Zrezygnowana
weszłam po schodach na drugie piętro obskurnej, zniszczonej kamienicy. Od razu
zauważyłam kartkę na moich drzwiach, którą obrzuciłam tylko obojętnym
spojrzeniem. Nie zdziwiłam się specjalnie, nie była to pierwsza i z pewnością
też nie ostatnia. Było to oczywiście upomnienie o czynsz. Zwyczajnie ją
zerwałam, zgniotłam, weszłam do mieszkania i cisnęłam do kosza. Leżało tam już
kilka identycznych. Następnie rzuciłam się na mój materac, zamknęłam mokre od
łez oczy i przez chwilę próbowałam nie myśleć. Skąd miałam w tym momencie wziąć
jakiekolwiek pieniądze? Właśnie straciłam pracę. Teraz chyba jedynym wyjściem z
tej chujowej sytuacji było znalezienie nowej.
Dni
jednak mijały, papierosy się spalały, łzy ciekły, a pracy jak nie było, tak nie
było, mimo moich usilnych starań. A skoro pracy nie było to kasy na czynsz
również. Zaczynało mnie to poważanie martwić. Naprawdę się bałam, że wyrzucą
mnie z mieszkania. Co ja bym wtedy ze sobą zrobiła? Lily i Nicholas’a nie ma,
drugi raz nie wyciągną do mnie pomocnej ręki. Cóż, był jeszcze Duff... Duffy,
mój kochany „starszy braciszek”. Tak, wiedziałam, że on by mi pomógł. Dobrze o
tym wiedziałam. Ale mimo to nie chciałam od niego tej pomocy. Nie chciałam
przychodzić do niego w łaskę. Byłam dorosła, wiedziałam, że dam sobie sama
radę, musiałam się tylko wziąć w garść. Nie potrzebowałam, żeby McKagan się mną
opiekował. A poza tym doskonale wiedziałam, że tam, gdzie będzie Duff, będzie
też Rose.
No
właśnie, brak pracy to jednak nie była jedyna rzecz, która mnie gnębiła. Chcąc,
nie chcąc, cały czas myślałam o Axl’u. Teraz spokojnie mogłam go określić
słowem „skurwiel”, ale w końcu jeszcze niedawno go kochałam. Tego nie da się
zmienić z dnia na dzień. Racja, nienawidziłam go, ale nadal go kochałam, mimo
że trudno było mi to przyznać. Dziwnie czułam się teraz bez niego. Brakowało mi
jego
obecności, jego czułości, jego uśmiechu, w ogóle całego jego. A
jednocześnie nie chciałam go nawet widzieć. To było tak cholernie nielogiczne.
Co gorsza, nawet jeśli nie chciałam o nim myśleć, to on i tak był w mojej
głowie. Praktycznie w każdym śnie. Sny jak sny, a dla mnie jednak były to
najprawdziwsze koszmary. Może dlatego że w tych snach nadal byłam z nim i
wszystko było dobrze. A kiedy się budziłam, przypominałam sobie, jak wygląda
rzeczywistość. Że już nie jesteśmy razem. Że On złamał mi serce. Że może nigdy
mnie tak naprawdę nie kochał. A ja najbardziej na świecie chciałam o nim
zapomnieć.
***
Przechadzałam
się ulicą Sunset Boulevard w mojej ulubionej sukience oraz butach na obcasie. W
ręku trzymałam jakiegoś taniego papierosa. Mocno wymalowanymi oczami
wpatrywałam się w witryny mijanych sklepów i szyldy barów. Latałam to od
jednych do drugich i z desperackim wzrokiem wypytywałam się, czy oby na pewno
nie potrzeba kogoś do pracy, a potem zwykle byłam stamtąd zaraz wyrzucana pod
pretekstem, żebym przestała „zawracać ludziom dupę”. Od kilku dni nie robiłam w
sumie nic innego. Powoli zaczynało mnie to męczyć. Nie przynosiło to absolutnie
żadnych skutków. Mimo to byłam zmuszona, żeby to robić, jakkolwiek miałam już
tego dość. Pieniądze przecież same się nie zarobią.
Słońce
zaczynało już zachodzić i jak zwykle o tej porze zamierzałam wrócić do domu.
Samotne spacery po zmroku w tej dzielnicy nie przynosiły raczej nic dobrego.
Skręciłam w jakąś boczną alejkę, żeby szybciej dostać się z powrotem na Santa
Monica. Wtedy na rogu spostrzegłam jakiś bar. Nie, to nie ten bar przykuł moją
uwagę. Bar jak bar, wyglądał tak samo źle i podrzędnie jak wszystkie inne i
absolutnie niczym się nie wyróżniał. Rzecz w tym, że koło drzwi wisiała
tabliczka z napisem ZATRUDNIĘ KELNERKĘ.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Pokierowałam się prosto do tego baru,
zbaczając z mojej poprzedniej trasy.
Weszłam
do środka głównym wejściem. Kiedy to zrobiłam, kilku mężczyzn siedzących przy
barze spojrzało w moją stronę. Udając, że jestem tym zupełnie niewzruszona,
nadal z kamiennym wyrazem twarzy rozejrzałam się dookoła. Stało tam zaledwie
kilka małych, podniszczonych stoliczków i może ze dwa większe. Ruch był
niewielki, praktycznie jedynymi gośćmi tutaj byli mężczyźni zasiadający na
krzesłach barowych. Inni nieliczni klienci jedynie wylegiwali się na wcześniej
wspomnianych stolikach i ucinali sobie drzemkę. Pomieszczenie było raczej
zaciemnione. Jedynym źródłem światła były tu dwie niewielkie lampki zwisające z
sufitu – jedna biała, druga czerwona. Za barem był korytarz, na którego ścianie
wisiał napis „toalety”. Wolałam sobie nie wyobrażać, jak wyglądają.
Cały
ten obskurny wygląd nie był mnie jednak w stanie przerazić na tyle, żebym
zrezygnowała z możliwości dostania pracy. Nie w obecnej sytuacji. Ruszyłam więc
pewnym krokiem stronę baru. Nadal czułam na sobie spojrzenia tamtych facetów.
- Czym mogę służyć pięknej pani? – Spytał barman, ledwie
zdążyłam położyć dłoń na barku.
- Zauważyłam, że poszukujecie kelnerki. Chciałabym dostać tę
posadę.– Powiedziałam bez wahania, przyglądając mu się dokładnie. Był raczej
dość młody i w przeciwieństwie do obecnych tam klientów nie taki strasznie
brzydki. Mimo to nie wyglądał specjalnie miło.
Mhm... – Odparł, mierząc mnie wzrokiem, który po chwili
zatrzymał się na moim biuście i patrzył się w niego z lubieżnym uśmiechem na
ustach. Nic jednak nie powiedziałam, mimo że szczerze nienawidziłam, kiedy
faceci gapili mi się w cycki.- No dobra.
– Po chwili znów spojrzał na moją twarz. – Pracowałaś już kiedyś jako kelnerka,
skarbie?
- Cóż... – „Skarbie”? Nie, zdecydowanie nie podobał mi się
ten barman. - Nie, jeszcze nie. Ale bardzo szybko się uczę. Na pewno dałabym
sobie radę. – Starałam się robić dobre wrażenie.
- No... – Wyglądało na to, że ta odpowiedź chyba go
specjalnie nie uradowała. – A masz w ogóle jakieś doświadczenie? Czym się
wcześniej zajmowałaś?
- Eee... – Nie koniecznie chciałam się tym chwalić. - Cóż...
Pracowałam w klubie nocnym. Jako... Tancerka. Na rurze.
Wyglądał na lekko zdziwionego moją odpowiedzią, ale również
wyjątkowo zadowolonego. Kiedy to powiedziałam aż zaświeciły mu się oczy, a na
twarzy pojawił się dziwny, szeroki uśmiech.
- Tancerka, mówisz? – Powiedział i po raz kolejny spojrzał
na mój biust. – No, niech będzie. W sumie bycie kelnerką to przecież całkiem
łatwa praca. A więc tak, to byłoby 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku.
Dostawałabyś 3$ za godzinę. To będzie pewnie gdzieś tak z 500$ za miesiąc.
Pasuje ci to, mała?
- Hmm... Wydaje mi się, że tak.
Nie było to specjalnie dużo, ale nie było co wybrzydzać. I
tak nie liczyłam na nic więcej niż to, co dostawałam wcześniej. Ważne, żeby
było mnie stać na zapłacenie tego pieprzonego czynszu.
-To dobrze. W takim razie przyjdź jutro koło 16.00. Wtedy
pokażę ci, co i jak.
- No, w porządku. To w takim razie... Dziękuję bardzo. Do
widzenia. – Odpowiedziałam odrobinę niepewnie i udałam się do wyjścia.
- Zaczekaj jeszcze chwilę. – Zawołał barman.
Zatrzymałam się w pół
kroku i odwróciłam w jego stronę.
- Tak?
- Zapomniałem zapytać: jak się nazywasz?
- Emma. Emma Jenkins. – Odparłam cicho. Nie chciałam, żeby
wszyscy dookoła wiedzieli, jak mam na imię.
- To w takim razie do zobaczenia jutro, Emmo. – Powiedział,
po czym przesłał mi całusa.
Pokiwałam głową, żeby nie wyjść na nie miłą, ale nic nie
odpowiedziałam, tylko czym prędzej opuściłam lokal.
wcześniej, teraz doszła jeszcze ta
nowa „praca”. Niby się cieszyłam, że wreszcie trafiłam na jakąś posadę i w
dodatku dostałam ją z taką łatwością. To stwarzało nadzieję, że moje problemy
finansowe nareszcie się skończą. Mimo to cały ten bar strasznie mi się nie
podobał. Ten jego obskurny wygląd, podejrzani klienci i barman, który
najwyraźniej chciał mnie zaliczyć, cały czas gapił się w moje cycki i mówił do
mnie „skarbie”. Nie, to absolutnie nie było to, czego chciałam. To było
cholernie złe. Zwyczajnie nie chciałam tam pracować. Zwłaszcza, że tym razem
miałam to robić kompletnie sama, bo Lily już nie było.
***
Stałam
przed lustrem i malowałam oczy, na których co chwila przybywało coraz więcej
czerni w postaci czarnego cienia, linera i tuszu do rzęs. Ostatnimi czasy
wolałam malować się zdecydowanie więcej i mocniej niż kiedyś. Zresztą nie tylko
to się zmieniło. W ogóle wyglądałam inaczej. Dużo częściej nosiłam buty na
obcasie i sukienki. W takim wydaniu czułam się dużo bardziej pewna siebie.
Twarda i niezależna. Nie jak mała dziewczynka. Jak kobieta. Sama w sumie nie
byłam pewna, skąd taka zmiana. Może to dlatego, że zmienił mi się charakter. A
może również daltego, bo ciągle pamiętałam uszczypliwe komentarze Lany na temat
mojego dziecinnego wyglądu. Nie chciałam, żeby nadal tak było. Nie chciałam
nadal być tą szarą myszką, co kiedyś. Nie czułam się z tym dobrze. W obecnym wydaniu
było zdecydowanie lepiej.
Do baru
przyszłam na 16.00, tak jak miałam. Ruch nie był znacząco większy niż wczoraj,
jednak kilkoro ludzi faktycznie siedziało przy tych stolikach. Po ich wyglądzie
mogłam stwierdzić, że pasowali do tego miejsca. Co mnie jednak trochę
niepokoiło, to fakt, że w innych klubach i barach faktycznie było sporo tego
typu ludzi, ale było też przynajmniej drugie tyle wyglądających porządnie. A tu
nie widziałam takich w ogóle. Jasne, ten bar może nie należał do
najpopularniejszych, w końcu nie znajdował się na głównej ulicy i może był
jednak nawet odrobinę gorszych standardów niż pozostałe, ale liczyłam jednak na
to, że będę mogła obsługiwać normalnych klientów, a nie jakichś pijaków,
meneli, dziwkarzy i innych niewyżytych popaprańców. Byłam lekko zawiedziona
tym, co widziałam przed moimi oczami, ale musiałam to
zaakceptować.
- Witaj Emmo. – Barman wyrwał mnie nagle z zamyślenia.
Zabawne. Nadal używał mojego pełnego imienia. Mogłam się
jednak przedstawić po prostu jako Emmy.
- Dzień dobry. – Odpowiedziałam grzecznie. Nie był on dużo
starszy ode mnie, ale jednak czułabym się dziwnie, gdybym powiedziała do niego
„cześć”. – Od czego mam dzisiaj zacząć pracę?
- Najpierw pójdziemy na zaplecze, przebierzesz się w strój
służbowy. A potem ci powiem, co będziesz dalej robić.
Pokiwałam głową, po czym bez słowa poszłam za nim w kierunku
drzwi, znajdujących się obok barku. Weszliśmy do czegoś, co można by chyba
nazwać kuchnią, ale pewna nie byłam, do czego tak naprawdę miało służyć to
pomieszczenie. Kilu kolesi i jakaś babka w fartuchach siedzieli sobie na
krzesłach pod ścianą i spalali papierosy. Stały tam niby jakieś blaty, lodówka
i chyba nawet frytkownica, ale chyba nie były one zbyt często używane. Na prawo
znajdował się kącik, gdzie zauważyłam kilka szafek, kubły, mopy i szmatki. Koleś
otworzył jakąś szufladę i wyciągnął z niej krótką, czarną sukienkę zapinaną na
guziki. Po chwili rzucił ją w moją stronę.
- Przebieraj się. – Powiedział.
- Tutaj? – Zapytałam zdziwiona. – Nie mogłabym gdzieś na
osobności?
Cholera, przecież tu byli ludzie i to w dodatku głównie
mężczyźni. Miałam się przy nich wszystkich przebierać i jeszcze pozwalać, żeby
się na mnie bezczelnie gapili?
- Tak, tutaj. – Odparł niezbyt miłym tonem.
- Mógłby się pan chociaż odwrócić?
- Nie przesadzaj, przecież chyba masz na sobie bieliznę,
prawda? Może na tej swojej rurze tańczyłaś w habicie, co? – Zaśmiał się
pogardliwie.
Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem,
ale nic nie powiedziałam. Zwyczajnie zacisnęłam usta i nadal z wkurzoną miną
odwróciłam się do tyłu. Następnie powoli zdjęłam z siebie bluzkę. Czułam się
mocno skrępowana. Doskonale wiedziałam, że wszyscy tam obecni się na mnie
gapią, a już z pewnością ten pieprzony, niewyżyty barman. Kurwa.
Kiedy
już wreszcie byłam „ubrana” (bo ta sukienka i tak ledwo, co zakrywała mi
tyłek), odwróciłam się w drugą stronę i czekałam na dalsze polecenia. Jednak
widocznie coś jeszcze było nie tak z moim wyglądem, bo koleś przyglądał mi się
z niezbyt zadowoloną miną.
- Coś nie tak? – Zapytałam.
- Rozepnij. – Odparł, patrząc na górną część mojej sukienki,
którą zapięłam praktycznie pod samą szyję. Zrobiłam więc to, o co prosił i
odpięłam jeden guzik.
- Jeszcze. – Powiedział.
Nie byłam specjalnie uradowana i mój wyraz twarzy z
pewnością to pokazywał. Niechętnie, ale jednak zaczęłam po kolei rozpinać
guziki tej cholernej sukienki, dopóki barman w końcu nie wyglądał na
zadowolonego. Skończyło się na tym, że praktycznie całe cycki miałam na
wierzchu.
- No i teraz wyglądasz dobrze. – Uśmiechnął się obleśnie,
jak na zboczeńca przystało. – W takim razie możesz zacząć pracę. Chodź. –
Gestem ręki wskazał, żebym poszła za nim, co posłusznie uczyniłam.
Później
pokazał mi, co będę robić. Nic wielkiego. Miałam tylko zbierać zamówienia od
klientów, następnie zanosić je do kuchni, a potem tylko przynosić im jedzenie i
alkohol. Zwyczajna praca kelnerki. Póki co mi to pasowało, poza tym niezbyt
przyzwoitym jak na tą pracę strojem i nieprzyjemnym barmanem. Ale dało się
przeżyć, w końcu robiłam już gorsze rzeczy. Byłam pewna, że dam sobie ze
wszystkim radę.
Po
około 2 godzinach pracy stwierdziłam, że wcale nie jest aż tak źle, jak
myślałam, nawet jak na klientów, którzy tam siedzieli. Było w sumie całkiem
spokojnie. Nie obyło się oczywiście bez kilku komentarzy w stylu „Fajne masz
cycki.”, „Dobra z ciebie dupa.” albo „Dasz się wyruchać, mała?”, ale
spodziewałam się tego i szczerze mówiąc, nie robiło to na mnie żadnego
wrażenia, byłam już nawet do tego przyzwyczajona. Po prostu nie zwracałam na to
uwagi i zwyczajnie wykonywałam swoją pracę.
Dostrzegłam
jednak, że dwie inne dziewczyny, które najwyraźniej też były kelnerkami,
zachowywały się zupełnie na odwrót. Widocznie nie przeszkadzały im zaczepki ze
strony tych wszystkich facetów, powiedziałabym nawet, że były z nich
zadowolone. Ciągle zatrzymywały się dłużej przy stolikach i ucinały sobie
„pogawędki” z gośćmi. Zauważyłam też, że jakoś dziwnie często znikały gdzieś w
okolicach toalet, a zwykle w tym samym kierunku szedł wtedy również któryś z
klientów baru. Wolałam się jednak nie zastanawiać nad tym, co się tam działo. W
końcu to nie była moja sprawa. Ja tu tylko zbierałam zamówienia i przynosiłam
żarcie. Skoro one chciały dorabiać na boku, jako dziwki, to proszę bardzo. I
tak nie miałam zamiaru mieć z nimi jakiegokolwiek kontaktu.
Po
kolejnej dość udanej godzinie pracy nadeszła upragniona przerwa. Nie miałam
zamiaru
siedzieć z innymi pracownikami na zapleczu, dlatego po prostu zajęłam
sobie mały stoliczek przy oknie i w samotności paliłam papierosa. W tym samym
czasie do baru zdążyło wejść kilku mężczyzn. Zajęli największy stolik w rogu
sali. Od razu wydali mi się nieprzyjemni. W dodatku byli strasznie głośni, co
wyjątkowo działało mi na nerwy. Nie mogłam się w spokoju delektować moją
przerwą.
Pechem
niestety było to, że nigdzie na horyzoncie nie spostrzegłam żadnej z
pozostałych kelnerek. Z pewnością były w tej chwili zajęte obciąganiem któremuś
facetowi w kiblu. Ktoś jednak musiał obsłużyć tamtych kolesi, a skoro ja byłam
jedyną obecną, wypadło na mnie. Niestety. Zgasiłam papierosa w popielniczce, po
czym wolno i niechętnie podniosłam się z krzesła.
- Czym mogę służyć? – Zapytałam dość oschle, kiedy już
podeszłam do ich stolika.
Jeden z nich momentalnie spojrzał na mnie, potem na mój
biust i wyszczerzył się obleśnie.
- No cześć, maleńka. – Powiedział. – Cztery razy duże piwo.
- Coś jeszcze? – Nawet na niego nie patrzyłam, tylko
udawałam, że zapisuję zamówienie na kartce.
- Może ciebie, skarbeńku? – Zarechotał, po czym oblizał
usta.
- Ja nie jestem na sprzedaż. – Odparłam i szybko pokierowałam
się w stronę baru.
Kiedy odchodziłam, usłyszałam jeszcze jak zagwizdał i
krzyknął, że „mam fajną dupę”, ale zignorowałam to. Podeszłam do barmana i
podałam mu zamówienie. Najpierw zlustrował mnie wzrokiem, a następnie sięgnął
po kufle.
- Mogłabyś być trochę milsza dla klientów. – Powiedział,
nalewając piwo.
- Nie będę miła dla takich drani. –Odparłam. – Przecież te
dupki myślą tylko o tym, jakby mnie przelecieć.
- Nie łaź taka naburmuszona, bo będziesz ludzi odstraszać. –
Odpowiedział. – Mogłabyś wziąć przykład z koleżanek, co? One są jakoś bardziej
towarzyskie niż ty. Mówiłaś, że się szybko uczysz, a jakoś tego nie widać. Weź
się trochę do roboty.
- Co ty sugerujesz?
- Nic nie sugeruje. – Westchnął. - Po prostu idź i zanieś im
wreszcie to piwo. – Odparł.
Zmarszczyłam brwi, postawiłam kufle na tacy i się stamtąd
zabrałam.
- Kutas. – Powiedziałam sobie pod nosem na odchodnym.
O co mu, do cholery jasnej, chodziło? Kurwa, że niby mam być
jak tamte wywłoki? Jeśli on liczy, że dam się wyruchać w kiblu jakiemuś nachlanemu
zboczeńcowi, to się przeliczył.
Po chwili przyniosłam im to pieprzone piwo.
- Ej, mała, a może miałabyś ochotę na jakiś szybki numerek,
co? – Zagadywał mnie tamten koleś, kiedy zdejmowałam kufle z tacy i kładłam je
na stole. – Na pewno jesteś dobra w te klocki.
Potraktowałam go jedynie nieprzyjaznym spojrzeniem. Tym
razem naprawdę zaczynało mnie to wkurwiać. Chciałam od razu odejść, ale nagle
tamten facet chwycił mnie za nadgarstek.
- Wybierasz się gdzieś, cukiereczku? – Powiedział,
przyciągając mnie do siebie z powrotem.
- Cholera, puść mnie.
- Próbowałam się wyrwać mu, ale jak zwykle okazałam się za słaba.
Siłą posadził mnie obok siebie, a drugi momentalnie też
znalazł się przy mnie i po chwili poczułam jego ręce na swoich piersiach.
- No co jest, laleczko? – Powiedział i chwycił mnie za
brodę. – Nie lubisz się pieprzyć? A co, kurwa, może wolisz obciągać?
- Zabieraj te łapy, zboczeńcu! – Krzyczałam. – Co ty sobie,
kurwa, wyobrażasz?
- Mmm... Niegrzeczna
Lubię takie. – Zaśmiał się.
Następnie bezczelnie położył rękę na moim udzie, a potem
zaczął mi ją wkładać pod sukienkę. Po chwili poczułam, jak dobiera się do moich
majtek. Dość tego. Przegiął.
- Powiedziałam, kurwa, zabierz te łapy! – Powtórzyłam, po
czym przywaliłam mu z pięści prosto w twarz.
Natychmiast mnie puścił, po czym złapał się za szczękę, w
którą przed chwilą dostał.
- Ty mała kurwo! – Krzyknął i chciał mnie złapać z powrotem,
ale od razu wstałam i się odsunęłam.
- Co się tutaj, do cholery jasnej, dzieje? – Usłyszałam
nagle głos barmana, który znienacka znalazł się tuż za mną.
- Ta durna suka dała mi w twarz! – Wrzasnął tamten drań.
- Kurwa, pojebało cię? Co ty sobie wyobrażasz? – Wrzeszczał
na mnie.
- Ten zboczeniec się do mnie dobierał! – Broniłam się. –
Musiałam coś zrobić!
- Nic mnie to nie obchodzi! Cholera, przecież to jest nasz
klient, idiotko! A ty go bijesz?! Jesteś jakaś nienormalna, czy co?
- Co?! Ja jestem nienormalna?! A co ja mam się mu, kurwa,
dać wyruchać, czy jak?! Nie jestem przecież dziwką tylko kelnerką! A poza tym
to...
- Dobra, dość tego! – Przerwał mi nagle. - Wylatujesz,
kurwa, w tej chwili! – Krzyknął i pokazał palcem na drzwi.
Wpatrywałam się w niego z zaciśniętymi ustami i istną furią
w oczach. Miałam ochotę znowu dać komuś w twarz. Aż mną nosiło ze wściekłości.
- Tak?! Dobrze, proszę bardzo! Wolę już nie mieć pracy niż
być traktowana jak dziwka! – Wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Natychmiast odwróciłam się w drugą stronę i podeszłam do
stolika, przy którym wcześniej siedziałam, żeby zabrać moją torbę. Następnie
ruszyłam prosto do wyjścia
- Ej, czekaj! A co z sukienką?!
- Pierdol się, kurwa! – Odpowiedziałam i pokazałam mu
środkowy palec.
Momentalnie stamtąd wyszłam, nawet się nie zastanawiając.
Dopiero
po kilku minutach drogi dotarło do mnie, że właśnie wywalili mnie z nowej
roboty. Nie wiedziałam już, czy mam się z tego cieszyć, płakać, być wkurwiona
czy nawet nie wiem co. W ogóle nic już nie wiedziałam. Jedyne, o czym byłam teraz
w stanie pomyśleć, to żeby zapalić. Drżącą z wściekłości ręką wyciągnęłam z
torby paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Wciągałam i wydmuchiwałam dym, i
po prostu szłam przed siebie.
A potem
nagle zaczęłam płakać. Nawet nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie
wiedziałam, w jaki sposób mam zdobyć jakiekolwiek pieniądze. Kurwa, kolejny raz
wywalili mnie z pracy. I w dodatku znowu mnie chcieli zgwałcić. Co jest, do
cholery, z tymi ludźmi? Nienawidzę ich. Nienawidzę mężczyzn. Po prostu
nienawidzę! Niewyżyte, popierdolone skurwysyny, które myślą tylko o jednym. Czy
ja mam wypisane na twarzy przeleć mnie?
Albo może raczej na cyckach... Kurwa. Najchętniej wytłukłabym ich wszystkich.
Wytłukła wszystkich tych popierdoleńców. A potem jeszcze spaliła ich ciała. Tak
dla pewności.
Kiedy w
końcu doszłam pod moją kamienice, chciałam już tylko wejść do mieszkania,
rzucić się na materac i w spokoju sobie zdychać. Jednak tuż przed drzwiami do
budynku zobaczyłam jakieś kartonowe pudła. Zdziwiło mnie, że tak tu sobie leżą
i nikt ich nie pilnuje. Do kogo one mogły należeć? Zobaczyłam, że ktoś coś na
nich niewyraźnie nabazgrał, ale nie byłam w stanie przeczytać. Otworzyłam więc
jedno z nich. W środku były jakieś ciuchy. Kiedy jednak przyjrzałam im się
dokładniej, okazało się, że to nie były byle jakie ciuchy. Kurwa. To były MOJE
ciuchy. Nie. Nie, nie, nie, nie, nie... Fuck.
To wszystko to
były rzeczy mojego mieszkania. Nie... Aż mi się słabo zrobiło.
Normalnie myślałam, że zaraz zemdleję. Gdyby nie krata, której się
przytrzymałam, padłabym na ziemię. Nie mogłam w to uwierzyć. Wyrzucili mnie z
mieszkania? Tak po prostu mnie wywalili, nic nawet nie mówiąc? Kurwa, po prostu
wynieśli moje rzeczy na ulicę?! Jak oni mogli to zrobić? Boże, nie...
Po
chwili jednak moje oniemienie przerodziło się w prawdziwą furię.
- Jebane skurwysyny! – Wrzeszczałam na cały głos – Chuje! –
Zaczęłam walić pięściami o drzwi do kamienicy. – Nienawidzę was! Nienawidzę was
zasrane pizdy!
Krzyczałam, rzucałam się, waliłam pięściami. Najchętniej
zabiłabym teraz kogoś gołymi pięściami. Nie wiedziałam, co się dzieję, gdzie
jestem, kim jestem... Nic mnie już nie obchodziło. Chciałam się tylko wyżyć.
Byłam zupełnym amoku.
- Nienawidzę, kurwa, was wszystkich! – Wrzeszczałam, nawet
nie wiem, do kogo, ale było mi to obojętne. – Pieprzcie się, kurwa! –
Wymachiwałam środkowymi palcami. – Nienawidzę was! Nienawidzę tego kurewskiego
społeczeństwa! Nienawidzę...
I nagle
zaczęłam płakać. Po prostu. Rozryczałam się jak dziecko. Następnie bezradnie
osunęłam się pod drzwiami i zwyczajnie leżałam na ziemi. Chciałam tam po prostu
umrzeć. Miałam dość wszystkiego. Ta sytuacja była popieprzona. Ja byłam
popieprzona. Moje życie było popieprzone. Wszystko było popieprzone. To była
jedna wielka porażka. Byłam sama, bez pracy, domu, pieniędzy. I leżałam na
ziemi przed kamienicą, płacząc jak małe dziecko. Byłam po prostu żałosna.
Żałosna i popieprzona.
Żałowałam,
że w ogóle tutaj przyjechałam. Trzeba już było siedzieć na dupie w tym Portland
i się nie wyrywać. Ale nie, kurwa, ja miałam ambitny plan, żeby przyjechać do tego
pieprzonego L.A i jeszcze bardziej spierdolić sobie życie. Taa, chciałam
znaleźć ojca... Dobre żarty. Nie udało mi się do tej pory, a siedzę tutaj już
kilka dobrych miesięcy. I jedyne, co mi się udało zrobić, to zostać okradzioną,
znaleźć pracę jako TANCERKA NA RURZE, zakochać się w napalonym rockmanie i dać
mu się wyruchać po pijaku, dwa razy wylecieć z roboty, trzy razy prawie zostać
zgwałconą, dwa razy przywalić komuś w mordę, a na koniec zostać wyrzuconą na
ulicę. Szkoda, że jeszcze mnie nie aresztowali albo nie przedawkowałam
narkotyków. Byłby komplet. O, a na koniec jeszcze powinnam popełnić
samobójstwo. Tak, to było piękne. Po prostu kurewsko bajeczne.
Nagle
usłyszałam, jak ktoś otwiera bramę. Zaczęłam podnosić się do pozycji siedzącej
i spojrzałam w tamtą stronę. Przed oczami nadal zalanymi łzami mignęły mi
rozczochrana blond włosy. Duff?
_________________________________________________________________________________
Em... No hej. Plusami tego rozdziału jest to, że w końcu jest długi i nie musieliście na niego długo czekać. No i to chyba tyle z plusów. Ten rozdział mi się okropnie nie podoba. Nie mówię nawet o tym, jak jest napisany, tylko o tym, co jest tu przedstawione. W ogóle nie chciało mi się go pisać. Przepraszam was, jeśli widać to po jakości tego rozdziału. Starałam się jak mogłam, ale i tak nic z tego nie wychodziło. Nie ma tu w sumie nic ciekawego, niektóre elementy są praktycznie takie same jak w poprzednim rozdziale, a końcówka to są po prostu pierwsze zdania, które mi przychodziły do głowy. Muzyka też mi się nie klei, zdjęcia mi jakoś żadne nie pasowały... Ah, no trudno. Czasami zdarzają się te gorsze rozdziały. :/ Nie zlinczujcie mnie za to, proszę. Obiecuję, że następny rozdział będzie fajny, serio. Tym razem nie kłamię.
Wybaczcie, jeśli są jakieś błędy w interpunkcji, ale tym razem naprawdę mi się nie chciało tego czytać po 50 razy i wyłapywać wszystkie przecinki.
Więc tak ogólnie to shame on me, bo jestem taka chujowa.
Serdecznie pozdrawiam i bardzo Wam dziękuję za ponad 10 tys. wyświetleń :* <3
Mi tam rozdział się podoba :D Ale wiadomo! Napisałaś go Ty, więc jest fajny :P
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tu jedynie Gunsów, ale w sumie w ostatnim zdaniu pojawia się Duff, więc nie można powiedzieć, że ich tu zupełnie nie ma :D
I tak jeszcze w temacie tego Duffa to coś czuję, że okażę się on bardzo przydatny teraz Emmy ^^
Swoją drogą ta dziewczyna to ma niesamowitego pecha... Najpierw nie mogła znaleźć pracy, później jak ją znalazła to od razu ją wywalili i na dodatek wypieprzyli ją z mieszkania.... No i jeszcze jest zakochana w Axlu.... Kurcze, weź coś zrób, żeby jej się w tym życiu odmieniło, bo to strasznie smutna historia jest xD
A tak serio to rób co chcesz, bo i tak wszystko będzie genialne <3
Ale się ucieszyłam!
OdpowiedzUsuńEmmy jest strasznie biedna. Żal mi jej okropnie.
Mi się rozdział podoba, zwłaszcza, że jest długi, lubię długie rozdziały.
No to czekam na kolejny! :)
Od początku wiedziałam, że Duff spotka Emmy, kiedy płacze pod tym mieszkaniem! :D A ludzie zarzucają mi, że kłamie mówiąc, że jestem prorokiem... xD To jest wielokrotnie potwierdzone :D Kiedyś nawet wywróżyłam koleżane ocenę z matmy i polskiego :D To nic, że to były jedynki xD Ok, ale koniec o mnie. Rozdział jest dobry, nie rozumiem, dlaczego uważasz, że tak nie jest o.O Btw. kiedy następny? :3
OdpowiedzUsuńJak się napisze, to będzie. XD Serio, nie wiem kiedy. Ja piszę rozdziały w przeciągu od jednego tygodnia do jednego miesiąca. To, kiedy on się ukaże, zależy od wielu różnych czynników. Nie jestem teraz w stanie tego określić.
UsuńDO WSZYSTKICH: Wszelkie pytania prosiłabym zadawać mi na ask'u, a nie w komentarzach.
Nie, nie, nie, nie. Mówię nie. Duff to najlepszy towar na przyjaciela. Biedna Em. Żal mi jej. Ma dziewczyna przejebane w życiu. Ale domyslalam się, że jej praca kelnerki nie będzie dlugodystansowa. I weź więcej Slasha, Izzy'ego i Stevena <3 jenyś. Mam kompletną pustkę - nie wiem co jeszcze napisać. A wgl Axl niech ruszy zad. W swój specyficzny sposób, ale jednak.
OdpowiedzUsuńSZKODA MI EMMY
OdpowiedzUsuńJA TAM UWAŻAM,ŻE DOBRZE ZROBILA,ŻE MU PRZYJEBAŁA
JEBANE ZBOKI
A TEN KELNER/SZEF JESZCZE TAKI NIEPRZYJEMNY
EHH JEK BYM MU Z GLANA PRZYJEBAŁA.
DUFF TERAZ PRZYJDZIE I POCIESZY I WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE...
A AXL MÓGŁ BY SCHOWAC TĄ SWOJA JEBANĄ DUMĘ DO KIESZENI I JĄ PRZEPROSIĆ
ALE JAKOS TAK FAJNIE NO
I PRZYDAŁA BY SIĘ WIELKA ZADYMA
OOO TAAAKK!!!
KATAKLIZM!!!!
DOBRA NIEWAŻNE :P
ŚWIETNY ROZDZIAŁ
JAK KAŻDY Z RESZTĄ ;)
CZEKAM NA KOLEJNY
POZDRAWIAM
DUŻO WENY I WIESZ...BLAH BLAH BLAH :D
ps.zapraszam do mnie http://zobaczyc-swiat-w-ziarenku-piasku.blogspot.com/
TO JEST ŚWIETNE!!! CAŁY TEN BLOG JEST SUPER!!!
OdpowiedzUsuńPiszesz zarąbiście!:) Nie rozumiem, co Ci nie pasuje w tym rozdziale... Dla mnie jest super jak cała reszta! :D
Lubię się czepiać, więc masz: Trochę dużo przekleństw...
Ale i tak ten blog jest genialny! <3
W tym rozdziale ciut mało Gunsów, ale to ty to układasz, może później będzie ich więcej...
AAAAAAAAAAAAAAA... TWÓJ BLOG JEST EKSTRA!!!
Dodajesz fajne zdjęcia.
OK, kończę:D
To tak na zakończenie:
Najlepszego, pomysłów, weny i żeby Ci się to wszystko ładnie składało;)
http://zaklamaneobliczazycia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPolecam do czytania. Oceń, przeczytaj , a jak sie spodoba śledź losy bohaterów ! Pozdrawiam ;)))