piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 18: Ona cię nienawidzi.


                W drzwiach zobaczyłam ostatnią osobę, którą chciałabym teraz widzieć. Co więcej nie był sam. Obejmował w pasie jakąś blondwłosą panienkę ubraną w czerwoną mini. Byłam przekonana, że zupełnie pobladłam na jego widok. Zaczęłam niespokojnie oddychać, serce przyśpieszyło mi z nerwów. Po chwili on również mnie dostrzegł i mina momentalnie mu zrzedła. Wyglądał, jakby go kompletnie zamurowało i nie
wierzył w to, co zobaczył. Stał bez ruchu i przeszywał mnie wzrokiem. Ja w tym momencie najchętniej po prostu bym stamtąd zniknęła, ale usilnie nie dawałam tego po sobie poznać.
- Axl, no chodź już. – Blondyna uwiesiła się mu na szyi.
On wtedy jakby nagle się ocknął z tego oszołomienia. Zacisnął wargi i zmrużył oczy. Wyglądał tak, jakby chciał mnie zabić wzrokiem. Wyraz mojej twarzy z pewnością też nie był teraz zbyt przyjemny. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie mamy najmniejszej ochoty oglądać siebie nawzajem i nie zamierzaliśmy udawać, że jest inaczej. Żadne z nas natomiast niczego nie powiedziało. Izzy i Duff też nie śmieli się odezwać, a jedynie przyglądali się, jak ja i Rose mierzymy się wzrokiem.
- No Axl, chodź wreszcie. – Jęczała mu do ucha tamta zdzira, po czym przejechała dłonią po jego torsie i bez żadnego skrępowania zaczęła go obmacywać w okolicach krocza.
Rose jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, wpatrując się we mnie wzrokiem pełnym nienawiści, po czym nagle chwycił ją w pasie drugą ręką, przyciągnął do siebie i pocałował, ciągle jednak patrząc mi prosto w oczy. Poczułam wtedy dziwne ukłucie w sercu i miałam wrażenie, jakby nagle w gardle urosła mi jakaś gula. Mój wyraz twarzy nadal jednak pozostawał kamienny, spojrzenie chłodne. Nie miałam zamiaru pokazać mu, że w jakikolwiek sposób mnie to ruszyło.
                               Kiedy w końcu przestał całować te swoją blondi, chwycił ją za rękę i ruszył w kierunku schodów, tym razem jednak zupełnie omijając mnie wzorkiem, jakby próbował pokazać, że ma mnie kompletnie gdzieś. Również od razu odwróciłam wzrok, bo nie miałam ochoty dłużej na niego patrzeć. Usłyszałam tylko skrzypienie stopni, kiedy wchodził po schodach. Po chwili to skrzypienie jednak ucichło. Znowu poczułam na sobie jego wzrok. Czy tego chciałam, czy nie, również ponownie na niego spojrzałam, szczerze mówiąc, nawet nie wiem czemu. Kiedy jednak to zrobiłam, on momentalnie odwrócił wzrok i szybko wszedł na górę. Zupełnie jakby nie chciał, żebym zobaczyła, że na mnie patrzył…
                Kiedy Axl z tamtą laską zniknęli w jego pokoju i ponownie zostaliśmy tylko we trójkę, Izzy i Duff wymienili ze sobą zdezorientowane spojrzenia, jednak nadal się nie odezwali. Po chwili oboje spojrzeli na mnie, ale ja od razu spuściłam wzrok w dół. Usłyszałam wtedy ciche westchnięcie któregoś z chłopaków. Nikt z nas chyba nie chciał komentować tej sytuacji. Pewnie nie za bardzo wiedzieliśmy nawet, co teraz powiedzieć. Nastała między nami krępująca cisza. Po chwili jednak zaczęła towarzyszyć jej melodia, którą Izzy ponownie zaczął wygrywać na gitarze. Duff tylko popijał Nightrain’a i patrzył się w przestrzeń. Ja natomiast wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego, żeby się jakoś odstresować. Wydmuchując dym z ust, wpatrywałam się w podłogę i analizowałam w głowie minioną sytuację. Wiedziałam, że w końcu będę musiała się na niego natknąć, ale nie spodziewałam się, że to stanie się tak szybko, a już tym bardziej akurat w tej chwili. I w dodatku, że będzie z jakąś dziewczyną. Chociaż nie, tego się akurat mogłam po nim spodziewać. Przecież dla niego najważniejsze jest to, żeby przelecieć jakąś laskę. Taa… Pewnie od czasu naszego rozstania zdążył już zaliczyć pół dzielnicy. Niewyżyty drań. No i dzisiaj znalazł sobie kolejną chętną do wyruchania. Ale skoro tylko po to, to czy to całe przedstawienie przy wejściu było naprawdę? Czy może jedynie na pokaz? A może on zwyczajnie chciał, żebym była zazdrosna? A to chuj. Ale w sumie czego ja się po nim spodziewałam? To w końcu Axl. On właśnie taki jest.
                Niedługo po Rudzielcu do Hell House wparował Steven i znowu trzy głowy odwróciły się w kierunku drzwi.
- Stradlin, zabiję cię normalnie! – Wrzasnął wyraźnie oburzony pudel, ledwo zamknął drzwi. – Dwie godziny! Czekałem na ciebie dwie godziny! A ty się tu wylegujesz na kanapie?!
- To jest fotel. – Odparł Izzy.
- Agghh… A co to za różnica? A zresztą dobra... Masz moją działkę?
Brunet wsadził rękę do kieszeni, po czym wyciągnął z niej małą torebeczkę, na której widok Adler’owi aż zaświeciły się oczy. Rzucił ją Popcornowi, a ten prędko schował zawiniątko do swojej skórzanej kurtki, po czym udał się w kierunku schodów.
- Wiesz przecież, że Axl nie lubi, jak bierzemy w domu. – Upomniał go Izzy, jakby od razu wiedział, że
Adler pójdzie sobie władować.
- Jebać go. – Rzucił Steven, nawet nie oglądając się za siebie. – Hej, ale w sumie co za różnica? – Zatrzymał się w połowie schodów. – Przecież Axl’a i tak nie ma.
Stradlin chciał go chyba oświecić, bo już otwierał usta, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo z góry dało się słyszeć trzask drzwi. Po chwili po schodach pośpiesznie zeszła Axl’owa blondi, szastając swoimi kudłami skołowanemu Steven’owi tuż przed nosem, a za nią oczywiście sam szanowny pan Rose.
- Ej, zaczekaj, gdzie ty idziesz?! Przecież jeszcze nie skończyliśmy! – Zawołał do niej, stając na schodach tuż przed Adler’em.
- Chyba nawet nie zaczęliśmy. – Odwróciła się w jego stronę. – Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego wszystkie dziewczyny mówią, że jesteś taki niesamowity w łóżku.
- Bo jestem!
- Mhm… - Przytaknęła ironicznie. – Może będziesz, jak ci wreszcie stanie. Weź sobie lepiej jakąś viagrę kup czy coś i dopiero wtedy wybieraj się na podryw, bo w takim stanie to ty niczego nie wyruchasz.
Chłopaki wybuchnęli wtedy głośnym śmiechem, który za wszelką cenę próbowali stłumić, ale słabo im to wychodziło. Nawet ja cicho się zaśmiałam, mimo że raczej nie miałam w tej chwili dobrego nastroju. Axl natomiast wcale nie wyglądał jakby było mu do śmiechu. Czy to przez słowa tej blondyny, czy przez śmiech chłopaków, z pewnością się wkurzył. Cały aż poczerwieniał ze złości, zaczął nerwowo oddychać i zacisnął pięści, a jego oczy znowu przybrały wyraz pełen nienawiści. Na ten widok wszyscy momentalnie przestali się śmiać.
- Jak ci coś, kurwa, nie pasuje, to wypierdalaj stąd, dziwko. – Rzucił Rudy w jej stronę, wyraźnie akcentując każde słowo i nasycając je ogromną złością. - I tak ruchałem już dużo ładniejsze od ciebie, więc możesz się pieprzyć, do cholery. Nie jesteś mi potrzebna.
- Owszem, ja mogę się pieprzyć, ale ty chyba raczej nie. – Odpowiedziała, jakby kompletnie nieurażona jego słowami. – I nie martw się, już wychodzę. Nie zamierzam tu zostać ani chwili dłużej. – Odwróciła się i jak powiedziała, tak zrobiła.
Wszyscy wtedy jednocześnie odwróciliśmy głowy w drugą stronę i spojrzeliśmy na Rudego, czekając na to, co teraz zrobi. No może wszyscy poza Steven’em, który chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi całej tej na pierwszy rzut oka zabawnej sytuacji, a już tym bardziej z poziomu wściekłości Axl’a.
- Ej, nie martw się stary. – Pudel poklepał go ręką po ramieniu. – To nic takiego. Każdemu czasami nie staje. - Nie byłam pewna, czy naprawdę próbował go pocieszyć, czy mówił to ironicznie.
Axl wtedy mocno zacisnął usta, wnosząc jednocześnie oczy do góry i gwałtownie wciągając powietrze nosem, po czym odwrócił się w stronę Adler’a i z całej siły kopnął go między nogi. Pudel złapał się za krocze, piszcząc coś, a Rose natychmiast poszedł na górę, po czym z trzaskiem zamknął drzwi od swojego pokoju.
- Kurwaaa... – Zawył Steven. – Dlaczego zawsze po jajach?! – Krzyknął po chwili.
- Odpuść, Adler. – Powiedział Izzy, widząc wkurzoną minę Pudla. - Axl ma po prostu dzisiaj gorszy dzień.
- On prawie zawsze ma gorszy dzień. Jakoś bym jeszcze przeżył te jego humorki, żeby mnie chociaż nie bił.
- Masz to, na co sobie zasłużysz. – Odpowiedział McKagan.
- A na co ja niby sobie zasłużyłem? – Zapytał zdziwiony. - Ja naprawdę chciałem być miły...
- Mhm, jasne... – Odparł Duff z ironią.
- No co? Nie wierzysz mi?
- Jakoś niespecjalnie.
Dalej już nie słuchałam tego, co mówią, bo zupełnie pochłonęły mnie moje własne przemyślenia i rozterki. Cała ta sytuacja z Axl’em momentalnie wyeliminowała mój poprzedni wyśmienity nastrój. Teraz czułam jedynie zmieszanie, zdenerwowanie i przygnębienie. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób mam wytrzymać z
nim pod jednym dachem, jeśli to cały czas ma wyglądać właśnie w ten sposób. I jeśli za każdym razem będzie przyprowadzał do domu jakieś laski. Nie chciałam patrzeć na niego samego, co dopiero jeszcze z jakąś dziewczyną. To było po prostu nie do zniesienia. Nie wiedziałam, co teraz ze sobą zrobić. Przecież nie wyniosę się z Hell House. Bo niby gdzie? No właśnie, nigdzie. Westchnęłam sobie cicho pod nosem. Cóż, czy byłam skazana na Hell House, czy też nie, w tej chwili po prostu czułam, że muszę opuścić to miejsce chociażby na moment.
- Ja chyba pójdę się przejść. – Powiedziałam nagle, nawet nie zastanawiając się nad tym, że pewnie przerywam chłopakom rozmowę. – Może pójdę do sklepu i kupię coś na kolację.
- O świetnie! – Ucieszył się Steven. - To ja pójdę z tobą. Bo jak widać nikt w tym domu mnie nie rozumie. – Popatrzył z wyrzutem na Izzy’ego i Duff’a.
- Niee.. Eee... Wiesz, ja raczej wolałabym iść sama. – Odpowiedziałam trochę zmieszana.
- Tak? – Powiedział smutno. – Eh, no trudno. To ja chyba jednak pójdę do siebie. Chrzanić Axl’a – Powiedział i ruszył na górę w wiadomym celu.
- Dam ci jakąś kasę. – Powiedział wtedy Duff.
Podszedł do mnie i wyciągnął z kieszeni kilka banknotów. Wzięłam je od niego i szepnęłam ciche „dzięki”. Następnie sięgnęłam po torebkę, żeby wyjąć z niej portfel.
- Em, wszystko w porządku? – Zapytał, kiedy chowałam pieniądze.
Dopiero wtedy zauważyłam, że trzęsą mi się ręce. Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Tak, jest okay. – Rzuciłam, nawet na niego nie patrząc.
Szybko wrzuciłam portfel do torby, po czym odwróciłam się i po prostu wyszłam.
***Perspektywa Axl’a***
                Leżałem na łóżku ze wzrokiem skierowanym w sufit i miałem wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to zaraz wypalę w nim dziurę. Nie no, mam tego dość. Podniosłem się z łóżka z zamiarem zejścia do kuchni. Cała ta sytuacja zupełnie wytrąciła mnie z równowagi. Byłem tak wkurwiony, że musiałem się czegoś napić, bo zaraz bym chyba coś rozwalił. Albo kogoś.
                Wyszedłem ze swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi z impetem i od razu natknąłem się na Duff’a. Moja wściekłość momentalnie wzrosła. O nie, nie miałem zamiaru tak po prostu koło niego przejść. To przecież on był winien wszystkim moim obecnym problemom. Bo niby kto sprowadził Emmy do Hell House, jeśli nie on? Kto, pytam!
- McKagan! – Zawołałem.
Nie. Raczej wrzasnąłem.
- Co? – Zapytał jak gdyby nigdy nic, odwracając się w moim kierunku.
- Co ona tu robi, do cholery jasnej?! – Powiedziałem, mimo że wydawało mi się oczywiste, że właśnie o to mi chodzi.
- Że Emmy? Jak na razie to mieszka. – Oznajmił ze spokojem.
- Co?! Jak to, kurwa, mieszka?! – Nie mogłem uwierzyć ani w to, co powiedział, ani że zupełnie nic sobie z tego nie robił. – Wcale nie mieszka! Wypierdol ją stąd! Ja nie chcę jej tu widzieć! – Krzyczałem.
Przez chwilę w mojej głowie pojawiły się jednak ciche wątpliwości, czy na pewno to, co powiedziałem, było prawdą. Cholera, co ty znowu wygadujesz? Niby jakie wątpliwości? Przecież wy się nienawidzicie! Na moment zamknąłem oczy i głęboko wciągnąłem powietrze w płuca, mocno zaciskając przy tym usta. Nie, oczywiście, że nie chcę, żeby ona mieszkała w Hell House! Albo… Nie! Cholera, nad czym ja się niby zastanawiam?!
  – Agghh… Cholera, dlaczego w ogóle takie decyzje są podejmowane bez jakiejkolwiek konsultacji ze mną?! – Dodałem po chwili.
W ogóle nie wiedziałem, jakim prawem sprowadził ją do Hell House i jeszcze pozwolił jej tu zamieszkać, w ogóle nie pytając, jakie jest moje zdanie na ten temat.
- Wybacz, ale nie raczyłeś pojawić się wtedy w domu, tak samo zresztą jak przez kilka ostatnich dni. – Odparł na to zupełnie niewzruszony. - Nikt nie miał cię jak poinformować. To nie jest moja wina.
- Nie było mnie? Kurwa, co z tego, że mnie nie było?! Mam prawo wychodzić, kiedy mi się podoba! – Byłem zły, że w ogóle śmiał mi cokolwiek wypominać, podczas kiedy to on popełnił tutaj błąd. - A ten dom nie jest twoją własnością! –Przypomniałem mu fakt, o którym najwyraźniej zapomniał. - Przecież inni też tu
mieszkają! Nie możesz sobie od tak decydować, kto się tutaj wprowadza!
- Do twojej informacji, to wszyscy inni się zgodzili, a nawet byli zadowoleni. Nie wiem, czy pamiętasz, ale mieliśmy umowę, że wszystkie decyzje podejmujemy demokratycznie. Wybacz, ale w tej kwestii akurat zostałeś przegłosowany.
- Kurwa, ale to miało dotyczyć tylko spraw związanych z zespołem, a nie prywatnych! – W tej chwili pożałowałem, że w ogóle kiedykolwiek zgodziłem się na taką umowę. – Ja nie pozwalam na to, żeby ona tu mieszkała! Nie ze mną pod tym samym dachem! Masz ją stąd wyrzucić! – Rozkazałem mu.
Doskonale wiedziałem, że nie zniosę jej widoku na co dzień. Nie mogłem. Kiedy na nią patrzyłem... Nie. Po prostu nie widziałem innej opcji. Ona musiała się wynieść z tego domu.
- Przykro mi, ale nie zamierzam tego zrobić. – Odpowiedział, patrząc na mnie nieprzejednanym wzrokiem.
- Kurwa! – Wrzasnąłem na cały głos.
Miałem już dość tego wszystkiego. Byłem wściekły. Zwyczajnie wkurwiała mnie cała ta bezsensowa rozmowa. Dlaczego on musiał być taki uparty? Po co tak bardzo chciał, żeby ona tu mieszkała? A może nie chodziło mu o nią, tylko właśnie o mnie? A to chuj…
 - Agghh… Robisz to specjalnie! – Krzyknąłem zaraz. - Chcesz, żeby ona tu została, po to żeby zrobić mi na złość! Przyznaj to!
- Nie, Axl. – Zaprzeczył. - Robię to dlatego, że moja przyjaciółka nie ma gdzie mieszkać. I tak przy okazji to jest całkowicie twoja wina. – Spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Co? Jak to moja wina?! A co ja niby takiego zrobiłem?!
Nie miałem pojęcia, jaki to wszystko ma związek ze mną. O co mu, do cholery jasnej, chodziło?
- Co zrobiłeś? Nie no, nie wierzę. – Wzniósł ręce i oczy do góry, kręcą przy tym głową z dezaprobatą. - To może pozwól, że ci przypomnę. – Powiedział ze złością. - Tego wieczoru, kiedy wszyscy razem poszliśmy do Troubadour, ona ciągle przypominała ci, że musi jeszcze iść do pracy. Cały czas ci to powtarzała. – Dokładnie podkreślał każde słowo. - A ty jej obiecałeś, że wszystkiego dopilnujesz. I co? Zamiast do pracy zabrałeś ją kompletnie pijaną do domu, bo ci się ruchać zachciało i bezczelnie ją przeleciałeś. – Mówił to oskarżycielskim, pełnym jadu tonem. – I wiesz co było dalej? Straciła pracę, a potem mieszkanie, bo nie miała czym zapłacić za czynsz. I to wszystko stało się przez ciebie. Gdybyśmy ją teraz wyrzucili zostałaby na ulicy. Sama, bez żadnych pieniędzy, jedzenia, bez niczego. Tego właśnie chcesz? Jeszcze bardziej spieprzyć jej życie?! Chcesz być takim pierdolonym egoistą?! – Wykrzyczał mi prosto w twarz.
Patrzył się teraz na mnie z prawdziwą wściekłością w oczach, oddychając nerwowo i najwyraźniej oczekiwał ode mnie jakiejś odpowiedzi. Ja natomiast jedynie stałem tam bez ruchu, wpatrując się w niego otępiale i nie byłem w stanie wydusić z siebie choćby najmniejszego słowa. Kompletnie mnie zatkało po tym, co powiedział. Jaa… Nie miałem pojęcia, że to wszystko właśnie tak wyglądało. Owszem, wiedziałem, że cała ta sytuacja i to, co wydarzyło się w klubie… To była twoja wina, jebany egoisto. Wszystko spieprzyłeś. Kurwa, to po prostu nie tak miało wyglądać. Ale sądziłem, że chodziło tylko o seks. Że to było wszystko, w czym ona widziała problem. Że zwyczajnie nie chciała się wtedy ze mną kochać... Nie podejrzewałem, że mogło chodzić o coś jeszcze… Czyli przez to wszystko straciła pracę? I mieszkanie? Przez tą pigułkę? Prze… Przeze mnie?
                Duff nadal stał przede mną. Nie wiedziałem, co mam teraz zrobić, co mu odpowiedzieć. Patrzyłem na niego jeszcze przez moment, po czym nagle odwróciłem wzrok i po prostu stamtąd odszedłem. Wróciłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Oparty o nie westchnąłem głośno, zamykając przy tym oczy, po czym zupełnie bezradnie opadłem na swój materac.
                Leżałem tak, wpatrując się tępym wzrokiem w przestrzeń i nadal nie mogłem uwierzyć, że to wszystko była w zupełności moja wina. Ponadto gdzieś wewnątrz poczułem coś jakby… Poczucie winy? Cholera… To było potworne uczucie. Dodatkowo teraz cały czas miałem przed oczami tamtą sytuację… Jak wrzucam tą pigułkę do szklanki i jej ją zanoszę, a ona potem jak gdyby nigdy nic to wypija…Bo tego właśnie wtedy chciałeś. Nie pamiętasz już? Chciałeś ją naćpać, a potem zerżnąć. I właśnie dokładnie to zrobiłeś... Aghh… Kurwa… Chwyciłem się rękami za głowę, zamknąłem oczy i zaciskając mocno usta, starałem się wyrzucić to ze swojego umysłu. Ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Nie byłem w stanie po tym wszystkim, co usłyszałem. Nagle to wspomnienie odnowiło się w mojej pamięci i absolutnie nie zamierzało dać mi spokoju. To był jakiś koszmar.
                I wtedy nagle przypomniało mi się to, co było później. Jak się kochaliśmy. O Boże, jak ja doskonale to pamiętam. Nie, nie mógłbym czegoś takiego zapomnieć. Choćbym bardzo chciał, nie mógłbym. Tej ekstazy. Tej niewypowiedzianej przyjemności. Tego, jak cholernie było mi z nią dobrze. Tego, czego wtedy doświadczałem. Doskonale wiedziałem, że jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś równie niesamowitego. Że jeszcze z żadną dziewczyną nie było mi tak dobrze jak z nią. I że prawdopodobnie nigdy nie będzie…
                Cholera. Czy to wszystko właśnie przez to? Wcześniej usilnie starałem się wyprzeć to z mojej głowy, ale… Kurwa. Za każdym razem, kiedy teraz uprawiałem seks z jakąś inną dziewczyną, przed oczami od razu stawała mi twarz Emmy… Widziałem te oczy, te włosy, ten uśmiech… W zasadzie wyobrażałem sobie, że to właśnie z nią się kocham. Boże…  A dzisiaj, kiedy naprawdę ją zobaczyłem… Poczułem się, jakby ktoś mnie dźgnął prosto w serce. Już zupełnie nie byłem się w stanie na niczym skupić. Co z tego, że miałem przed sobą nagą laskę, która tylko czekała na to, aż ją przelecę. Ale to nie była Emmy…
                Jezuu… Czy to naprawdę możliwe? Możliwe, żeby… Żebym nadal coś do niej czuł? Żebym jednak wcale nie przestał jej kochać? Że po tym wszystkim, co się stało, nadal mi na niej zależy? Nadal jej pragnę? Gówno prawda. A nawet jeśli, to co za różnica? Przecież to już nie ma żadnego znaczenia.  Wszystko się zjebało i już tego nie naprawisz. Sam zobacz. Przecież ona cię nienawidzi. Praktycznie nie chce na ciebie patrzeć, a co dopiero coś więcej. Pogódź się z tym. To koniec. Cholera… To prawda. Nie mogłem zaprzeczać. Przecież ona mnie nienawidzi. Dobrze widziałem, jak się na mnie patrzyła. To było widać w jej oczach. Nie miałem już nawet na co liczyć. Musiałem się z tym pogodzić. To wszystko nie miało już żadnego sensu. Musiałem… Musiałem po prostu o tym wszystkim zapomnieć. O niej….
                Z moich myśli wyrwało mnie nagle walenie do drzwi.
- Czego?! – Wrzasnąłem.
Zupełnie nie miałem teraz ochoty na kontakt z kimkolwiek. Nie w takiej chwili.
- To ja, Izzy. – Usłyszałem głos bruneta. – Otwórz wreszcie te drzwi.
Ehh... Izzy... No dobra. Wstałem i przekręciłem klucz w zamku. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłem wyraźnie zadowolonego Stradlin’a, który trzymał wielki talerz pełen… Spaghetti?
- Przyniosłem ci kolację. – Powiedział nad wyraz miłym tonem, dodając zaraz z naciskiem: - Emmy zrobiła.
Nadal zdziwiony wziąłem od niego talerz, a on po chwili wyszedł, już nic więcej nie mówiąc. Usiadłem na łóżku i zacząłem wpatrywać się w talerz spaghetti, który trzymałem na kolanach. Czy to możliwe, że ona o mnie pomyślała? Nie oszukuj się. To na pewno nie była jej inicjatywa. Nie zrobiłaby dla ciebie nawet czegoś takiego. A może jest jeszcze jednak jakaś nadzieja…

_________________________________________________________________________________
     No hej. :) Tak, jak obiecałam, nowy rozdział pojawił się po kilku dniach od ukazania się poprzedniego. Jest nawet zadziwiająco dłuższy niże podejrzewałam, że będzie. Prawie 7 stron, wow.
     No i pojawił się nam Axl (z czego, mam nadzieję, jednak ktoś się cieszy XD). Spora część rozdziału, jak widać, jest z jego perspektywy i z pewnością w następnych rozdziałach też dość często będę korzystać właśnie z tej narracji. Tak, Perry, musiałam cię przed tym uprzedzić.
     Wybaczcie za brak Slash'a. Chwilowo przebywa poza domem. Ale za to wpadł Steven. :D
      Co do następnego rozdziału, to oczywiście nie wiem, kiedy się ukaże. Niby zaczęłam już go pisać, ale szczerze mówiąc, kompletnie nie mam na niego pomysłu. :/
      Serdecznie pozdrawiam. :* <3

13 komentarzy:

  1. Steven!!!! I ciut Izzy'ego!! No, nawet nie zauważyłam brak Slasha. Ej! Znajdź jakiemuś z nich dziewczynę w końcu Uu, bo na razie to same laski na jedną noc tu są. I Biedny Adler :( tak dostać. Ale już sobie wyobrażam ten jego wpad do domu xd haha świetny jak zwykle. Biedna Em. Serio. Koleżankę jej znajdź! Nie ma szczęście w życiu. I jeszcze Axl. God Why?! Dobija mnie fakt, że będzie go tak dużo. Ale jakoś przeżyje. Perry jest niezniszczalny ;D i poproszę jeszcze jakiś koncert :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc bardzo szybko zeszło mi przeczytanie tego rozdziału. Zdecydowanie za szybko.
    I miałam racje że Axl nie przyszedł do domu sam. Akcja która potem nastąpiła była na prawdę świetna, tylko szkoda mi Stevena że musiał na niej ucierpieć...
    Czyli jednak Axl coś czuje do Em... ale czy na jeszcze by chciała coś do niego czuć?
    Ale i tak pewnie ostatecznie do siebie wrócą.
    A jeśli chodzi o sposób pisania to ty bardzo, bardzo dużo piszesz, albo na prawdę masz do tego talent.
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaa... nareszcie... booosko...❤
    ,,...A ty się tu wylegujesz na kanapie?!
    - To jest fotel..."- hahahahahaha... bosz... uwielbiam takie sceny...
    Steven chciał... ale mu nie wyszło...
    I przemyślenia Axla... a ja myślałam, że on nie ma uczuć...
    Czekam na wielki powrót Slasha... ❤
    ~NieszczęśliwieZakochana

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju ;-; Mój biedny Stevie ;-; On taki miły, chciał pocieszyć, a ten chuj Axl go kopie po jajach, no! A co, jak nie będziemy mogli mieć dzieci? :-; A może ja chcę mieć dzieci z moim mężem? :-; Głupia jestem XD
    Rozdział taki długi, wow, wow, podziwiam.
    Em ma nie wracać do Axla! Nie! Ma by z Duffem! O!

    Cudowny, jak zawsze, weny życzę i czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna fanka EMFF... ❤
      ~NieszczęśliwieZakochana

      Usuń
  5. Swietnyyy <3 Boze, nie moge spac po nocy, bo czekam jak rozwinie sie akcja z Emm i Axlem. Axl ogarnij się i powiedz jej co czujesz! ;D Pozdrawiam i życze dużo weny.
    Czekam na nastepny rozdzial, nie pytam kiedy bedzie, bo pewnie cie tym zdenrwuje ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Totalnie kocham ten rozdział! <3
    I nawet nie wiem, co mam o nim napisać...
    W sumie spodziewałam się, że Axl nie będzie sam. I zawsze rozwala mnie to, jak faceci (tak jak w tym przypadku Axl) zaczynają całować i macać te dziwki patrząc w oczy innej dziewczynie... Po chuj oni to robią? Jak mnie to denerwuję! (ale oczywiście nie w Twoim opowiadaniu, bo to tu idealnie pasowało) :3
    Axlowi nie staje? Serio?! AXLOWI?! :D Hahahahahahahaha :DDDDDDDD Jesteś mistrzynią! Kocham Cię!
    I naprawdę czekam na rozwój wydarzeń! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobty rozdział. No i nareszcie pojawił się Rose.
    Coś czuję, że niedługo Axl i Emmy będą musieli ze sobą pogadać i może... się pogodzą(?)
    Kocham Duffa w Twoim opowiadaniu! Jest taki opiekuńczy wobec Emmy.


    Wszystko jest naprawdę super, ale ciut za dużą część rozdziału poświęcasz na przemyślenia bochaterów.

    Czekam na kolejny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy dodasz coś na My London Love? Czytam to od początku i czekam na kolejny rozdział, ale nic i nic nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie super, tylko Emmy i Duff mogli by się do siebie bardziej zbliżyć( tylko nie tak od razu), a axla mogła by sobie odpuścić albo wybaczyć mu dopiero po jakimś dłuższym czasie( tylko żeby już z nim nie była, wszyscy tylko nie Axl xd) Więcej Slasha, proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział.
    Mam cichą nadzieje, ze Emm nie będzie z Duff'em, bo to przyjaciele, no nie? ;-;
    Uwielbiam sceny z Izzy'm.
    Więcej go, proszę! C;

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja ukochana zguba powróciła!!!!! Kiedy następny rozdział? Już nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  12. The Buffet at Harrah's - New Orleans - MapyRO
    Harrah's Hotel and 김포 출장마사지 Casino features over 2,300 deluxe accommodations, over 30000 slots and 70 부산광역 출장안마 table games. Visit the map 포천 출장안마 to 여주 출장샵 find the perfect buffet. 하남 출장마사지

    OdpowiedzUsuń

Proszę, jeśli czytasz, napisz komentarz. Nie musi być długi i piękny. Ważne, żeby był. Chcę jedynie wiedzieć, czy rozdział Ci się podobał, a jeśli nie, to dlaczego. Taka wiadomość od Ciebie daje mi nie tylko ogromną motywację do dalszego pisania, ale również informację, co i w jaki sposób powinnam w swojej twórczości poprawić. Każdy komentarz się liczy. Dziękuję.