepiej od mojej mamy - nie rób tego i tego, uważaj na to i na to, nie bierz niczego od nieznajomych i biada ci wychodzić samej na dwór, dzisiaj zboczeńców jest wszędzie pełno. Trochę jak babcia. Tak, babcia ma podobne wstawki. Ale Em jest ładniejsza! No, właśnie! Jej zdjęcie numer jeden jest przepiękne! Naprawdę! Zamiast czytać, przez jakiś czas się w nie wpatrywałam. Jak w cud. Whatever. XD
    Slash i NIE skupianie się jedynie na ciele kobiety(podkreślam: NIE). Ja w to nie wierzę, nie wierzę w romantyka-Saula, gdybym nawet chciała - nie potrafię! Wyobraziłam go sobie w cylindrze, skórzanej kurtce itd., a z nim piękna, słodka, nieśmiała Caroline. Tak właściwie: WSZĘDZIE MIŁOŚĆ, A JA NIE MAM PRZYJACIÓŁ, JESTEM TAKA SAMOTNA. UŚWIADOMIŁAŚ MI TO. ;__; No, okej. Już.
    Duffy. Jeezu. W końcu poszedł na laski! Szkoda, że za namową Emmy. No, kurdę, on tu jest taki... Zresztą wiesz. Ale heloł, jest i Sixx! Nie martw się, Sixx jaki by nie był, tak jest zajebisty, także nie ma czym się denerwować! Przerobiłam w myślach "Ale o co ci chodzi?" na: "Ale oso si chodzi?", wypowiadane z miną zjaranego żula. XD Tak, Nikki wygrał wszystko. XD
    O, Slash. O nim już było, jedziemy dalej...
    Bach i Rachel, o nich nie było! Bach jest tu takim... Sebastianem! XD Kurwa, mądrze, suicide, mądrze! Ja widziałam, WIDZIAŁAM, jak on drze się na Bolana, haha. Cały rozdział praktycznie się śmieje. Ratunku, tlenu. XD A ja wiem, wiem! Wiedziałam. XD Prawie, ale jednak! I wiem. Wszystko. XD Znowu się śmieję.
    Ach, tam! Miss Nothing, Ty wiesz, że jest zajebiście, że uwielbiam Twoje opowiadanie i że Sixx Ci się udał. Mówiąc szczerze, wszystko Ci się udało, także czekam na kolejny. Niech będzie tak szybko jak ten, ja nie pogardzę! XD
    No, to wełny, tradycyjnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, zaczęłam niedawno czytać Twojego bloga i muszę przyznać, że naprawdę fajnie piszesz. Chciałabym tylko Ci zwrócić małą uwagę na wyrazy, które się pisze nierozdzielnie, a między które wkradają Ci się spacje, mówię tu o rzeczach typu "pomimo", "naprawdę" i tak dalej ;) Przede wszystkim miło trafić na bloga, który zawiera ciekawsze treści niż prostackie opisy i błędy, dla których nie starcza palców, aby je wyliczyć ;)

    Co do samej treści, to liczę na coś więcej z Rachelem, końcówka mnie zachwyciła *-* I niech Axl nie zabije nieszczęsnej Em za to, że z nim kręci, proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech Emmy trochę pokręci się z Rachelem, tak żeby Axl był zazdrosny. A co!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty rozdział :) I błagam niech Emmy kręci z Rachelem proszę <33 Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno, Ty tak zajebiście piszesz te rozdziały, że ja czytam i nieważne jak bardzo chcę przestać to po prostu nie mogę. W mojej głowie tylko "co będzie dalej? Co oni zrobią?". Tak więc pisz jak najwięcej- to moja jedyna prośba:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niektóre komentarze są tak baaaaaardzoooooo długaśne... To ja natomiast, zostanę odwrotowcem i napiszę krótko: magiczne! Cały blog jest magiczny! Prześwietny! Wspaniały! Itd, itp...!!!
    Mam tylko takie jedno pytanie: Jakim MAGICZNYM sposobem sprawiasz, że twoje rozdziały są takie długie?!
    Jeszcze raz napomnę: Blog jest przepiękny!!!
    Buźka=]

    OdpowiedzUsuń
  13. Co z nauką tańca Axla?

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.