Dobrze, a więc Skid Row z dedykacją dla Starlight, a Sixx dla Perry. I dla Suicide.:*
-
Dobra, to teraz krótka lekcja dotycząca zachowania – powiedziałam do Caroline,
gdy taksówka, którą jechałyśmy, była zaledwie dwie przecznice od North Fuller
Avenue. – Nie uśmiechaj się przesadnie, nie krzycz, nie piszcz, nie mów za
dużo, niczego nie pij, nie pal, nie bierz od nikogo żadnych narkotyków, nie daj
się przelecieć i ogólnie… postaraj się zbytnio nie szaleć – podsumowałam,
starając się zachować chociaż pozorny spokój. - W porządku?
-
Okay – odpowiedziała, kiwając energicznie głową i uśmiechając się szeroko. Eh… Chyba nic z tego, co powiedziałam, do
niej nie dotarło…
-
No dobra… - westchnęłam, kręcąc głową z dezaprobatą, kiedy nagle samochód
zatrzymał się pod domem. Objęłam go całego wzrokiem i stwierdziłam, że
przynajmniej na zewnątrz nie wyglądał jeszcze jak totalny burdel. Na szczęście…
– No to… w takim razie chodź. – Posłałam dziewczynie nikły uśmiech, po czym wysiadłam
z samochodu. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia, a gdy już przy nim
stanęłam, wzięłam głęboki wdech. – A więc witam w Hell House – powiedziałam i
otworzyłam drzwi.
Momentalnie
ujrzałyśmy dziki tłum ludzi, a do naszych uszu dotarła głośna, rockowa muzyka.
Po chwili uderzyła w nas olbrzymia fala gorąca, bijąca od tych wszystkich
rozgrzanych ciał. Do tego jeszcze intensywny, gryzący w nozdrza zapach alkoholu
i papierosów. Ach, dokładnie tak jak
poprzednim razem – pomyślałam sobie od razu – czyli zupełnie nic przyjemnego. Po rozpromienionej i pełnej
zachwytu twarzy Caroline można było powiedzieć, że ona miała chyba jednak nieco
inne zdanie na ten temat. Przewróciłam oczami, po czym chwyciłam ją za rękę i
pociągnęłam za sobą w głąb mieszkania.
-
Hej, Em! – usłyszałam w pewnym momencie i po chwili dojrzałam Slash’a
machającego mi ręką. O, bardzo dobrze. Pojawił się we wręcz idealnym momencie.
Musiałam z nim nieco porozmawiać... –
Chodźcie tutaj! – zawołał głośno, chociaż i tak ledwo było go słychać przez
cały ten hałas.
Zdecydowanym
krokiem zaczęłam się przedzierać przez tłum, cały czas jednak kurczowo
trzymając Collins za rękę, żeby na pewno gdzieś mi się nie zgubiła. Po chwili
stałyśmy już obok
Hudson’a.
-
Mówiłeś, że Sixx miał ze sobą przyprowadzić „kilku kolegów” – przypomniałam mu,
kątem oka zerkając na salon po brzegi wypchany ludźmi – a nie całą okolicę.
-
No, taa… Tak powiedział. Ale w praktyce wyszło to trochę inaczej. – Uśmiechnął
się krzywo, drapiąc się po głowie. – Ale czy to ważne? No w końcu wy już
jesteście… - dodał, patrząc z szerokim uśmiechem na Caroline. Po chwili chwycił
ją za rękę i już miałam wrażenie, że ciągnie ją za sobą. – Może pójdziemy…
-
Nie tak szybko – przerwałam mu i ponownie złapałam blondynkę za nadgarstek, za
nim zdążył ją zabrać dalej niż pół metra ode mnie. – Mam z tobą do pogadania,
Saul – zakomunikowałam mu, mierząc go wzrokiem z powagą. Po chwili zaczęłam się
rozglądać i… tak się złożyło, że dokładnie w naszą stronę szedł właśnie Steven.
– Adler!
-
Ja? – zapytał chłopak, patrząc się na mnie ze zdziwieniem.
-
Tak, ty. Pilnuj jej – rozkazałam i wcisnęłam mu dłoń dziewczyny w rękę. Byłam
pewna, że nie tylko mnie posłucha, ale też, jako jeden z nielicznych w tym
pomieszczeniu, nie zrobi jej krzywdy. –
A ty chodź – powiedziałam do Slash’a i szybko pociągnęłam go za sobą do kuchni.
-
No, czego chcesz? – zapytał, gdy już znaleźliśmy się w mniej zatłoczonym i
spokojniejszym miejscu. No, może pomijając jakąś półnagą parę, która właśnie
całowała się, siedząc na blacie kuchennym. - Właśnie skracasz mi randkę! –
zawołał wyraźnie oburzony.
-
Powiem ci tyle – zaczęłam zdecydowanym głosem, zupełnie nie zważając na jego
niezadowolenie - zostawię cię samego z Caroline, ale pod jednym warunkiem. –
Spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz jej pilnować, jasne? Ty ją tu zaprosiłeś,
dlatego ty jesteś za nią odpowiedzialny. Oznacza to, że nie wolno ci jej
naćpać, schlać w trzy dupy, a już na pewno przelecieć – powiedziałam stanowczo.
- Rozumiemy się?
-
Tak, spokojnie… Jezu… - Przewrócił ostentacyjnie oczami, jakby chciał mi dać do
zrozumienia, że przesadzam. - Nawet nie miałem nic z tego w planach. Cholera,
Em, wyluzuj trochę. Jestem przecież odpowiedzialnym, dorosłym mężczyzną…
-
Dorosłym – przerwałam mu szybko. – Właśnie to mnie martwi.
-
O jezu, Emmy, daj spokój… Co ty myślisz, że ja ją zgwałcę czy co? Nic jej
przecież nie zrobię, serio. Chciałem tylko kulturalnie poprosić ją do tańca –
powiedział z dziwną szczerością w oczach. – Nic więcej, a jedynie miło spędzić
z nią czas. Ja… naprawdę ją lubię – dodał nieśmiało, zerkając w podłogę.
Spojrzałam
na niego poważnym, wnikliwym wzrokiem, jednak po chwili… nieco złagodniałam. To,
co powiedział, istotnie wydawało się być prawdą. Cóż, na początku wydawało mi
się, że chciał ją jedynie przelecieć, ale… może jednak faktycznie chodziło mu o
coś więcej.
-
Eh… No dobra… - powiedziałam po chwili z nieco bardziej przychylnym wzrokiem. –
Niech ci będzie. Tylko pamiętaj, że ona ma siedemnaście lat i rodziców, którzy
chętne skopią ci dupę, jeśli zrobisz coś ich ukochanej córeczce – dodałam,
starając się zachować powagę, ale i tak zaśmiałam się na końcu. – No? To na co
czekasz? Idź do niej. – Uśmiechnęłam się do niego krzywo i ruchem głowy
wskazałam na wyjście z kuchni.
Popatrzył
na mnie wówczas wzrokiem w stylu „Ja cię w ogóle nie rozumiem, kobieto”. Po
chwili jednak tylko wzruszył ramionami, uśmiechnął się i momentalnie ruszył w
stronę salonu. W między czasie zdążył jeszcze oczywiście porwać w ręce jakąś
napoczętą butelkę Jack’a Daniels’a ze stołu i wziąć z niej potężnego łyka. No
tak, typowy Slash…
Śmiejąc
się pod nosem, podeszłam do wyjścia z kuchni i oparłam się o framugę. Wzrokiem
zaczęłam szukać małej blondynki w białej sukience. Za nim zdążyłam się jednak obejrzeć,
Saul już wyciągał rozradowaną dziewczynę na środek „parkietu”. Po dłuższym
przyglądaniu się tej dwójce musiałam niestety przyznać, że najlepszym tancerzem
to Hudson raczej nie był. Zauważyłam jednak, że Caroline ten fakt chyba wcale
nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, była wprost rozpromieniona.
Zupełnie nie
mogła przestać się uśmiechać, gdy tylko na niego patrzyła. On zresztą podobnie
zachowywał się już od dłuższego czasu. Niesamowite, jak dwie tak różne osoby
mogły być aż tak szczęśliwe w swoim towarzystwie. Śmieszne, ale aż sama się
uśmiechałam, gdy teraz na nich patrzyłam...
-
Hej, jak tam? – usłyszałam nagle po mojej prawej. Odwróciłam wzrok od pary i spojrzałam
w kierunku, z którego dochodził głos. Ujrzałam Steven’a z papierosem w jednej
ręce i
plastikowym kubkiem w drugiej. Musiałam przyznać, że wyjątkowo ucieszył
mnie jego widok. – Widzę, że obrałaś sobie rolę przyzwoitki – skomentował
zapewne sytuację, która miała miejsce przed momentem.
-
Ta, można tak powiedzieć – odparłam ze śmiechem, kątem oka ponownie zerkając na
Caroline i Slash’a. – A ty? – zapytałam po chwili. - Jak się czujesz?
-
Dobrze. Zdecydowanie lepiej niż wczoraj – powiedział z nieco zamyśloną miną,
kiwając lekko głową. – Dzięki, Emmy – dodał po chwili, patrząc na mnie ze
szczerym uśmiechem na ustach – za to, że pomogliście mi razem z Axl’em.
Gdybyście nie zabrali mnie wtedy do domu, to… różnie by się to mogło skończyć.
-
Nie ma za co, naprawdę. Nie mogłabym tak zostawić przyjaciela – powiedziałam i
uśmiechnęłam się do niego ciepło. Cały czas miałam w głowie naszą rozmowę z
przed całego zajścia. Czułam, że po tym, co mi powiedział, nawiązała się między
nami jakaś szczególna więź. Wiedziałam, że jeszcze przed nikim się tak nie
otworzył i dawało mi to poczucie jakiejś wyjątkowości. Jednocześnie miałam
nadzieję, że sprawi to, iż w niektórych sprawach posłucha mnie nieco bardziej
niż innych. – Steve… nie będziesz już ćpał… prawda? – zapytałam niepewnie po
chwili.
-
Spokojnie, o to nie musisz się martwić. Dzisiaj i tak nie mam już ochoty na
żadne dragi – zapewnił mnie. Szczerze mówiąc, w ogóle nie dziwiłam się jego
decyzji. Po takich przeżyciach zapewne ostatnie, co chodziło mu teraz po
głowie, to narkotyki. – Chętnie za to znalazłbym sobie jakąś panienkę.
Zauważyłem, że sporo całkiem niezłych się tu kręci. – Uśmiechnął się szeroko,
na co ja tylko pokręciłam głową ze śmiechem. – Ale za nim to zrobię – zaczął i
wyciągnął dłoń w moim kierunku – pozwól, że zatańczę z najfajniejszą dziewczyną
na całej tej imprezie.
W
tym momencie obdarowałam go najszczerszym, najserdeczniejszym uśmiechem, na
jaki tylko było mnie stać; tak bardzo oczarowywały mnie jego słowa. Chwyciłam
go za rękę i z największą chęcią ruszyłam w stronę poruszającego się w rytm muzyki
tłumu.
Musiałam
szczerze przyznać, że uwielbiałam tańczyć ze Steven’em jak z nikim innym. Wychodziło
mu to naprawdę nieźle, a do tego jego energia i uśmiech sprawiały, że każda
sekunda z nim przetańczona była czystą przyjemnością. Pamiętałam, że dokładnie
tak samo było na mojej pierwszej imprezie w Hell House i nadal miałam takie
same odczucia. To była po prostu dobra zabawa.
Po
kilku piosenkach, ogarnięci lekkim zmęczeniem, przerwaliśmy taniec, nadal
jednak z szerokimi uśmiechami na ustach. Popcorn jeszcze raz podziękował mi za
wszystko, po czym życzył mi miłej imprezy i z zacieszem na ustach poleciał na
wyrywanie swoich upragnionych „panienek”. Ja z kolei miałam zamiar iść do
kuchni, żeby sama w końcu się czegoś napić, jednak w pewnym momencie zauważyłam,
że przez tłum zaczęła się przebijać jakaś nastroszona blond czupryna.
Uśmiechnęłam się pod nosem, czując, że to za pewne mój kochany wielkolud.
Oczywiście się nie pomyliłam i po chwili tuż przede mną pojawił się Duff.
-
Witam – powiedział z szerokim uśmiechem. Było widać, że humor znacząco poprawił
mu się od rana. Zrobił się teraz o wiele bardziej wyluzowany. Cóż, może była to
po prostu wina procentów w jego głowie, ale… nie dbałam o to. Ja sama w końcu
też podłapałam jakiś dziwnie dobry nastrój. - Pani by chciała może zatańczyć?
W
chwili, gdy to powiedział, muzyka nagle ucichła. Po chwili do naszych uszu
dotarła jakaś wolna, spokojna piosenka. Biorąc pod uwagę moje zmęczenie
wcześniejszymi pląsami z Adler’em, był to naprawdę miły przypadek.
Zaśmiałam
się cicho.
-
Tak. Pani by chciała. - O nic nie pytając, zarzuciłam mu ręce na ramiona, a on
odpowiedział mi jedynie uśmiechem. Po chwili poczułam, jak jego dłonie dotykają
mojej tali. Położyłam mu wówczas głowę na klatce piersiowej i zaczęliśmy wolno poruszać
się w rytm muzyki.
Gdy
utwór się skończył i tłum ponownie zaczął szaleć w rytm szybszych piosenek,
McKagan chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. Półnaga para
szczęśliwie zdążyła już stamtąd zniknąć, za to pojawiło się dwóch ciemnowłosych
chłopaków w towarzystwie kilku innych nie do końca ubranych dziewczyn. Wydawali
mi się wyglądać dziwnie znajomo. Dopiero po chwili skapnęłam się, że byli to
Nikki Sixx i Tommy Lee z Mötley Crüe. Cóż, przez tak długi czas pobytu w Los
Angeles musiałam się wreszcie zorientować w miejscowych zespołach, nie?
-
O, proszę bardzo! Organizator imprezy! – zawołał Duff, gdy tylko ich zauważył.
-
Co? - Czarnowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Zarówno po jego głosie i wyrazie
twarzy mogłam stwierdzić, że co nieco już wypił. – Ale że o co ci chodzi?
-
No jak to co? – zapytał McKagan ze śmiechem. – Zorganizowałeś u nas imprezę.
Przy okazji całkiem niezła, gratuluję – dodał nieco ironicznie, kiwając głową z
uznaniem.
-
Co? Ale jak to? – dziwił się Nikki. – Przecież… miała być.
-
No właśnie o to chodzi, że nie koniecznie.
-
No to gratuluję, Sixx – odezwał się wówczas Tommy, zerkając na chłopaka. –
Czyli wprosiłeś się na krzywy ryj.
-
Ale nie, no spoko – wtrącił momentalnie Duff. - W sumie… nawet całkiem dobrze
wyszło – dodał, kątem oka zerkając na mnie, a ja wówczas posłałam mu delikatny
uśmiech.
Nikki
za to wydawał się przez chwilę nie rozumieć, o czym w ogóle toczyła się
rozmowa, co można było stwierdzić po jego dość skołowanym wyrazie twarzy. Po
chwili jednak tylko uśmiechnął się szeroko i powiedział:
Po
chwili jednak coś wydało się odwrócić jego uwagę od tego, co powiedział i
zauważyłam, że jego wzrok był utkwiony… we mnie. Lustrował mnie całą od góry do
dołu z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
–
A kim jest ta piękna dziewczyna?
-
Emmy – przedstawiłam się i chciałam najnormalniej w świecie podać mu rękę. Ku
mojemu zdziwieniu, on jednak chwycił ją delikatnie, przyciągnął do siebie i
pocałował, patrząc mi w oczy z tym samym uśmiechem, co wcześniej. Zaśmiałam się
pod nosem, gdy to zrobił, jednocześnieCóż ten alkohol robi z ludźmi…
lekko się rumieniąc.
-
Cudna – powiedział, patrząc na mnie z prawdziwą fascynacją i jakimś dziwnym
błyskiem w oku, nadal oczywiście szeroko się uśmiechając. Bawiło mnie jego
zachowanie. Cholera, człowieku, co ty brałeś... – pomyślałam
sobie momentalnie – Ja cudna? No chyba
nie.
Wtedy jednak,
jakby na zawołanie, zauważyłam osobliwą pogardę, a nawet zazdrość wypisane na
twarzach otaczających go dziewczyn, a skierowane we mnie. Mimo wszystko nie
zwracałam na nie uwagi, bo po pracy w Dirty
Angel byłam już zupełnie przyzwyczajona do takiego traktowania.
Nikki
chyba też w tym momencie specjalnie się nimi nie przejmował, a wręcz jakby
zapomniał o ich obecności. Oczy cały czas miał wpatrzone we mnie, a do twarzy
przyklejony perwersyjny uśmieszek, co w jego wykonaniu prezentowało się dosyć
zabawne. Cóż, może i nie miał racji co do mojego wyglądu, ale musiałam jednak
przyznać, że był doprawdy uroczy. Nawet jak na pijanego, zboczonego mężczyznę.
– A skąd się takie biorą? – dodał po chwili,
zerkając po kolei na mnie i na McKagan’a.
-
Z Seattle – odparł od razu Duff, za nim zdążyłam cokolwiek jeszcze powiedzieć. Nagle
jakby nieco spoważniał. – Emmy jest moją dobrą przyjaciółką z dzieciństwa. –
Momentalnie objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, jakby co najmniej się
bał, że Sixx pożre mnie zaraz samym swoim zachłannym wzrokiem. – Mieszka z nami
od niedawna.
-
Łoo... Serio? – zawołał Nikki, spojrzawszy na nas ze zdziwieniem. – Cholera… No
to się nieźle urządziłaś, dziewczyno. Z pięcioma facetami pod jednym dachem… -
Pokręcił głową ze śmiechem. - Ale wy to też dobrze teraz macie – zwrócił się
zaraz do Duff’a. – Z taką dziewczyną
mieszkać... No normalnie jak w niebie –
powiedział, po czym znów spojrzał na mnie nieco rozmarzonym wzrokiem. – No… ale
skoro mówisz, że przyjaciółka, to chyba znaczy, że jednak będę musiał trzymać
ręce przy sobie… - dodał po chwili z lekkim rozczarowaniem w głosie. - Eh, no
cóż. Mówi się trudno. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie krzywo. Gdy
tylko to powiedział, jego pół nagie laski momentalnie zaczęły go zaczepiać i się
do niego mizdrzyć. Wtedy nagle jakby przypomniał sobie o ich istnieniu. – To
co, moje panie? Idziemy trochę poimprezować? – zapytał ze śmiechem, po czym
podniósł się z krzesła, wziął w rękę butelkę Jack’a Daniels’a, która stała na
stoliku i, obklejony dookoła dziewczynami, skierował się ku wyjściu z kuchni, a
za nim Lee, również w podobnym towarzystwie. – Hej, Emmy. – Nagle odwrócił się
jednak w moją stronę. – Ale jakby co, to pamiętaj, że ja tu cały czas jestem i
chętnie cię przyjmę w moje ramiona. – Uśmiechnął się czarująco.
Pokręciłam
głową ze śmiechem. Ah, ten Sixx…
-
Dobrze, Nikki. Będę pamiętać – odparłam, patrząc na niego pobłażliwym wzrokiem.
Ponownie
się uśmiechnął, po czym puścił do mnie oko i po chwili już go nie było.
Zauważyłam
jednak, że gdy dwójka Mötley’ów opuszczała kuchnię, Duff patrzył się tęsknym
wzrokiem na wszystkie te dziewczyny, które poszły z nimi. Widziałam nawet, że
jedna się za nim obejrzała i rzuciła mu zalotne spojrzenie. A on sobie tak po
prostu koło mnie stał? No nie, nie mogłam mu pozwolić na to, żeby miał
zmarnowany wieczór z mojego powodu.
-
Och, cholera, McKagan, na co ty jeszcze czekasz? – zawołałam, trącając go w bok
i patrząc na niego znacząco. - Przecież widzę, jak się ślinisz na widok tych
lasek. Nie musisz przez całą imprezę siedzieć ze mną, serio. Dam sobie radę
sama. No już. Idź i wyrwij sobie jakąś panienkę – machnęłam ręką, pokazując na
drzwi.
Spojrzał
na mnie wówczas ze zdziwieniem, jednocześnie jakby śmiejąc się pod nosem.
-
Nie śmiej się ze mnie, tylko idź – powiedziałam i wręcz zaczęłam go wypychać z
tej kuchni. - No już, wynocha mi stąd! – rzuciłam, napierając na niego rękami,
jednak chłopak ani drgnął. No cóż, trochę różniliśmy się rozmiarami, więc
zapewne siłą również… niestety. - Duff, rusz się!
-
Dobra, dobra… - powiedział po chwili, starając się powstrzymać śmiech, ale
słabo mu to wychodziło. – Już idę. Nie będę narzekał, skoro tak bardzo chcesz
się mnie pozbyć. – Przyciągnął mnie do
siebie ramieniem i dał mi buziaka w czoło. – Baw się dobrze, mała – rzucił na
pożegnanie, a następnie skierował się w stronę salonu. – Bądź grzeczna i nie szalej za bardzo –
dodał, uśmiechając się krzywo, po czym zniknął nagle w tłumie ludzi i tyle go
widziałam.
Niańka się znalazła – pomyślałam sobie,
przewracając oczami.
Po
chwili przypomniało mi się, że przecież przyszłam do tej kuchni po to, żeby się
wreszcie czegoś napić. W tym celu migiem ruszyłam w stronę lodówki w nadziei,
że nasi kochani imprezowicze jeszcze wszystkiego nie wychlali. Jakże mocno się
zdziwiłam, gdy moim oczom ukazał się pełny asortyment alkoholu. No pięknie. To
wychodziło na to, że Izzy chyba jednak nie żartował z tą kasą. Naprawdę
będziemy głodować.
Westchnęłam
głośno, po czym sięgnęłam po butelkę piwa. Wolałam darować sobie na razie
mocniejsze alkohole, żeby za szybko nie odpaść. Dodatkowo wiedziałam, że
powinnam być w miarę trzeźwa, bo ktoś przecież musiał mieć Caroline na oku. I
czułam, że to raczej nie będzie Hudson. A już na pewno nie po kilku butelkach
whiskey.
Pomyślawszy
o Collins, odruchowo ruszyłam w kierunku salonu. Stanęłam w progu i, popijając
sobie piwo, rozglądałam się po całym pomieszczeniu, aż w końcu dojrzałam
dziewczynę na kanapie razem ze Slash’em. Siedzieli tuż obok siebie, trzymając
się za ręce i uśmiechali się szeroko. Saul co jakiś czas szeptał coś małej na
ucho, a ona wtedy zazwyczaj śmiała się w głos. Uśmiechnęłam się pod nosem na
ten widok. Wyglądali razem naprawdę uroczo. Rzecz, która jednak cieszyła mnie
najbardziej, to to, że Hudson chyba faktycznie wcale nie zamierzał jej
przelecieć
. Naprawdę spędzał czas z nią, a nie tylko z jej ciałem.
Było
to o tyle niesamowite, że, jak po chwili zauważyłam, w pobliżu pary utworzył
się spory wianuszek dziewczyn wpatrujących się tęsknym wzrokiem w Slash’a i
swoim wyglądem aż proszących się o to, żeby tylko zaciągnąć je do łóżka. Mimo
to Saul w ogóle nie zwracał na nie uwagi. Był całkowicie pochłonięty Caroline i
zdawało się, że nie interesuje go nikt ani nic oprócz niej. Znając Slash’a i
wiedząc, jak zachowywał się wcześniej, wiedziałam, że to była ogromna zmiana. I
byłam z niego naprawdę, naprawdę dumna.
Oplatając
wzrokiem dalszą część salonu dostrzegłam Izzy’ego, który właśnie kierował się
po schodach na górę, w jednej ręce trzymając papierosa, a drugą kładąc na
pośladku jakiejś laski, która szła razem z nim. Steven z kolei stał nieco dalej
pod ścianą i bajerował jakieś dwie blondynki. Duff’a nigdzie nie spostrzegłam,
co musiało oznaczać, że zgarnął już tą swoją lasię i zawinął się z nią do łóżka.
No cóż, wyglądało więc na to, że jeśli sypialnie dalej będą miały takie
powodzenie, to chyba niedane mi będzie spać dzisiaj na jakimkolwiek łóżku… albo
chociaż materacu.
Jedynym
z Gunsów, którego tego dnia nie widziałam jeszcze ani razu, był Axl. Z tego, co
mi się wydawało, Rudzielec od wczoraj siedział w swoim pokoju i w ogóle z niego
nie wychodził. Najwyraźniej nawet imprezę postanowił przesiedzieć u siebie. Powód
jego zachowania był mi oczywiście znany… No cóż, wyglądało na to, że moje słowa
naprawdę go podłamały. Nie miałam jednak innego wyjścia po tym, jak się zachowywał.
Musiałam mu to wszystko powiedzieć, nawet jeśli teraz miałby tam siedzieć przez
miesiąc. Po prostu wiedziałam, że zrobiłam to, co powinnam i nie żałowałam
tego.
Rozglądając
się dalej, nagle zobaczyłam, że drzwi wejściowe właśnie się otworzyły i do Hell
House wpadło pięciu chłopaków. Jeden z nich wydawał mi się dziwnie znajomy.
Miałam wrażenie, że już go kiedyś wiedziałam. W pewnym momencie odwrócił się w
moją stronę i po chwili chyba zaczął do mnie machać. Wtedy skapnęłam się, że to
Sebastian, którego poznałam, kiedy byłam razem z Gunsami w Troubadour.
Uśmiechnęłam się lekko i również mu pomachałam, po czym ruszyłam w jego
kierunku.
-
Hej, Emmy! – zawołał, gdy już staliśmy naprzeciwko siebie. – Świetnie wyglądasz
– powiedział, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechają się szeroko. –
Jak tam impreza? – zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu.
-
Przyznam, że całkiem nieźle. Widzę, że ciebie też nie mogło tutaj zabraknąć.
-
Wiesz, była informacja, że jest jakaś impreza i to jeszcze w Hell House, więc…
czemu miałbym nie przyjść. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się krzywo.
-
Taa… Patrząc na to, co się tu dzieje, chyba cała dzielnica właśnie tak
pomyślała. – Zaśmiałam się i również zerknęłam na cały ten tłum.
-
No, trochę ich sporo to fakt – przyznał, kiwając głową. - A długo już tutaj są?
-
To spoko. W ogóle to… Ała! – przerwał nagle, ponieważ chłopak stojący obok
trącił go łokciem.
Momentalnie
przeniosłam na niego swój wzrok. Miał długie, gęste, ciemne włosy i równie
ciemne oczy. Tym, co jednak pierwsze rzucało się w oczy, był wyjątkowo
nietypowy piercing. Brunet miał kolczyki w nosie i w uchu połączone
łańcuszkiem. Jak dla mnie wyglądało to dosyć zabawnie. Mimo wszystko jedno
musiałam mu przyznać – był cholernie przystojny.
Zauważyłam
jednak, że nie tylko ja się na niego patrzyłam, ale on na mnie również. I to
nie tak zwyczajnie. Lustrował mnie uważnie od dołu do góry, swój przeszywający
wzrok zatrzymując na mojej twarzy. Widać było, że przyglądał mi się ze
znaczącym zainteresowaniem. Nie było to jednak tak zachłanne spojrzenie jak u
Nikki’ego. Zdawało mi się, że w jego oczach widziałam coś więcej niż tylko
pożądanie. Coś głębszego.
-
Oh, dobra. - Westchnął głośno Sebastian. - Em, chciałem ci przedstawić mój
zespół – Skid Row. To są Scotti, Rob, Snake i…
-
Rachel – przedstawił się ciemnowłosy, unosząc lekko w górę jeden kącik ust i
posyłając mi półuśmiech, po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją
i również obdarowałam go uśmiechem. Po chwili podałam sobie ręce także z resztą
zespołu.
-
No dobra, to my w takim razie skoczymy po coś do picia – oświadczył Snake, gdy
już wszyscy się ze sobą przywitaliśmy.
-
Spoko. Kuchnia jest tam – powiedziałam, pokazując palcem na drzwi po mojej
lewej.
Chłopak
kiwnął głową, po czym razem ze Scotti’m i Rob’em ruszył w kierunku
pomieszczenia. Razem ze mną zostali jedynie Bazz i oczywiście Rachel, który
nadal wpatrywał się we mnie jakby oczarowany. Nie powiem, jego zachowanie
wyjątkowo mi schlebiało, ale nadal nie rozumiałam, co takiego we mnie
powodowało taki zachwyt, zwłaszcza że wydawało się, iż chłopak był raczej
trzeźwy w porównaniu do Sixx’a, więc z pewnością nie chodziło o alkohol. Może
to ta nowa sukienka była taka niesamowita?
-
No, a tak w ogóle to gdzie jest Axl? – zapytał nagle Bach.
Gdy
chłopak wypowiedział imię Rudzielca, moja mina momentalnie zrzedła. A miałam
głęboką nadzieję, że nie rozpocznie tego tematu…
-
Nie wiem – odparłam chłodno, odwracając wzrok od Rachel’a i przenosząc go na
Sebastiana. – Nie interesuje mnie to.
Blondyn
spojrzał na mnie z głębokim zdziwieniem i zaskoczeniem.
-
Jak to? To z kim ty tu przyszłaś?
-
Mieszkam tutaj. – Wzruszyłam ramionami
-
Co? Czekaj… Jak to „mieszkasz”? – Chłopak wydawał się już kompletnie niczego
nie rozumieć.
-
Wiesz, tak się składa, że znam też innych Gunsów oprócz Axl’a – odparłam,
zakładając ręce na piersiach. - Między innymi Duff’a.
-
No tak… Racja. – Pokiwał głową. – Czekaj. To znaczy, że ty nie jesteś już z
Axl’em? – dodał po chwili, jakby dopiero teraz zrozumiał, co to wszystko oznaczało
w praktyce. – A wyglądaliście na taką dobraną parę…
-
Ta, jak widać tylko wyglądaliśmy – odparłam niby obojętnie. - Ale teraz to już
skończone.
-
E tam… – Machnął ręką. – To pewnie tylko drobna sprzeczka. Myślę, że zaraz cię
przeprosi. – Uśmiechnął się ciepło. – Nie martw się, zobaczysz, że nie długo
się pogodzicie – zapewniał mnie z głębokim przekonaniem do swoich słów. Nie
wiedział jednak, jak bardzo się mylił.
-
Nie, Sebastian, to...
-
Kurwa, Bolan, przestań mnie wreszcie szturchać! – wrzasnął, za nim zdążyłam
cokolwiek wyjaśnić. – I nie gap się już
tak na nią – dodał po chwili, mierząc chłopaka wzrokiem. - To jest dziewczyna
Axl’a.
-
Ja pierdolę… Nie jestem niczyją dziewczyną – powiedział z wyrzutem i złością
wymalowaną na twarzy. – Między mną a Axl’em już dawno wszystko skończone, zrozum
to wreszcie. – dodałam stanowczo.
Bach
wówczas spojrzał się na mnie takim wzrokiem, jakby zupełnie nie mógł zrozumieć
tego, że jakakolwiek dziewczyna mogłaby nie chcieć być z Rose’em. Przewróciłam
wówczas oczami z głęboką dezaprobatą i zdenerwowaniem. Nie miałam już dłużej
ochoty słuchać jego wywodów na temat mnie i Rudzielca, więc, zupełnie nic nie
mówiąc, po prostu stamtąd odeszłam i ponownie wbiłam się tłum.
Przepychałam
się przez wszystkich tych ludzi, starając się dotrzeć w jakiejś luźniejsze
miejsce, aż pewnym momencie jakby poczułam na sobie czyjś wzrok. Szłam dalej,
jednak cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odruchowo odwróciłam
się za siebie i zobaczyłam… Axl’a. Rose siedział na szczycie schodów z
papierosem w jednej ręce i butelką w drugiej, wpatrując się we mnie
przenikliwym wzrokiem. Jego twarz miała wyjątkowo poważny i smutny wyraz.
Poczułam
wówczas jakieś dziwne ukłucie w sercu, a całą mnie ogarnęła nagła melancholia.
Wiedziałam, że naprawdę był załamany. I
wiedziałam oczywiście, dlaczego. Mimo wszystko jedyne, co byłam wtedy w stanie
zrobić, to patrzeć się w te jego zielone oczy, które przeszywały mnie na
wylot...
-
Hej – usłyszałam nagle po mojej prawej. Momentalnie odwróciłam wzrok od
Rudzielca i zwróciłam go w stronę, z której dobiegł głos. Przede mną stał
ciemnowłosy chłopak z tym śmiesznym kolczykiem i uśmiechał się do mnie
czarująco. – Nie denerwuj się tak, mała. Bach nie chciał być niemiły, serio.
Tak se tylko pieprzył trzy po trzy. – Zaśmiał się lekko.
Uśmiechnęłam
się do niego delikatnie.
Musiałam
przyznać, że chłopak był naprawdę w porządku jak na kolejnego nieokiełznanego
rockmana. Miły a do tego jeszcze przystojny. No cóż, chyba sama też poczułam
się nieco oczarowana jego osobą.
W
pewnym momencie muzyka się zmieniła i z głośników popłynęła kolejna tego
wieczoru wolna piosenka. Rachel uśmiechnął się wówczas pod nosem, po czym z
powrotem spojrzał na mnie z tym wcześniejszym zachwytem.
-
Może chciałabyś zatańczyć?
-
Chętnie – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko.
Chłopak
podszedł wówczas bliżej i delikatnie położył swoje ciepłe dłonie na mojej talii,
cały czas patrząc mi prosto w oczy. Ja z kolei nieśmiało zarzuciłam mu ręce na
ramiona i objęłam go za szyję. Praktycznie do siebie przytuleni, zaczęliśmy
wolno poruszać się w rytm piosenki.
-
Tak na ciebie patrzę i zastanawiam się, co taka miła dziewczyna robi pod jednym
dachem z takimi popaprańcami jak Gunsi? – zapytał w pewnej chwili, przyglądając
mi się uważnie. - Co prawda, nie znam ich wszystkich osobiście, ale wiadomo, że
opinie mają niezłą. – Zaśmiał się.
-
Tak jakoś wyszło. – Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się krzywo. – Wiesz, jednego
z nich znam jeszcze z dzieciństwa. Resztę natomiast poznałam jakieś trzy
miesiące temu, gdy przyszli do klubu, w którym pracowałam.
-
Tak? A co? Jesteś kelnerką?
-
Hmm… No cóż… niekoniecznie – odpowiedziałam dosyć niepewnie, trochę wstydząc
się odpowiedzi. - Byłam wtedy tancerką… na rurze – dodałam nieśmiało,
jednocześnie odrobinę się rumieniąc.
Gdy
to powiedziałam, chłopak w pierwszej chwili spojrzał na mnie zdziwiony, szeroko
otwierając oczy. Po chwili jednak na jego twarzy zagościł lekki uśmieszek,
podobny do tego, z jakim wpatrywał się we mnie Nikki. Wiedziałam, że w tej
chwili z pewnością wyobrażał mnie sobie w samej bieliźnie wykonującą wyjątkowo
nieprzyzwoity taniec.
-
No nie patrz się tak na mnie – powiedziałam do Bolan’a, śmiejąc się. W gruncie
rzeczy wcale nie miałam mu za złe jego reakcji. – Nie miałam innego wyjścia,
serio – powiedziałam zaraz,
nieco poważniejąc. – Wiesz, byłam wtedy zupełnie
bez pieniędzy, bez dachu nad głową. To była jedyna praca, jaką znalazłam –
Pokiwałam lekko głową, przygryzając wargę, po czym westchnęłam cicho. – No cóż,
teraz na szczęście tańczę już jednak w prawdziwym zespole – dodałam, ponownie
się uśmiechając. - Mają siedzibę w takim jednym studiu na La Brea. Są naprawdę
profesjonalni, serio.
Gdy
to powiedziałam, Rachel nagle uśmiechnął się tajemniczo, po czym zsunął moje
ręce ze swoich ramion. Następnie chwycił mnie za jedną i pewnym ruchem obrócił
mnie dookoła, nie gorzej niż zawodowy tancerz. Za nim zdążyłam się obejrzeć, tkwiłam
odchylona do tyłu, podtrzymywana jedynie rękami chłopaka, i wpatrywałam się w
niego jak zaczarowana, a on uśmiechał się do mnie uroczo. Nasze twarze dzieliła
tak mała odległość, że wręcz czułam na sobie jego ciepły oddech. Po chwili
przyciągnął mnie do siebie niesamowicie blisko i naszych ciał nie dzieliła
wówczas już żadna przestrzeń.
-
No proszę, tancerka – szepnął mi na ucho. - W takim razie rezerwuję sobie
kolejny taniec.
_________________________________________________________________________________
Po raz pierwszy chyba dodaję rozdział tak szybko, tj. po tygodniu. I to jeszcze dziesięciostronowy. Bądźcie ze mnie dumni. :3
Mam nadzieję, że nie zjebałam Nikki'ego. Nie wiem, nigdy o nim nie pisałam. XD Ja nawet nie lubię Mötley Crüe. XD Ale miał być, to jest. I mi się, ogólnie rzecz biorąc, podoba, ale... nie wiem. Zobaczym, co lud powie. XD A zwłaszcza Perry. XD I Suicide. ;)
Starlight, błagam, powiedz mi, że ostatnia scena jest dobra. I że jej też nie schrzaniłam. XD Dobra, przynajmniej mam dobre zdjęcie. XD
Dobra, ogólnie dużo ludzi tu się pojawia. Od razu chcę przeprosić za znaczący brak Izzy'ego i Axl'a, ale spokojnie, oni jeszcze odegrają swoją rolę na tej imprezie, serio. Tak więc proszę się nie denerwować i być cierpliwym.
Proszę bardzo, Perry, specjalnie dla ciebie wyjustowałam tekst. ;) Tak więc są akapity, wcięcia, interpunkcja, dobra forma wypowiedzi i wyjustowanie. Coś jeszcze jest mi potrzebne w drodze do idealnego wyglądu tekstu? XD
Tak, wiem, że kończę rozdział w świetnym momencie.
Serdecznie pozdrawiam. :*
Bardzo dobry rozdzial. Strasznie mi sie podoba. Jestem ciekawa dalszych losow imprezy XD pewnie bedzie grubo jak mozna sie domyslic. Czekam na kolejny rozdzial. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOd paru rozdziałów mam nadzieję, że Em wróci do Axla, ale chyba już za późno :( A tak do siebie pasowali... No i Car i Slash xD To dopiero ciekawa para :D Oj, nie wiem jak to się rozwinie, ale będzie ciekawie *.*
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, na bloga trafiłam niedawno, i jak zaczęłam go czytać, to nie mogłam przestać, nawet by kom napisać :D Więc wybacz brak komentarzy, ale od dzisiaj się poprawię :) Piszesz zajebiście, czekam na następny rozdział :*
Kiedyś cię odnajdę i normalnie chyba zabije za to jak kończysz te rozdziały!!! A tak serio to rozdział jest wspaniały!!! Mam bardzo mieszane uczucia co do Axl'a po tym co zrobił ale tak mi go jakoś szkoda. Slash.... taaak nwm jak tą sytuację skomentować innym słowem niż wspaniale. Aż się zdziwiłam że ignoruje te wszystkie laski ale ok. Ta dziewczyna poprzewraca mu w głowie . Duff jest taki słodki, ale przesadza trochę. Wolał sobie stać z Em niż iść wyrwać jakieś laski. Steven jak zwykle miły i uśmiechnięty ,ale to dobrze że otworzył się na Em ale nie rób z nich parki przypadkiem bo Emmy ma być z Rachel'em!!! Więcej Izz'a!!! Tak bez niego to dziwne , bo on jest jak ich ojciec :P. Kończąc fajny rozdział. Ale czy ty naprawdę chcesz żebym wybuchła ze złości? Tak szczerze to ta część wspaniała ale może skończ z częściami bo to serio wkurza.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu. Podoba mi się każdy rozdział :) ale ten to po prostu arcydzieło :D czuje lekki nie dosyt przez to zakończenie ;p Ale wybaczam Ci i z utensknieniem czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo, to na początku wgl jaranko, że o mnie wspomniałaś. Takie, że serio Perry to ja Perry czy jakiś inny Perry? A może to dziad Joe, który gdzieś tu się ukrywa i podszywa pode mnie?! O, nie! Ale jednak po chwili się uspokoiłam i to na pewno chodziło o mnie. Prawda? No, ale zaczynamy. Trzeba iść do rozdziału.
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie tekst dotyczący zachowania w HH. Em wykłada BHP XD Zaaprobowane przez Instytut Matki z Dzieckiem ahahah Łojeeeny. Przypomniało mi się, że dawno nie byłam na takiej imprezie. Wgl, Em! Gdzie te emocje! Przecież to najlepsze co może dupeczki i nie tylko spotkać! Muza jak marzenie, chłopów dużo, alko, dragsy i pety lecące z nieba! Czasem trafisz na pizzę, ale to bardzo rzadkoo. No i ze spaniem kłopot, ale to przytulisz się do jakiejś dupery i już xD Albo jak Perry śpisz na stercie kurtek. O. O! No i jest słowo klucz, którego od początku wypatruje Perry ‘Sixx’ xD AHAHHAH! SLASH! ODPOWIEDZIALNY! DOROSŁY! SERIO? SERIO, STARY?! AHAHAH no rozjebał system chłopak. Wgl jak napisałaś, że Slash nie był najlepszym tancerzem od razu przed oczami stanęła mi Monica https://s3.amazonaws.com/giphymedia/media/Es7i0fOE11iYE/giphy.gif XD Steven... Hm... Ten chłoptaś zawsze mnie rozpierdala. A szczególnie teraz, gdy ‘obiecał’ Em, że już nie tknie dragów. Tia jasne. Takie opowiastki to twojej starej na dobranoc. A naiwna Emma uwierzyła. I tak! Popcorn, znajdź sobie jakąś dupę! Za mało lasek w Hell House! AAAA! O, ludzie. Jak ja nie lubię Duffa… Serio. Nie wiem czemu. No, nie lubię go tutaj. Za miły jest. Jakiś taki w tym zachowaniu… Nieprawdziwy? Albo sztuczny. No i jest spragniony Sixx. Wyobraziłam sobie tę mordę zdezorientowanego szympansa ‘Ale że co? Że ja?’ Przychlast XD I Tommy! Mój wielki brat bliźniak <3 Fuck yeah! Zajebiści goście, witamy w opowiadaniu! Wafle obsrane hahaha Ten tekst ‘A skąd się takie biorą?’ Już Perry wymyślił całą konwersację McKagana z Sixxem: ‘Gdzie takie produkują?’ ‘A wiesz musisz kupić najpierw probówkę, potrzasnąć i już!’ Wybacz. Nie ogarniesz Perry’ego. No znowu Slash… Slash nie porucha? Nie? Duff fuck?! To ja już nic nie rozumiem! Musk rozjebany! O i jest Bach. Tak mnie zastanowiło skąd on pamiętał jej imię. Oni przecież poznawali tyle dup, że aż dziwne, że spamiętali ich imiona, ale nieważne xd Nawet Rachel się załapał. Miss Nothing, zrobiłaś taki spam na Tumblrze, że sądzę, iż szybko nie zniknie z opowiadania i to w dodatku z mocnym kopem na fabule xd I znowu słowo klucz się pojawiło! ‘Nikki’ Hahaha teraz to bd moja ulubiona zabawa xD HAHAHA Sixx, zawiń dupę i wypierdol coś na tej imprezie! Db. Wracam do rzeczywistości. Znowu! Sixx! XD Wybacz, wybacz ahaha Powiem Ci, że Bolan naprawdę jest spoko, ale nawet jeśli Em się z nim prześpi, wyjdzie za niego, będą mieli stado małych Bolanów to i tak na koniec będzie Rose. No, bo kuuuurwa. Zajmuje połowę szablonu! No nikt mi nie powie, że przez przypadek. A co kurwa?! Przypadeg?! NIE!
Nie zjebałaś Sixxa. Nie wiesz jak mi się morda śmiała jak to czytałam, ale mało Lee i Nikka było. No, ale sama mówisz, że nie lubisz, więc kumam. Perry jest pełna satysfakcji. Ale naprawdę. Sixx i wianuszek dupeczek – this is fuckin it! No i podrywanie Em mnie rozkurwiło xD Jakby Perry tam był, to Sixx by dostał w mordę za podryw tak przyzwoitej osóbki. Chociaż krótko, Perry czuje się spełniona i dziękuje bardzo za czarne bliźniaki ;D
Co do wyjustowanego tekstu zauważyłam już po pierwszym akapicie i chciałam Ci podziękować, a tu specjalnie dla mnie jeszcze! OH! AH! U! CUDNIE! To lubię! Czy coś jeszcze jest potrzebne? Jestem przyzwyczajona do pustej linijki między akapitami, ale to tylko epizodyczna sugestia, Miss XD
Zajebiście Ci się udał rozdział. Naprawdę. Perry fuckin approves. Jestem niezmiernie dumna, kochaneczko. Wiem, że komentarz z dupy, ale wiesz, że się starałam -_- Ty. Wiesz.
Obiecałam jebnąć komentarz, to Ci go jebnę :3
OdpowiedzUsuńSKID ROW SPECJALNIE DLA MNIE, GOD DAMN IT, STRALIGHT JEST FEJMEM, BO SPECJALNIE DLA NIEJ DODAJĄ BOHATERÓW :DDDD
No i tak ogólnie to faza na Bolana mi nie wróciła, ale ja tam podejrzewam, że ona się nigdy nie skończyła ("Moje życiowe rozkminy" - kontynuacja)
I zacznę komentować po kolei, bo boję się, że o czymś zapomnę :)
Hahaha podobała mi się ta rozmowa Emmy z Caroline w taksówce
"– Nie uśmiechaj się przesadnie, nie krzycz, nie piszcz, nie mów za dużo, niczego nie pij, nie pal, nie bierz od nikogo żadnych narkotyków, nie daj się przelecieć i ogólnie… postaraj się zbytnio nie szaleć – podsumowałam, starając się zachować chociaż pozorny spokój. - W porządku?" - no mistrzostwo świata XD Tak jakby Em miała nie wiadomo ile lat, i nie wiadomo ile już w swoim życiu przeżyła :D
Slash *.* Nie żeby coś, ale nie spodziewałabym się, że może być taki... słodki? Kurde, jego zachowanie naprawdę jest urocze :D Taki zakochany szczeniak, który nie wiem jak podejść dziewczynę, awwwww :3 Chwyta mnie za serce takie coś :D
No i później to Motley :D Wiesz, mam z nimi podobny problem do Ciebie... ja nawet nie wiem, czy ich lubię :D Więc w sumie fragment z nimi mało mnie obszedł, bo czekałam na Skid Row, ale tak Ci napiszę, że podobało mi się. Było całkiem spoko, jak ją Nikki podrywał... No i dałaś fajne zdjęcie, I like it :D I te panienki :D To jest zawsze taki nieodłączny element imprezy XD Nieważne kto przyjdzie, te wszystkie laski i tak się pojawią. Nawet jeśli miałyby przyjść z dostawcą pizzy XD
I te wypychanie Duffa "No Duffy, dalej, idź sobie zaruchaj, co tu będziesz ze mną siedzieć" - Hahahahahahahahahahahaah :D (to oczywiście nie jest cytat) :D
A potem znowu Hudson, ale o nim już akurat pisałam :D
CHOLERA!
Zapomniałam napisać o Adlerze :D To pozwól, że wcisnę to tutaj :D
Jest... uroczy :) Naprawdę. Zawsze mnie zastanawiało, czy oni naprawdę (czyt. Gunsi) mieli go wszyscy tak w dupie, że nie interesowało ich, co się z nim dzieję? Mi to się wydaję trochę niemożliwe... W końcu jak z kimś mieszkasz to chyba widzisz, że coś jest nie tak, nie? Ehh... no nieważne, to takie moje przemyślenia, wracamy do rozdziału.
Iiiii.............
SKID ROOOOOW!
Teraz to ja już w ogóle się cieszę, bo w końcu coś dla mnie :3
Ej, tak w ogóle, to jakoś wczoraj mi się przypomniało, że to przecież Sebastian dał Axlowi te dragi, żeby je dosypał Emmy i stwierdziłam, że niezły z niego chuj... Ale kogo to obchodzi, na pewno nie mnie, i tak go kocham <3333
Ale zirytował mnie tym swoim pieprzeniem... Jakbym była na miejscu Emmy to chyba by oberwał ode mnie w tą swoją piękną twarzyczkę... Bo Axl jest taki zajebisty, że trzeba się go kurczowo trzymać? Bo to Wielki Pan Rose? No ja pierdolę, Bach ogarnij się! :D Dobrze go Rachel podsumował później
*leci do góry szukając cytatu*
"– Nie denerwuj się tak, mała. Bach nie chciał być niemiły, serio. Tak se tylko pieprzył trzy po trzy. – Zaśmiał się lekko." - zgadzam się, łapka w górę :D
Albo jak szturchał Bazza cały czas, buhahaha, no leżę! Się domagał uwagi, cholera :P
W ogóle to wszystko jest takie piękne, że prawie nie zwróciłam uwagi, że na tych schodach siedział Axl... I w tym momencie ona zaczęła tańczyć z Bolanem :D W sumie szkoda, że nie dodałaś nic o reakcji Rose'a, bo podejrzewam, że jakoś zadowolony znowu nie był, że ktoś mu wyrywa Emmy :D Ale być może zrobisz to w następnym rozdziale, nie chcę wyprzedzać faktów :3
I to zdziwienie, że tańczyła na rurze ^^ Tak, jestem wręcz pewna, że w tym momencie wyobrażał ją sobie tańczącą w bieliźnie... albo bez, whatever XD
I ta ostatnia scena.... O.O
Prawie otworzyłam usta z zachwytu (chyba, że to zrobiłam, ale nie zauważyłam, buhahaha)
CUDO!
A więc napiszę jeszcze raz, oficjalnie: NIE SCHRZANIŁAŚ OSTATNIEJ SCENY, JEST DOBRA, A NAWET WIĘCEJ NIŻ DOBRA XD
UsuńI tak, zdjęcie jest zajebiste, ale to Bolan :D
I nie mogę zapomnieć o zdjęciu Sebastiana, które również jest piękne :3
Tylko takie małe pytanie: Gdzie jest W.A.S.P.? :>
I coś jeszcze chciałam, ale zapomniałam XD Oczywiście, bo ja nie mogę o czymś nie zapomnieć...
Także podsumowując:
Jest pięknie i cudownie, dziękuję za Skid Row, kocham Cię, poproszę szybko nowy rozdział, więcej Bacha, ale Bolanem też się zadowolę i ten tego... lecę na Twojego Tumblra :D
P.S. podobno mój komentarz jest za długi i nie chciało go dodać, więc musiałam podzielić -.-
FUCK YOU BLOGSPOT!
I jednak nie mogę tak po prostu skończyć, NO NIE MOGĘ!
UsuńKurwa, dziewczyno, zrobiłaś taki spam na tym Tumblrze, że za cholerę nie mogę przejść obok tego obojętnie!
Tak, już sobie przypomniałam, dlaczego uważam, że jest najfajniejszym facetem na tym świecie... Był, jest i będzie! Dzięki, Miss Nothing -.- :P
Za chuja nie znajdę takiego w swoim życiu :(
Ja pierdolę, chyba zacznę zdradzać Sebastiana, buhahahahha :D Albo wrócę do Bolana, bo to ma w sumie dwie strony...
Wiesz co? Chyba jednak już skończę to moje pierdolenie, bo zaczynam za bardzo się pogrążać w moich chorych marzeniach.... Tak, zdecydowanie.
Taak! Mówiłaś prawdę, że dzisiaj pojawi się nowy rozdział. I pojawił, ha! Tak w ogóle dziękuję za dedykację/coś dla mnie. Czyli to jest już TEN moment(k..., nie chcę kończyć, bo jeszcze coś zdradzie) czy tak o? Nie no, pewnie TEN, także... bardzo, bardzo dziękuję! Dziewczyno, moja opinia ważną? Haha, okej. Dzięki jeszcze raz, miło mi. XD Dobra, bo piszę bez sensu od kilku minut, a przecież rozdział sam się nie skomentuje!
OdpowiedzUsuńMatko, jak ja się śmiałam z sytuacji w taksówce... Serio, Emmy przemawia lepiej od mojej mamy - nie rób tego i tego, uważaj na to i na to, nie bierz niczego od nieznajomych i biada ci wychodzić samej na dwór, dzisiaj zboczeńców jest wszędzie pełno. Trochę jak babcia. Tak, babcia ma podobne wstawki. Ale Em jest ładniejsza! No, właśnie! Jej zdjęcie numer jeden jest przepiękne! Naprawdę! Zamiast czytać, przez jakiś czas się w nie wpatrywałam. Jak w cud. Whatever. XD
Slash i NIE skupianie się jedynie na ciele kobiety(podkreślam: NIE). Ja w to nie wierzę, nie wierzę w romantyka-Saula, gdybym nawet chciała - nie potrafię! Wyobraziłam go sobie w cylindrze, skórzanej kurtce itd., a z nim piękna, słodka, nieśmiała Caroline. Tak właściwie: WSZĘDZIE MIŁOŚĆ, A JA NIE MAM PRZYJACIÓŁ, JESTEM TAKA SAMOTNA. UŚWIADOMIŁAŚ MI TO. ;__; No, okej. Już.
Duffy. Jeezu. W końcu poszedł na laski! Szkoda, że za namową Emmy. No, kurdę, on tu jest taki... Zresztą wiesz. Ale heloł, jest i Sixx! Nie martw się, Sixx jaki by nie był, tak jest zajebisty, także nie ma czym się denerwować! Przerobiłam w myślach "Ale o co ci chodzi?" na: "Ale oso si chodzi?", wypowiadane z miną zjaranego żula. XD Tak, Nikki wygrał wszystko. XD
O, Slash. O nim już było, jedziemy dalej...
Bach i Rachel, o nich nie było! Bach jest tu takim... Sebastianem! XD Kurwa, mądrze, suicide, mądrze! Ja widziałam, WIDZIAŁAM, jak on drze się na Bolana, haha. Cały rozdział praktycznie się śmieje. Ratunku, tlenu. XD A ja wiem, wiem! Wiedziałam. XD Prawie, ale jednak! I wiem. Wszystko. XD Znowu się śmieję.
Ach, tam! Miss Nothing, Ty wiesz, że jest zajebiście, że uwielbiam Twoje opowiadanie i że Sixx Ci się udał. Mówiąc szczerze, wszystko Ci się udało, także czekam na kolejny. Niech będzie tak szybko jak ten, ja nie pogardzę! XD
No, to wełny, tradycyjnie! <3
Hej, zaczęłam niedawno czytać Twojego bloga i muszę przyznać, że naprawdę fajnie piszesz. Chciałabym tylko Ci zwrócić małą uwagę na wyrazy, które się pisze nierozdzielnie, a między które wkradają Ci się spacje, mówię tu o rzeczach typu "pomimo", "naprawdę" i tak dalej ;) Przede wszystkim miło trafić na bloga, który zawiera ciekawsze treści niż prostackie opisy i błędy, dla których nie starcza palców, aby je wyliczyć ;)
OdpowiedzUsuńCo do samej treści, to liczę na coś więcej z Rachelem, końcówka mnie zachwyciła *-* I niech Axl nie zabije nieszczęsnej Em za to, że z nim kręci, proszę <3
Niech Emmy trochę pokręci się z Rachelem, tak żeby Axl był zazdrosny. A co!
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :) I błagam niech Emmy kręci z Rachelem proszę <33 Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, Ty tak zajebiście piszesz te rozdziały, że ja czytam i nieważne jak bardzo chcę przestać to po prostu nie mogę. W mojej głowie tylko "co będzie dalej? Co oni zrobią?". Tak więc pisz jak najwięcej- to moja jedyna prośba:)
OdpowiedzUsuńNiektóre komentarze są tak baaaaaardzoooooo długaśne... To ja natomiast, zostanę odwrotowcem i napiszę krótko: magiczne! Cały blog jest magiczny! Prześwietny! Wspaniały! Itd, itp...!!!
OdpowiedzUsuńMam tylko takie jedno pytanie: Jakim MAGICZNYM sposobem sprawiasz, że twoje rozdziały są takie długie?!
Jeszcze raz napomnę: Blog jest przepiękny!!!
Buźka=]
Co z nauką tańca Axla?
OdpowiedzUsuń